-
Content Count
1961 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
168
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by Taiteilija
-
Kiedyś refren nie chciał wyleźć mi z głowy przez długi, długi czas.
-
Allelujah ktoś odpowiedział! Klękajcie Zastępy Niebieskie albowiem spłynęła na mnie odpowiedź! :D Choroba smaży mi mózg - wygaduję głupoty. Dziś zdałam sobie sprawę, że nie ma polskiego forum o The Doors. Ja wiem, że zespół na wymarciu (brak działalności czynnej), ale mimo to... Powinno być jakieś działające. A teraz posłucham sobie "Five to One", które zaproponowałeś, Ares, to całkiem niezła piosenka. :) O, a tego nie znam. Dzięki, Izzy! Zaraz skosztuję (Boże, gdyby Doorsi byli jedzeniem ważyłabym już ze sto kilo) :D.
-
Taiteilija chora ma ochotę na The Doors. Niech ktoś ją ze mną podzieli... [video=youtube]
-
Jestem chora, chora, chora! Ucho mi się przytkało i nie mogę usiedzieć na tyłku, a muszę tkwić w domu. Muszę wyzdrowieć do środy, bo moja frekwencja na zajęciach wf jest niepokojąco bliska zawaleniu (tak wf'u w klasie maturalnej). Siedzę i katuję się przepitym głosem Jima z ostatnich nagrań "Paris Lost Tapes". Chociaż ten rodzaj katowania sprawia mi nawet przyjemność... mam nadzieję, że przez to nie grozi mi śmierć w wannie. ;)
-
Ja czytałam (i oglądałam wideo w linku!), ale czułam się zbyt słabo, żeby odpisać (chora). Już mi lepiej - chwała Bogu. Niestety, nic nie rozumiem. Gada to-to coś po ichnemu, a ja niestety po fińsku raczej nada. Moja znajomość "ichnego" jest zbyt ograniczona, by pojąć 99% jego szybkich monologów. A szkoda. Tak melodyjnie brzmi fiński... muszę go kiedyś poznać głębiej, choć słyszałam, że to raczej nie łatwe narzecze.
-
O, dzięki Paula! Recenzja track-by-track to jest to, na co czekałam. Chociaż nie dostarczy mi nawet połowy rewelacji, da pewne pojęcie o tym, na co wszyscy tu czekają. :happy: Lecę czytać, dalej. EDYCJA: "Cold Heart of the Klondike" zapowiada się znakomicie. To ma być dłuższa kompozycja, a wiemy, że w takich najwyraźniej ujawnia się geniusz Tuo. "Duel & Cloudscapes" też zapowiada się genialnie z tymi skocznymi a'la "Scaretale" wstawkami... Przeczytanie tej recenzji tylko zaostrzyło mój apetyt. Umrę z głodu do tego zakichanego kwietnia! :D
-
[video=youtube]
-
Ponoć o gustach się nie dyskutuje, ale jestem zdania, że Floor w ogóle nie jest piękna i pewnie świetnie zdaje sobie z tego sprawę dlatego pozwala robić sobie takie zdjęcia... bo już dawno zaakceptowała swoją "unikatowość" i traktuje ją jako dopust boży, nie bierze samej siebie zbyt serio oraz nie przejmuje się zanadto. Dba o siebie tak, jak potrafi i myśli sobie: "No i styka! Robię, co mogę i jest ok". Nigdy nie nazwę jej piękną wizualnie (powiedzmy, że w moim typie nie jest ;)), chyba, że mówimy o sposobie bycia, mówienia, specyficznym charakterku... tu budzi moją sympatię, tu mnie ma i w tym względzie jest stokroć piękniejsza od Anette, której "sympatyczność" zawsze kojarzyła się bardziej z cukierkową dwulicowością, niż prostodusznością pani Jansen.
-
Deezer recently invited Tuomas to make a playlist of his favourite tracks for people to tune into. So check out the Deezer page to listen and enjoy these tracks picked by your favourite artist - Playlist chosen by Tuomas - KLIK Wymienił: Lacrimosa – Zbigniew Preisner --> polski kompozytor! Jestem zszokowana. :D As Wise as a Serpent – Barbara Dickson --> znam! Lekko celtycki, dobry numer Into The Heart Of Danger – Battle Beast Monday – Ludovico Einaudi --> znam kompozytora i lubię, ale tego utworu ni hu-hu The Master Butcher’s Apron – Carcass The Kraken – Hans Zimmer --> znam i przepadam :D Five Variants of Dives And Lazarus – Ralph Vaughan Williams A resztę zaraz przesłucham... EDYCJA: - O Battle Beast ostatnio jest dość głośno, ale ciągle zapominałam czegoś od nich przesłuchać. Miałam okazję i to nawet niezły kawałek. Trochę skojarzył mi się z Iron Maiden. - Einaudiego znam i uwielbiam kawałek In Un'Altra Vita, więc z chęcią zabrałam się do przesłuchania "Monday". Było bardzo dobre. Wciąż wolę In Un'Altra Vita, ale mimo to... "Monaday" to niezły kawałek muzyki. - Carcass - NIE. :D Nie, nie. Moje uchy. Nie przepadam za tak dosadnym hałasem. Prawie dostałam zawału! - "Five Variants of Dives And Lazarus" brzmi bardzo relaksująco. No ogólnie to Tuo ma całkiem niezły gust! :D
-
Trzeba to ująć prostodusznie i jasno: ta muzyka w tle była cholernie genialna. Ten cały komediowy aspekt, ta żartobliwa nutka, ujmująca komizm "Sknerusa" wyszła wspaniale, ale, jak sam Tuomas mówił (o ile dobrze kojarzę), nie była łatwa do napisania - czuję, że mimo to będzie jedną z lepszych na krążku po usłyszeniu tych skocznych tonów. No i jest mała szansa, że kiedyś usłyszymy "Sknerusa" na żywo, może nie w najbliższej przyszłości, ale jednak! Nie wiem, jak on to robi. Jak daje muzyce duszę w tak charakterystyczny sposób, że niepodobna pomylić tego z nikim innym. Te flety, dudy i piszczałki! Cudo. Nawet Tony'ego można usłyszeć pod koniec zwiastuna. Czekam na album tak niecierpliwie, jakbym siedziała na garnku z wrzącą zupą. :happy: P.S. Przy okazji dowiedziałam się, że Johanna po fińsku wymawia się 'Johana'. Ciekawe. Ciekawe. Nigdy się nie zastanawiałam, jak to brzmi (zawsze spolszczałam to na Joannę, wymawiając). Brzmi dobrze! Musze kiedyś nauczyć się ich języka --> dopisuję do listy planów na przyszłość zaraz po "ogarnąć jakąś dobrą pracę".
-
[video=youtube] Dobry stary Tuo gada coś niecoś o swoim solo-albumie, albumie NW i albumie Sonaty... takie tam. ;) Było? Nie było? To wstawiam.
-
Tak, nazywa się w nich poetą, ale w wywiadach nieraz mówił, że nie uznaje swoich tekstów tak na serio za poezję i nie uważa, żeby był poetą, ale, cytuję, "songmakerem". Czy to sprzeczność? Uważam, że nie. Teksty Tuomasa są bardzo symboliczne i wiemy, że są też bardzo osobiste (przedstawiają pragnienia, marzenia, zdarzenia z życia Tuomasa), więc ten tak zwany (umownie) "podmiot liryczny" jest zazwyczaj Tuomasem, jak najbardziej - nie przeczyłam temu. Ale nazywanie siebie w piosenkach "poetą" nie świadczy o tym, że Tuo rzeczywiście na serio uważa się za poetę (sam temu przeczy w wywiadach, jak mówiłam), ale jest to symbol; Holopainen jest wrażliwy, a jego teksty delikatnie poetyckie, więc Tuomas ukrywa się pod postacią Poety. Prawdziwa poezja kryje pragnienia za maską iluzji słownej, więc jego teksty są w pewnym sensie "poezją jego duszy" - to przenośnia. Te teksty są poezją dla jego duszy, dla jego "ja", bo przedstawiają metaforyczne prawdy o nim (a do tego zdolna jest tylko poezja). To tylko maska, symbol - on nie jest DOSŁOWNIE poetą. To taki, myślę, pseudonim twórczy, jak Martwy Chłopiec, za którym, jak wiemy, też kryje się Tuo. Ja, także, bawiąc się w interpretacje (czego nie lubię, ale uważam to za ciekawe ćwiczenie logicznego myślenia), mówię o Tuomasie "podmiot liryczny", choć te teksty to nie jest prawdziwa poezja, ale są dostatecznie poetyckie, by użycie tego wyrażenia nikogo nie raziło. To kolejna maska, tym razem stworzona przez fanów tekstów pana H. na potrzebę interpretacji, umowne słowo, które obrazuje najlepiej to, co chce się w danym momencie oddać. Tak samo czyni Tuomas, nazywając siebie poetą. To maska, symbol, metafora.
-
Tematycznie - tak, ale literacko - nie. W starych tekstach naprawdę miałam problemy z tłumaczeniem; długie, urozmaicone zwrotki, bardzo zróżnicowane słownictwo w tym i archaizmy. Na nowych płytach częściej zwrotki są krótsze, dominują wykrzyknienia, epitety, zamiast długich zdań. Piszę to tylko, jako ciekawostkę. Np: "Stargazers" (album Oceanborn '98): "A grand oasis in the vastness of gloom Child of dew-spangled cobweb Mother to the moon Constellations beholders of the 3rd vagrant Theater for the play of life" "The Poet And The Pendulum" (album Dark Passion Play '07): "The dreamer and the wine Poet without a rhyme A widowed writer torn apart by chains of hell" To tylko losowy przykład (lirycznie i muzycznie uwielbiam obie te piosenki - porównuje tylko język, nie treść). Nawet dla ludzi, nie znających angielskiego widocznym jest różnica w budowie zdań. W "Poecie" mamy prosty przekaz, słowa, jak najbardziej jasne, a w "Obserwatorach" język jest zróżnicowany, bardziej urozmaicony, poetycki. Jak, mówiłam, to tylko przykład. Mogłabym podać ich więcej, ale mam lenia. :D Ogólnie twórczość Tuomasa to (nie przesadzajmy) nie jest jakaś wielka super poezja (myślę, że jeżeli już uznamy to za poezję to musimy uznać, że kiedyś twórczość T. bardziej zasługiwała na to miano, a dziś coraz rzadziej), porównywalna z wierszami Edgara Allana Poe, ponieważ to nie są wiersze tylko teksty piosenek (pomimo swojej liryczności, subtelności i symbolizmu) i muszą pasować do melodii, muszą się dobrze układać wokaliście w ustach. Nie mogą być zbyt zawiłe. Jeżeli nazwiemy teksty Tuo czystą poezją, zmuszeni będziemy porównywać ją do wierszy prawdziwych poetów np. Whitmana, a takie porównania mogłyby wielokrotnie być niekorzystne dla liryków Holopainena. Nawet sam Maestro nie nazywa swojej twórczości poezją - to są poetyckie teksty piosenek, a on, jak sam mówi, nie jest poetą, tylko twórcą piosenek ("songmaker"). Tyle razy spotkałam się z ześwirowanymi fanami, uważającymi, że twórczość Tuomasa to genialna poezja (czy te osoby nie czytały żadnej innej poezji w języku angielskim?). Możemy argumentować różnicę między poezją, a tekstami piosenek na przykładzie Jima Morrisona. Pisał poezję* oraz teksty piosenek. Poezja jego była o wiele bardziej zawiła (według mnie) niż liryki do piosenek The Doors, ale granica między poezją, a tekstami często zanikała (dlatego, że muzyka The Doors była często tak nieliniowa, że można było swobodnie mieszać wiersze z tekstami piosenek, otrzymując unikalną krzyżówkę). To jeden z nielicznych przypadków, gdy poezja i tekst piosenki stapiały się w jedno**. Te moje wypociny informują, że aby otrzymać wiersz i jednocześnie tekst piosenki muzyka musi być bardzo nieliniowa i niekiedy chaotyczna, co raczej nie charakteryzuje muzyki NW. Tuo pisze poetyckie teksty piosenek, a NIE prawdziwą poezję. Czułam potrzebę napisania tego, bo nieraz irytowały mnie przesadne peany na cześć Tuomasa Poety. Uch, napisałam się, jak dzika. Ciekawe, czy to ktoś przeczyta, a co ważniejsze, czy napisałam to dostatecznie zrozumiale. ;) PS. To tylko moje zdanie, nikogo nie zmuszam do uznania go za właściwe, czy jedyne. *Chociaż poezja Jima jest często krytykowana (Morrison jest tzw. poetą wyklętym), ponieważ bywa mało zrozumiała (kto w ogóle pojmował tego faceta?) i dla niektórych trywialna, jednakże: tak, była to poezja i potwierdzeniem na te słowa są 3 tomiki poezji wydane przez tego pana. Poza tym, czytałam sporo jego wierszy i znakomita większość, moim zdaniem, trzyma poziom absolutnie poetycki. **Jest jeszcze poezja śpiewana, ale ona ma cechę charakterystyczną: na podstawie wiersza zostaje stworzona muzyka i ta muzyka jest ABSOLUTNIE podporządkowana metrum i melodyce wiersza, co czyni ją albo bardzo jednostajną, albo chaotycznie nieliniową (wracamy do gadki o The Doors).
-
Racja. Nie bądźmy bezkrytyczni. Ślepe uwielbienie i bezkrytyczność to pierwsze drogowskazy na drodze do fanatyzmu. Nie czuję "10th Man Down". Nie dlatego, że coś jest mocno nie tak z tekstem, ale ja go nie czuję. Nie jest w moim stylu; te a'la wojenne, bezpośrednie twory o walce. Nie. Nie moja broszka. "Lagoon" - rozumiem, że tutaj wrażenia relaksacyjne mają większą wartość, niż liryki, ale skoro oceniamy liryki to ten tekst jest ubogi. Po prostu ubogi, choć pewnie zamierzenie, ale nic z niego nie da się wyciągnąć. W zestawieniu z piosenką jest dopasowany, ale jako osobny twór jest nijaki (a to potwierdza tezę o trudności oceniania samych tekstów bez muzyki, która je uzupełnia). "Nemo" - takie tam. Brak temu tekstowi czegoś: "This is me for forever One of the lost ones The one without a name Without an honest heart as compass" Nic odkrywczego. Szablonowy tekst do piosenki z gatunku metal symfoniczny/gothic metal, coś koło tego. "Heaven today is but a way To a place I once called home Heart of a child, one final sigh As another love goes cold" ~ For The Heart I Once Had Tu Tuomas się powtarza. Znowu dzieci i śnieg i dom i miłość - nie nadał temu rysu niespodzianki, co jest konieczne, skoro się tak uparł na powtarzanie pewnych zwrotów. Tyle. Ogólnie, mówiąc o wadach tekstów Tuomasa; nieco się opuścił względem pierwszych dwóch albumów. Łatwo to dostrzec, czytając tekst "Astral Romance", czy "Stargazers", a np. "Wishmastera", czy "Wish I Had An Angel". Język staje się prostszy, więcej wykrzyknień i krótkich fraz, mniej długich epitetów, staroangielskich słów i metafor z kosmosu, które przy tłumaczeniu spędzały mi sen z powiek. Tuomas ma swoje ukochane określenia typu Martwy Chłopiec, Upadły Anioł, Śnieg, Dom, Dziecko (wszystko celowo z dużej litery, bo to już nie słowa, a osobiste tuomasizmy) i one świetnie wkomponowują się w styl muzyki, a ich wielokrotne powtarzanie w co drugim tekście nie nuży czytelnika (zazwyczaj), bo Maestro zawsze wplata je w nową, zaskakującą konfigurację. Tuomasizmy nie zużywają się, a jedynie informują czytelnika, o tym, czy jest tekst. Niestety są przypadki, gdy poczciwy Holopainen nie stara się należycie i wplata swoje tuomasizmy w bardzo wytarte i banalne zdania. Dzięki Bogu, to się zdarza tylko niekiedy. Ogólnie podsumowując; teksty z pierwszych dwóch albumów bardziej mnie ujmują, niż z albumów późniejszych (wyjątek stanowi "Dead Boy's Poem" z albumu WM - mój absolutny, osobisty faworyt).
-
Wyraziłaś się precyzyjnie. Chodziło mi o oba rodzaje szacunku; o szacunek do konkretnej osoby i o szacunek dla ludzkiej godności oraz życia (o którym mowa jest w konstytucji), bo bardzo często te dwa "gatunki" łączą się w jeden, gdy mówimy o ich braku. Nienawiść za krzywdę skutkuje brakiem szacunku w ogóle (i dla osoby i dla jej egzystencji). Dorzucę, że jakieś 20/30 minut temu... Rozśmieszyło mnie... [video=youtube] Nie ma to jak robić maturę z matmy przy ambitnej muzyce. :happy:
-
Kurczę, ludzie, może się złożymy na paczkę chusteczek dla biednej-Anettki-oni-mi-slobili-ksyfdę. Ona już mnie nawet nie irytuje, ona mnie śmieszy, bo zachowuje się bardzo żałośnie. Mam nadzieję, że promowanie płyty w taki sposób przyniesie jej same straty, bo jest to bardzo nie fair, niehonorowe i dwulicowe. Zamiast, jak mówiła annaif, wygarnąć im prywatnie, osobiście, prosto w twarz, jak coś do nich jeszcze ma to dąsa się i żali całemu światu. Tarja tak płyt nie promowała, a miałaby do tego znacznie większe prawo, bo ją gorzej potraktowano. Wstyd, żali i porażka, aż ręka sama lgnie do czoła w teatralnym:
-
Czytałam sobie dyskusję i trafiam na ciekawe poglądy odnośnie szacunku. Z poglądami Pauli, mogłabym polemizować. Według mnie zapis w konstytucji mówi bardziej o zakazie jawnego linczu spowodowanego brakiem szacunku do człowieka. Stąd mogę żywić absolutny, pogardliwy brak szacunku, względem kogoś (jego profesja nie ma znaczenia), jeżeli tenże ktoś skrzywdził w taki sposób, jak zostało to opisane na przykładzie biskupów-pedofilów, drugiego człowieka. Mój brak szacunku nie może jednak posuwać się do samosądu, jedynie do wyrażenia chłodnej dezaprobaty, bezsłownej nienawiści (od sądzenia jest nasz kulawy wymiar sprawiedliwości, a nie lincz psychiczny, czy fizyczny). Zapis w prawie jest bardzo nieprecyzyjny, ponieważ nikt nie jest w stanie żywić szacunku, jeżeli druga osoba na szacunek nie zasługuje. To tak, jakby prawo kazało nam kogoś lubić i zabraniało nielubienia. Zresztą wątpię, że byłabyś, droga Paulo, w stanie szanować na przykład takiego biskupa-pedofila, gdyby wyrządził krzywdę tobie, lub twoim bliskim. W takiej sytuacji wszystkie uczone, poprawne politycznie ględzenia o szacunku stają się nieistotne, bo nie wyrażasz już zdania jako przedstawicielka ogółu, ale jako skrzywdzona jednostka, czująca nienawiść i absolutny brak szacunku do krzywdziciela. Taki jest mój pogląd na szacunek. Żeby, nie robić offtopu i nawiązać do powyższej wypowiedzi; sposób działania Kościoła i szukanie szatana we wszystkim (książkach dla dzieci, piosenkach, metaforach...) jest dla mnie bardzo śmieszne, wręcz podchodzi pod średniowieczną ciemnotę. W mojej książce od religii z gimnazjum, pamiętam, było napisane, że The Rolling Stones to sataniści i działacze sekty z San Diego, a to wszystko pewnie za sprawą piosenki 'Symphaty For The Devil', która nawiązywała do książki "Mistrz i Małgorzata", a nie do realnej sympatii, czy współczucia dla diabła. Działanie Kościoła jest nieraz śmieszne, o tak, baaardzo. To satanistyczna muzyka, a to satanistyczny Harry Potter, satanistyczna książka... Jeżeli szatan naprawdę istnieje to pewnie zwija się w piekle ze śmiechu. Żeby jasno określić swoje poglądy religijne i uniknąć niedomówień; jestem agnostykiem (wierzę, że jest coś niesprecyzowanego ponad tym wszystkim i jest wiedza, której zwykły człowiek w normalnych warunkach nie może posiąść, co z kolei każe mi wyrażać zastrzeżenia odnośnie niektórych dogmatów naszej wiary oraz poważne zastrzeżenia względem działalności Kościoła).
-
Spróbuj zmieścić historyjkę w 4 linijkach to zobaczysz! :happy: Cieszę się, że czytałaś jakiekolwiek! To raczej niespotykane, że ktoś naprawdę TO czyta. Wciąż zaskakuje mnie myśl, że ktoś NAPRAWDĘ poświęca czas na czytanie jakiś amatorskich opowiadań w ciemno, nie wiedząc, czy nie traci go na jakiegoś gniota. Dzięki Ci bardzo, za przeczytanie choćby jednego :blush:.
-
Oto 30 sekundowa demonstracja kolejnego utworu z nowego albumu SA: [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=L5JtGa2c8u4
-
Napisałam sobie (ot!) tyćką miniaturkę! Jest to chyba najkrótszy kawałek prozy mojego autorstwa (chyba? Na pewno!). Dare to enter? ;) "Wiatr (Pomimo!)"
-
angels fall first Nymphomaniac Fantasia
Taiteilija replied to Nightfall's topic in Interpretacje tekstów
Co, by tutaj rzec o tejże szczególnej piosence... Zacznę od tego, że tytuł nie odnosi się z pewnością do naszej forumowej Nymphetamine w żaden sposób (tak, gdyby ktoś coś insynuował :D). Tekst niezaprzeczalnie erotyczny, opowiadający o miłości typowo cielesnej i, zaryzykuję stwierdzenie, ani trochę nie głębszej niż sama fizyczność. Słowa: "Welcome home, darling/Did you miss me?" - powinny sugerować, co najmniej, dłuższą znajomość pary, miłość (może nawet związek małżeński?), ale w kontekście całości wydają się dziwnie chłodne, mają, według mnie, raczej charakter miłosnej gierki przed samym aktem i wcale nie muszą sugerować, że ta pani i ten pan się kochają (ba!, że się w ogóle znają!). Brnąc dalej w domysły, mogłabym powiedzieć, że to raczej 'miłość za pieniądze' - żadne głębsze uczucie; "The scent of a woman was not mine..." - już pierwsza linijka sugeruje, że mężczyzna nie ma wiele do czynienia z kobietami i nie jest do nich wcale przyzwyczajony - ich zapach nie jest jego zapachem, jest obcy, a linijka "Rip off this lace" - przywodzi na myśl skojarzenie z ubiorem pani do towarzystwa, a nie kochającej i potulnej partnerki/narzeczonej/małżonki (a może po prostu każda kobieta staje się obca, staje się inną osobą, jakby chłodną i niebezpiecznie namiętną w obliczu fizycznej miłości, co sprawia, że facet czuje się nieswojo w jej towarzystwie, czuje jakby jej nie znał? Może to dlatego łączące parę uczucie jest niewyczuwalne w tekście utworu, a ten chłód nie sugeruje jego braku?). Linijka: "But beware the enchantment for my eroticism is your oblivion" - ostrzega przed miłością do chłodnej kobiety ('pani do towarzystwa', albo prawdziwej partnerki, która tylko w oczach mężczyzny staje się nagle dziwnie chłodna i obca?), przed zranieniem, którym grozi taka miłość; 'możesz 'to' ze mną zrobić, ale nie możesz się we mnie zakochać - grozi śmiercią!' ;) Ostatnia linijka: "Old love lies deep, you said/Deeper shall be the wound between your legs" - jeżeli się zakocha to prędzej, czy później oboje będą cierpieć i nigdy tego nie zapomną, a, o dziwo, ta niby 'chłodna' i 'niebezpieczna' kobieta będzie cierpiała bardziej (teoria o twardych czterech literach i miękkim sercu? Pozory mylą? Kobiety, nawet twarde, są wewnątrz delikatne? Mogę się tylko domyślać!). Na koniec; Tuomas faktycznie strzelił trochę buraka na EOAI i strzela go za każdym razem, gdy musi się z tej piosenki tłumaczyć; to musi być dość żenujące przy kumplach i przed kamerą, a nasz Tuo to taki dziecinny, nieśmiały typ. On nigdy nie powie wprost 'dlaczego' i co w nim siedziało, gdy pisał. Przedstawię na ten temat swoją teorię; młody facet, wiadomo-co-w-głowie, pofantazjował, przelał pod wpływem chwili fantazje na papier, chcąc wywalić je z 'niewinnego serduszka', o którym wiecznie plecie, a do którego takie fantazje nijak nie pasowały. Uparł się to nagrać, a potem zrobiło mu się głupio. Myślę, że to bliska prawdy wersja (tytuł niejako ją potwierdza - mówi wyraźnie, że chodzi o "fantazje") i możliwe, że nie ma w tym żadnego innego wątku autobiograficznego tym razem, poza zwykłą, młodzieńczą fascynacją seksem i kobietami. ;) -
Komentarz wcisnął mi się na usta. Invidio, nie chcę być nieuprzejma, ale są pewne rzeczy, które, bynajmniej w moim odczuciu, mają zabarwienie intymne i pisanie o nich na forum jest raczej niesmaczne. Myślę, że 'malinki' się do tego zaliczają. Nie jest to, co prawda, złamaniem forumowych zasad, ale jakoś godzi w moje poczucie moralności i intymności. Jakoś mnie to uraziło i zniesmaczyło - takie nieco dziecinne popisywanie się 'malinką' i to z wymienieniem osoby? Nie leży mi to. Rozumiem, że mamy XXI wiek i zero tematów tabu, ale jednak... Może to kwestia tego, jak to sformułowałaś; "muszę się poskarżyć" (czy popisać?). Skoro to dział narzekamy, nie jest to offtop, bo ja rzeczywiście nieco na to 'narzekam'. Nie bierz tego do siebie, nie zwykłam być hipokrytką - wolę mówić kulturalnie, ale wprost, co mi na sercu leży.
-
Teoretycznie to może się przyczepić, odjąć punkt, ale to zależy od bystrości członków komisji. Prezentacja maturalna (też mam ją teraz na łbie) jest pracą odtwórczą i wszystko czym się posługujesz musi mieć źródła ( w każdym razie tak twierdzi moja wredna polonistka), musi być wpisane do konspektu - uważam to za totalny bezsens pod pewnymi względami, ale tak już jest. :huh: Np. nie mogę użyć w pracy o brzydocie "Upiora Opery" Leroux, bo nie mogę znaleźć opracowania do niego... zresztą do kilku innych utworów też. W ostateczności coś zmyślę, wrzucę tytuł bezużytecznej książki o Baroku, którą mam w domu, a w której nic nie ma przydatnego, dam stronę, gdzie jest wspomnienie o Morsztynie i tadam oto opracowanie "Do Trupa" Morsztyna. Ostatecznie wszystkich stron i książek komisja nie zna.
-
Dzięki, Nymph! :D
-
W ogóle nie pojmuję całego zamieszania. Jedni, drugim usiłują wpoić swoje racje. Niby na tym polega właśnie urok dyskusji - na przedstawianiu argumentów, kontrargumentów i dowodów, ale kiedy wszystkie argumenty omówiono, dowody przedstawiono itd. to dyskusja wraca do punktu wyjścia. Może już tylko się zakończyć, a jej uczestnicy, jak dorośli ludzie przyznają, że się ze sobą nie zgadzają i amen, albo, jak przedszkolaki, dyskutujący skoczą sobie do gardeł, usiłując przekonać siebie na wzajem o wyższości swoich opinii. Nie uczestniczyłam w dyskusji, co prawda, bo wiedziałam do czego zmierza i nie zamierzałam się walnie przyczyniać do jeszcze większego chaosu. Nie ma idealnych muzyków, nie ma doskonałych idoli, nawet jeśli przyjmiemy bezkrytyczną postawę względem umiejętności takiego Emppu, logicznie będzie przyznać, że nie jest doskonały. Erno to, moim zdaniem, niezły gitarzysta - niezły na potrzeby NW. Potrafi zagrać dobre solo, czasem na żywo się rąbnie porządnie i fałszuje, jakby grał na tarce do sera, a czasem gra świetnie i można go wychwalać pod niebiosa. Solówki na albumach brzmią dobrze i zgrywają się z całością, bo, jak powiedziała Evi, Emppu to tylko część całości, a my jesteśmy fanami właśnie całości i powinniśmy NW, przede wszystkim, widzieć jako całość (co nie znaczy, że nie wolno nam dostrzegać wad). No i wreszcie, powinniśmy po prostu akceptować nawzajem swoje poglądy i nikomu ich nie narzucać. Bez odbioru.