-
Content Count
1560 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
77
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by Maciek
-
Mając do wyboru DCOW i Planet Hell, wybrałem to pierwsze. Co prawda PH ma bardzo jednostajne gitary, ale przecież to nie ma znaczenia, no i uwielbiam solówkę klawiszową, która stylem przypomina trochę rzeczy z symphoblacku, szczególnie tego starszego. I udało się nie zagłosować na Kuolemę :P
-
Co prawda klimat halloweenowy to szerokie pojęcie, ale ten kawałek Sin7sins mi dość pasuje ;). Momentami ma nawet w sobie coś ze Scaretale, choć oczywiście bezpośredniego muzycznego podobieństwa nie ma. [spotify]spotify:track:6Oy87KHjpnVrYjvbRRyYVq[/spotify]
-
Jest jakiś postęp :). Szkoda, że tylko w formie cyfrowej, a nie na CD. Wszystko oczywiście pod warunkiem, że odpowiednia liczba osób zadeklaruje się zapłacić. Podejrzewam, że ludzie lajkują ten post z radości, a nie dlatego, że na 100% kupią... Muzycznie jak będzie na poziomie Time, to będę zadowolony :)
-
Ale pamiętajcie, że to tylko tak wygląda na papierze. Jeśli nie celuje się w stypendium i średnią w okolicach 5.0, to nie ma znaczenia czy się zda w pierwszym terminie czy w drugim terminie lub w trzecim. Nieważne jest też, czy się było na wykładzie czy nie, jeśli się ma z niego notatki. Studenci są znani ze "studenckiego" życia, gdyby tak każdą wolną chwilę poświęcali tylko studiom, tak jak to wygląda na papierze, to by życia zupełnie nie mieli. Na szczęście w praktyce jest inaczej. ;)
-
A ja właśnie na odwrót :P, to znaczy sama w sobie jest fajna, ale jak sobie przypomnę, że na płycie jest solówka na skrzypcach elektrycznych w środku, która jest jednym z highlightów utworu. To już ociupinkę mniej wtedy lubię wersję live.
-
Podejrzewam, że problemem są pieniądze. Haggard nie robi muzyki opartej na kilku instrumentach, więc odpowiednie nagranie wszystkiego, zapłacenie muzykom itd - sporo kosztuje. To zespół, który zawsze zbiera świetne recenzje, jest doceniany w środowisku i przez koneserów, ale jakoś nie zdobył szerszej popularności. Nie mówię tu tylko o osobach słuchających metalu ogólnie, ale nawet wśród fanów symphonic metalu, zatem na zarobek ze sprzedaży płyt nie ma co zbytnio liczyć.
-
Ponieważ te paski lastowe od dawna nie działają, więc jakby ktoś chciał to trafiłem na coś takiego. Do wyboru, do koloru, jak się ustawi jeden utwór to będzie jak pasek ;).
-
Jeśli ktoś liczył na płytę Haggardu w tym roku albo w ogóle w przyszłości, to chyba będzie trzeba obejść się ze smakiem. Album ten jest zapowiadany od 2008 roku :D. Grupa teraz ogłosiła krótką trasę na jesieni, więc się ich spytałem na fb, kiedy będzie ten nowy album. Odpowiedź przyszła - "someday", czyli podejrzewam pewnie nigdy go nie wydadzą.
-
Przypomina te lżejsze kawałki Gunsów, w sumie nie dziwota biorąc pod uwagę, że Izzy Stradlin był jednym filarów kompozycyjnych. Fajna porcja klasycznego, old-schoolowego rocka, nawet w tle słyszę hammonda. Ode mnie coś nietypowego – Flametal, zespół grający flamenco metal. Gatunek, który jest bardzo rzadki i niszowy. Zaledwie kilka zespołów na świecie go prezentuje i wydaje profesjonalnie płyty (pomijam pojedyńczy utwór z flamenco w innych gatunkach metalu, mówimy o grupach stricte flamenco-metalowych). To styl, który łączy gitary klasyczne i akustyczne, kastaniety, kachon, a z drugiej strony typowo metalowe instrumentarium. www.youtube.com/watch?v=v67r0_tbjBg
-
Nightwish podał dwa koncerty w czerwcu na statku, który tak wygląda. Oprócz koncertu będa tez inne atrakcje i możliwość spotkania z zespołem :). Trochę mi to przypomina 70000 Tons of Metal na Karaibach w 2012 roku, tyle że teraz jest w Finlandii i NW jest głównym gościem.
-
Przyznam się szczerze, że mnie nie rozczarowała ostatnia płyta Eluveitie (może dlatego, że po Helvetios na wiele nie liczyłem:D). Podoba mi się jej spójność, przerywniki i narracje na początku i końcu tworzą ładną klamrę. Wszystkie flety i whistle odnoszę wrażenie, że mają przydzieloną dość podobną rolę w większości kawałków. Za to bardzo na plus nowa skrzypaczka Nicole Ansperger (związana wcześniej z Haggardem), partie smyków są naprawdę porywające. Nie wiem, czy ona je aranżowała czy tylko zagrała co jej dali, ale to spory atut płyty. Call of the Mountains to zasłużenie wielki hit, bo to świetnie napisany przebój. Inną kwestią pozostaje natomiast fakt, że sporo jest utworów do siebie podobnych, ale to też jest często pewnego rodzaju dobrodziejstwo bądź przekleństwo inwentarza, gdy się gra folk – metal jednego typu. Mało jest albumów, które opierając się na jednym typie instrumentarium i jednym typie melodii, wykreują bardzo duże zróżnicowanie (także stylistyczne), choć oczywiście jest to do zrobienia. Gdyby Szwajcarzy tak podeszli, zachowując wysoki poziom kompozycji, to byśmy mieli płytę wybitną, wychodząca poza szufladkę, mieniącą się różnymi barwami, a tak mamy tylko niezłą/dobrą. Wciąż czekam na drugą część Evocation :)
-
Troy też dołączył do obozu i nagrywał. Oto jego najnowsze zdjęcie :) Jak widać odbywały się nagrania buzuki, ale to nie jest zwykłe buzuki, tylko specjalne buzuki elektro - akustyczne, 8 - strunowe :D
-
Pastelowo - "floydujący"Airbag wydaje mi się tworzy fajny klimat pod różne rzeczy i przemyślenia :). [video=youtube]
-
Mnie akurat nie tyle wokal się skojarzył, co upatruje podobieństwo do wczesnego, surowego Led Zeppelin w ogólnej estetyce oraz w budowie gitarowych riffów i w zagrywkach. To coś wywodzące się bazy, jaką stworzyły pierwsze płyty Led Zeppelin. Oczywiście uwspółczesnione, z mocniejszym przesterem i przefiltrowane przez styl i brzmienie Morello.
-
Leaves Eyes to ciekawa historia. Jest to przykład zespołu, który się bardzo rozwinął i w tej chwili jest pierwszoligową kapelą :). Pierwsze dwie płyty były przeciętne i nierówne, słodziutki głos Liv też nie pomagał (najlepsze kawałki były zazwyczaj na Ep-kach i singlach), przełom przyszedł wraz z Njord, które jest udanym wydawnictwem. Następna płyta Meredead, zaprezentowała jeszcze większe elementy folkowe (które zawsze były obecne w muzyce zespołu) i przesunęła grupę w znaczym stopniu w kierunku symphonic/ folk metalu, na tej płycie gościnnie wystąpiła też Maite Itoiz (jedna z moich ulubionych wokalistek) i jej mąż John Kelly (z tych Kelly :P) Ostatnia płyta Symphonies of The Night, to już w ogóle wyśmienita rzecz z zupełnie innym śpiewem Liv. W zeszłym roku dużo tego albumu słuchałem. Leaves Eyes gra w tej chwili w lidze powiedzmy nowej Xandrii, Edenbridge, Epiki, Lyriel, Diabulus in Musica, Ancient Bards itp, czyli może nie koryfeusze gatunku, ale porządne kapele. Za to elementy folkowe są tym, co wyróżnia LE, zawsze używają żywych instrumentów dodatkowych, a nie programowania. Lubię też ich akustyczne wersje różnych kawałków, nawet kiedyś koncert akustyczny obejrzałem.
-
[align=justify]Aż dziwne, że o było nie było Tuomasowym idolu, którym maestro się inspiruje od lat - tak mało postów ;). Jego wpływ na kompozycje Nightwish i mechanizmy nimi rządzące jest znaczny. Hans Zimmer to niewątpliwie gwiazda Hollywoodu, człowiek dostający za swoje soundtracki astronomiczne pieniądze. Może słowo "swoje" nie do końca oddaje stan faktyczny, ponieważ Zimmer to przedsiębiorstwo muzyczne z całą rzeszą pomocników, aranżerów i orkiestratorów. Przy niektórych filmach Zimmer daje tylko nazwisko i sprawuje funkcje kontrolną nad całością. Na szczęście są też płyty, w które sam był mocno zaangażowany. No ale dość o aspekcie produkcyjno - logistycznym, zajmijmy się samą muzyką. Charakterystyczne dla jego twórczości jest łączenie orkiestracji z syntezatorami i okazjonalne wprowadzanie elementów rocka (brzmienie a la gitara) oraz czasami pierwiastków folklorystycznych. Często stosuje on powtarzalne, potężnie brzmiące, zwarte chwytliwe motywy. Niektórzy zarzucają mu wtórność i brak rozwoju, coś w tym jest, ale pamiętajmy, że muzyka filmowa ma funkcje usługową i kompozytorzy filmowi nie mogą tworzyć, jak chcą i co chcą, tylko w określonych ramach, jakie wyznacza obraz. Stąd na dłuższą metę muzyka filmowa mnie trochę nudzi, ale z paroma albumami Zimmera warto się zapoznać. Moi faworyci to: 1. Gladiator (do spółki z Lisą Gerrard z Dead Can Dance) 2. The Bible (do spółki z Lisą Gerrard z Dead Can Dance, przypadek – nie sądzę :D) 3. Piraci z Karaibów (wszystkie, szczególnie trzecia część) 4. King Arthur (All of Them – znają wszyscy fani Nightwish, którzy widzieli EoaE) 5. Black Rain (lubię też film, a Zimmer wplótł akcenty azjatyckie w muzykę) Jest to człowiek, który ma też swoje korzenie w muzyce rockowej, w młodości grał w zespole i to nieraz słychać w jego muzyce. Pokazuje, że muzyka rockowa i filmowa wcale nie są sobie obce. Oto występ Zimmera grającego z orkiestrą Piratów, sam Zimmer gra... riffy na gitarze elektrycznej :) [video=youtube] [/align]
-
Kiedyś lubiłem posłuchać, szczególnie pierwszej płyty. Gdzieś nad ich muzyką unosi się duch Led Zeppelin. Bardzo fajny hard rock. Jakimś specjalnym fanem Morello nigdy nie byłem, ale to oryginalny gitarzysta. Jedna rzecz jaka mnie irytuje, to fakt, że czasem nadużywa efektów, niezależnie od tego czy to w RATM czy w Audioslave.
-
Turisas to bardzo niedoceniony zespół. Trochę z własnej winy, bo patrząc na ich image i tytuły płyt i utworów można pomyśleć: “o kolejne metalowe dzikusy, charczące na temat dzielnych wojowników, ganiających z mieczem po lesie”. Nic bardziej błędnego. Teksty nierzadko mają też drugie (współczesne) dno. Szufladka folk-metal jest dla tej grupy również trochę niewłaściwa. Muzyka Turisas jest dużo bardziej eklektyczna. Lokując się gdzieś na przecięciu metalu symfonicznego, najróżniejszego folku i starego rocka (zarówno w formie przebojowej jak i progresywnej), nie brakuje też różnych eksperymentów. Kiedyś byli znani z tego, ze mieli akordeonistkę w zespole (przez moment nawet dwie ;)), ale obecnie grają mniejszym składem, za to z większą ilością muzyków gościnnych. Kiedyś mnie do nich przekonało to akustyczne wykonanie (zupełnie inaczej się też prezentują na nim wizualnie, normalny współczesny rockowy ubiór i Mathias wyglądający niczym młody Axl Rose :D)
-
Zastanawiam się, co się z nimi dzieje, bo od kilku lat o zespole cicho. Kiedyś to była kapela, która miała dużą pomysłowość i nie bała się eksperymentów, a takie płyty jak Mutter (tytułowy utwór brzmi niemal jak Lacrimosa) czy Reise, Reise pokazywały, że w Niemcach drzemie lekkość tworzenia rzeczy eklektycznych i w całkowicie odmiennych stylach, bo tej ostatniej żadną miarą nie da się określić industrial metalem, z którym byli kojarzeni. Potem już tak nie porywali, choć trzeba przynać, że na przykład kawałek Te Quiero Puta, mnie totalnie zaskoczył, gdy wyszedł (orkiestra mariachi i latynosko – meksykańskie brzmienia w mechanicznym niemieckim metalu :D). Jak na mimo wszystko nie tak starą kapelę, to dość szybko wypadli z obiegu.
-
Przeżyjesz szok na początku, ale nie będę spoilerował jaki :P Wśród seriali z ostatnich kilku lat jednym z moich faworytów jest Sherlock. Sam pomysł przeniesienia go do XXI wieku – wart jest uwagi. Tak karkołomna operacja bardzo łatwo mogła zakończyć się klęską, ale o dziwo autorzy serialu wyszli z tej sytuacji obronną ręką. Holmes żyjący we współczesnym Londynie, używający smartfona i internetu, plastrów nikotynowych zamiast fajki, Watson opisujący wszystko na blogu itd.. Brzmi niedorzecznie, lecz dostaliśmy jakby nową opowieść, choć jednocześnie poniekąd starą. Co najważniejsze, obecność współczesnych gadżetów w niczym nie zmieniła jądra opowieści, czyli potęgi Holmesowego intelektu i umiejętności dedukcji, która momentami jest wręcz porażająca. Fabularnie rzecz jest tak odległa od materiału literackiego, że ciężko nawet mówić o adaptacji, jeśli już to bardzo bardzo luźnej. W zasadzie jest to w większości znaczne przeinaczenie i koktajl różnych motywów z różnych książek o Sherlocku Holmesie, będący w gruncie rzeczy nową opowieścią, jedynie tu i ówdzie sygnalizując łączność z literackim pierwowzorem. Z konwencją się zabawiono, ale nie rozbito jej całkiem w drobny mak, zachowując pewne minimalne cechy oryginału. Natomiast pozostałe zmieniono, strawestowano lub wywrócono do góry nogami (odcinek Hounds of Baskerville to w ogóle był szok). Sprytnie puszczono też parę razy oko do widza (na przykład motyw jak Sherlock dostaje tradycyjną czapkę, z jaką jest w popkulturze kojarzony ;)). Nie da się ukryć, że wszystkich bohaterów odmłodzono (ile ma serialowy Sherlock, może około 35/36 lat?). Bardzo dobrze wypadają dwaj główni aktorzy. Trochę mnie za to początkowo irytował Moriarty. Groteskowo przerysowany, młody, wiecznie żartujący, przypominający szaleńca, psychopatę, ale w stylu batmanowego Jokera sportretowanego przez Heatha Ledgera. Zastanawiałem się, czy tak znaczne odejście od pierwowzoru, nie jest to przysłowiowe pójście „o jeden most za daleko”. Jednak wpisuje się to w całą zabawę z konwencją, poza tym skoro Sherlock i Watson są relatywnie młodzi, to ich przeciwnik też musiał. Ogólnie czysty postmodernizm. Retelling, który podaje nam historię w nowy, momentami zaskakujący sposób. Jedyna wada: 3 odcinki na sezon (naprawdę?)
-
Nightwish podał całą północnoamerykańską trasę. Jak widać początek będzie jeszcze wcześniej, bo 9 kwietnia.
-
Okładka nowej płyty "The Endless River", która ma wyjść 10 listopada. Według mnie bardzo gustowna, stonowana i pełna spokoju :).