-
Content Count
411 -
Joined
-
Days Won
64
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by LuciferMorningStar
-
Było emocjonująco i dynamicznie. Może bym i wolał aby to było halucynację, walka z własnymi demonami (Epica - Fight Your Demons), aczkolwiek truposz też jest ma swój grobowy urok. Podsumowując podobało mi się z pewnym zastrzeżeniem. To, że się nadział na gałęzie. Martwe by się połamały. W ogóle wygląda to tak, jakby nadział się na pułapkę, której nie było. Niestety jego śmierć też mnie nie przekonuję, nie ma duszy dobra, jego ciało gnije (nie ma sterownika), nadział się na gałęzie i już? Nie powinien wyrazić woli samobójstwa?! Świadomej? "Gdyby nie próbował się uratować, nie upadłby niżej i nie oberwał gorzej, z jakby "własnej winy" - no właśnie jakby. Jego ciało i tak w końcu uległoby rozkładowi, więc jak to z tym jest?! Jak wyssałby jej duszę? Jakie (S)siły stoją za rytuałem? Dlaczego nie oberwało się innemu przechodniowi? Z mało odpowiedzi. Nie śpiesz się z publikowaniem, z myśli, że nie spodoba się komuś. Zamiast tego, Zosieńko, dopracuj końcówkę. Całość oceniam jak bardzo dobre opowiadanie, zabsorbowało mnie, klimatycznie czyta się w nocy. Metafory i inne środki stylistyczne to barwne perełki.
-
Nowy klip od Temperance. [video=youtube]
-
Dorzucę, nieistniejący już zespół ze Szwecji, grający Doom-Death-Metal. Utwór który najbardziej mi się spodobał zawiera nietypową wstawkę. Tekst ogólnie jest ciekawy. [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=pu0rlQpOc6E Lawenda, coś mi się udziela od Ciebie ;)
-
Przed świętami, chciałbym Wam zaprezentować jeszcze jedną ciekawostkę. Antarktyda nie kojarzy się z tęczowymi kolorami, spójrzcie jednak co dzieję się pod lodem... [video=youtube] Baśniowe królestwo Syrenki z Disneya. Choinka dla ateisty. Pisząc swoje opowiadanie, inspirowałem się podwodnymi "klejnotami". Za jakiś czas więcej informacji o tego typu stworzeniach.
-
"Powinnam spakować trumnę - pomyślała z czarnym humorem" - a to dobre! Nawiązanie do Predatora też fajne, wielbię ten film od dzieciństwa. "Drzewa pięły się do góry z wyniosłością zdolną przytłaczać, jakby były tak stare i tyle widziały na świecie, że wszystko co przemykało pod ich konarami, potrząsanymi wiatrem, było niegodne uwagi" - a to, genialne! Udało Ci się natchnąć tekst psychodeliczną-halucynacyjną grozą, szczerze niczego podobne jeszcze nie czytałem, "Dziewczyna która pokochała Toma Gordona" prezentowała jedynie coś zbliżonego. Ogólnie oryginalnie i dużą dozą kreatywnej wyobraźni. Czyli jednak ma wizję samobójcy, tyle, że to jakiś niezwykły jegomość. No to czekam na zakończenie;) Ciekawe jak to się wyjaśni.
-
Bądź co bądź, możliwe że niska samoocena lepsza jest od przerośniętego ego. "Światła, błyszczące w ścianach budynków, domów, bloków i osiedli zdawały się być nowymi konstelacjami gwiazd" - śliczne! "Czuła, jak ogarnia ją okropne zdrętwienie, podobne do śmierci" - fajnie to współgra z jej imieniem. "Szeleściły trawa i liście, krople rosy błyskały gdzieniegdzie niczym Łzy Nocy" - kolejny popis! Stosunkowo wcześnie, stosunkowo mało - od-stosunkuj się ;) A Głosem był Connor, bo Luna to schizofreniczka ;) To już na pewno 100% nadinterpretacja. Głosem była supermasywna czarna dziura zwana samokrytyką, samobiczowaniem Lawendy. Chociaż końcówka może sugerować jakieś powiązanie z Connorem. Tajemniczo. Interesująco zapętlają się te dwa fragmenty pisane kursywą. Czy Luna słyszy i ma wizje samobójców? Jakby nie było, jest bardzo ciekawie.
-
Oj, Lawendo, czasami strasznie mnie zasmucasz :-( Twoim największym błędem jest destrukcyjna samokrytyka. Przepraszasz, że dodałaś opowiadanie, jeśli nawet byłoby słabe (A NIE JEST!) zawsze znajdą się pozytywy, warte rozwijania. Wybacz, że tak psychologicznie zaczynam, po 12h w szpitalu jestem wykończony i fizycznie i psychicznie. Więcej wiary w siebie, mniej samokrytyki (nie znaczy, że wcale). Przejdźmy jednak do meritum (brzmi jak reklama banku ;) Co ja mogę nowego napisać? Piszesz w swojej tematyce i bardzo dobrze Ci to wychodzi. Ma niewątpliwy urok, który zawsze będzie kojarzył mi się z Twoją osobą;) Konstrukcja wielu zdań, sam sposób narracji jest przez dużą cześć tekstu, w sumie profesjonalny. Dzienniki samobójców? Stosujesz wspaniałe metafory, bardzo mi podobają;) Są takie subtelne i cudnie wpasowują się w tekst ;) Tylko co zjadło akapity? Głodny nauczyciel? ;) Liści, liści, gałęzi, gałęzi za dużo liści i gałęzi. Parę niepotrzebnych powtórzeń. I znowu przepiękne porównania. No jak to? To już koniec! W najciekawszym momencie?! Chcesz żebym dostał udaru z niedotlenienia? ;) Atmosfera grozy, pojawia się jak pająk na babim lecie, niedostrzegalnie aż wyląduję na twarzy! Bardzo zgrabnie i inteligentnie. I to ma być słabe!??! Poproszę kontynuację jak najszybciej! No, żeby takiego cliffhangera strzelić, nieładnie ;) Nawet jeszcze nie wyrobiłem sobie opinie o Lunie, aj!
-
Dzięki, dzięki Zofio :D W smutne dni zawsze czytam Twoje wypowiedzi i od razu mi lepiej, co tam piwo :P Dobrze, że zwróciłaś uwagę na wątek społeczny ale pamiętaj, że w fabule występują twisty, jeszcze możesz się zdziwić rozwinięciem lini fabularnej. Czekam na Twoje nowe opowiadanie, bo dla mnie to też najwyższa przyjemność :)
-
I kolejny fragment (opowiadanie jest dość krótkie, to już mniej więcej, połowa): Sprytny wynalazek transportował ich nieustannie ku górze, w niemal nienaturalnej ciszy. Dawkin podziwiał rozpościerającą się panoramę miasta. Dysonans tworzyły dwie warstwy Bbell: wymarłe, mroczne slumsy i pełne przepychu, bujnych ogrodów i pijackich orgii wielokondygnacyjne pałace. Kierowali się ku najwyższemu i najbardziej wystawnemu z nich. Cztery smukłe wieże wręcz dławiły się w splendorze. Nieopodal celu dostrzegł postać przyodzianą w drogi i elegancki strój, w towarzystwie żołnierzy w inkrustowanych zbrojach płytowych. Gdy zsiedli z wyciągu, znaleźli się pod deszczową chmurą pytań. – Co to za jeden? – zawołał gubernator do małomównego dowódcy strażników. – Wysłannik wielkiego elohima. Przynajmniej tak mówi. – odparł. – Znam się chorobach, medykamentach, panie – wtrącił młodzik. – Daj mi tę szablę i przeszukaj go. – zwrócił się możny lord do przybocznego, następnie przeniósł spojrzenie na przybysza, szukając symptomów kłamstwa. Wziąwszy do rąk broń sprawdzał każdy detal. Dawkin opanowany i spokojny robił co mu nakazano. – Jest czysty. Żadnych fiolek, mieszków i tym podobnych – oświadczył mężczyzna w zbroi. – Nieco to dziwne jak na człowieka twojej profesji, co? – Rządca zmrużył powieki. – Bbell słynie z nieprzebranego bogactwa ogrodów. Wszystko, co potrzebne, znajdę na miejscu – rzekł niewzruszony biolog. – Nie trzymasz z ekoterrorystami, co? – Władca miasta słynął z obsesyjnej ostrożności. – Panie, widziałeś symbol – odrzekł. – A może wyślę list do Baala? – Zarządca wyczekiwał odpowiedzi. – Jak uważasz, panie. Możesz mnie zamknąć albo wyrzucić za mury. Nim list dotrze na miejsce, wszyscy w mieście będą martwi. – Dawkin zrobił obrót ku wyciągowi krzesełkowemu. – Zaczekaj! Nie chciałem cię urazić! – Gubernator szybko zważył priorytety. – Nosisz symbol Seraphimów, nikt ci by go nie dał. Z Baalem znam się od kołyski – wypowiedział to z nieukrywaną dumą. – Chodź ze mną, porozmawiamy. – Wziął biologa pod ramię. W kordonie żołnierzy chuderlawy znawca natury niezbyt mógł podziwiać gatunki koralowców budujące ogrody. Niebo zaś zasłaniał powiewający baldachim. Schodząc na coraz niższe, liczne poziomy budynku, mijali szlachciców przy różnych zajęciach. Niektórym towarzyszyły prowadzone na smyczach, czworonożne lumie wytwarzające zimno-niebieskie bioluminescencyjne światło. Nieliczni służący byli niczym wiatr: szybcy i niewidzialni. Schodząc, w dół w końcu znaleźli się w okrągłej i przestronnej sali, rozjaśnionej światłem słonecznym. Dominowały tu skąpo ubrane kobiety, a właściwie konkubiny o różnych kolorach skóry. Ich melancholijny uśmiech, obrazował życie bez użycia zbędnych frazesów. Namiestnik nie należał do skromnych władców. – Rozsiądź się – Miłośnik płci pięknej wskazał sofę w złoto-amarantowym kolorze. – Opowiem ci o naszym problemie. Przy akompaniamencie nalewania wybornego alkoholu, serwowania smakowicie pachnącego jedzenia i pięknych archonek, gubernator zajął miejsce na tronie. Dawkin oszołomiony sytuacją, zgubił wątek. Błądził myślami o tańcu śmierci między drapieżnikiem a ofiarą. Zwierzę zwane optykiem, potrafiło wykorzystać światło, dzięki specjalnym strukturom na grzbiecie do oślepienia zdobyczy na kilka cennych chwil. Spokojne radule, zajadające korale, poprzez liczne wypustki w ciele, znikały w oparze zgniłozielonej trucizny. O porażce i sukcesie, decydowały dziejące się mgnieniu oka impulsy. Niechętny powrót do rzeczywistości przywołał smutny wyraz twarzy zielonoskórej driadanki, zapewne uciekinierki z niemal doszczętnie wyciętego Wielkiego Lasu Brunatnicowego. – Widzę ,że podoba ci się jedna z moich dam – stwierdził wesoło gospodarz. – Nie dziwię się, że ktoś z twoim zajęciem lubi zieleń – zaśmiał się rubasznie. – Po wykonaniu zadania, pojmujesz – momentalnie spoważniał. Biolog słuchał opowieści o sytuacji politycznej i ekonomicznej w mieście. Zaczęło się od buntu prostych obywateli. Za podpuszczeniem nieznanych jednostek przystąpili do szturmu na warownie bogaczy. Rozruchy trwały dwa tygodnie. Mimo sprytnych zagrywek, nie mieli szans na zwycięstwo. Liczby zabitych nikt do tej pory nie zdołał oszacować. Kryzys społeczny przepoczwarczył się w kryzys handlowy. Prace takie jak wydobywanie minerałów, spadzi, nawożenie pól uprawnych nie znalazły rąk do wykonania. Robotnicy, którzy pozostali przy życiu, nie byli w stanie nawet ruszyć się z łóżek. Bicz ani inne środki przymusu nie dawały efektu. Gdy na ich strudzonych twarzach pojawiły się ropne zmiany skórne, arystokracja w popłochu zdała sobie sprawę z krytycznej sytuacji. Patrole żołnierzy znikały w tajemniczych okolicznościach, znajdowano tylko zakrwawione strzępy. Zareagowano izolacją, tym razem permanentną. – Co zrobiliście z tymi licznymi zwłokami? – zadał pytanie biolog któremu mrużyły się powieki a umysł się mroczył od nadmiaru chętnie rozdawanych trunków. – Wywieźliśmy tam gdzie kiedyś był las koralowy a teraz wyeksploatowane złoża – Wydawało się, że mówienie o tym sprawiało gubernatorowi przyjemność. – To uboczny produkt metabolizmu – wtrącił bezsensownie Dawkin. Pan na włościach udał, że pojmuje. Obcy wysłannik wrócił do tematu. – Jesteście pewni, że usunęliście wszystkie truposze? – Moi ludzie są kompetentni. – Zmarszczki na oburzonej twarzy mężczyzny tworzyły głębokie bruzdy. – Każdemu zdarzają się błędy – skontrował biolog. Czerwieniejący ze złości namiestnik – podniósł swój królewski urząd z tronu, zataczając się lekko. – Słuchaj no, młokosie! – Wskazał dłonią z upierścienionymi palcami. – Posłano cię, abyś poszedł tam i to sprawdził! – zdzierając gardło, niemal się udławił przekąską. Słudzy w pośpiechu zaradzili problemowi. Odzyskując dech, dodał: – Co tak patrzysz? – Myślisz, że Baal nie przysłał odpowiedzi na prośbę o pomoc? – Nie sądziłem, że da mi takiego chłystka! – Gubernator został na powrót usadzony przez dworaków. – Mogę teraz coś powiedzieć? – odezwał się w końcu Dawkin. Władca Bbell wybałuszył oczy aczkolwiek biorąc głęboki wdech, machnął przyzwalająco ręką. – Wiem, że wszyscy niebieskoskórzy archoni, są od urodzenia odporni na wszelkie choroby dzięki symbiotycznym mikrobom, a ty panie nie przyjmujesz obcokrajowców z pewnymi wyjątkami. – Skierował bursztynowe oczy ku konkubinom. – Myślę jednak, że to może być nowy szczep jakieś choroby. Zwierzęta potrafią być przebiegłe i bardzo niebezpieczne. Jak chociażby elektro-wystrzeliwator, wyrzuca z jamy gębowej żuwaczkowate zęby o ładunku elektrycznym na dużą odległość. Namiestnik zasłonił dłońmi twarz. – Proszę tylko o eskortę, płócienne maski i trochę świeżej galaretowatej masy od nawoźnic. – Dam ci dwudziestu najemników z mojej straży przybocznej. Maski zrobisz sam! Pod czujną kontrolą! – zapowiedział. – Czy wiesz, jak o tej porze roku trudno zdobyć świeży nawóz! – Podrapał się po bokobrodach. – A właściwe po co ci on? –Świeżo pozyskany ma silne działanie antyseptyczne. – Gładkie i szybkie słowa przypominały mistrzowsko zagrane, wirujące nuty. Rządca pobladł aczkolwiek zdołał wykrztusić: – Dostarczcie mu wszystko! A mnie dajcie coś na ból głowy! – zawołał do służących. Dawkin już otwierał usta pełne dobrej rady, gdy nie pozostawiający wątpliwości gest kazał mu zamknąć jadaczkę.
-
Wiadomość z ostatniej chwili, nowo odkryty gatunek dla fanów Harrego Pottera :D Bonus: Eriovixia gryffindori Ekipa badawcza, natrafiła w Indiach na takiego cudaka. Skojarzenie z Tiarą Przydziału nieprzypadkowe. Pająk mierzy 7mm długości i ma doskonały kamuflaż wśród opadłych liści. [video=youtube] J.K. Rowling na Twitterze odniosła się do znaleziska: I'm truly honoured! Congratulations on discovering another #FantasticBeast!
-
Dokonało się. Złożyłem zamówienia na edycję 3DVD w empiku. Powinno dojść przed świętami (20 lub 21 grudnia). Nie mógłbym sobie odpuścić, nie móc delektować się muzyką Nightwisha w urodziny ;)
-
Błażej, szczerze powiedziawszy nie czytałem Harrisona, filmów też nie oglądałem. Nie jest to antyutopia (nazywam to biologiczną fantasy), choć jak słusznie zauważyłeś może budzić takie skojarzenie. Chodzi o zwyczajne rozruchu społeczne, inspirowałem się bardziej obecną sytuacją w Polsce (czarny protest). Dalsza fabuła pokaże, że z Wiedźminem, opowiadanie nie ma nic wspólnego. Nie ma zabijania stworów, nagród, potyczek na miecze. Chodzi o coś całkowicie odmiennego. Więcej nie mogę zdradzić. Owszem elohim Baal, zestawienie jest celowe. Wystarczy pogrzebać po internetach albo zapytać.
-
Przekonałaś mnie, czekam na rezultat ;)
-
Brzmi ciekawie ;) Choć osobiście uważam motyw wampira za wyczerpany, jeśli jednak stworzysz z tej kanwy są ciekawego i interesującego, zmienię zdanie ;)
-
Dzięki, Olu za garść porad. Nowa opowieść, wpisuję się w świat Malachitowego Ostrza?
-
Wszystkiego najlepszego Arrow :)
-
Wow! Cudowne zdjęcia :) Bardzo podoba mi się sposób, w jaki uchwycasz kadry. Słońce o różnych porach i konfiguracjach po prostu fenomenalnie :-). Doceniam nakład pracy włożony aby zrobić TAKIE fotografię. Natura uwieczniona we wszystkich barwach tęczy przez ogromny talent fotografa :)
-
Bardzo śliczna galeria :) Natura uchwycona bardzo fajnie i cóż, naturalnie... :) Najbardziej podobają mi się rysunki kotków, które spokojnie mogłyby posłużyć jako ilustrację lub okładki do książek dla dzieci.
-
Dziękuję wszystkim za poświęcony czas i wyrażenie opinii. Lawendo, sprawiasz, że czerwienie się jak diabeł z malowidła :-) Od razu zauważyłaś, że to wycinek większej całości. Po prostu lepiej jest zaczynać od krótszych form, mniej do poprawiania. Jeszcze raz, dzięki, jak bym mógł, uściskałbym ciepło :devil: Nightfall, pierwszy fragment jest ciężki pod tym względem, to fakt. Dalej jest lżej, z większym naciskiem na fabułę. Na NF, narzekali, że świat potraktowałem zlewkowo, inni właśnie czuli się zagubieni. Tak czy owak muszę nad tym popracować. Lucid, dzięki za wytknięcie błędów, z tymi przecinkami to zawsze zamęt :D
-
Myślę, że już czas, pokazać się na forum od bardziej artystycznej strony. Opowiadanie, wstawiałem na stronę Nowej Fantastyki, wytknięto mi liczne błędy, wiem co mam poprawiać, jednak jestem bardzo ciekaw, opinii artystycznych dusz z DE a nie speców od przecinków i enterów. Tekst nasączony jest twórczością Nightwish ;) PATOGEN Protestacyjny marsz pod okiem sił zbrojnych, szybko przekształcił się w oblepione szkarłatem pandemonium. Wysypisko poszlachtowanych ciał w makabryczny sposób dopełniało brudu i zgnilizny dolnej warstwy miasta. Bogaci w wysokich budynkach, silnie chronionych przez najemników, spodziewali się szybkiego końca rozruchów. Zwykli robotnicy mieli dość wyzysku i barier. Wykorzystując liny z hakami, proste narzędzia przekształcone w broń, działając ramię w ramię, nie zaprzestali walki. Bitewna gorączka trwała dłużej niż przewidywali możni. Wielu z nich zostało w tajemniczy sposób otrutych pomimo tego, że schowali się na szczycie kamiennych piedestałów które zwali pałacami. Liczono się z możliwością udziału Świetlistych Synów Poranka, znanych ekoterrorystów realizujących własne cele. Obustronny przelew krwi nie zakończył się pertraktacjami. Jednym z ostatnich buntowników był górnik. Zdeterminowany wspinał się po pełnej ostrych występów rezydencji gubernatora. Jeszcze niedawno zaharowywał się na śmierć w kopalni cennych minerałów. Każdego dnia, sześcioro dzieci przeraźliwie wrzeszczało z głodu prowadząc kochającą się rodzinę ku szaleństwu. Śmierć jako pierwsza zabrała troskliwą matkę, zbierającą słodką spadź od ociężałych apidów, ku chwale wymagających żołądków, wysokich warstw społecznych. Prosty archon, marzył tylko o zemście, nie licząc na zwycięstwo i sprawiedliwość. Lordowie w nienawistnej gierce, dali mu dojść na sam szczyt. Grot strzały wykonanej z surowca który wydobywał, wbił się mu między oczy. Upadł w otchłań jak wielu przed nim, walcząc o swoje prawa. Stos trupów w blasku krwistoczerwonego zachodu Słońca oznajmiał nadejście choroby. *** Ujrzenie Kroczących Wysp rozpalało wyobraźnię. Nieśpieszny i niezdarny chód stworzeń o trzech parach szczudłowatych odnóży przywodził na myśl pijanego tancerza. Patrzący wysoko archon widział lepidy gnieżdżące się na twardym korpusie zwierzęcia. Odbywały niebiański taniec godowy, onieśmielając postronnego obserwatora barwami skrzydeł. Dwa osobniki przysiadły na kępie półprzeźroczystych mydliczek która w obronie potraktowała ich pieniącymi się bąbelkami. Lot trwał dalej a parka trzymając się statecznikami na zakończeniach tułowia, kreśliła spiralne ruchy w powietrzu, prezentując wąskie i zakrzywione skrzydła. Na mężczyznę nie zwracały uwagi. Szedł równiną, podziwiając piękno i różnorodność natury. Rozumiał też, że ten spektakl nie jest przeznaczony dla jego oczu, ponieważ on stanowił jedynie okruch, wrażliwy, ale znikomy fragment tła. Teren potrafił być groźny. Nie musiał się martwić olbrzymimi syfonami Kroczących Wysp, nie były mięsożerne. Problem mogły sprawić termoforowce wydzielające gorącą parę wodną z kielichowatych narządów. Uśmiech na twarzy budziły szkarłatne korale nadymki imitując iskrę przechodzącą w płomień. Najtrudniej było przejść przez Zabójczy Krąg, grupę miniaturowych koralowców o psychodelicznej palecie kolorów, w sprytny sposób zastawiających sidła. Gdyby wszedł w środek, każdy osobnik z kolonii wydzieliłby lepką, żelistą maź, zamykając w kręgu głupiutką ofiarę. Na horyzoncie ukazały się smukłe wieże i monstrualnych rozmiarów budynki arystokratów miasta Bbell. Kierując wzrok na wschód oglądał nieliczne już stada tetigoni prezentujące hipnotyzujące straszywyrostki wydzielające lotne substancje, w obronie przed megarhyssą próbującą upolować słabszego osobnika z pomocą wystrzeliwanych z nibyogona parzących nematocystów. Pasje zaczekają – zamyślił się drobny archon. Żołądka nimi nie zaspokoję. Dwóch strażników leniących się przy wrotach zmierzyło go wzrokiem. – Stój! W mieście panuje zaraza! – Słowa podstarzałego mężczyzny uleciały wraz z kroplami gęstej śliny. – Jestem biologiem. Mogę zaradzić problemowi – rzekł niezdegustowany chudy młodzieniec. – Kim? My potrzebujem znachora a nie bio… coś tam. – Zmarszczki na pobrużdżonym czole wartownika świadczyły o zaprzęgnięciu umysłu do pracy. – To ta sama profesja. – Konsternacja dozorców świadczyła o głębokim pacie w dyskusji. – Poślijcie po waszego dowódcę! On zrozumie. Po krótkiej naradzie wygadany żołdak zagrał mistrzowski akord na zardzewiałej trąbce. Czas się dłużył. Sześcioro oczu błądziło w przestrzeni oceniając zaprawę murarską. Wtem ich spojrzenia powędrowały ku wyciągowi krzesełkowemu. – Powitać! Kimże jesteś? – zagrzmiał głos dość pulchnego mężczyzny. – Myślę, że mogę wam pomóc. Znam się na chorobach i innych przypadłościach – odparł wielbiciel natury. – Animalog? – Dawne księgi mówią, że biolog – rzekł pocierając skąpy zarost. – Do licha z bełkotem starych pryków. – Komendant machnął grubym ramieniem. – Znasz się na rzeczy co? – Tak sądzę. Proszę objaśnić sytuację! – Sprawy nareszcie przybierają lepszy obrót – pomyślał młokos. – Nie tak szybko – zbył go weteran licznych potyczek. – Jak cię zwą? – Dawkin – odparł machinalnie. Nastąpiła chwila ponurej ciszy. – Właściwie jestem przedstawicielem wielkiego elohima Baala, zaniepokojonego zaprzestaniem wymiany handlowej. – Mam ci uwierzyć na słowo? – Głównodowodzący uniósł krzaczaste brwi. Niebieskoskóry archon wyjął z pochwy grawerowaną szablę z kabłąkiem. Uniósł rękojeścią ku ciekawskim oczom zarządcy. – Poznajesz ten symbol? Decyzja była natychmiastowa. – Hej! Wy dwaj! Ciągnijcie w dół. Z życiem! Tak prezentuję się, pierwsze dwa fragmenty. Liczę na obiektywne opinie ;)
-
Śniegi stopniały, przybyli Wikingowie ;) [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=un8-LWqs7YU
-
Tym razem, na stronie Xandrii, można przesłuchać zapowiedz pięciu akustycznych utworów z bonusowego CD. 1. Call of destiny 2. Dark Night of the Soul 3. In Remembrance 4. Sweet Atonement 5. Valentine Epica wyznacza kierunki ;) A raczej Joost van den Broek.
-
Fenomenalny utwór! Zgadzam się z Adrianem. Nie mogę się doczekać aż wydadzą bonus tracki, najlepiej w komplecie z tymi z TQE ;)
-
13. Ogcocephalus darwini Należy do słabo poznanych ryb głębinowych z rodziny ogackowatych. Wybrany przeze mnie gatunek jest endemitem wód u wybrzeży Wysp Galapagos. Piękne, czerwone fluorescencyjne usta czynią naszego bohatera niesamowitym cudakiem, naukowcy głowią się do czegóż one służą. Prawdopodobnie działają jako wabik na małe skorupiaki i małże. Ryba ta praktycznie nie pływa, nie posiada pęcherza pławnego. Kroczy sobie po dnie morskim (wszystkie płetwy są zmodyfikowane) w poszukiwaniu zdobyczy. Ciało jest grzbieto-brzusznie spłaszczone, łuki skrzelowe zredukowane do dwóch po każdej stronie. Taki to, osobliwy Ocenaborn co pływać nie potrafi. Nie on jeden. 14. Histrion Ten świetnie maskujący się cwaniaczek z rodziny antenariusowatych woli dryfować w kępie gronorostów zamiast aktywnie pływać. Należy przyznać, że mimetyzm jest domeną tej ryby. Dostosowanie barw do otoczenia, nie stanowi problemu. Histrion jest bardzo drapieżny. Dzięki wabikowowi nad oczami, przyciąga swoje ofiary nie ruszając z "łódki". Elastyczne mięśnie szczęki, pozwalają połknąć mu zdobycz nawet większą od siebie. Charakter histriona przejawia się podczas godów. Jest tak agresywny, że niekiedy zabija swoją partnerkę. Świętując 18-stą rocznicę Oceanborn, składam hołd Tuomasowi Holopainenowi. Wcale mu się nie dziwię, że chciał zostać biologiem morskim, badającym nieznane głębiny... ;)
-
Arabesque