-
Content Count
1961 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
168
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by Taiteilija
-
Chodziło mi, oczywiście, o to, czy album lub medley rozpoczyna się od G a kończy na E-moll, bo czytałam gdzieś na forach anglojęzycznych podobne teorie. Nawet, o ile pamiętam, wypowiadałeś się tam Ty, Maćku, ale dyskusja na temat akordów przycichała i utknęła w martwym punkcie. Mogę wykluczyć rozpoczynanie się albumu tymi dźwiękami (niestety, muzykiem nie jestem i moja znajomość teorii muzyki jest mierna, a właściwie żadna)? Zastanawia mnie kwestia medleya... Szukałam nut w nadziei, że jakoś je rozszyfruję przy pomocy kogoś kumatego, ale niestety nie znalazłam ich. Tę właśnie wypowiedź Tuomasa już czytałam (zbieram dane do pracy od jakiegoś czasu), ale nie byłam pewna, czy poza Gem, poza brzmieniem tych akordów nie ma czegoś jeszcze, czy gdzieś, coś na albumie się w tych akordach nie zamyka. Możliwe, że nie, ale wolę się upewnić, bo względem podobnych metafor jestem podejrzliwa i zawsze szukam wszelkich możliwych odniesień, znaczeń, ukrytych podtekstów.
-
Czy ktoś mądry muzycznie byłby skłonny powiedzieć mi, czy płyta Imaginaerum faktycznie oscyluje, jak rzecze pewna fama, między G a E-moll? Jako pracę zaliczeniową z pewnego przedmiotu na studiach wybrałam sobie interpretację w oparciu o psychoanalizę i krytykę tematyczną filmu "Imaginaerum" i ta informacja mogłaby stanowić ładny klips spinający mi interpretację w całość. :)
-
Czytam "Walden" Thoreau, ponieważ w końcu mam do tego solidną motywację związaną nie tylko z zainteresowaniem tą lekturą Tuomasa, ale także z faktem, iż znalazła się na liście lektur obowiązującej mnie na egzamin ustny z pewnego przedmiotu na studiach. Nawet nie tylko z jednego! Dwa przedmioty mają tę pozycję na liście i uznałam to za dobrą motywację dodatkową do lektury tejże. Przeczytałam jakoś rozdział, a warto wiedzieć, że rozdziały są tam dość obszerne. Powiem, że nie jest to leciutka pozycja, bo nie jest (o czym wiedziałam) typową książką fabularną, z dialogami itd., tylko zbiorem esejów, w których Thoreau przeplata narzekanie na społeczeństwo konsumpcyjne z opisem wydatków i życia w zbudowanej przez siebie chatce nad stawem. Jakby przeciwstawia życie w miastach i ogółem pod presją wymogów społeczeństwa z prostym życiem, jakie prowadził przez dwa lata w chacie nad stawem, pokazując, że wszelkie naciski i mody, którym nieustannie ulegamy są błahe i można prowadzić życie ich pozbawione, które będzie lepsze, jeżeli tylko zauważymy ile rzeczy w naszym życiu jest zbędnych i wyrzucimy je do kosza. Dość odważne są to kontemplacje i nie sądzę, by wielu z nas wyrzekłaby się dobrowolnie luksusów, takich jak kupowanie ładnych, nowych ubrań, czy rozmaitych gadżetów. Ja sama nie dałabym rady, niemniej podzielam wiele poglądów Thoreau, jak do tej pory. Szkoda tylko, że będąc skończoną ofiarą społeczeństwa i kultury, w jakiej się wychowałam nie umiałabym dobrowolnie z nich zrezygnować na stałe. Na jakiś czas z chęcią, ale na stałe? Tak radykalna nie jestem. Ktoś chętny do budowania własnoręcznie chatki nad stawem? Let's make "My Walden"! ;) Lektura wydaje się ciekawą, ale po całodziennym czytaniu Junga, Gadamera, Husserla, Bachtina, czy Nycza, mądre słowa, rozprawy naukowe i eseje wydają się nieco męczące. Prawdopodobnie byłaby to niezła lektura na wakacje, gdy mózg wypoczywa i dodatkowe filozoficzne rozważania, by go nie przemęczyły. Ale cóż! Muszę czytać to teraz i idzie mi to, przez wieczny przymus zgłębiania rozmaitych naukowych publikacji, dość wolno. Staram się nie przetrenować umysłu.
-
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=YKjwHY_5nfk Odrealniam umysł.
-
Jaka niesamowicie błyskotliwa i warta uwiecznienia w formie postu wypowiedź! :huh: Pisz jak człowiek, proszę, bo jesteś po raz tysięczny o włos od zawieszenia. Co do samego oświadczenia, nie razi mnie tak, jak często irytującym bywa dla mnie manifestowanie np. odmienności seksualnej poprzez dzikie parady. Zresztą, sądzę podobnie jak Maciek, że akurat Tuomasa nie można nazwać stricte osobą niewierzącą, raczej, jak sam siebie zwykł określać, człowiekiem o otwartym umyśle. Oświadczenie ma na celu zachęcenie ludzi do otwartości względem tego, w co powinno się wierzyć i choć na ogół nie jestem za podobnymi manifestacjami chyba tym razem rozumiem co się kryje za tym krokiem. Podejrzewam, że to ma coś wspólnego z zaangażowaniem Dawkinsa w pracę nad "Endless". Wywołało to pewne poruszenie wśród fanów, znających tegoż naukowca i jego podejście do religii, kwestii aborcji itd. Możliwe, że skoro Tuomas popiera figurę tak specyficzną, wielu uznało, że jego wcześniejsze manifestowanie w wywiadach swojej niemalże religijnej bezstronności jest tylko przykrywką dla ateizmu, który mógłby odstraszyć od niego co bardziej religijnych fanów i dlatego nie objawił go dotychczas wprost. Myślę też, że on sam z siebie nie wpadł na pomysł uczestniczenia w akcji, ale ktoś namówił go do tego, żeby raz, a porządnie jasno określił swój światopogląd, zamykając tym kwestię niepewności zasianej wśród fanów. Zapewne uznano, że zgodnie z obecną pozycją w świecie i sławą, jaką zyskał Nightwish tak radykalne oświadczenie nie powinno zaszkodzić znacząco tej właśnie pozycji zespołu, a wyjaśniłoby wszelkie niejasności. Zresztą spójrzcie tylko - kto mówi wszystko praktycznie w tym wideo? Troy. A kiedy Troy przemawia ustami Tuomasa i zespołu w ogóle? Ostatnio przemawiał tak, gdy Anette trafiła do szpitala i Tuo nie był w stanie ogłosić tłumom na koncercie, że wokalistki nie ma. Czyli to powinno podsunąć trop, że Maestro nie robi tego całkiem z własnej woli i raczej, gdyby to całkiem zależało od niego nie zabierałby się za podobne akcje. Odnoszę przy tym wrażenie, że Tuo, który, co nie od dziś wiemy, jest w pewnych sprawach mało asertywny i ceni czasem (stety lub niestety) święty spokój, niż walkę o byle ochłap, daje ostatnio sobą bardziej niż kiedykolwiek manipulować; "Elan" jako singiel, czy to oświadczenie wydają się jakby decyzją kogoś innego. Nie mówię, że Tuomas nie popiera w duszy tej akcji, jestem nawet całkiem pewna, że popiera ją, ale raczej nie sądzę, by czuł potrzebę tak wyraźnej manifestacji. Ktoś namówił go do tego; czy wyższe instancje, czy też przyjaciel (typ: no do mnie się nie przyłączysz? Przecież popierasz akcję, to co Ci szkodzi mnie poprzeć oficjalnie razem z NW.). To właściwie tylko moje podejrzenia, odnośnie przyczyny tej manifestacji poglądów i mogę się mylić. Tak, czy siak nie czuję się jakoś zła, czy urażona takim oświadczeniem, bo to jakby odpowiadali na pytanie zadane w wywiadzie, którego nikt zwyczajnie nie zadał, a które byłoby ciekawe. Odpowiedź na nie powinna raczej cieszyć fanów swoją prostotą i szczegółowością. Zachęta do otworzenia umysłu też jest czymś dobrym, a jest przecież delikatna, a nie na siłę podawana, wręcz obnażana przed oczami, patrzącego.
-
Płci nie zmieniałam, a jestem Tuomasem. Fajnie... to gdzie te moje martwe chłopaczki? ;)
-
The Eyes of Sharbat Gula
-
Powiem tak... jest klimat. Kontrast szarości figur niby-posągów dzieci i czerwień w tle świetnie ze sobą współgrają. Co do samych posągów; środkowy jest zdecydowanie najlepiej zrobiony, najbardziej proporcjonalny (szal i twarz wyszły bardzo realistycznie), te po boku są mniej dopracowane, mają jakby bardziej mydlane rysy. Ogół jest jednak więcej niż zadowalający. Świetna robota. :)
-
The Eyes of Sharbat Gula
-
endless forms most beautiful Tłumaczenia - Endless Forms Most Beautiful
Taiteilija replied to Evi's topic in Tłumaczenia
„Górska łuna"* Dawno, dawno temu usłyszano naszą pieśń, Dającą początek dziecięciu ziemi i wersu. Wspólnie zabijamy kolejny strach, Każdego Dziupdziupa, zjawę przeszłości! Zamknij oczy i rozejrzyj się - Prawdę łatwo zobaczyć! Byliśmy tu, Włócząc się po bezkresnych stepach, Spisując bezkresną historię, Budując nasz własny Walden! Byliśmy tu, Opłakując zasmucone oblicza, Podbijając najmroczniejsze miejsca! Czas już, żeby zakończyć spektakl I stać się Muzyką, zjednoczoną z górską łuną. Ręka w rękę prowadzisz mnie ku światłu, Ty, bajko odziana w błękit i biel. Tyś jest mą ścieżką, moim domem, mą gwiazdą, Piękną opowieścią wewnątrz opowieści... A gdy kurz będzie musiał wzbić się w powietrze**, Położę nas do śnieżnego łoża, Malując biel, uciszając dolinę, którą zbudowaliśmy. Razem zapadniemy w sen, Pochłonięci przez Życie... *Postanowiłam przetłumaczyć tytuł, który właściwie nie znajduje odpowiednika w języku polskim (co trochę mnie dziwi, bo nasz język mam za dość bogaty), zachowując jak najwięcej z jego znaczenia i możliwe najlepiej je obrazując. Jest to oczywiście zjawisko, zachodzące w górach, gdzy górskie szczyty odbijają światło słoneczne. **Oczywiście w oryginale mamy „And when the dust needs to move on”, czyli „I/A gdy kurz/pył będzie musiał iść do przodu”, ale rozważając kontekst, mowa jest o bajkach, opowieściach, a one zwykle spisywane są w książkach, książki zaś pokrywać może kurz, a nie pył (stąd wybór), a gdy chcemy takie stare tomiszcza otworzyć, to co się dzieje z kurzem? Spada z okładki! Zwykle, tak naprawdę, wzbija się w powietrze i nas oślepia, powodując na domiar złego koszmarne kichanie. Stąd pozwoliłam sobie na przeinaczenie tej linijki, a tym samym na interpretację jej. Żeby jednak nie narzucać jej bez prawa do wyboru ewentualnemu czytelnikowi, zamieszczam wyjaśnienie w przypisie. -
Tu właściwie nie ma co się dziwić, bo choć "Elan" to sympatyczny utwór, nie zasługuje na wielkie owacje, a już szczególnie jako singiel. Na singiel byłoby lepsze np. "Shudder", bo lepiej oddaje klimat płyty, a oto właśnie w wyborze singla chodzi, żeby zareklamować krążek. Wybór "Elana" jako reklamy, to jak opisywanie pasty do zębów przy pomocy sera. ;) No, może przesada, bo "Elan" oddaje hołd egzystencji, a to też Tuo chciał oddać na płycie, ale to właściwie tyle jeżeli o podobieństwa chodzi. Stylistycznie zgrzyta. No, rozumiem, że komuś "Elan" podoba się, a nawet podoba się bardzo, bo nie tylko "super ambitne" kawałki mogą być faworytami. Na przykład ja uwielbiam "My Walden", choć większość zarzuca mu nijakość i płaskość, a mnie on ujął tą prostotą i skocznością. Poza tym lubię folkowe wstawki w kawałkach NW. Toteż, Cię Monciaku, nie "hejtuję", bo lubisz "Elana", ale zwyczajnie wyjaśniam dlaczego większość go eliminuje, co jest powodem dyskryminowania tego utworu, a tego przecież, jak mówiłeś, nie rozumiesz. To wyjaśniam. EDIT: No, a co do TGSOE. Zauważyłam, że istnieją dwa stronnictwa: absolutnych fanów tego utworu i ludzi, którym on mocno nie przypadł. Nużącym bym go nie nazwała (jako ja sama), bo jest w nim tyle zwrotów akcji, że nudzić się nie dało, ale żeby tak naprawdę móc coś o nim powiedzieć chyba powinno się go przesłuchać na spokojnie, z dobrym sprzętem i neutralnym podejściem, a najlepiej kilkakrotnie. To samo tyczy się wszystkich piosenek NW (i nie tylko). Podejście może się całkowicie zmienić, albo na lepsze, albo na gorsze. Wiem z doświadczenia, bo (mówiłam o tym już z milion razy) po pierwszym przesłuchaniu IM byłam rozczarowana. Miałam wielkie wymagania i one zderzyły się z czymś TAKIM. Następnego dnia pchnięta nożem ostatecznej rozpaczy przesłuchałam płytę jeszcze raz w żałosnej nadziei na poprawę i... odbiór zmienił się diametralnie. Dziś IM należy do Trójcy moich faworytów wśród albumów NW. Od tamtej pory staram się na początku być neutralna i puszczać mimo uszu początkowe zgrzyty, być otwarta na nowości i nie mieć zbyt wielkich wymagań. To pomaga. Wydaje mi się, że TGSOE ma magię i to sporo. Zwyczajnie przywykliśmy do świata Martwych Chłopców, fantazji, smętnych liryków miłosnych itd. i myśl o nauce nas napawa strachem. Może dlatego, że system edukacji skutecznie niszczy w nas zapał do nauki, a ona przecież jest ciekawa, ale nie wciskana na siłę, wykuwana na blachę, wciskana do mózgów, tylko dobrowolna, wypływająca z pasji. Tuomas sam dla siebie czytał książki naukowe i dostrzegł w nich magię, której większość studentów, uczniów nie zobaczyłaby, nawet dobrowolnie je czytając, bo może to nie ewolucjonizm byłby tym, co by ich oczarowało. Ponadto, wciskany na siłę ewolucjonizm w wielu wypadkach skończyłby się nienawiścią, jak i wciskanie każdej innej nauki. Czasami w toku edukacji trafi się jednak perełka, która nie jest dobrowolna, a mimo to podoba się nam i brniemy dalej w jej stronę, już bez przymusu, szukając, rozmyślając itd., ale to niestety nie jest częste. Cóż, nie wszyscy mamy dusze naukowców i ci, co jej nie mają choćby w najmniejszym stopniu, nie dostrzegą magii tematyki EFMB, która najpełniej wyraża się w TGSOE. Chęć ucieczki od przymusu wabi fanów NW od zawsze - uciec od nauki w świat fantazji i naiwnej niedorzeczności. Uciec od realnego świata! Ten album to hołd dla niego, dlatego może niektórzy nie widzą w nim magii. Magia jest, ale innego rodzaju. To jest magia, która, wydaje mi się, ma nam pomóc docenić, że żyjemy i nie powinniśmy uciekać tak natarczywie od świata rzeczywistego, bo i w nim można znaleźć piękno. Fantazje są wspaniałe, ale i w świecie rzeczywistym jest wiele ciekawych rzeczy. Do TGSOE trzeba umieć podejść właściwie i powoli przekonywać się. Mnie szybko przekonał, ale rozumiem zarzuty innych, że teksty naiwne, że nudne i długie, że zbyt dosłowne, mało nightwishowe. Co do przekazu i magii jeszcze - jeżeli ktoś przywykł do magii fantastyki, to jedynym sposobem dostrzeżenia magii w TGSOE jest przekonanie się do tego, że świat rzeczywisty i nauka też zawierają w sobie piękno i wiele magii, a, jak mówiłam, nie każdy ma duszę naukowca, czy choć jej malutkie ziarenko, nie każdy naukowiec, z kolei, lubi, gdy mu się o nauce przypomina nawet w muzyce, czyli w sferze hobby (ludzie lubiący naukę i zajmujący się nią codziennie też potrzebują od niej odpoczynku). Magia NW nie wynika, ponadto, wcale z fantazji, ale z pasji. Każdy ich album ma w sobie magię, bo Tuomas może pisać o tym co go fascynuje. Im bardziej coś go dręczy, smuci, złości, zachwyca, tym więcej patosu, przepychu, pasji, a tym samym magii. A tak w ogóle, to nie sądzę, byśmy się musieli martwić, że od teraz NW zrezygnują z płyt w hołdzie marzeniom, bo Tuo raczej nie powtarza tematyki, szczególnie tak konkretnej jak tu, więcej niż raz, a jeżeli powtarza to w innej formie, jako aluzje, nadmienia, rozwija ją, ale nigdy nie powtarza w całości tak, jak było i w takiej samej obfitości. Na kolejnym albumie też pewnie znajdziemy elementy Maestro-Ewolucjonisty, ale będzie ich mniej, a fantazje wrócą. Ci, co nie widzą magii w nauce, na pewno znajdą w przyszłości jeszcze coś dla siebie. Nie ma co się martwić. ;)
-
Bo "Elan" jest dość mdły w porównaniu z innymi utworami. Musiałam go przesłuchać milion razy zanim zapadł mi w pamięć. Ani nie ma kopa, ani nie jest piękną i rzewna balladą. Takie właściwie nie-wiadomo-co, a w porównaniu z innymi singlami NW wypada raczej blado. Wspomnieć wystarczy tylko "Storytime", który był doskonałym singlem, a nawet koszmarny "Amaranth", czy "Bye Bye Beautiful", pomijając ich raniącą radiowość, były chociaż chwytliwe, a "Elan" choć ma sympatyczny refren, ucieka z pamięci. Dosłownie się przez nią przesypuje. Nawet "Eyes..." z EFMB jest lepszą kompozycją, ponieważ nie jest tak mocno "na sprzedaż" i porusza istotną tematykę, choć jest dość monotonny. Z czasem nawet polubiłam "Elan", ale on nie dorasta do pięt innym kawałkom z płyty. Słowo "genialny" bez względu na najszczersze chęci nie opisuje tego kawałka. Raczej "niezły", "dobry". Patrząc czysto obiektywnie - nie idzie go tak wyróżnić. Rozumiem, że każdy ma swój gust, ale mając do dyspozycji np. TGSOE, nazywać "Elan" genialnym? Wówczas nie dałoby się znaleźć słowa do opisania TGSOE.
-
Èlan
-
endless forms most beautiful Tłumaczenia - Endless Forms Most Beautiful
Taiteilija replied to Evi's topic in Tłumaczenia
"Nasze Dekady w Słońcu" Zszedłem z Twoich pleców Nie tak dawno temu Na kwiecistą łąkę, Na ścieżkę, którą stworzyłaś dla najlżejszych stóp. Matko! Zawsze jestem blisko Ciebie, Będę machać za każdym razem, gdy będziesz odchodzić! Och, jestem Tobą; Troską, miłością, wspomnieniami... Już zawsze będziesz we mnie. Ojcze! Zawsze jestem blisko Ciebie, Będę machać za każdym razem, gdy będziesz odchodzić! Och, jestem Tobą; Troską, miłością, wspomnieniami... Już zawsze będziesz we mnie. Ten wers, który spisaliśmy Na drodze do domu Dla Ciebie... Wszystko to dla Ciebie... Nasza droga* była wspaniała; Podniebna przejażdżka i delikatne prowadzenie. Masz serce prawdziwego przyjaciela. Pewnego dnia spotkamy się ponownie na tamtym brzegu... *Mamy tam w oryginale "walk", czyli "spacer", "przechadzka", ale "droga" lepiej oddaje faktyczną wzniosłość zastosowanego tu słowa, a znaczenie mocno się nie zmienia, bo mamy tu na myśli drogę wspólnie przebytą, a brzmi to lepiej, niż wspólnie przebyty spacer. -
Cóż, może dlatego, że nie my jedni słaliśmy mu życzenia urodzinowe? Tłumy fanów z całego świata poza naszą akcją organizowały podobne, w tym inne fancluby pewnie też organizowały swoje. Jakby miał odpowiedzieć wszystkim, to by zwariował. Zresztą, akt składania życzeń był dobrowolny i miał wyrazić szacunek oraz pamięć o urodzinach idola, a nie stanowić rodzaju wymiany "coś za coś". Ile razy za życzenia na fejsie nie dostałam od znajomych "dziękuję", ani nawet "lajka", a jakoś skrzywdzona się nie czuję, bo to moje dobre wychowanie i szacunek do kogoś wymagały złożenia życzeń urodzinowych. Odzew byłby miły, ale nie jest konieczny, bo nie każdy ma na to czas, gdy go w urodziny zasypują setkami wiadomości. Szczególnie, jeżeli urodziny wypadają w Święta, w krótkim czasie odpoczynku, który chce się spędzić z rodziną i znajomymi, a nie na odpisywaniu tysiącom fanów. Odzew byłby wymagany, gdybym mu złożyła życzenia osobiście, face to face, a tak... wystarczającym przywilejem, według mnie, jest możliwość kontaktu z idolem i świadomość, że może dziś właśnie czytać będzie właśnie moje słowa.
-
Deszcz w Gdańsku pozdrawia Wrocław. -,- U nas do tego wieje straszliwie od paru dni, jakby chciało zdmuchnąć te obleśne falowce z powierzchni ziemi. (Marzę, aby coś je zdmuchnęło, szczerze mówiąc.) Chciałam iść na spacer nad morze, które mam o kilka kroków od domu, ale obawiam się, że z moją mizerną posturą mogłoby mnie zdmuchnąć. W najlepszym wypadku doprowadzić do zapalenia płuc.
-
Ten "bijacz" mnie podbił. :D Urocze listy, naprawdę. Zastanawia mnie logika rozumowania ludzi, piszących podobne brednie. Nawet nie chodzi o treść, ale formę, która w żaden sposób nie przeważa szalki z napisem "masz rację" na ich stronę - wręcz przeciwnie - ukazuje przeciwników Dawkinsa jako imbecyli, a ich poglądy czyni maniactwem. Gdyby nie to, że jestem "w internetach" od lat, pomyślałabym, że listy muszą być sfabrykowane, bo nigdy nie sądziłabym, że wśród ludzi tylu jest... nawet nie wiem jak to nazwać. Ale, że znam logikę tłumów dzisiejszych internautów, toteż mnie to nie dziwi, a cieszy mnie dystans Dawkinsa i jego poczucie humoru. Genialne wideo - dobry pomysł, by tak zadrwić z "hejterów". Hm, zastanawia mnie ilu "trolli" było wśród autorów tej korespondencji, tak na marginesie.
-
Aresie, mówmy o rzeczach realnych! :D O tyle, o ile album jest mega, teledyski napawają mnie obawą. "Elan" był dość zabawny, raczej jako żart niż faktyczny teledysk, ale ten urywek "Endless" już nie pociesza. Faktycznie, wolałabym, żeby nie było takiego "grania zespołu", ale jakaś historia, jak klip do "The Islander". Przez ten film Imaginaerum, który był przerwą od robienia normalnych teledysków, zapomnieli jak się tworzy teledyski, czy ki diabeł? ;)
-
Ech, na to wygląda niestety, że właśnie ta piosenka będzie singlem. Długo się do niej przekonywałam i choć już przywykłam, jednak wolałabym inny singiel. Liczyłam na "Shudder", ale cóż. Ten fragment, o ile to był fragment teledysku, a zapewne tak, miał tak chłodną, mechaniczną stylistykę, że mam wrażenie jakby utwór nie miał być o nauce jako o ewolucjonizmie organizmów żywych, ale o ewolucji maszyn. Mam nadzieję, że to tylko przelotne wrażenie. No i oczywiście liczę, że tak jak za czasów DPP będą trzy teledyski. Chciałabym, żeby trzecim był klip do "Edema Ruh", ale to zapewne tylko marzenia. "Shudder" to dobry kawałek i do niego mógłby być teledysk całkiem niezły, gdyby zrezygnowali z tych śmiesznych a'la The Carpenter video-style greenscreenów z "Elana". ;)
-
Studentka biologii mówi temu utworowi stanowcze "Co to?". Z wielu powodów. Powód nr 1 - Nie wszyscy jesteśmy biologami. To oczywiste. Ja też nie, żeby nie było. Ale siedzę w temacie dość głęboko i tekst tego utworu jest taką trochę dziecinną fascynacją biologią. Lekko infantylny - poetyckość tekstów Tuomasa przegrała tu z rzucaniem biologicznymi terminami. A poza tym kwiatki typu: . Węglowa uczta? Wiem co autor miał na myśli, ale wyszedł na tym trochę śmiesznie. . Chemiczny gobelin. Też wiem o co chodziło autorowi (I'm not that dumb, you know.), ale proszę Was... naprawdę? Powód nr 2 - biologia totalnie nie nadaje się do śpiewania o niej. Może dlatego, że mam biologię w całym swoim życiu, to nie chcę jej w mojej muzyce.. No nie wiem... Powód nr 3. - Chrumkające i ciamkające odgłosy natury, szumiące morze i krzyczące małpy. Toż to zoo prawdziwe. Tylko mnie razi ta przerażająca dosłowność tego utworu? Tuomas jest znany z poetyckości swoich tekstów. I chyba wolę, by unosił się w oparach absurdu niż próbował edukować fanów. Czyli ogólnie oczekiwałam opus magnum, a dostałam odgłosy natury. Czytała Krystyna Czubówna. Koniec pieśni. PS. Czekam na hejty ♥ "Hejty" nie są przewidziane. Ostatecznie, każdy ma swój gust i miernik oceny utworów, toteż nie wymagam od nikogo uwielbienia dla muzyki, o ile potrafi ugruntować w jakikolwiek sesnowny sposób swoją opinię, a Ty przecież to zrobiłaś. Nie podzielam opinii, fakt, ale po co się z tego powodu sztyletować? Odniosę się tylko do powodów (zaznaczam, że absolutnie nie nastawiona do walki ;)). Co do powodu pierwszego - Tuomas nie jest przecież nakowcem. Raczej biologiem-entuzjastą zajaranym ostatnio ożywioną fascynacją z dzieciństwa po przeczytaniu kilku książek i do tego od lat znanym marzycielem, mającym skłonności do egzaltacji, patosu... To też element tego specyficznego Nightwishowego uroku - przesada. Udziwnione i dość naiwne porównania, wywodzące się z naiwności, która cechuje Maestro. On nigdy nie wydorośleje ze swoich "ded bojów" i tym podobnch i częściowo za to lubi się tak ten zespół. W każdym razie ja go za to między innymi lubię. Tłumaczyłam tony wypocinek Holopainena i wiem co to porąbana metafora, ale chociaż uśmiecham się z politowaniem, gdy na nie trafiam, to jest w tym uśmiechu jakaś doza życzliwości dla jego naiwności, jakiejś, powiedzmy, dziecinnnej skłonności do ekscytacji pewnymi dla wielu nieistotnymi sprawami. Poza tym, zapewne tekst musi pasować też do muzyki - im trudniejsze słowa, tym ciężej je dopasować do melodii. Im mniej sylab, tym lepiej, a to oznacza mniej fachowych sformułowań o skomplikowanej budowie. No, a Tuo pewnie chciał zarazić fanów swoim hobby, dotrzeć do nich, a nie odstręczać ich naukowymi terminami, którymi zresztą pewnie biegle nie włada. Powód dwa; rozumiem. Ktoś kiedyś mi mówił, że studiowanie tego, co się lubi prowadzi w końcu do nienawiści względem studiowanego kierunku, albo co najmniej powoduje dziwną do niego niechęć. Jak się człowiek zajmuje czymś stale, to czasem potrzebuje od tego ucieczki zwykle w postaci sztuki wszelkiego rodzaju. A Sami gdzie ma uciekać, jak nawet Tuo ją osacza biologią? Powód trzeci. Dosłowność? Co jest w niej właściwie takiego złego? Ostatecznie, tym razem nie mieliśmy do czynienia z piosenką osobistą o miłości i rozczarowaniach, toteż nie było się po co kryć z przekazem. Już sam tytuł jest przecież dosłowny i dosłowności należy się spodziewać. Mnie osobiście taka "kawa na ławę" bardzo przypadła do gustu, bo miała czytelny przekaz lekcji, a nie znudziła mnie, bo wiele się w niej działo. Miała w sobie to, czego często pozbawione były lekcje w szkole na temat ewolucji - moc. Emanowała życiem i pasją autora. Nawet naiwną, ale tym bardziej zaraźliwą. Ujmuje mnie ta Tuomasowa szczerość, a że patos, a że naiwna i dosłowna... E, tam. To w końcu utwór typa, który pisał o Elfiej Ścieżce! :happy:
-
Po parokrotnym przesłuchaniu całości moje odczucia (które ewoluowały w miarę kolejnych przesłuchów) są pozytywne. Tego też się spodziewałam i od początku wierzyłam, że zespół mnie nie zawiedzie, a o to, żeby zawiódł raczej trudno. Tuo ma talent do tworzenia piosenek, które bez wzgledu na to, czy ambitne, czy nie, dają zwykle duszy to "coś"; czy to prostą radość, czy odrobinę melancholii i refleksji, czy lawinę emocji, która wręcz przytłacza słuchacza. Co prawda, OB, WM i IM dalej pozostają moimi faworytami, jednak nie sprawia to, że EFMB jest przez to w jakikolwiek sposób pokrzywdzone (nie bardziej w każdym razie niż inne płyty NW, które nie trafiły do mojej Trójcy). O "Shudder", "Elan" i "Sagan" rozpisywać się nie ma co, bo już właściwie te utwory skomentowałam tu wcześniej, więc zabieram się za opisanie pierwszych wrażeń i jako-takie oceny. Choć oceny od 1 d 10 i oceny w ogóle w skali liczbowej są bardzo nie fair, bo nie wiadomo, czy powinniśmy się odnieść do innych albumów, oceniać w kontekście jednego, na tle innych piosenek, czy spontanicznie i indywidualnie każdą piosenkę. Niemniej, przyznam jakieś tam oceny w formie "jak czuję", ale mogą z czasem wzrosnąć w moim mniemaniu, bo spaść na pewno nie spadną. 1. "Shudder Before the Beautiful" - 8/10 2. "Weak Fantasy" - Znów cięższy kawałek. Przez te "IMy i solowe Tuomasy" zapomniałam już, że Nightwish ma coś wspólnego z metalem. Floor posługuje się tu ciekawą manierą, a dużym plusem jest też brzdąkanie słyszalne w tle, które kojarzy mi się trochę z soundtrackiem do filmu "Van Helsing" (szczególnie: "Journey to Transylvania"). Chóry w refrenie dają miłe dekadenckie wrażenie i wzmacniają przekaz piosenki. Utwór naprawdę ma moc! Dużym zaskoczeniem był dla mnie powrót brzdąkania w formie solo w pewnym momencie. - 8/10 3. "Elan" - 6,5/10 i "Elan" (wersja alt.) - 6,7/10 4. "Yours is an Empty Hope" - Świetne intro, głos Floor znów ma tyle mocy, ile trzeba. Brak przesady. Refren to jawne odwołanie do "Master Passion Greed", a jako, że tekst już tłumaczyłam, mogę powiedzieć, że jest prawdopodobnie celowe, bo utwór zdaje się odwoływać do internetowych "hejterów". Wspaniałe są te odległe (hm, jak to nazwać?) chóry, wycia, syreny? w tle w części instrumentalnej - gęsia skórka. Wspaniałe! - 8/10 5. "Our Decades in the Sun" - Doczekałam się ballady i wyciskacza łez zarazem. Piękny jest ten refren, aż serce łamie, szczególnie jak się posiedzi w studenckim mieszkaniu parę tygodni i zaczyna się tęsknić za domem. Szkoda tylko, że refrenu jest tak mało i, że piosenka nie kończy się potężnym refrenem. Chórek na początku to ładna zagrywka, pijąca do "A Lifetime of Adventure" z solowej płytki Tuo. - 8/10 6. "My Walden" - Czytałam opinie ludzi i wielu narzeka na ten utwór, a mnie on się podoba, właśnie dlatego, że przecież nie tylko super ambitne kompozycje tworzą album i nie tylko takie człowiek może polubić. Mózg musi odpocząć, a uszy nasycić się radością w prostej i szczerej formie. Lubię folkowe wstawki u NW i tu, także podobały mi się. Odprężająca i dodająca otuchy piosenka. Gdy usłyszałam wstęp, myślałam, że to nie NW. Troy mnie zaskoczył! A refren? Gdy słyszę "higher, higher. higher" mam ochotę podskakiwać. Od razu mi się po tej piosence wiosennie zrobiło. Ładnie przypita do IWMTB kompozycyjka. - 8/10 właśnie za brak ambitności! :D 7. "Endless Forms Most Beautiful" - Nie mogłam się przekonać. Po kilku przesłuchaniach refren zaczął mi wchodzić w końcu. Dałam piosence czas i zaczęłam doceniać intro, ogólną pracę orkiestry, czyli znalazłam coś pozytywnego, ale ogólnie piosenka jest dość zwyczajna i niezapadająca zbytnio w pamięć. - 7/10 8. "Edema Ruh" - Intro mnie roztapia. Jest takie dziecinne i ciepłe. Kojarzy mi się z erą OB. W całej rozciągłości piosenka mnie zdobyła. Zwyczajnie była przyjemnie kojąca i dała mi wrażenie wspólnoty z zespołem. Refren szybko się wkręca i bardzo podobał mi się fragment, wktórym Troy śpiewał solo - ma miły dla ucha głos. Cieszę się też, że wreszcie mogę słyszeć gitarę i, choć tak lubiłam te zdominowane przez orkiestrę albumy, to jednak NW zaczęłam słuchać od płyt mniej orkiestralnych i dobrze czuję się, słysząc te nawiązania do dawnych kompozycji. - 8/10 9. "Alpenglow" - Intro skojarzyło mi się z "Ever Dream" z jakiegoś powodu. Do tej piosenki też niełatwo było mi początkowo przywyknąć, bo skręciała mi nagle zwrotkę w jakąś, jak początkowo sądziłam, parodię "Scaretale", ale i tu kilka przesłuchań pomogło. Doceniam. Refren i temat przewodni bardzo ponętny. Nagły zwrot spodobał się szybko, a refren w drugiej części kompozycji, gdzie z miękkiego nagle przechodzi do mocnego bardzo mi się podoba. - 7,9/10 10. "Eyes of Sharbat Gula" - Pierwsze skojarzenie? Tarja Turunen - Oasis. Bardzo podobne klimatycznie, w każdym razie na początku. Do tego utworu trzeba mieć nastrój i cierpliwość - tego nie słucha się w tramwaju, jadąc na zajęcia. To kawałek do refleksji i oczyszczenia duszy przed opus magnum albumu. Nieczęsto zapewne będę do niego wracać, bo też tematyka jego i przekaz jest ciężki. Poza tym dość długo się rozwija i wielu nazywa go "zapychaczem", jednak w kontekście ogółu jest to zręczne uspokojenie słuchacza przed piękną puentą całości. Trzeba zawsze pamiętać, że Tuomas pisze albumy, w każdym razie ostatnio, jakby to były historie, które mają początek, środek i koniec i dlatego tym bardziej krzywdzące jest ocenianie osobynych utworów - one stanowią całość. Tak, czy siak, na potrzeby mojej mini-recenzyjki, oceniam, ale czytając, nie przywiązujcie do tych ocen zbyt dużej wagi. - 7,1/10 10. "Greatest Show on Earth" - Mózg się rozpadł i pokrywa ściany. PERFEKCYJNA. Nieziemska jest ta kompozycja. Wręcz wstrząsająca. Za pierwszym razem tak się wczułam, słuchając na słuchawkach, że gdy otworzyłam oczy (dla lepszego wczucia się zamknęłam oczy) przestraszyłam się swojego odbicia w lustrze, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało. Barbarzyńśtwem jest słuchanie tego na słabiutkim sprzęcie. Nawet nie wiem jak opisać to wszystko, co czuję w tym utworze. Prawdziwa eksplozja! Po nim czułam się nieco, przyznam, przerażona myślą o tym jaki świat jest wielki, a kosmos? A ewolucja, a te miliardy lat? Niesamowite. Ta piosenka bardziej mnie zafascynowała naukami biologicznymi i ukazała ich sens niż milion książek, czy lekcji w szkole. Wszystko rozwijało się powoli, ale z rozmysłem. To nie jest utwór dla niecierpliwych, czy negatywnie nastawionych. To wykład o ewolucji świata i pięknie tak wielkim, że można przed nim naprawdę ZADRŻEĆ. Szczególnie niepokojące były głosy zwierząt. Moim ulubionm fragmentem jest właśnie ten od odgłosów, po refren numer dwa i demoniczne, szalone dum-dum-dum. Słychać było tam nie tylko ewolucję biologiczną, ale nawet, w pewnym sensie, ewolucję muzyki. W jednym momencie słychać było chór, potem barokowe organy (czy jakkolwiek się to zwie?), a potem dziki atak, kończący się niemal bitami, co było, swoja drogą, arcygenialną zagrywką. Tak. Gdyby tak wyglądała nauka biologii w szkole, to byłabym dziś studentką biologii z całą pewnością. Aż się boję zapytać, co będzie na następnym krążku, skoro tu było TO? Brak słów. Reszta jest ciszą. - 10/10. Bonus: "Sagan" - 6,8. Z tych kwestii, które mogłyby być lepsze: Floor mogła użyć bardziej różnorodnych technik wokalnych (wiem, to teraz nieustający zarzut fanów), ale w końcu wokal ma pasować do historii, a nie być ornamentem, przytałaczającym wszystko inne, Emppu wrócił i dobrze, ale solówek tak dobrych jak te z piosenki "Wishmaster" nie stworzył, możliwe, że powodem był fakt, iż facet już nie ćwiczy (a powinien - fe! Emppu!), lub to, że od dawna nie musiał chwalić się bardziej rozbudowanymi solówkami. Brakuje mi trochę wokalu Marco i większej ilosci ballad (jestem balladolubna) ale poza tym... cóż, te zastrzeżenia to szczegóły, a album całkiem piękny. Dałabym mu 7.5 lub nawet 8/10 (średniej liczyć nie zamierzam). Tyle tytułem pierwszych wrażeń. ;) Malutko, co nie?
-
Po samym lipnym tłumaczeniu made by Google można wywnioskować, że Tuo gdzieś wspomniał o Tarji w jakimś wywiadze, prawdopodobnie powiedział, że jej wybuch po wyrzuceniu za nieco "nieprofesjonalny", czy coś. Nie ma nawet co o tym dyskutować, bo i Tarja i Tuo już wystarczająco napsuli sobie wzajemnie krwi przed laty, a wszelkie rozważania fanów już właściwie niczego nowego do sprawy wnieść nie mogą i nie wniosą. Takie tam wielkie "nowości" od Soundi. Po co rozdrapywać stare rany?
-
@Lucid: Polecam Ci odnieść się do źródeł. "Napisali razem" nie musi oznaczać tekstów, bo muzykę też się pisze, a na pytania po wydaniu IM, czy ktoś inny poza Tuo zajmował się tekstami, Tuomas odpowiedział, że tekstami nie, ale muzyką tak. Zerknij na dyskografię: http://nightwish.pl/tworczosc/dyskografia/imaginaerum/ (przy "The Crow..." -> sł. Holopainen, muz. Marco Hietala) To samo znajdziesz w innych punktach dyskografi np. na DPP, a te informacje poparte są raczej rzetelnymi źródłami, bo gdyby Administracja wpisywała podobne rzeczy "na czuja", to niezbyt pomogłoby to w promocji strony, zgaduję. ;)
-
@Lucid: Marco napisał muzykę, ale nie tekst. Nikt poza Tuomasem nie pisał wcześniej tekstów, a na tym albumie Marco ponoć maczał palce w tekstach dwóch wymienionych przez Adriana piosenek, a nie tylko w muzyce.