-
Content Count
411 -
Joined
-
Days Won
64
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by LuciferMorningStar
-
Lubię wszystkie okładki płyt Nightwish i Epiki. Innych ciekawych jest mnóstwo i ciężko wymienić jakiś ranking. Ostatnio zaimponowały mi dwie: http://www.angrymetalguy.com/wp-content/uploads/2017/01/Seven-Kingdoms_Decennium.jpg[/img] Obca planeta, niespotykane formy życia. Genialny dobór kolorów. Taki koncept, wyjątkowo mocno do mnie trafia. Moim największym marzeniem jest wiadomość o odkryciu życia pozaziemskiego i oczywiście ujrzenie tych cudaków. Pewnie nie dożyję ;( https://damnationmag.files.wordpress.com/2017/02/15994409_10153998466326152_174550645936548581_o.jpg[/img] Uwielbiam literaturę i filmy science fiction. Okłada niezmiernie intrygująca. Wrażenie wywierają także zastosowane odcienie zieleni.
-
1. Simone Simons Jej mezzosopran jest naprawdę śliczny i wyjątkowy. Od samego początku, czarowała barwą głosu. Przy tym jest wszechstronna, stosuję różne techniki wokalne, świetnie radzi sobie na scenie. Nawet w utworach z gościnnym udziałem, dodaje jakości i kolorytu. Jest bardzo inteligentną kobietą i pisze wyborne teksty. 2. Sharon den Adel Kiedyś usłyszałem u kolegi "Our Solemn Hour" i nie dowierzałem, że ktoś potrafi tak śpiewać. Serio, jakbym słyszał głos anioła. Bardzo unikalny wokal, wprost nieziemski. Reszta jak powyżej. 3. Anette Olzon Za słodziutki głosik i charyzmę sceniczną. Z minusów, wykonania na żywo, szczególnie gdy próbowała naśladować Tarję. Umysł mówił tak, struny głosowe nie. Jej solowa twórczość wypada tak sobie, ale cenię jej wokal, o ile nikogo nie udaje. 4. Floor Jansen W After Forever i ReVamp jakoś niespecjalnie mi przypadła do gustu. Dopiero w Nightwish pokazała klasę, talent i wszechstronność. Piękny sopran! Na żywo (Czad Festiwal) przekonała mnie do siebie na amen! W metalowym światku, jest bardzo ceniona i nie ma co się dziwić. Wizerunek sceniczny, ekspresja którą pokazuję oraz opanowanie, wywiera duże wrażenie. Metalowa bogini ;) 5. Charlotte Wessels Piszę dobre teksty, ma duży wkład w kompozycję zespołu Delain. Przyciąga uwagę na scenie nie tylko umiejętnościami wokalnymi. Holenderski mają w sobie magnetyzm! Mezzosopran najwyższej klasy. Wizerunek sceniczny, mocno prowokacyjny (choćby z uwagi na kolczyk w nosie). 6. Liv Kristine Wielka strata, że odeszła z Leaves Eyes. Jej głos to prawdziwa bomba w kształcie różowego pegaza. Ja wyczytałem w Wikipedii, dysponuję sopranem koloraturowym. A ja wielbię unikalne wokale i techniki. Bez problemu rozpoznaję jej udział w gościnnych utworach. Wielka klasa i skromna osobowość. 7. Tarja Turunen W życiu nie sądziłem, że w muzyce metalowej, można z dobrym skutkiem użyć tak potężnego sopranu. Nightwish zawsze był fenomenem, łączącym tak przeróżne motywy i przeciwstawności. Pani Turunen bardzo pozytywnie sobie radzi w solowej karierze. Na żywo wypada różnie, częściej genialnie, raz kiepsko. Lubię w tej wokalistce wszystko z wyjątkiem osobowości. Zawsze wydawała mi się strasznie egocentryczna i skupiona na sobie. Być może to wpływ męża. 8. Dianne van Giersbergen Do tej pani, przekonałem się po "Theater of Dimensions". Sopran dramatyczny, odpowiednio użyty w konstrukcji piosenki dodaję jakości. Dzięki najnowszemu dokonaniu zespołu Xandria, pokazała różnorodność wokalną. Wcześniej wydawało mi się, że cały czas, śpiewa tak samo. A talent ma potężny. Nie zawsze być może, ma pole do popisu. 9. Zuberoa Aznarez Jej zespół może uchodzić za przeciętny lecz głos ma zdecydowanie nieprzeciętny. Potrafi nastroić każdy utwór pod siłę, pięknego wokalu, przysłaniając nawet słabsze kompozycję Diabulus in Musica. Fakt, faktem, hiszpański akcent może zakłuć w ucho. 10. Ailyn Z X-Factor do Sirenii. Morten musiał dostrzec (dosłyszeć?) jej potencjał. Na dwóch pierwszych płytach, nie popisała niczym nadzwyczajnym. W "Perils of Deep Blue" i "Seventh Life Path" uwiodła mnie syrenim głosem. Przyznam, że mogłaby stosować większą gamę technik.
-
Wiem. Dlatego z przyjemnością, objaśniłem tą kwestię. Ciekawe doświadczenia, jak najbardziej. Nie jest to jednak łatwa praca. Często potrafi przerazić, takiego cuda czasem się dzieją... Więcej nie powiem, obowiązuje mnie tajemnica, etyka zawodowa. Koniec offtopu. Powracając do tematu. Kiedyś słuchałem popularnego w Wielkiej Brytani gatunku o nazwie drum and bass. Cóż, szybko mi się znudził. Za to podobał mi się głos Rihanny. W okresie dojrzewania nastawionym na zabawę i imprezki słuchało się dubstepów i remixów. Wszystko okazało się nudą. Obecnie, nic nie pamiętam, z brzmienia tamtych utworów. Z pierwszych heavy metalowych, wszystko ;) Mój kolega, kiedyś zafascynowany nazizmem (skończyło się po paru dniach i bez szkód) zaczął słuchać Cradle of Filth, Children of Bodom i Arch Enemy. Jakoś wtedy, w ogóle mi się to nie podobało. Może to kwestia kontekstu. Wiem jedno. Błędne memy na temat metalu są głęboko zakorzenione w ludzkich umysłach. Co niestety odstręcza, po równo, od muzyki i ludzi.
-
endless forms most beautiful My Walden
LuciferMorningStar replied to Evi's topic in Interpretacje tekstów
Muzyczna kontynuacja "I Want My Tears Back" a tematyczna "Sacrament of Wilderness". Utwór ma ciekawą konstrukcję, trochę mi przeszkadzało "zamaskowanie" gitarowego riffu, dlatego bardziej preferuję wersje instrumentalną, z drugiej strony ten refren" Higher, higher" też jest świetny. Folkowe instrumentarium nadaję kolorów i klimatu piosence. Floor z kolei czaruje delikatnym śpiewem. Wiadomo, liryk odnosi się do esejów Thoreau. Dla autora, domem, najwyższym zachwytem jest natura, tam się spełnia, czuję życie i sam doznaję uczucia, nieskalanego życia. "Weaving my wings from many-colored yarns" - myślę, że to odniesienie do tęczy, mozaikowatego kobierca natury. Alternatywnie, w duchu esejów Thoreau, odnosi się do nieruchomej poczwarki (życie w mieście, kamiennych sadybach) i wylatującego z niej, baśniowo-kolorowego motyla, jak najbardziej mobilnego i w pełni żywego. Kondensując, afirmacja przyrody, jej piękna i cudów w opozycji do "jaskiniowego" i pragmatycznego trybu życia większości populacji. Jak wspominałem, "Sacrament of Wilderness" uderza w podobne tony, tylko w mroczniejszym ujęciu. Tam mamy pokazaną ekspansję człowieka, zacierającą się granicę harmonii na rzecz panowania nad naturą ("An agreement immemorial to be born", "I want to hunt", "Wrapped in furs").- 1 reply
-
- 1
-
endless forms most beautiful Endless Forms Most Beautiful
LuciferMorningStar replied to Evi's topic in Interpretacje tekstów
Utwór z początku, bardzo przypadł mi do gustu. Jak na dość krótki czas trwania, dużo się dzieje. Liczne zmiany, motywy przeplatające się w jednym głównym. Konstrukcja piosenki idealnie odzwierciedla tekst o życiu i spektaklu ewolucji. Ogólnie, dostrzegam w treści syntezę myśl Carla Sagana i Darwina (oraz Dawkinsa). Mamy jakby spojrzenie z kosmosu, "from the great dark between the stars", "floating pale blue ark", jak i z powierzchni, "lay on a field of green". Dwie perspektywy, dopełniające się i współzależne. Tiktaalik, stosunkowo nowe odkrycie archeologiczne (2006) potwierdziło teorię ewolucji. Wpasowanie tego stworzenia, bez wątpienia sięga czasów "Oceanborn" i utwierdziło autora tekstu w słuszności owego poglądu. Pojawia się ryjówka aczkolwiek to akurat jest jasne. Wyginięcie dinozaurów zrobiło miejsce w przeróżnych biomach dla ssaków, ukrytych do tej pory w cieniu (gatunek nazwany na cześć Holopainena, wypłynął od badacza który słuchał EFMB). W konsekwencji, zrodził się nasz gatunek. Palczak madagaskarski - aj-aj. Tu miałem zagwozdkę, dlaczego akurat te zwierzę zaistniało w tekście. Mam parę hipotez. Niczego nie stwierdzam z 100% pewnością. Po pierwsze należymy do naczelnych jak wyżej wymieniony jegomość. Są liczne odkrycia archeologiczne naszych najwcześniejszych "lemuropodobnych" przodków. Po drugie aj-aj jest zwierzęciem nocnym, o zręcznych palcach niczym pianista (służących do wydobywania larw) i cechuję się raczej brzydotą (Piękno Bestii, jak to Tuomas nieraz pisał w lirykach). Ostatnie linijki utworu: "We return to the very first one", "Greet the one we’ll soon become" należy według mnie odczytywać w dwóch skalach. Gdy wyginiemy ustąpimy miejsca bytom, następnym wynalazkom ewolucji, być może bardziej zaawansowanym niż my. Z perspektywy wszechświata, pierwiastki budujące naszą planetę, kiedyś mogą posłużyć jako materiał na nowy system słoneczny, gdzie być może, narodzi się życie. Takie tam dywagacje. Pewne natomiast jest, że tekst przypomina retrospekcję konstatacji naukowca, który za cel wziął odtworzenie historii Ziemii i jej pełne zrozumienie.- 1 reply
-
- 1
-
W dziale Dreamer's Hideaway, masz wybitne recenzję dwóch ostatnich płyt Epiki i najnowszej Xandrii autorstwa Adriana i Beaty. Co do płyt, posiadam: "Dark Passion Play", "Imaginaerum", "Endless Forms Most Beautiful" i "Vehicle of Spirit". "Quantum Enigma" i "Holographic Principle" Epiki, "Theater of Dimensions" Xandrii oraz "Perils of Deep Blue", "Seventh Life Path" Sirenii. Resztę odwala internet. Choćbym gorąco chciał, to i tak wszystkich płyt które pragnę przesłuchać nie kupię. Prym wiodą zakupy książkowe ;)
-
Gdzieś na czacie, chyba wspominałem o tym. Nie jestem nikim ważnym. Jedynie salowym, z co niektórymi obowiązkami opiekuna medycznego. Takie dwa w jednym.
-
Niebiański wokal Simone Simons, zrobił ze mnie jej niewolnika ;) [video=youtube]
-
Nie przykładam większej wagi do tego czy mogę/można mnie określić jako metala. Wiem, że nie chciałbym być definiowany jako discopolowiec ;) Z drugiej strony przy kontaktach z nowo poznanymi ludźmi, z miejsca mówię czego słucham i jakiego poglądy wyznaję (np. ateizm). Muszę wiedzieć czy dana osoba ma otwarty umysł czy też jest ortodoksem, na niedomówieniach niczego się nie zbuduję. Lubię odreagować ciężki dzień pracy, słuchając czegoś głośnego i ostrego (koledzy się dziwią, czemu po robocie nie piję piwa), gdy osiągam wewnętrzną harmonię (lub jestem całkiem blisko) zatracam się w symfonicznym metalu. Czując potrzebą wyciszenia, sięgam po filmowe lub serialowe soundtracki. Mój image, sprowadza się jedynie do czarnego ubrania (jak mawiam, pod kolor osobowości-melancholika). Nigdy nie nosiłem glanów, nie obchodzą mnie jakiekolwiek środowiskowe presję czy inspirację. Jednakowoż w pracy (szpitalu psychiatrycznym) zawsze "bujam" się w t-shircie Nightwish i czarnych spodniach. Dawniej posiadałem rzemyki, na wzgląd na specyfikę zawodu (bezpieczeństwo i odpowiedzialność ponad wszystko) nie mogłem ich nosić (coby bakterię nie założyły koloni). Włosów nie zapuszczam (wszy), odjazdową, długą brodę zgoliłem bo mi przeszkadzała w wykonywaniu obowiązków. Pomimo pewnych niedogodności (prawdą jest, że niektórzy na serio wierzą w demony i egzorcyzmy) lubię się pochwalić współpracownikom, muzyką której słucham. Niektórym paniom nawet się spodobała a wszyscy byli ciekawi jak było na koncercie Nightwish (choć czasem okrutnie przekręcają tą nazwę). Cholera, rozpisałem się. A miał być krótki post ;) EDIT: O swojej drodze i "metalowej inicjacji" pisałem w wątku "Utwory dla nas ważne". Nie widzę sensu się powtarzać.
-
Świetna wiadomość. Tym razem nie odpuszczę. Jadę na 100% !
-
1. Nightwish - Imaginaerum Arcydzieło! Nigdy, w moim wcześniejszym życiu, muzyka nie zadziałała tak zniewalająco i inspirująco. Zawsze była jakaś melodyjka którą przyjemnie się słuchało. Widziałem tylko jedno drzewko zamiast przeogromnej puszczy. W tym albumie jest wszystko co lubię. Bogactwo orkiestracji, perfekcyjnie łączące się z ciętymi riffami, dopełniającymi bombastycznej całości (i znacząco wzmacniającymi brzmienie), perkusji i keyboardu. Słodki wokal wpasowujący się w świetne teksty (wtedy bardzo oryginalnych) i męski dla kontrastu. Niesamowita magia! 2. Nightwish - Endless Forms Most Beautiful Długo wyczekiwany album. Do dzisiaj czuję ciarki gdy powspominam. Tyle było obaw. I choć EFMB jest w gruncie rzeczy krokiem w tył, taki był koncept tego krążka. Miał być bardziej zespołowy. Zawiodłem się nieco na "Elan" ale później było znacznie lepiej. Floor dobrze się spisała, szkoda, że Marco mało się udziela na wokalu ale ogólnie wady do przyjęcia. Dzięki tekstom (przyznam, że miejscami naiwnymi) i "The Greatest Show on Earth" , w konsekwencji bardzo cenię sobie najnowsze dzieło Finów. 3. Epica - The Holographic Principle Zespołowi udało się przebić bardzo dobrą "Quantum Enigmę" i to w jakim stylu! Obecnie nie ma dnia aby z głośników nie płynęła muzyka któregoś ich krążka. Album posiada cechy wymienione przy "Imaginaerum" z tym, że bardziej preferuję śliczny mezzosopran Simone, ostre, ciężkie riffy, moim zdaniem nawet lepsze niż Metalliki. Jest różnorodność (Once Upon The Nighmare - najlepsza ballada, ever!), produkcja i miks najwyższej klasy i growl Marka, tłukący szyby. Naprawdę z niecierpliwością czekam na EPkę, chciałbym więcej i więcej. THP jest na trzecim miejscu ze względu na świeżość (sentyment pojawi się z czasem) i słabsze ogniwa (Dancing In A Hurricane i Tear Down Your Walls). 4. Sirenia - Perils Of Deep Blue Gdy symfonic-metalowy maniak poznał wszystko co "najtłiszowe" i "epikowe", głód nadal doskwierał. Wtedy na scenę wkroczył Morten Veland i Ailyn. Takiego albumu oczekiwałem. Pragnęłam oczarowania niczym hippis oświecenia. W tym krążku tkwi niesamowita moc. Uwielbiam partię smyczkowe, dynamizm, zmiany tempa i wszelkie kontrasty. Ailyn brzmi jak syrenka a mnie ciągnie w morskie odmęty. Morten growluję gdy dopada mnie frustracja i agresja. I wszystko pięknie! Co chyba najważniejsze, "perełki" przetrwały próbę czasu. 5. Nightwish - Dark Passion Play "Bye Bye Beautiful" i "Poet And The Pendulum" tak ta, muzyczna pasja się zaczęła. W sumie lubię studyjny wokal Anette, nawet bardzo. Jej głos usłyszałem jako pierwszy w Nightwish a więc może to kwestia czasu poznania albo po prostu gustu. Jednakowoż bez wkładu Marco Hietali, być może aż takiego zachwytu, by nie było. Tuomas postarał się z kompozycjami ale do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego tak okrutnie spartolił "For The Heart I Once Had". Wersja instrumentalna jest 10 razy lepsza! Symfonika i chórki zginęło pożarte przez Anette Olzon. Na szczęście są bonusy, "The Escapist" i "While Your Lips Are Still Red". 6. Eluveitie - Helvetios Pierwszy taniec z folk-metalem. Był czas, gdy zdradziłem ukochaną "symfonię". Piosenki Szwajcarów mają energię, polot i agresję niekiedy równoważoną przez cudny głos Anne Murphy. Odkąd sięgam pamięcią, wielbiłem muzykę celtycką. Eluvietie wykorzystuje szeroki wachlarz tego typu instrumentarium, okraszone metalowym brzmieniem. I człek zaspokojony! Czekam na "Evocation II". Swoją drogą, wszystkie najciekawsze albumu tego roku, ukażą się pod jego koniec. I weź tu wytrzymaj. 7. Sabaton - Carolus Rex Oprócz biologii, interesuję się też historią. Dlatego muzyka zespołu, trafiła w moje gusta. Power metal ma w sobie, wesołą skoczność, pokręcone solówki i pewną prostotę kompozycji. Jednak ten album Szwedów, pozytywnie się wyróżnia (nie to, że nie lubię innych albumów), chłopaki trochę poeksperymentowały, według mnie wyszło im genialnie. Szkoda, że na najnowszych albumach, zostały tylko szczątki z dawnych pomysłów ("Heroes" nie lubię, "The Last Stand" już tak). Mógłbym ciągnąc tą listę, wymieniając inne albumy Nighwisha i Epiki. Uwzględniając zespoły, których najnowsze dokonania starałem się zrecenzować: Xandria, Diabulus in Musica, dodając Delaina, Within Temptation, Leaves Eyes, Draconian czy Tristanię. I mógłbym tak do rana... Tyle musi wystarczyć, strzępki opinii o przeróżnych wykonawcach, możecie wyłowić z innych wątków ;)
-
Chyba się nada. [video=youtube]
-
Ano, faktycznie. Wstyd. Na swoją obronę, powiem, że nie przepadam za tym utworem. Choć fajnie, że wybrzmiał w "Jaskini".
-
Obrzeże Lasu Brunatnicowego, było w pełni autonomicznym ekosystemem. Wszędobylski aeroplankton stanowił centrum bytu, tutejszych istot. Szkarłatne, tubokształtne spongi przypominały ożywione organy piszczałkowe, bezlitośnie zasysające powietrzne mikroorganizmy. Z kolei szydłokłujnik, gatunek lepida, specjalnym igłowatym narządem, metrowej długości, nakłuwał słabe punkty w pancerzu spong, racząc się rozpuszczonymi organami wewnętrznymi. Sięgające ku niebu, ultramarynowe krynoidy na szczudłowatej nóżce, pierzastymi ramionami umieszczonymi na szczycie kielicha, filtrowały plankton. Te pokrewne koralowcom organizmy konkurowały o źródło pożywienia z wiecznie wygłodniałymi, plankto-lepidami, odcedzającymi wszystko, co wpadło w monstrualne paszcze na powietrznej ścieżce. Krynoidy w obronie własnych interesów, dostarczały niepostrzeżenie niepoprawnym żarłokom, jadła. Z tym, że wyjątkowo toksycznego. Dorosłe, podniebne stwory uodparniały się z wiekiem. Nieobyte w świecie latorośle, często płaciły najwyższą cenę za obżarstwo. Duże stężenie trucizny z ziarenko-jajeczek, powodowało makabryczną eksplozję układu pokarmowego. Wyścig zbrojeń, zbierał laury w dziedzinie innowacyjności. Archon, driadanka oraz lumia, wyciszeni, podziwiali krajobraz. Napięcie spowodowane, nie zadanymi pytaniami, musiało znaleźć ujście niczym przepływająca nieopodal rwąca rzeka. - Trójdzielne skrzydła, pokryte łuseczkami w kolorach tęczy, kształty stateczników indywidualne dla poszczególnego typu – wznowiła przerwany dialog, driadanka. - Ariael… - Luciferowi w niesmak był ten tor rozmowy. - Widziałam najprzeróżniejsze przystosowania lepidów – kontynuowała monolog, kobieta. - Czy wiesz, że niektóre posiadają niezwykle ostre, haczykowate wyrośla na krańcowych fragmentach narządów lotu? Taki gatunek musi cechować się niesamowitą manewrowością i koordynacją aby chociaż zranić swoją ofiarę. Inne mają śmieszne, lepkie wyrośla przypominające męski zarost w powiększeniu. Lecą nisko nad ziemią, licząc, że coś się przyklei. - Proszę, cię – rzekł archon, nie oczekując w gruncie rzeczy rezultatu. - Moim ulubionym, pozostają te rozsiewające pyłek z własnych łusek. Zdobycz cierpi potworne męki gdy dostaną się do układu oddechowego. Dusi się, bardzo powoli.. - Ariael, złapała się za gardło, obrazując wypowiedz. - Ale wiesz, że o tym czytałem, w twojej książce? – Syn Baala, czuł się poirytowany. Czasem zastanawiał się czy z jej głową, coś jest nie tak. - Sariel obwinia mnie o morderstwo. Ty z kolei uwalniasz i nikt zapewne o tym nie wie. – Złość typowa dla niebieskoskórego archona, zaczynała wpływać na zachowanie, mieszając w głowie. - Moja siostra bardzo długo starała się o dziecko. Postaraj się zrozumieć – orzekła stoicko driadanka. - Czy też nie potrafisz, bo matka traktowała cię obojętnie? - Lucifer Seraphim ledwie zwalczył w sobie chęć, starcia jej wrednego uśmieszku z twarzy. Kręcąca się tu i ówdzie Błyskotka, w porę odwróciła uwagę. - Ja też, próbowałam – kontynuowała kobieta. Po dwóch razach, wolałam zrezygnować i zająć się czymś innym. A jestem w tym niezrównana, czyż nie? – Jej promienny uśmiech wręcz olśniewał. - A tobie, brzydalu,polecam macierzyństwo! – Zażartowała Ariael. Skołowany, młody archon nie znalazł dobrej riposty. - Popatrz na te wszystkie stworzenia! - Zatoczyła palcem okrąg na wycinku ekosystemu. - Mierząc elementy, nie zdefiniujesz całości. To struktury wyższego rzędu. Ugotowanej potrawki nie rozdzielisz na czynniki. Nawet wrzucone wszystkie do gara, nigdy nie będą mieć konsystencji i smaku, owej potrawy. Pojmujesz? - Zapytała całkiem poważnie, siostra Sariel. - Staram się zrozumieć – odrzekł z nieukrywanym wstydem, Lucifer. Zapadał zmierzch o dwukolorowej twarzy, różowej oraz ametystowej. Błyskotka ruszała odwłokiem na wszystkie strony, ciągle spoglądając nań, w nadziei na światło. Z przyzwyczajenia? Zakodowanego instynktu? Seraphim tego też, nie wiedział. Zastanawiał się, gdzie obecnie przebywa, przywódczyni driadanek. Być może ostatni raz, rozmawiał z Ariael. Przeczuwając nieuchronność, nieciekawych następstw, skupił się na tanatorach, arcymistrzach oszustwa. W jednej chwili te kędzierzawe krynoidy w kontrastowych barwach odcieni zieleni, przemieniały się w uschniętych, skurczonych żałobników, udających śmierć dzięki grze światła. Broniły się przed pokrytym fioletowo-pomarańczowym deseniem, cylindrycznym anemonem. Z szczelinowatego otworu gębowego wysuwał lejkowatą przyssawkę, białą niczym obłok, pragnąc złożyć jajeczka z parazytologicznymi larwami. Oba nieruchome organizmy musiały posiadać światłoczułe organy aby zwyciężyć w tańcu życia i śmierci. Wszędzie wokół rósł błyszczący, bąbelkowy koral. W ich kapsułkach, pomieszkiwały wielkie kolonie symbiotycznych mikronów, szybkich niczym impuls. W zamian za schronienie, dzieliły się nieświadomie pożywieniem. Przy tak niesamowitej liczebności zawsze znajdowała się grupka odbywająca gody. Samce dosłownie oddawały cześć siebie ku uciesze partnerek. Przechowywały w specjalnych torebkach, zbędne produkty przemiany materii. Zawarty w nich barwnik, pochłaniał promienie słoneczne powodując rozgrzanie metabolitu do bardzo wysokich temperatur. Zbędne, pokazowe narządy w odpowiednim momencie odrywały się, jaśniejąc fluorescencyjną głęboką czerwienią. Zespoły kooperujących, ognistych mikronów starały się ułożyć najpiękniejszy, parzący stos, oceniany przez żeńską cześć populacji. Najbardziej mieniące się wydaliny oznaczały zdrowego partnera zdolnego do pozyskania, najsilniejszych sojuszników. Koprofagiczne, bąbelkowe korale o ochronnej powłoce, dbały aby pożywna substancja nie służyła jedynie pokazowi mody. Niebezpieczeństwu wybuchowych pożarów, zapobiegały strzeliste nawoźnice olbrzymie. System podziemnych ssawek przemieniał wodę i martwe szczątki w lepką, życiodajną maź z której skwapliwe korzystały wszelkie żyjątka. Bez nich, nie istniał ekosystem. Wszelka materia, przesiąkła darem przysadzistych koralowców. Woda stała się towarem deficytowym, termalne jeziorka przemieniały się żółtą galaretę. Ogień natomiast nie znajdował łatwopalnej ścieżki ku anihilacji życia. Nawoźnice ograniczały liczebność mikrominiaturowych ognistych pocisków. Z licznych syfonów skapywał żel, więżąc niefortunne mikrony na zawsze. Hodowały w ten sposób pożywienie na odległość, bez jakiekolwiek ruchu, niczym posągowi rolnicy. Lucifer Seraphim, sam czuł się jak w pułapce. Zapisująca coś w podręcznym notatniku, Ariael nie była skora do wyjaśnień. Wolała podziwiać emanującą bioluminescencję. Wyznacznik pory godowej niemobilnych koralowców i im pokrewnych. Normalnie niewidoczne, unoszące się z wiatrem jajeczka, tworzyły tak wielkie skupiska, że wydawały się kłębiastymi chmurami. Gdy osiadły w bezpiecznym i żyznym gruncie, przez lata przedziwnych stadiów rozwojowych, rozwijały się w któryś z licznych gatunków lepidów. Podniebni, wolni wędrowcy osiągając dojrzałość, dobierały się w pary, dając początek bardzo płodnym protoplastom - niewolnikom w okowach ziemi. Doprowadzony do kresu niecierpliwości, syn Baala szturchnął zielonoskórą driadankę w smukłe ramię. - Sariel, jest na polowaniu – rzekła jakby czytając w jego myślach. - Za dzień lub dwa przybędą mężczyźni z naszej społeczności. Wsiądziesz na barkę i poszukasz nowego domu, Luciferze. – Jej twarz wyrażała, głęboki smutek. - Następnym razem, nie wybronię cię przed nią – dodała badaczka. Nagle, bez ostrzeżenia ściągnęła czarne skórzane spodnie aby oddać metabolit naturze. Skonfundowany archon odwrócił wzrok. Ekstrawagancja w odniesieniu do Ariael wydawała się eufemizmem. Mężczyzna usłyszał dziwne pojękiwania. Już miał ją upomnieć o złagodzenie środków wyrazu gdy zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć.
-
Powitać.No właśnie, skąd ten ciekawy avatar?
-
Pierwsza piosenka, Lacuna Coil która mi się spodobała. Może, ze względu na bliskie mi klimaty: [video=youtube] [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=iP1K0znscaw Song of Myself :devil:
-
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=CPVSAgL2AaI
-
Pablito, jak najbardziej kontynuuj. Odwalasz kawał dobrej roboty. Masz odwagę pisać o sprawach, na które większość się nie poważy. Osobiście, pociesza mnie myśl, gdy umrę, ciało posłuży jak pożywienie licznemu rojowi owadów, nimi pożywią się chociażby, cenione za urodę ptaki. Dając szanse na zaistnienie nowemu pokoleniu. Jedna śmierć zrodzi wiele istnień. Świat stanie odrobinę barwniejszy (kto nie lubi rudzików czy sikorek). Każde zjawisko ma wiele aspektów, nie skupiajmy się na jednym, nie rób z siebie megalomanów. Jesteśmy jednym z okruchów wielkiej mozaiki. Nie jedną sprawę kryminalną rozwiązaną dzięki nekrofaunie. Dodam jeszcze od siebie, że nekrofag jest określeniem definiującym bezkręgowce. W stosunku do kręgowców używa się zwrotu padlinożercy.
-
"Angel Fall First" raczej zawsze traktowałem jako ciekawostkę. Nie był to album, który by zachęcił do poznawania dalszej twórczości zespołu. Choć przyznam, że cechuję się surowym, nieokrzesanym pięknem. W odpowiednim, mocno melancholijnym nastroju, z bólem głowy jest idealny. Nigdy nie oceniam bandu, po pierwszych kroczkach. Inaczej by mnie tu nie było ;)
-
24. Ślimaki nagoskrzelne Ci morscy ekshibicjoniści, ukazują bez wstydu swoje narządy oddechowe. Barwne kolorki są aposematyczne (ostrzegawcze) a same ślimaki wysoce toksyczne. Owe substancję pozyskują z pożywienia np. gąbek. Są i takie które udają. Wprawni oszuści i pozerzy. Drapieżcy czmychają (oczywiście znajdą się chętni, na skubnięcie tęczy) a my możemy cieszyć oczy. Czasami wręcz zastanawiam się czy ktoś nie dorzuca mi LSD do herbaty. Mięczaki te są doskonałe w przetwarzaniu pożywienia, pomimo stenofagi (wąska specjalizacja pokarmowa). Po skonsumowaniu parzydełkowca wykorzystują jego broń ubierając się w nią. Genialne rozwiązanie. Magnific! Z drugiej strony są też kanibalami. Rozmiary mają niewielkie najwyżej 20 cm. No, dobra. A widzieliście wróżkę? Jeden nawet upodobnił się do ryby. Ewolucja konwergentna polega na wynajdowaniu podobnych struktur, rozwiązań, niespokrewnionych gatunków, w zbieżnych niszach ekologicznych (delfiny, morświny czy nietoperze) Te śmieszne zygzaki to gruczoły trawienne. Coby rozpuścić galaretkę (z meduzy). Kończymy transmisję. Teraz na kanale Lucek 1: Pięćdziesiąt twarzy... [video=youtube] 25. Opos wirginijski W podzięce, userowi Pablito za świetne posty w Post Mortem, przedstawiam zjawisko tanatozy. Te torbacze z Ameryki Północnej do perfekcji opanowały udawanie martwego. Zapadają w śpiączkę, wydzielają zapach z gruczołów przyodbytniczych (co tu ukrywać, śmierdzą padliną). Resztę widać na zdjęciu. A mogą tak godzinami. Dłuuugimi godzinami. Ciekawe skąd wiedzą, kiedy niebezpieczeństwo minęło? Drapieżniki jednakowoż, czując niezły smrodek, wola się dyskretnie oddalić. Tanatoza bez wątpienia należy do skutecznych mechanizmów obronnych a stosują ją chociażby zaskrońce czy samce niektórych pająków. Żeby śmierć nie była Wam straszna, zakończę humorystycznym akcentem.
-
Gardłowy śpiew Mongołów, zawsze mnie rozwesela: [video=youtube]
-
Powitać, wartościowego usera Dream Emporium. Świetne przywitanie!
-
Pora na kolejne opowiadanie. W 2013 roku, napisałem twór o tym samym tytule (gdzieś w archiwach NF, można odkopać), na potrzeby nowej koncepcji, musiałem znacznie przemodelować "Rzekę Życia, Deszcz Śmierci". Akcja rozgrywa się parę lat przed wydarzeniami z "Patogenu". Rzeka Życia, Deszcz Śmierci Sariel w pozycji siedzącej, relaksowała się w termalnym źródle, trzymając noworodka przy piersi. Po serii poronień doskwierająca wewnętrzna pustka, szczęśliwie się wypełniła. Przywódczyni driadanek nigdy nie czuła takiej radości i ekscytacji. Niedonoszone ciążę, niemal wypaliły nawet agonię związaną z mrocznymi wspomnieniami. Poczucie beznadziejności i braku kontroli przysłaniały obraz rzeczywistości. Spróbowała ostatni raz, choć decyzja nie należała do łatwych. Wewnętrzny instynkt, kazał jej ponawiać próby raz za razem. Batalie toczone umyśle, wyłoniły zwycięską decyzję. Obecnie mogła napawać się błogością macierzyństwa. Odprężona oraz lekko otumaniona przez substancję przeciwbólową wytwarzaną przez niewielkie i szybkie mikrony-czyściciele, zagłębiła się w radosnym świecie. Uśmiechnięte dziecko, słodko gaworzyło w sobie znanym języku, obserwując dziwaczną przemianę, matczynych oczu. Sariel odpłynęła. Surrealistyczny sen zlał się z jawą. Nieubłagany czas, postanowił nie być sobą. Chwile wyrwały się z okowów definicji. Driadanka ocknęła się. Rytm serca przyśpieszył. Poczucie dezorientacji wywołało nieprzyjemne dreszcze. Malec zniknął. W panicznym strachu, ręce chaotycznie przesiewały wodę w najbliższym otoczeniu. Wstała, ubrana w połyskujące krople wody. Wytężała wzrok aby dostrzec coś w wszechobecnych kłębach pary. Na krańcu zbiornika, czyściciele utworzyły duże zbiorowisko. Podpłynęła jak najszybciej mogła, niestety czas ponownie był sobą. Mikrony rozproszyły się, porzucając padlinę. Widok ochłapów, pozostałych z bobasa dla matki był druzgocący. Przerażający krzyk rozszedł się po Wielkim Lesie Brunatnicowym. Gdy kolory blakły, rodził się ból serca. Wściekłość stała się jednym z racjonalnym osądem. Konkluzje pojawiły się błyskawicznie. Dawka anestetyku którą raczyło ją zwierzęta podczas usuwania martwego naskórka nie mogła spowodować utraty przytomności. Sariel wiedziała to z doświadczenia. Nie zabijały lecz chętnie ucztowały na zwłokach. Naprędce ułożone wnioski, wskazywały na intruza w driadańskiej społeczności, o imieniu Lucifer. ***** Seraphim nurkował w mętnych wodach. Odczuwał dziwne ciepło i błogość. Przez dłuższy czas nie potrafił zogniskować spojrzenia. Oczy bardzo piekły, do uszu nie docierał jakikolwiek dźwięk. Płynął niezdarnie ku plamom żółci, raz pojawiających, raz znikających. Znalazłszy się na tuż obok, dziwacznych tubokształtnych kształtów, zapragnął wyrwać je z kamiennego podłoża. Przy minimalnym wysiłku, twór odczepił się, ukazując plątaninę, czegoś co archaiczne księgi zwały przewodami lub kablami. Przemożną frustrację, wzmocniła nagle wychłodzona woda. Słuch odzyskał funkcjonalność z głośnym impetem. Dyskomfort stał się nie do zniesienia. Lucifer obudził się ze snu. Mglistym wzrokiem ujrzał dwie zielonoskórę postacie, żywo gestykulujące. Zimna woda z wiadra podziałała trzeźwiąco, z kolei zbliżający się czarny but, absolutnie przeciwnie. Stopniowo odzyskując przytomność, siedział z krwawiącym nosem w prowizorycznej celi, zrobionej z niefunkcjonalnej barki mieszkalnej. Lucifer Seraphim mógł w spokoju toczyć walkę z swoimi demonami. Wyklęty przez ojca, elohima Baala i całą rodzinę oraz oskarżony o serię morderstw których nie popełnił, uciekł ze stolicy Archonu. Ignorując kompletnie powinności członka panującego rodu, wyrażał niekiedy poglądy nie do zaakceptowania przez archońską społeczność. Zainteresowany jedynie bioróżnorodnością, uznany za buntownika i pariasa, troszczył się o bezpańskie lumie w stworzonym własnoręcznie schronisku. Nie spodobało się to ojcu. Tym bardziej, że Lucifer wykorzystał do tego pałacowe kwatery. W świecie Baala nie liczyła się empatia, tylko surowy pragmatyzm. Wierne i towarzyskie, pękate lumie rozgoniono lub zabito. Rozgoryczony młodzieniec, pogrążył się w totalnym eskapizmie. Przyjemność znajdował w rozszyfrowaniu zagmatwanych starych woluminów i zgłębianiu nauk przyrodniczych Ogromne wrażenie, zrobiła na nim książka o tytule: Etologia lepidów. Studia nad różnorodnością, autorstwa kobiety o imieniu Ariael. Zaimponowała mu erudycją i nieustępliwością w dążeniu do celu. Pozbawiony domu, udał się ku fascynującemu miejscu jakim był Wielki Las Brunatnicowy. Jeśli miał zdefiniować się na nowo, to tylko w driadańskiej społeczności. Zdominowanej i rządzonej przez płeć żeńską. Przez jedno z okien dawnej barki, w słabym świetle poranka dostrzegł Błyskotkę. Jedyną lumie którą udało mu się ocalić. Choć stara i bez funkcjonalnych narządów do wytwarzania bioluminescencji, sprawiała wrażenie hiperaktywnej. Zawsze podziwiał niesamowity wzrok tych zwierząt. Potrafiły wychwycić nawet najsubtelniejszą zmianę w intensywności światła. Cienie nie miały przed nimi tajemnic. Spektrum dostrzeganych barw, zapewne było dla jakiejkolwiek archońskiej rasy, niewyobrażalne. Tuż zza Błyskotką podążała niska driadanka w czarnej, skórzanej zbroi. Jego bohaterka, badaczka przyrody, Ariael. ***** - Cóż, Luciferze, mimo mojej interwencji, Sariel nieźle cię stłukła – Ariael uśmiechnęła się promiennie. Seraphim mógł z bliska podziwiać wodniste oczy w kolorze indygo i włosy w kolorze wściekłych płomieni. Ujmował go, jej nieco nonszalancki sposób bycia. Niezależnie od sytuacji, zawsze się uśmiechała nawet przyznając się do niewiedzy na temat jakiś stworzeń. - Twoja siostra jest bardzo impulsywna. Cóż takiego uczyniłem? - zapytał strapiony Lucifer. - Myśli, że ją podtrułeś. Co w konsekwencji, doprowadziło do śmierci jej dziecka – pierwszy raz, syn Baala ujrzał jej atrakcyjną twarz bez zawadiackiego uśmiechu. Sam, jeszcze bardziej posmutniał. Zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. - Czemu miałbym to zrobić? - odrzekł po chwili. Ariael nie odpowiedziała. Zadzierając nos, ponownie uśmiechnięta, otworzyła drzwi więzienia. Gestem dłoni oznajmiła aby podążał wraz z nią. Błyskotka w podnieceniu, teleskopowo wyginała ku górze odwłok, wpatrywała się w nich jak w obrazek. Przetwarzała w mózgu, osobliwy kod migającego światła.
-
Heh, Pablito czekam na nowy post ;) Ty z kolei natchnąłeś mnie aby przedstawić zwierzę stosujące tanatozę.