-
Content Count
1961 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
168
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by Taiteilija
-
[video=youtube] :-D
-
[video=youtube]
-
Koniec piątego sezonu "Gry o tron" był dla mnie traumatyczny, bo nieopatrznie wciągnęłam się w ten serialowy mętlik postaci, a teraz co? Rok czekania. W sumie sezon 5 był w porównaniu z innymi dość słaby. Pewnie głównym powodem jest brak akcji, aż do ostatnich trzech odcinków sezonu oraz widoczne ubytki w logice, które są winą, zapewne, znaczących odstępstw od pierwowzoru. Mam tu na myśli głównie wątek Littlefingera, ale też to co ponoć uczyniono ze Stannisem. Książki czytać dopiero zaczęłam, więc jeszcze nie miałam na co zbytnio narzekać (czytam tom drugi aktualnie), ale niebawem zapewne będę miała, bo im dalej w książki tym dalej od fabuły serialu. Cóż, to zawsze dwie odrębne historie. Martwi mnie tylko, że Martin coś ostatnio wspomniał o oświeceniu związanym z uśmierceniem jednej z postaci, która była częścią tej historii od początku, co rzekomo "wkurzy" wielu fanów. Nie sądzę, by uśmiercił Dankę (choć chciałabym - ona w ogóle ma fanów? O.o), Jona też nie , Bran to nudna postać, więc nikt by się chyba nie zmartwił, Sansa była już tak zmęczona życiem, że śmierć pewnie jej nie grozi... może Arya, bo na Tyriona, jak już wielokrotnie wszędzie naokoło podkreślam, nie pozwalam i kropka. Ech, przyjdzie czekać na wydanie "Wichrów" i nowy sezon. Choć może ta spektakularna śmierć mieć miejsce będzie dopiero na sam koniec? W ostatnim tomie/sezonie? Who knows? ;)
-
Dostajesz plusa z Charlesa Dance'a. :happy: Nikt tak wybitnie nie tańczy w lateksowej miniówce, jak on.
-
Koniec sesji! ZDAAAAŁAAAAM i wracam na forum was straszyć warnami, jak na moda przystało. :D
-
Alleluja, coś świeżego. To może być ciekawa mieszanka i z chęcią poczekam na rezultat. :)
-
[video=youtube]
-
Nie ma to jak ogarniać 75 lektur na wtorkowy egzamin z literatury w jeden weekend. Swoje szanse na egzaminie oceniam jako mierne, a ów jest grupowy (po trzy osoby), więc grupowa kompromitacja nadchodzi... szkoda, że deszcz i chłód nie nadchodzi razem z nią. :(
-
Moja piekielna, że się tak wyrażę, właścicielka wyjeżdża na urlop, więc byłam zmuszona dogadać się z nią na wcześniejszy termin na oddanie kluczy do mieszkania... zgadnijcie jaki to termin i żaden inny nikomu oczywiście nie pasuje? :( Dodatkowo, to sprawia, że muszę się szybciej wynieść, a mam jeszcze tuż przed owym weekendem egzamin, więc nauka, wyprowadzka i apokalipsa i własnie tyle wychodzi mi ze zlotu. Zaraz trafi mnie cholera.
-
Over the Hills and Far Away
-
Genialnie to brzmi na żywo i w wersji akustycznej! Bardzo kameralnie i w mniejszych salach tworzy zapewne nieziemski klimat. Mogli skrócić nieco tą solówkę Troya i dać jeszcze jeden refren, ale... i tak było wspaniale! "Edema" to bardzo niedoceniany kawałek, a jest taki ciepły i dziecinny. Miły dla ucha. NW powinni kiedyś pomyśleć o jakimś jednorazowym akustycznym koncercie, bo mają sporo utworów, które świetnie by się nadawały do grania w takiej właśnie formie.
-
Floor - so fabulous! :happy:
-
Nie sądzę, ale fotomontaż, przyznacie, mistrzowski. Znaczy nie widać śladów, a przyglądałam się dość dokładnie. :P Brzmi jak pomysł fanów z Ameryki Południowej.
-
I teraz pytanie... o co chodzi? O.O
-
Słówko oznacza: "inżynier stażysta specjalizujący się w silnikach odrzutowych samolotów". I u nich to jest jedno słowo. Jak to przeczytać? :D No, pewnie, że dam radę. Muszę. Wrzesień mi się nie uśmiecha. Ale co mi szkodzi w międzyczasie ponarzekać, że sesja. ;)
-
Sesja. Sesja. Sesja. Nie wiem, kiedy ostatnio na dłużej zagościłam na forum. Sesja. Sesja. Sesja. Zaraz padnę. Socjologia mnie zabije... Właśnie się dowiedziałam, że, gdy otworzą w końcu budynek neofilologiczny (za sto lat, znaczy), to ma tam być nawet filologia fińska, więc... oby nie otworzyli go w ciągu najbliższych trzech lat mojego licencjatu, bo ciężko byłoby mi studiować to, co studiuję, ze świadomością, że to, co wolałabym studiować jest tuż obok. Chociaż, jak zobaczyłam dziś słówko fińskie: "lentokonesuihkuturbiinimoottoriapumekaanikkoaliupseerioppilas", to pomyślałam, jaką wesołą sprawą byłaby sesja na filologii fińskiej. O.O
-
Drogi Anciencie, niepotrzebnie się złościsz. Mój post nie miał na celu Cię obrazić, ale może tą lekką kpiną zmusić Cię do bardziej wnikliwego tłumaczenia i nieustannego dążenia do doskonałości w tej kwestii. Czasem kubeł zimnej wody otrzeźwia i pobudza do działania lepiej niż piszczota i wierzę, że, skoro twierdzisz, iż krytyka nie jest Ci obca, czy trudna dla Ciebie do pojęcia i zaakceptowania, to z pewnością i z mojej skorzystasz umiejętnie. Krytyka nie jest głaskaniem po głowie i jeżeli kiedyś umieścisz jakiś własny tekst, opowiadanie dajmy na to, na jakimś forum literackim, to napewno będziesz musiał ją znieść w o wiele podlejszej formie. Nikt nie "drze ryja" (jak się wyraziłeś) na Ciebie, tylko podaje z całą jasnością, to co należy poprawić w przekładzie. Rób tak, jak uważasz, korzystaj z mojej krytyki jak chcesz, nie chcesz - to nie. Ale tak, jak Ty masz prawo do umieszczania swoich "alternatyw", tak i ja mam prawo do recenzowania ich. Ostatecznie po to został stworzony dział, by jedni umieszczali przekłady, a inni je recenzowali. Żałuję, że nie ma tylu chętnych do recenzowania i przez to do szkolenia siebie nawzajem w tłumaczeniu, snucia rozważań nad poprawnością, polemikę. Takie wzajemne krytykowanie to wspaniała lekcja i Ty też powinieneś z niej skorzystać. Polecam Ci skrytykować, o ile będziesz miał czas i chęć, dowolne tłumaczenie, choćby jedno z moich, a z chęcią poczytam, co byś zrobił lepiej na moim miejscu. Kto wie, może dzięki temu w końcu temat dyskusji nad tłumaczeniami by się rozwinął? Tłumacz dalej Ancient, staranniej, mierz siły na zamiary i, jak mówiłam, rób wszytsko z głową. Jestem pewna, że jak się bardziej skupisz, to popełnisz mniej błędów, a Twoje przekłady będą coraz ciekawsze. Nie daj się krytyce i kpinom i rozchmurz się trochę. Tłumaczenie i krytyka, to naprawdę nie jest gra na śmierć i życie. ;)
-
Ależ, mój komentarz absolutnie nie służył do zniechęcania kogokolwiek, raczej miał na celu pobudzić wolę walki. Jeżeli ktoś mówi Ci, że masz się za coś nie zabierać pod żadnym pozorem, gdy ponadto mówi to w sposób więcej niż tylko lekko nacechowany negatywnie, to chyba powinno być najlepszą zachętą, by uciszyć krytykanta! Nie ma co ubierać prawdy w ładne piórka, tylko po to, żeby ewentualny tłumacz nie poczuł się urażony, bo to sprawić może wyłącznie, że spocznie on na laurach. Raczej należy komuś jasno dać do zrozumienia, że ma takie i takie trudności, żeby nie miał złudzeń. Szczerość moja nie była aż tak bolesną, jak bywa nieraz ta, oferowana nam na codzień przez szefów w pracy, wykładowców, czy nauczycieli. Do krytyki należy przywyknąć i traktować ją jako zachętę do działania. Tak też należy ją odbierać, nawet w najsurowszej formie i mam nadzieję, że w takiej zawsze odbierać będzie ją każdy amatorski tłumacz u nas, na forum. ;)
-
Oto jest najdziwniejsze tłumaczenie jakie czytałam od dawna. Ancient, przyznaj się, tworzyłeś je przy pomocy Translatora Google? Od czego zacząć? Ogólnie tłumaczenie mało estetyczne, pełne błędów. Skupię się tylko na tych najbardziej rażących. Toporne. Niesamowicie toporne. Światła świec - tak. Świecowe światła - nie. To jakbyś powiedział "gwiazdowe niebo" zamiast "rozgwieżdżone". Tu pojawia się pierwszy akcent ujawniający przyjaciela Google T. W oryginale jest: Słówko "let" to nie tylko "puścić", ale też "pozwolić". Ponadto, jeżeli to Ci nie zazgrzytało, nie ma tam żadnego "mą", żebyś mógł w ten sposób to przekładać. Gdybyś nie domontował sobie tego "mą" to, tłumacząc "let" jako "puść" wyszłoby Ci "I puść tą nagość być moimi narodzinami". Zapewne wcale nie zrozumiałeś tej linijki, nie mówiąc o całym tekście (zupełnie jakbyś przekłał sobie zdania i słówka bez świadomości ich znaczenia), więc, usiłując nadać jej znaczenie, dodałeś "tą", żeby zatuszować swój absolutny brak narzędzi, by ten tekst tłumaczyć. A propos, "TĘ" jeżeli już. "TĘ nagość", a nie "TĄ nagość"! A teraz oryginał: Może słówko po słówku: Macrocosm = makrokosmos, poured = przelany/rozlany (CZAS PRZESZŁY), its = w tym przypadku będzie to: swoje/jego, powers = siły/moce (JAKIE UMACNIANIE?! Jeżeli chciałeś byś abstrakcyjnym poetą i dodać tłumaczeniu swoją własną artystyczna otoczkę, to informacja: robisz to źle. Można trochę poetyzować, zmieniać znaczenia, ale nie tak!), on = na (uznałeś , jak rozumiem, że można to sobie wywalić?), me = ja/mnie Dosłowie: "Makrokosmos przelał swoje siły/moce na mnie" Dalej... Znowu mam wrażenie, że nie wiesz, co w ogóle tłumaczysz. Nocne życzenie = rodzaj nijaki, został wysłuchany = odnosi się do rodzaju męskiego. Powinno być raczej: "Nocne życzenie (...) zostało wysłuchane". Ancient: Oryginał: Znowu. Nie wiesz, co tłumaczysz. Tekst to (na ogół) względna całość, a nie jakieś na odwal pisane linijki! Ta druga linijka odnosiła się do pierwszej. I skąd, powiedz mi, wziąłeś: "jest prowadzone do wewnątrz"? carried = też nosił, inside = w środku (od wewnątrz?!) Nie uważasz, że "nosił" można tu przełożyć jako "zawierał", czyli, że "(...) list (...) sen mojej ukochanej wewnątrz zawierał"? Słówko po słówku, bez udziwnień. Pomijając ten mały zgrzyt, że "ja pytam ciebie" to straszna łopatologia - "Pytam ciebie/cię" wystarczyłoby, ale... USTAWIONE SŁOŃCE? SETTING SUN = ZACHODZĄCE SŁOŃCE (Google Friend is back) Dalej: Oryginał: Informuję, drogi Ancientcie, że "were" i "where" to nie jest to samo słówko. where = gdzie, were = czas przeszły od "być" Podsumowując, jak chcesz coś robić, to rób to z głową. MYŚL o czym jest tekst i nie zabieraj się za coś, czego nie jesteś w stanie przełożyć. Nie mówię, że ja jestem bezbłędna (moje tłumaczenia do "Endless" miały tony błędów"), ale co innego robić błędy, a co innego nie znać podstaw języka, z którego chce się coś przekładać. Następnym razem, zanim coś przełożysz - przeczytaj to i zadaj samemu sobie pytanie, czy linijki są względem siebie w miarę zgodne znaczeniowo, czy to, co czytasz ma jakiś sens, bo inaczej mamy tłumaczenie takie, jakie kiedyś znalazłam na stronce Tekstowo: "This heart of mine" = "To serce kopalni"
-
Beauty And The Beast
-
[video=youtube] :-D
-
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=xaNTVGLUhO4 Niech mi ktoś powie, że to fake. To fake, prawda? Powiedzcie mi, że to fake. Proszę? Martwię się, że nie, bo na tym kanale jest też instrumentalna wersja "Sagana" i na pewno nie jest sfałszowana. Jeżeli to jest alternatywny "Endless" to mamy wesołą dyskotekę. O.o Program Tuomas.exe przestał działać. Ten nasz Holopainen to coś ostatnio dorzuca minimalne dawki elektroniki do utworów i o ile jakieś alternatywne "Elany", czy leciutki bit w TGSOE były całkiem świetne i genialnie zastosowane, o tyle w "Endless" mnie przerażają, bo są dość... zbyt... wyraźne. Nic tylko przynieść kulę dyskotekową i podskakiwać, jak przypalana lotopałanka w rytm wesołego bitu. No, ale to w sumie tylko alternatywna wersja, eksperyment. No reasons to be worried. Boże... im dłużej tego słucham, tym bardziej mnie przeraża. O.O Haha. Dobry żart. Tuomas. Stop. Bo nam się NW w Within Temptation zamieni. Pod to można podłożyć "Ona tańczy dla mnie" iście.. Borze szumiący, ocal mnie od tego eksperymentalnego czegoś. [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=kxin4CavALE
-
Ha! Dopiero dziś zobaczyłam ten temat! :D Ja nie oceniam, ale... SERIO? Anette brzmi w tej piosence jak ranny jeleń, przyduszany dodatkowo poduszką! Oczywiście masz absolutne prawo do własnego gustu i zdania na temat dowolny i mam nadzieję, że nie uznasz tego za obrazę, ale przyznam, że nie spodziewałam się, iż ktokolwiek jest w ogóle w stanie słuchać bez grymasu, a co dopiero LUBIĆ to coś, bo inaczej tego się nie da nazwać. Najlepiej brzmi wersja studyjna, moim zdaniem, pod względem braku cienia fałszu, czy za niskiej nuty, a na drugim miejscu jest wersja z EoaE, ponieważ ma w sobie niezwykłą dawkę emocji, dźwięk jest świetnie nagrany i praca kamery oraz montaż też odpowiada za wartość ogółu (a strona wizualna też się liczy, bo w końcu kto zje choćby najpyszniejsze na świecie, ale obleśnie rozbebeszone ciastko?). Na EoaE oczywiście słychać lekkie fałszowanie (tej piosenki nikt doskonale chyba nie zaśpiewa), ale jest optymalne, a splecione wokale Marco i Tarji na koniec to istny eargasm. Z kolei wersja Floor jest lepsza od wersji Anette (która, jak już nadmieniłam, dusiła się, fałszowała i robiła obrzydliwe zawijasy, kaleczące piosenkę w sposób więcej niż tylko karygodny - to nie były emocje, to była porażka), ale Floor mocno nie wyrabia i piszczy momentami. Miałam nadzieję, że to tylko efekt stresu i nieprzećwiczenia piosenek, gdy śpiewała to podczas ubiegłej trasy, ale na obecnej nic się nie poprawiło, więc... cóż. Nie wyrabia, a miałam nadzieję, że to przećwiczy i zmienią tonację nieco, co mogłoby pomóc. Poza tym, bardzo brakuje mi Marco w finałowym refrenie z Floor - to zawsze było genialne wzmocnienie i może Floor zapanowałaby lepiej nad głosem śpiewając w duecie. Tak, czy siak, wersja studyjna i ta z EoaE - wymiatają.
-
I dlatego cieszę się, że jeszcze nie zabrałam się za książki (szczerze mówiąc, za serial też zabrałam się niedawno i w kilka tygodni doszłam do piątego sezonu), bo pewnie, zważywszy na to, że ponoć filmowcy coraz mniej liczą się z prozą Martina, to dostawałabym z nerwów apopleksji, widząc nagminne od nich odstępstwa. Zauważyłam, że wiele osób narzeka na sezon piąty, a ja właściwie nie potrafię, pewnie częściowo dlatego, że nie czytałam książek, a częściowo dlatego, że mam poczucie ciągłości, bo oglądałam wszystkie sezony pod rząd i nie czekałam jeszcze roku na jeden sezon (co zapewne podnosi też oczekiwania - jak z albumami NW i z wszystkim na co się czeka z niecierpliwością - im dłużej czekasz, tym większe masz oczekiwania)... czekanie tydzień na odcinek jest dla mnie katorgą teraz, bo przyzwyczaiłam się oglądać 2-3 odcinki dziennie, a teraz muszę czekać. Łe. Po roku czekania i lekturze książek zapewne i ja pomstowałabym na ten sezon. Jak poczytam trochę książek przez najbliższy rok, to zobaczymy jakie będzie moje zdanie o piątym sezonie (o ile go jeszcze będę pamiętać). W sumie, też mnie ciekawi jak oni zamierzają zmieścić jeszcze kolejne dwie (o ile się nie mylę) książki w kolejnym sezonie. Wiem, że potrafią zmieścić dwie w jednym, ale tu, w połowie piątego sezonu, nic nie zapowiada się na rychły finał. Jest tyle niedopowiedzeń (Bran? Ricon? Wasze wątki były nudne jak flaki z olejem, ale gdzie właściwie się podzialiście?), milion rozwijających się, ledwie co zaczętych wątków... jak oni chcą to zakończyć tak, żeby widz nie miał poczucia niedosytu, ciekawi mnie, bo, jakby nie patrzeć, wiele odcinków nie zostało. Chociaż gdzieś czytałam, że te pazerne filmaki nie chcą zabijać swojej złotej krowy i może przeciągną do 7 sezonów. A jeśli nie, to pewnie zrobią serię "big-boomów" i zakończą serię planowo po szóstym sezonie. A tak w ogóle to... I'm in "Team Tyrion" i niech się nikt nie waży go zabijać, bo to byłby oficjalny koniec serialu dla Tai. :D