Wreszcie postaram się napisać ambitnego posta, pewnie mi nie wyjdzie. Żeby nie psuć swoich dalszych nadinterprerpretacji (które pewnie się pojawią, bo mam krzywy mózg), napiszę na początku, że kocham złamany nos Sparhawka i jego humor, ale to tak na marginesie. Więc...
To piosenka, którą chyba tak głębiej zaczęłam analizować jako pierwszą. Tak myślę. Tłumacząc sobie sama tekst, niejednokrotnie poprawiałam pierwszą strofę (tę szeptaną), starając się jak najwierniej oddać oryginał. W końcu poprzestałam na czymś takim:
Pod ochroną leśnego cienia
Zew uspokajającego milczenia
Tylko z towarzyszącą pełnią
Wycie wilka nocy
I ścieżka pod mą bosą stopą...
...Ścieżka Elfów
(Chciałam zaszpanować rymami, ale nic z tego nie wyszło, bo za nic nie chciało się zrymować... xD Ups. Miało być ambitnie. Już kończę tę nieepicka wstawkę).
Las uspokajająco wzywa podmiot liryczny, bezgłośnie (nazwałabym to nawet takim głosem wewnętrznym), chroni go... przed czym? Nasuwa mi się usilnie "przed niebezpieczeństwem podczas przygód", ale wrócę do dalszej głębokiej analizy, a nuż mi to coś trafniejszego przyniesie. Podmiot liryczny słucha wezwania głosu i rozpoczyna podróż boso po elfiej ścieżce. Ścieżce magii, elfy przecież nie istnieją. A więc umyka przy świetle Księżyca w pełni do innego świata.
Ledwo Tarja zaczyna śpiewać, a już słyszymy ponownie o wysłuchiwaniu lasu. W lesie szumią liście, śpiewają ptaki, zwierzęta polują. Las mówi. W pewnym sensie. Dlaczego więc Tuomas pisze, że las milczy? Może chodzić o słowa, których przecież las nie używa, tylko uspokajająco szepce pierwotną mową. Pieśni lasu kuszą niczym syreny, znane nam jako zwodnicze istoty, które, wg legend morskich, kuszą swym śpiewem żeglarzy, których następnie zabijają. A więc ten zew lasu jest też nie do powstrzymania, fascynujący i tajemniczy. I niebezpieczny. Mimo to, elfi lud wzywa, by pójść dalej ich ścieżką.
Tapio, Król Niedźwiedź, Władca Lasu. Zastanawiam się, czy Tuomas tutaj nie scala postaci Króla Niedźwiedzia z Tapio, który, o ile się nie mylę, przybierał czasem postać niedźwiedzia. Albo pokazuje, że jak Tapio rządzi lasem jako jego duch, tak niedźwiedź jego mieszkańcami. Znowu, w drugim wersie tejże strofy, występują same określenia bogini Mielikki, więc pierwsza teoria miałaby sens. Niech więc bogini-pocieszycielka i duch lasu otworzą mu bramę do świata magii i pozwolą mu zdążać niewydeptaną ścieżką. Ścieżką, którą niewielu - bądź nikt - zdąża. A więc ścieżką dla nielicznych, wybranych. Dla tych, o właściwym umyśle. Drogą do krain, których jest władcą, a więc krain wyobraźni, umysłu (wiem, psuję swoją analizę, ale tak sobie pomyślałam, że Tuo hasa po swoim umyśle i jakoś tak chce mi się śmiać... No dobra, już kończę). To uczciwość tych światów, rządzonych przez magię i potęgę miecza, czyni mą duszę tęskną za przeszłością... Tuomas już tęskni za niewinnością, chce uciec od brutalnego, niemoralnego świata.
Księżycowa wiedźma zabiera go na lot na miotle, przedstawia staremu kumplowi gnomowi i każe pilnować, by sauna była dlań gorąca. Ech, nie nasuwa mi się żadna mądra interpretacja tej strofy. Mogę więc to tylko odebrać, jako jedną z wyobrażonych, fantastycznych scen, choć pewnie niesie ona za sobą coś głębszego.
Na wzgórzu poznaje lud swych fantazji. Hm, wrócę się jednak na sekundę do poprzedniej zwrotki, bo mnie olśniło. Wiedźma pozwala mu ze sobą przelecieć kawałek drogi, a w zamian za to, podmiot ma podgrzewać saunę dla gnoma. Ale nie. To dalej nie jest głębokie. No mniejsza. Dociera na wzgórze, spotyka charyzmatycznych Bilba i Sparhawka, ale także uporczywe gobliny i chochliki, magiczne stworzenia, a więc wzgórze jest jakby miejscem, w której ulubione postaci czy ich grupy spotykają się ze sobą. I z nim. Bałwanek, Willow, trolle i siedmiu krasnoludków. Swoją drogą, taki megamix fantastycznych postaci. Podmiot się z nimi spotyka, ale droga prowadzi dalej. Zawsze prowadzi dalej. Dalej, drogą przez umysł.
Dawno temu elfy wykuły Pierścienie Mocy. Potomkowie tych elfów go wzywają w dalszą drogę, która nigdy się nie kończy.
Hm, w zasadzie ostatnia zwrotka zdaje się być jakby pierwszą. Kiedy wracam do swego pokoju i sen znów łapie mą dłoń, leśne madrygały, niosą mnie do Nibylandii. W tej zaklętej nocy, świat jest elfim widokiem. Tuomas powraca do snu, w którym egzystują elfy. Tak, dla mnie to niewątpliwie sen. Zwróciłam też uwagę na taki mały detal - podmiot porusza się boso - z jednej strony, jak hobbici, którzy nie nosili obuwia, ale też... Nie mamy na sobie żadnych butów, kiedy kładziemy się spać.
Jeszcze wrócę do ostatniego nawiasu - sen pełen przygód jest piękny, ale nie musi się dobrze kończyć.
Ehm, to na tyle. Gratuluję tym, którzy wytrwali do końca mojej analizy. xD