-
Content Count
1961 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
168
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by Taiteilija
-
Cóż, ostatecznie każdy ma swój gust. Ja ją czytałam rok temu jakoś i nawet ją sobie kupiłam, jako coś lekkiego, co pomogło mi wytrzymać stres w pracy. Toteż wspominam ją dobrze, choć zdaję sobie sprawę z jej... hmmm, typowo groszowego charakteru. ;) Dałam jej nawet wysoką ocenę, bo mam o niej całkiem dobre wspomnienia. A, filmowa jest taka do posłuchania. Emily ma ładny, dziewczęcy głosik, a Gerard niby nie fałszuje, ale nie ma głosu do śpiewania, jest nijaki i nędzny. Można ich słuchać ogółem, choć dalej... Obecnie moim idolem stał się chłopak z filmiku powyżej jeżeli chodzi o interpretację "Upiora". Niech on zagra wszystkie role i będę rada. :D Fińskiej nie słyszałam i chyba nie chcę po Twojej "rekomendacji", Sami. Jeżeli jest gorsza niż polska wersja, to nie chcę jej sobie nawet wyobrażać, a co dopiero słuchać!
-
Obie niby śpiewać potrafią, a żadna do mnie nie trafia; jakieś są takie dramatyczne, sztuczne... Wiem, że musicale z zasady nie odwzorowują rzeczywistości i dominują w nich ozdobniki (polecam książkę "Upiór Opery" Gaston Leroux jest ich właściwie pozbawiona), ale już bez przesady! Te wystudiowane pozy i gesty, nawet głosy! Sierra śpiewa jakoś nosowo, a Brightman wyje i wytrzeszcza oczy, jak wariatka. Pseudo teledysk z Brightman i Crawfordem mnie przeraża; . Ten Upiór ma dziwaczny głos... jakby był ostro pijany, a o Sarah się wypowiadać nie muszę, bo już wyraziłam swoje zdanie na jej temat. :D Stanowią naprawdę świetną parę i żałuję, że to nie "Upiór Opery", a tzw. "Love Never Dies". Akcja sequelu ma miejsce w dziesięć lat po akcji pierwszej części, w Nowym Jorku, gdzie na wyspie Coney Island Upiór, któremu z Paryża pomogły uciec Madame Giry i jej córka, Meg, otwiera dziwaczny park rozrywki "Phantasma" i, gdy Christine zjawia się tam z mężem Raoulem (hazardzistą, bankrutem) i synem Gustavem Upiór pod pseudonimem Pan Y zwabia Christine podstępem i pod groźbą zmusza do ostatniego występu w jego parku. W międzyczasie okazuje się, że córka Madame Giry czuje miętę do Upiora, a ojcostwo Gustava staje się kwestią sporną. Dramat, kicz i chała - wszyscy fani oryginału ronią nad tym łzy. Ponoć szybko zszedł z afisza i powrócił po mocnych zmianach. W Australii nagrano DVD po owych zmianach z genialną obsadą i świetną "szatą graficzną" całości, choć wspomniany kicz spoziera na widza zza kurtyny cały czas. Ogólnie tandetna historyjka z telenoweli, ale przyznam całkiem ładnie opakowana. Można obejrzeć z napisami na co drugiej stronie jeżeli kiedyś najdzie Cię ochota, Sami. ;) O, a śpiew Banderasa też mi nie podchodzi! Słyszałam go w wykonaniu z Brightman i... i nie. :huh: Ale polscy odtwórcy i polskie teksty z wersji scenicznej są jeszcze gorsi... a może nie są? Może to tylko ten język i teksty jakoś mi nie grają? Słyszałam wykonania z Romy i nie poczułam tego... ani trochę. W kwestii "Upiora" nic mnie nie satysfakcjonuje, jak do tej pory. Czekam na wykonanie doskonałe i mam nadzieję się kiedyś doczekać. EDYCJA: Właśnie na YouTube szukałam sobie jakiegoś "Upiora", bo a nuż, a skarpetka znajdę coś, co mi w końcu podejdzie i znalazłam to: [video=youtube] Ten facet ma lepszy głos niż większość kobiet. Jak? O.O Szok.
-
W temacie "Ciekawostki" rozwinął się temat o "Upiorze Opery" i doszłam do wniosku, że brak nam wątku, w którym można by bez offtopów rozmawiać o musicalach! Może w dziale filmy, ale... w końcu i to przeszłoby w offtop, gdyby rozmowa zeszła na sceniczne pokazy. Zatem, tworzę ten wątek, by móc z czystym sumieniem dyskutować o "Upiorach" i o wszelkich innych formach scenicznych, czy to na prawdziwej scenie, czy to w filmowej interpretacji! Go on! Nawiązując do tematu, rozpoczętego w "Ciekawostkach"; nie trafiłam jeszcze na absolutnie satysfakcjonujące mnie wykonanie tytułowej piosenki z "Upiora Opery". Lubię metalową wersję Nightwisha, lubię też głos Floor i czekam na jej występ z NW z tymże utworem... jednak dalej coś bym do tej wersji dodała. Wciąż szukam mojego ideału. Co do tematu innych wykonawców; @Sami, nie do Sierry mnie nie przekonasz! ;) Ma dziwną manierę i drażni mnie nawet jej denne aktorstwo, mimika, sposób bycia - słowem, wszystko! Ona i Ramin mnie dobijają i popsuli mi frajdę, jaką było odnalezienie w necie wykonania 25 rocznicy "Upiora". Nie zlinczuję Cię za nielubienie pani Brightman, bo choć słyszę, że śpiewać umie, to jej wersja jest zła; dziwną ma barwę i śpiewa faktycznie dość nierówno i do tego Michael Crawford... be! Nicole Scherzinger ma za to świetny, ale tych czterech mogłoby się scalić w jednego, a pojedyncze wykonanie w pełny spektakl (choć Nicole wizualnie mało przypomina Christine... no, ale czemu by nie dać jej szansy? Z tym czystym, pięknym głosem! Jest naprawdę niesamowita! W końcu w musicalach chodzi o wokal, a nie sam wygląd!). Bardzo lubię parę: Ben Lewis i Anne O'Byrne, choć oni grali razem tylko w tym nędznym sequelu "Upiora" (jeżeli "Upiór" był tanim romansidłem, to sequel był wręcz kiczem... niemniej pięknie wykonanym, z piękną muzyką Andrew Lloyda Webbera). O, a to wykonanie piosenek z sequelu przez Bena Lewisa: [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=9s2k1_Gkcfg [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=vIqvw4mNr6o Lubię jego głęboki, mroczny głos - o wiele bardziej dojrzały niż nierówny głos Ramina. Szkoda tylko, że w sequelu, a nie w oryginale. :huh: I coś z Anną: [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=TlfpyVnitQQ Ma całkiem niezły głos; czysty, równy... Byłabym szczęśliwa, gdyby dostali role w pierwotnej wersji - chciałabym słyszeć tytułową piosenkę w ich wykonaniu.
-
Znam wykonania Floor od dawna dlatego mam nadzieję na powrót "Upiora" na nowej trasie - uważam, że pani Jansen ma całkiem dobry do roli wokal. Lubię wykonanie Marco własnie z powodu tej odmienności od innych wykonań i wcale nie uważam jej za sztuczną, ale za nowatorską, bo zbyt często głos Upiora należał do osób o wokalu bardzo gładkim - Marco dał postaci pazura, którego w wielu wykonaniach nie było (w końcu to upiór, więc niech będzie trochę bardziej upiorny!). Zresztą, nightwishowa wersja jest metalową, zatem drapieżny wokal był pożądany i jest, według mnie, bardziej niż na miejscu w piosence. Nadal jednak nie mam swojego zdecydowanego faworyta jeżeli chodzi o wykonanie tego utworu. Nie lubię wersji Ramina Karimloo i Sierry Bogges, którą wszyscy wychwalają, bo jest sztucznie dramatyczna i jakaś głupawa, nie przepadam też za oryginalną wersją Brightman (choć nie można odmówić jej talentu) i Crawforda. Wersja filmowa jest płaska, a wokalnie bardzo przeciętna, ale idealna do filmu, dla uszu przeciętnego Kowalskiego... Z wymienionych przez Ciebie propozycji znam tylko Iana Astbury'ego i myślę, że byłby dobrym wyborem, bo wiem, że wokalnie jest świetny (choć dalej nie potrafię mu wybaczyć jawnego kopiowania Jima Morrisona podczas występów z The Doors). Osobiście lubię wokal Bena Lewisa z marnego sequelu* "Upiora" i chciałabym go kiedyś usłyszeć we właściwej wersji tej historii, w pierwszej, oryginalnej razem z jego sceniczną partnerką z tegoż marnego sequelu: Anną O'Byrne. Poza tym, jak wspomniałam, lubię wersję Nightwisha z Marco i Tarją, a niebawem mam nadzieję na nową, apetyczną odmianę z Floor. *Sequel "Love never Dies" serdecznie odradzam ze względu na wyjątkowo denną historię, ale polecam muzycznie i wizualnie jego wersję australijską. Dobra! Dość! Zaczynam offtopować! :happy: Wracając do ciekawostek: A co, jeżeli to kobieta zapomniała kupić biletu? ;)
-
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=XKL-YNDr978 Rano, czytając książkę, moje uszy zarejestrowały, że sąsiedzi słuchają EPki (a wcześniej Oceanborna) i wzięło mnie na przesłuchanie jakiegoś eskapistycznego "Away'a". Fruuunę awaaay! :-D
-
To dziwne, ale właśnie dziś myślałam, że fajna byłaby kategoria, obejmująca utwory z chórem! :happy: Wstawię to, czego dziś słucham cały dzień: [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=8Ro-vL4KLDY
-
[video=youtube] :-D
-
[video=youtube] Moja pierwsza myśl. :)
-
Narzekam na diabelnie wysoki próg i obrzydliwą popularność wybranych przeze mnie kierunków na studia. Jest szansa, że dostanę się z list rezerwowych, bo nie sądzę, bym dostała się w pierwszym naborze. :dodgy: Nie mam złych wyników z matury, a nawet bardzo dobre, a mimo to... no, cóż wszystko będzie zależało od tegorocznej frekwencji i progów punktowych kandydatów.
-
Dwa posty pod rząd - co za spam! Właśnie skończyłam czytać "Księgę Cmentarną" Gaimana i jestem pod wrażeniem. Książeczka była cieniutka i o niezbyt podniosłej tematyce; ot bajka o lekko mrocznym zabarwieniu. Jeżeli mam ją porównać do jakiejś innej powieści Gaimana to nieco przypomina poziomem "Ocean na końcu drogi". Fabuła w skrócie; był sobie pewien tajemniczy morderca, który pewnej nocy wymordował rodzinę... prawie całą. Z masakry uciekł przypadkiem mały, bodajże 2-letni, chłopiec i schronienie znalazł na starym cmentarzu, gdzie duchy podjęły się opieki nad dzieckiem, chrzcząc go imieniem Nikt i wychowując z dala od świata żywych, w którym zagadkowy morderca rodziny wciąż szuka chłopca, wciąż pragnie go zabić. Nie powinnam dawać książce 9/10, ale ujęła mnie i taką dostała notkę ode mnie na portalu "Lubimy Czytać". Zawsze mam problem oceniając książki - słabsze pozycje dostają takie same noty, jak te lepsze, bo nie zawsze motywuję się samą treścią, ale np. sympatią dla jakiegoś bohatera, czy nastrojem, albo po prostu sentymentem. Tak samo z filmami. Tak, czy siak (bo odpływam od tematu ;) ) powieść była całkiem przyjazna i na swój sposób oryginalna. Podobał mi się rozdział przedstawiający "danse macabre" i ciekawą wydała mi się postać opiekuna chłopca - Silasa. Ogólnie, jak zwykle, z czystym sumieniem: polecam. Szczególnie, jeżeli ktoś pałęta się w około burtonowych okolicach. :)
-
Ostatnio popełniłam błąd... Wielki... Zainstalowałam... GRĘ! :happy: Nie gram w gry komputerowe dlatego, że ich nie lubię, ale dlatego, że z doświadczenia wiem, iż łatwo się uzależniam od gier i gram do upadłego, a moje "rysunkarstwo" i "pisarstwo" cierpi. No, ale - cóż, stało się. Zainstalowałam sobie starą grę, z dzieciństwa: wersję na PC pierwszej części "Spyro the Dragon". Mały, fioletowy smok biega sobie i uwalnia inne smoki zamienione w skałę, ściga złodziei smoczych jajek, przemieszcza się po różnych krainach przechodząc przez bramy i zbiera skarby. Bzdura niby (chyba dziecinnieję), ale jaka świetna zabawa! Odżyły wspomnienia ukryte w tej marnej szacie graficznej! :-D Ktoś zna tu "Spyro"? Polecam, mimo, że to staroć.
-
Może tu w sumie zostać jako ciekawostka, a ja jako fanka tegoż musicalu (czyt. naiwnego, acz sympatycznego romansidła) tym bardziej nie mam pretensji. Zarówno Twój przekład, jak i ten z podanej stronki są bardzo dobre - o wiele lepsze od tej smutnej farsy jaką jest tekst do polskiej wersji musicalu, który rozmija się w warstwie liryczniej, niczym pociągi jadące w dwóch różnych kierunkach (nie mówiąc o poziomie wokalnym polskich wykonawców... choć, szczerze mówiąc, jak do tej pory Tarja i Marco chyba najbardziej mi zaimponowali swoim wykonaniem, bo większość z tych, które słyszałam była jakaś przerysowana, wydumana wokalnie, albo ohydnie płaska). Te teksty są niesamowite, bo nie dość, że nie różnią się mocno treściowo to jeszcze da się je zaśpiewać! :D Narobiłeś mi smaka na "Upiora" - mam nadzieję, że z Floor na wokalu piosenka wróci na scenę. :)
-
Ups! Masz rację! :D Poprawiłam. Nicki musiały mi jakoś się pomieszać... ale ja czasem nie ogarniam!
-
[video=youtube] :-D
-
Cóż, wyszło mi to samo co annaif, czyli Skadi. Miałam nadzieję trafić na coś innego, bo ciekawiej by było, gdyby każde z nas miało innego nordyckiego boga. No, ale to tylko test i możliwości są dosyć okrojone. ;)
-
Ciekawostka: KLIK ten zabawny cyber-dżin zgadnie większość sławnych osób, o których sobie pomyślicie. Wyobraźcie sobie osobę, odpowiedzcie na pytania i tadam. Zgadł i Tuomasa i Tarję i Micka Jaggera. :) Pewnie działa na zasadzie wyszukiwania w internecie pasujących osób, wykluczając niepasujące... czy coś.
-
Uszczęśliwiło mnie (i zaszokowało) zobaczenie 100% z podstawowej matury z polskiego! Jak ja to zrobiłam? Jak? Teraz to mnie polonistka może pocałować - przez trzy lata liceum narzekała, że "jak ty się chcesz za rozszerzenie brać, jak masz braki w podstawie". O, o jakie mam wielkie braki. Ogólnie wyniki z matury lepsze niż mogłam oczekiwać... no, co prawda matma słabo, ale dobra zdałam. ZDAŁAM! :happy:
-
Witaj nam, panie Błażeju. Trochę tu wariatkowo, ale mam nadzieję, że się odnajdziesz i nie zniechęcisz. PS. Świetne jest to tłumaczenie "Upiora", które wstawiłeś! Rymuje się gdzie trzeba i zachowuje sens oryginału - o wiele lepsze niż ta nasza polska wersja sceniczna. :)
-
Całkiem lubię Pearl Jam; te wciągające refreny i melodie... Końcówka piosenki "Black" potrafi się naprawdę przyczepić do uszu i potem nuci się tygodniami, tak samo jak refren utworu "Jeremy": Jeremy spoke in class today Jeremy spoke in class today... :-D Nowej płyty, Lightning bolt, jeszcze nie słuchałam; może boję się trochę zepsucia dobrego, pierwszego wrażenia po albumie, który znam najbardziej, czyli Ten. Znam z tej nowej z jeden, czy dwa utwory - najbardziej pamiętam pewną balladę: [video=youtube] Na początku średnio mi się spodobała - wydała mi się zbyt radiowa, ale po kilku przesłuchaniach nawet ją polubiłam. Uspokaja mnie. Tekst jest prosty, ale bardzo prawdziwy; mówi, bodajże, o kruchości i zmienności wszystkiego na świecie. Niby żadna wielka tematyka, ale wieczorem, przy kubku herbaty, dobrze się o tym rozmyśla. PS. Polecam wam serdecznie koncert, który dodał Izzy w poście wyżej: MTV Unplugged. Eddie to wspaniały wokalista; świetnie potrafi operować głosem, a na tym koncercie brzmiał szczególnie niesamowicie; tyle emocji jest w jego wokalu. Bardzo lubię go słuchać. :)
-
Skończyłam czytać "Amerykańskich bogów" Gaimana, dzięki uprzejmości Izzy'ego, który w ramach promocji w Empiku kupił 3 wspaniałe książki: "Amerykańskich", "Księgę Cmentarną" i "Chłopaków Ananasiego" - a wszystko Gaimana. Inaczej zapewne długo bym jeszcze poczekała, bo z jakiegoś powodu miejska biblioteka nie ma w asortymencie nic tegoż autora. Powieść "Amerykańscy bogowie" była naprawdę świetna; wielowątkowa, symboliczna, ale odniosłam wrażenie, że przekład polski bardzo wiele rzeczy spłycił i wiele może czytelnikowi umknąć, jeśli nie czytał dzieła w oryginale i nie zna się trochę na rzeczy. W ogóle, wyłapałam dość dużo błędów w tłumaczeniu; powtórzeń, dziwnie skonstruowanych zdań - nie sądzę, żeby to była wina autora, ale właśnie wspomnianego przekładu. Czytałam oczywiście nową wersję wydawnictwa Mag. Nie wiem, jak w starszej wersji, ale ta miała to i owo do poprawy. Ale, pomijając już kwestię tłumaczenia i przechodząc do omówienia samej powieści, bardzo podobał mi się sposób przedstawienia historii tak, że wiele rzeczy nie było mówione wprost; czytelnik dysponował zazwyczaj dokładnie taką samą wiedzą, jaką miał na temat danej sytuacji główny bohater, Cień, i to całkiem nieźle trzymało w napięciu. Człowiek cały czas próbował myśleć samodzielnie, kombinować zastanawiać się, co to za burza ma nadejść, albo, co znaczył ten i ów sen? Na uwagę zasługuje postać Pana Wednesdaya, której knowania są tak zawiłe, jak sam pomyślunek bogów. Koncepcja książki; bogowie z innych krajów, przywiezieni podczas migracji i zesłań przez Norwegów, Egipcjan, Irlandczyków itd. do kraju pozbawionego bóstw i usychający w nowożytnej Ameryce z powodu braku wyznawców, to coś całkiem sprytnego i nowatorskiego... w każdym razie dla mnie, bo ja się z czymś podobnym wcześniej się nie spotkałam i nawet nie myślałam o tym - o Ameryce, która jako obecny kraj wielu narodowości nie ma konkretnych korzeni religijnych, konkretnych wierzeń. Żeby nikomu nic nie spoilerować - tu skończę wypowiedź, polecając książkę wszystkim, którzy jeszcze nie mieli przyjemności jej czytać, gdyż naprawdę jest warta uwagi. :)
-
I dziękować Tobie za komentarz! Oczy są ważne dlatego muszą być zawsze odpowiednio WIELKIE :happy: .
-
Specjalnie dla Ciebie wstawię z innego źródła. Niby nie żadne wielkie dzieło, ale... :)
-
@annaif: w sumie, to całkiem słuszne spostrzeżenie - moje prace na ogół nie są zbyt wesołe. Nie to, że jestem ponurakiem, ale uważam się raczej za kogoś melancholijnego i ta strona mojej natury znajduje odbicie w pracach pseudoartystycznych. :) Z drobnymi wyjątkami, bo, czy wyobrażając sobie całkiem sporego faceta w dziecinnej piżamce można być smutnym, lub melancholijnym? :D