Jump to content

Maciek

Moderators
  • Content Count

    1544
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    77

Everything posted by Maciek

  1. Maciek

    Audioslave

    Mnie akurat nie tyle wokal się skojarzył, co upatruje podobieństwo do wczesnego, surowego Led Zeppelin w ogólnej estetyce oraz w budowie gitarowych riffów i w zagrywkach. To coś wywodzące się bazy, jaką stworzyły pierwsze płyty Led Zeppelin. Oczywiście uwspółczesnione, z mocniejszym przesterem i przefiltrowane przez styl i brzmienie Morello.
  2. Leaves Eyes to ciekawa historia. Jest to przykład zespołu, który się bardzo rozwinął i w tej chwili jest pierwszoligową kapelą :). Pierwsze dwie płyty były przeciętne i nierówne, słodziutki głos Liv też nie pomagał (najlepsze kawałki były zazwyczaj na Ep-kach i singlach), przełom przyszedł wraz z Njord, które jest udanym wydawnictwem. Następna płyta Meredead, zaprezentowała jeszcze większe elementy folkowe (które zawsze były obecne w muzyce zespołu) i przesunęła grupę w znaczym stopniu w kierunku symphonic/ folk metalu, na tej płycie gościnnie wystąpiła też Maite Itoiz (jedna z moich ulubionych wokalistek) i jej mąż John Kelly (z tych Kelly :P) Ostatnia płyta Symphonies of The Night, to już w ogóle wyśmienita rzecz z zupełnie innym śpiewem Liv. W zeszłym roku dużo tego albumu słuchałem. Leaves Eyes gra w tej chwili w lidze powiedzmy nowej Xandrii, Edenbridge, Epiki, Lyriel, Diabulus in Musica, Ancient Bards itp, czyli może nie koryfeusze gatunku, ale porządne kapele. Za to elementy folkowe są tym, co wyróżnia LE, zawsze używają żywych instrumentów dodatkowych, a nie programowania. Lubię też ich akustyczne wersje różnych kawałków, nawet kiedyś koncert akustyczny obejrzałem.
  3. Maciek

    Hans Zimmer

    [align=justify]Aż dziwne, że o było nie było Tuomasowym idolu, którym maestro się inspiruje od lat - tak mało postów ;). Jego wpływ na kompozycje Nightwish i mechanizmy nimi rządzące jest znaczny. Hans Zimmer to niewątpliwie gwiazda Hollywoodu, człowiek dostający za swoje soundtracki astronomiczne pieniądze. Może słowo "swoje" nie do końca oddaje stan faktyczny, ponieważ Zimmer to przedsiębiorstwo muzyczne z całą rzeszą pomocników, aranżerów i orkiestratorów. Przy niektórych filmach Zimmer daje tylko nazwisko i sprawuje funkcje kontrolną nad całością. Na szczęście są też płyty, w które sam był mocno zaangażowany. No ale dość o aspekcie produkcyjno - logistycznym, zajmijmy się samą muzyką. Charakterystyczne dla jego twórczości jest łączenie orkiestracji z syntezatorami i okazjonalne wprowadzanie elementów rocka (brzmienie a la gitara) oraz czasami pierwiastków folklorystycznych. Często stosuje on powtarzalne, potężnie brzmiące, zwarte chwytliwe motywy. Niektórzy zarzucają mu wtórność i brak rozwoju, coś w tym jest, ale pamiętajmy, że muzyka filmowa ma funkcje usługową i kompozytorzy filmowi nie mogą tworzyć, jak chcą i co chcą, tylko w określonych ramach, jakie wyznacza obraz. Stąd na dłuższą metę muzyka filmowa mnie trochę nudzi, ale z paroma albumami Zimmera warto się zapoznać. Moi faworyci to: 1. Gladiator (do spółki z Lisą Gerrard z Dead Can Dance) 2. The Bible (do spółki z Lisą Gerrard z Dead Can Dance, przypadek – nie sądzę :D) 3. Piraci z Karaibów (wszystkie, szczególnie trzecia część) 4. King Arthur (All of Them – znają wszyscy fani Nightwish, którzy widzieli EoaE) 5. Black Rain (lubię też film, a Zimmer wplótł akcenty azjatyckie w muzykę) Jest to człowiek, który ma też swoje korzenie w muzyce rockowej, w młodości grał w zespole i to nieraz słychać w jego muzyce. Pokazuje, że muzyka rockowa i filmowa wcale nie są sobie obce. Oto występ Zimmera grającego z orkiestrą Piratów, sam Zimmer gra... riffy na gitarze elektrycznej :) [video=youtube] [/align]
  4. Maciek

    Audioslave

    Kiedyś lubiłem posłuchać, szczególnie pierwszej płyty. Gdzieś nad ich muzyką unosi się duch Led Zeppelin. Bardzo fajny hard rock. Jakimś specjalnym fanem Morello nigdy nie byłem, ale to oryginalny gitarzysta. Jedna rzecz jaka mnie irytuje, to fakt, że czasem nadużywa efektów, niezależnie od tego czy to w RATM czy w Audioslave.
  5. Maciek

    Turisas

    Turisas to bardzo niedoceniony zespół. Trochę z własnej winy, bo patrząc na ich image i tytuły płyt i utworów można pomyśleć: “o kolejne metalowe dzikusy, charczące na temat dzielnych wojowników, ganiających z mieczem po lesie”. Nic bardziej błędnego. Teksty nierzadko mają też drugie (współczesne) dno. Szufladka folk-metal jest dla tej grupy również trochę niewłaściwa. Muzyka Turisas jest dużo bardziej eklektyczna. Lokując się gdzieś na przecięciu metalu symfonicznego, najróżniejszego folku i starego rocka (zarówno w formie przebojowej jak i progresywnej), nie brakuje też różnych eksperymentów. Kiedyś byli znani z tego, ze mieli akordeonistkę w zespole (przez moment nawet dwie ;)), ale obecnie grają mniejszym składem, za to z większą ilością muzyków gościnnych. Kiedyś mnie do nich przekonało to akustyczne wykonanie (zupełnie inaczej się też prezentują na nim wizualnie, normalny współczesny rockowy ubiór i Mathias wyglądający niczym młody Axl Rose :D)
  6. Maciek

    Rammstein

    Zastanawiam się, co się z nimi dzieje, bo od kilku lat o zespole cicho. Kiedyś to była kapela, która miała dużą pomysłowość i nie bała się eksperymentów, a takie płyty jak Mutter (tytułowy utwór brzmi niemal jak Lacrimosa) czy Reise, Reise pokazywały, że w Niemcach drzemie lekkość tworzenia rzeczy eklektycznych i w całkowicie odmiennych stylach, bo tej ostatniej żadną miarą nie da się określić industrial metalem, z którym byli kojarzeni. Potem już tak nie porywali, choć trzeba przynać, że na przykład kawałek Te Quiero Puta, mnie totalnie zaskoczył, gdy wyszedł (orkiestra mariachi i latynosko – meksykańskie brzmienia w mechanicznym niemieckim metalu :D). Jak na mimo wszystko nie tak starą kapelę, to dość szybko wypadli z obiegu.
  7. Maciek

    Seriale

    Przeżyjesz szok na początku, ale nie będę spoilerował jaki :P Wśród seriali z ostatnich kilku lat jednym z moich faworytów jest Sherlock. Sam pomysł przeniesienia go do XXI wieku – wart jest uwagi. Tak karkołomna operacja bardzo łatwo mogła zakończyć się klęską, ale o dziwo autorzy serialu wyszli z tej sytuacji obronną ręką. Holmes żyjący we współczesnym Londynie, używający smartfona i internetu, plastrów nikotynowych zamiast fajki, Watson opisujący wszystko na blogu itd.. Brzmi niedorzecznie, lecz dostaliśmy jakby nową opowieść, choć jednocześnie poniekąd starą. Co najważniejsze, obecność współczesnych gadżetów w niczym nie zmieniła jądra opowieści, czyli potęgi Holmesowego intelektu i umiejętności dedukcji, która momentami jest wręcz porażająca. Fabularnie rzecz jest tak odległa od materiału literackiego, że ciężko nawet mówić o adaptacji, jeśli już to bardzo bardzo luźnej. W zasadzie jest to w większości znaczne przeinaczenie i koktajl różnych motywów z różnych książek o Sherlocku Holmesie, będący w gruncie rzeczy nową opowieścią, jedynie tu i ówdzie sygnalizując łączność z literackim pierwowzorem. Z konwencją się zabawiono, ale nie rozbito jej całkiem w drobny mak, zachowując pewne minimalne cechy oryginału. Natomiast pozostałe zmieniono, strawestowano lub wywrócono do góry nogami (odcinek Hounds of Baskerville to w ogóle był szok). Sprytnie puszczono też parę razy oko do widza (na przykład motyw jak Sherlock dostaje tradycyjną czapkę, z jaką jest w popkulturze kojarzony ;)). Nie da się ukryć, że wszystkich bohaterów odmłodzono (ile ma serialowy Sherlock, może około 35/36 lat?). Bardzo dobrze wypadają dwaj główni aktorzy. Trochę mnie za to początkowo irytował Moriarty. Groteskowo przerysowany, młody, wiecznie żartujący, przypominający szaleńca, psychopatę, ale w stylu batmanowego Jokera sportretowanego przez Heatha Ledgera. Zastanawiałem się, czy tak znaczne odejście od pierwowzoru, nie jest to przysłowiowe pójście „o jeden most za daleko”. Jednak wpisuje się to w całą zabawę z konwencją, poza tym skoro Sherlock i Watson są relatywnie młodzi, to ich przeciwnik też musiał. Ogólnie czysty postmodernizm. Retelling, który podaje nam historię w nowy, momentami zaskakujący sposób. Jedyna wada: 3 odcinki na sezon (naprawdę?)
  8. Nightwish podał całą północnoamerykańską trasę. Jak widać początek będzie jeszcze wcześniej, bo 9 kwietnia.
  9. Maciek

    Pink Floyd

    Okładka nowej płyty "The Endless River", która ma wyjść 10 listopada. Według mnie bardzo gustowna, stonowana i pełna spokoju :).
  10. Ani wrażliwa, ani z małymi partiami. Wrażliwy może być człowiek, a nie piosenka :). Raczej pełna emocji i uczuć i też nie małe partie orkiestry, ani jej mniejszy udział, tylko zaangażowana mniejsza orkiestra (skład typu orkiestra kameralna, z wyraźnymi brzmieniami pojedyńczych instrumentów), ale ona może całkowicie zdominować aranżację i wypełnić cały utwór. W sumie to byłoby ciekawe, utwór NW oparty na przykład na niemal wyłącznie kwartecie smyczkowym, bez tego epickiego "ataku" rozbuchanej orkiestry.
  11. Maciek

    Wintersun

    Odkąd Kai Hahto jest w obozie Nightwish, Wintersun pewnie jest bliższe wielu fanom NW ;). Zawsze ich lubiłem, zresztą cenię grupy, które wymykają się klasyfikacjom. Nie będę pewnie oryginalny, jeśli powiem, że moim faworytem w twórczości Wintersun jest Sons Of Winter And Stars. :) Co do debiutu, to nie jest on tak odległy od tego, co prezentowało wczesne Children of Bodom, różnicą jest więcej klimatów rodem z folk/viking metalu, szczególnie w zagrywkach gitar, podczas gdy Alexi Laiho i spółka skupiali się głównie na standardowych rockowych (i neoklasycznych) melodiach. Ponadto Wintersun lubuje się w dłuższych utworach i "klimatycznych" wstawkach. Zdecydowanie wolę drugi album Time I niż eponimiczne Wintersun. Ponieważ Time to wydawnictwo, gdzie widać rozwój grupy, bardziej dojrzałe, łączące pewne wątki symfoniczne, trochę również atmosferyczno- progresywne, nie pozbywając się też tak do końca folkowych motywów granych na gitarze (co jest charakterystyczne dla Wintersun, że wpływy folku są niewielkie i dotyczą właśnie gitarowych melodii, a nie instrumentacji). Jak to już mówiliśmy w innym temacie, Time II ma szansę pobić rekord "Chinese Democracy" Gunsów. :D
  12. Maciek

    Zapodaj nutę

    Elektronika to obecnie trochę nieostre pojęcie, gdyż w dzisiejszych czasach przy użyciu odpowiednich programów, można stworzyć na komputerze bardzo naturalnie brzmiący album. Niemniej potocznie wiadomo o co chodzi: elektroniczna perkusja (beaty), sample, syntetyczne brzmienie, łamanie tradycji i inne rzeczy, dzięki którym można być w muzyce open-minded :). Wercia – bardzo przyjemny kawałek, trochę momentami z Autumn Tears mi się kojarzy. Klimatu nie można mu odmówić. Sami – spodziewałem się, że ktoś wrzuci Fever Ray, nawet obstawiałem, iż pewnie utwór z serialu Vikings. Stylowy numer. Duduś – taka minimalistyczna muzyka, ambient z niemal drone’owo – klaustrofobiczną atmosferą, to nie jest coś, co słucham na co dzień, ale intrygujące to było. Nightfall – lubię, nawet bardzo, o mniej więcej takie rzeczy mi chodziło, czyli coś a la Diary of Dreams. Swoja drogą już mi go kiedyś pokazywałaś :P. Krzys47 – Charakterystyczna budowa, spokojny początek, zwiększanie napięcia, a potem zamiast wybuchu w refrenie "zmniejszenie ataku", przez wycofanie niektórych instrumentów z aranżu, nawet do wyciszenia, a potem "przyłożenie" od razu po refrenie. Na marginesie, zwróćcie uwagę na patenty w And We Run z ostatniej płyty Within Temptation, to powinny się wydać znajome ;). A sam utwór, mimo że nie słucham zbytnio gościa, to jest całkiem niezły. Ares – takie syntezatorowo - EBMowe uderzenie, w sumie jest blisko tego, na co liczyłem. Milla – Co za zbieg okoliczności, bo wczoraj dokładnie tego kawałka słuchałem :D, zespół to zasłużony i bardzo w temacie. Cameloth – Blutengel to też rzecz w klimacie, co prawda na dłuższą metę trochę mnie irytuje w ich utworach zbytnia łupanka, ale ten hicior jest bardzo chwytliwy i udany. Freyja – Last but not least Diorama. Niewiele znam od tego bandu, ale to jest całkiem zachęcające. W zasadzie Niemcy i elektronika (gothic/darkwave/synth/electro), to już taki standard, ale co poradzić mają chyba najlepszą tego typu scenę na świecie, to jest ich spécialité de la maison :). W zasadzie powinienem ex aequo kilka numerów wskazać, ale co zrobić takie zasady, zatem punkcik wędruje do Aresa za przypomnienie And One. Freyja - 23 Evi - 22 Sølvi - 21 Sami - 15 Simo - 14 Nymphetamine - 10 Jillian - 8 Ares - 10 Maggie- 8 Maciek - 8 Milla - 9 Izzy - 8 BlackSymphonia - 6 Nightfall - 6 Dark - 4 prostreet94 - 4 NightwishAnka - 4 Annaif - 5 Dave_MaxXx - 3 Mike - 3 Taiteilija - 3 98wercia - 2 Pablito - 1 Ivan - 1 PaulaEija - 1 Scavenger -1 Duduś - 1
  13. Maciek

    Lindsey Stirling

    W ostatnim czasie prawie nie sięgałem po Lindsey, ale lubię ją, bardzo barwna i nietuzinkowa postać. Cenię takie artystki jak ona (nie wiem czemu, ale zawsze mam przy niej skojarzenia z Emilie Autumn, którą też uwielbiam, chyba nawet bardziej. Może przez image i lekki pierwiastek ekstrawagancji u obu pań). Cieszę się też, że Lindsey nagrała duet z jedną z najlepszych wokalistek rockowych młodego pokolenia, czyli Lzzy Hale z Halestorm. Nawet mi wstawki dubstepowe w tym utworze nie przeszkadzają, bo obie panie znakomitą robotę wykonały, klip też na poziomie :). [video=youtube]
  14. Maciek

    Zapodaj nutę

    Okay :). To ja poproszę jakąś ciekawą elektronikę :). Wybór macie moi drodzy szeroki. Może być zarówno coś z klimatów darkwave/gothic/electro, może być jakieś łączenie elektroniki z rockiem/metalem, jak też jakieś nietypowe zestawienia (folk+elektronika).
  15. Maciek

    Zapodaj nutę

    Ukochanych numerów mam legion, ale powiedzmy, że wziąłbym ten: [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=pI-Y_1zTruE
  16. Co prawda mam w zwyczaju raczej składać życzenia na fb (ot takie przyzwyczajenie), ale skoro Emi nie ma fejsa, to wszystkiego dobrego dla naszej dzisiejszej solenizantki, dużo radości i spełnienia marzeń (nawet tych najskrytszych) :). Dołączam się też do życzeń dla Camelotha - wszystkiego najlepszego :).
  17. Maciek

    Spotify

    Ponoć są programy w sieci, co są w stanie usunąć reklamy, ale mi jakoś specjalnie reklamy nie przeszkadzają. Nie liczyłem dokładnie, ale chyba gdzies tak co 6-7 utworów są - da się przeżyć ;).
  18. Maciek

    Muzyczne nowości

    Zawsze do usług ;). Słuszne spostrzeżenie z tym ELP, faktycznie jak weźmiemy jeszcze pod uwagę pracę perkusji, to dość „agresywne” uderzenia hammondów, jak najbardziej mogą wzbudzać skojarzenia z grą Emersona :), może też ciutkę z organami Kena Hensleya. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę, że na albumie prawie nie ma rozbudownych klawiszowych partii solowych, z których w/w panowie słyną. W ogóle atmosfera, którą kreuje Opeth, mimo że nie jest jakoś wielce "mroczna", to jednak w większości jest dość ciemna w wyrazie, jeśli używać porównań malarskich. Nie sposób pamiętać dokładnych nazwisk klawiszowców z włoskich zespołów progresywnych tamtego okresu, ale charakteryzowało ich właśnie podejście bardziej nastawione na budowanie klimatu niż wielką ilość solówek, tam też myślę można znaleźć pewne Opethowe inspiracje. W ogóle przecież gdzieś do lat 1975/76, organy Hammonda były jednym z wiodących instrumentów klawiszowych w rocku (chyba nawet bardziej niż Moog). Zatem zespołów prog rockowych i hard rockowych, które używały go w mniejszym lub większym stopniu – jest cały legion. Można snuć różne paralele :).
  19. Czyli na razie ogłosili cały jeden koncert, ale przynajmniej wiemy, że początek trasy to 1 V 2015, zatem wygląda, że album musi być wcześniej :D
  20. W sumie po wyrzuceniu coveru, najmniej cenię Dead Gardens. Pomimo faktu, że wiem, iż to ma tak być i konstrukcja utworu wynika z tekstu (artystyczny blok). Może dlatego, że NW to nie jest zespół, od którego wymagam bardzo agresywnych riffów, bliższe są mi innego rodzaju aranżacje :).
  21. Maciek

    Once Survivor

    Where Were You Last Night
  22. Maciek

    Co nas śmieszy?

    Uważaj Magda, bo jeszcze jakiś ksiądz nas czyta i potem tak będą wyglądały lekcje religii ;). Ale fakt - zabawne :).
  23. Maciek

    Muzyczne nowości

    [align=justify] Nie jestem osobą, która lubi się czymś podpierać i musi to wcześniej przeczytać u kogoś, żeby móc podawać to co inni, zamiast napisać coś od siebie ;). Napisałem ogólnie o włoskiej szkole, bo raz, że nie tylko Goblin tam słychać. Dwa, to że dokładnie utwór Goblin jest zainspirowany włoskim Goblinem, piszą praktycznie wszystkie recenzje (oczywiście gdyby nie sam tytuł czy wywiady, prawie nikt by tego w recenzji nie napisał, ale to inna historia), więc mówienie, że Goblin to przecież od Goblina jest już niemal wyświechtaną mantrą ;). Teoretycznie nie sięgnął, ale tak nie do końca. Jak to już wielokrotnie tu na forum było mówione, muzyka to nie matematyka ani sport, gdzie można „obiektywnie” wyliczyć z cyrklem w dłoni coś, a dwa plus dwa jest zawsze cztery. Muzyka to sztuka i naczynia połączone, wiele rzeczy jest dość płynne. Zatem w sensie dosłownym to nie. Ale wczesny Camel czy Comus (którym to Opeth się inspiruje, a który miałem na myśli pisząc o acid akustycznym graniu) mają jakieś tam koneksje z Canterbury. Chociaż oczywiście całościowo nie są sceną Canterbury w tym właściwym znaczeniu, jak powiedzmy Soft Machine. Poza tym może nie akurat dokładnie stricte styl Canterbury, ale w kilku utworach słychać takie zagrywki rodem z jazz-rocka. Podobnie Krautrock. Wyraźnie się zaznaczają się dwa obozy ludzi. Spotykam się z takimi, co rozumieją to szeroko, jako wszelką postępową muzykę niemiecką lat 70-tych i w tym rock progresywny i wrzucają w to niemal wszystko: Pell Mell, Triumvirat, Novalis, a nawet Eloy. Drudzy (i Ci moim zdaniem mają rację) ograniczają to do awangardowych, eksperymentalnych kapel w rodzaju Can, Neu! czy Faust, a te pierwsze zwą zwykłym prog-rockiem albo po prostu niemieckim rockiem symfonicznym (którym de facto kapele z przykładu pierwszego są). Tego pierwszego, ja akurat nie słyszę, ale jakby się ktoś uparł, to nie wykluczam, że mógłby coś tam wyszukać :). A do tego drugiego, właściwego krautrocka Opeth raczej na pewno nie nawiązuje ;). Choć tak jak mówię, pewniki są w fizyce, nie w sztuce, bo może się okazać, że Mikael słuchał jakiegoś niszowego krautrockowego bandu i jakieś rozwiązanie, pojawiło się pod wpływem owego faktu, tylko tak to przefiltrował, że nikt do tego nie dojdzie. Dlatego warto zwracać uwagę na wywiady z artystami, bo twórca sam najlepiej wie, co legło u podstaw procesu twórczego. Kiedyś słuchałem taką składankę The best of krautrock sounds (kilkupłytową), wydaną przez jakąś niemiecką wytwórnię i tam wśród kilkudziesięciu zespołów było absolutnie wszystko: od akustycznego folku po klony Uriah Heep. Po przesłuchaniu tego doszedłem do wniosku, że ile ludzi, tyle rozumień tego terminu :P, ale nie będę tu już off – topował na ten temat. [/align]
  24. Faktycznie Amerykańscy Bogowie są uważani za największe dzieło Gaimana i chyba słusznie. Czytałem zwykłą wersję (tą z autostradą na okładce), ale wiem, że jest jeszcze druga wersja tzw "autorska", która ma zdajsie inne zakończenie i trochę więcej stron. Od siebie jeszcze dorzucę jego drugą książkę z tej serii, czyli: Chłopaki Anansiego, równie udana rzecz i też utrzymana w stylu urban fantasy. W sumie to wydawała mi się nawet napisana z większą lekkością niż AB, może to także przez pierwiastki komediowe.
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.