Jump to content
beatag60

Filmy

Recommended Posts

Słyszeliście? Rozumiem odmiana fabuły niż w książce, ale nie zachować, chociaż w ostatniej części oryginalnego tytułu, to dla mnie kpina i brak szacunku dla J.R.R. Tolkiena... Peter robi sobie żarty. :(

 

http://www.filmweb.pl/news/Zamiast+%22Tam+i+z+powrotem%22+hobbit+p%C3%B3jdzie+%22W+ogie%C5%84%22-104221

 

Bzdury gadasz, Aresie, totalne bzdury. Nazwa nie ma znaczenia, moim skromnym zdaniem; to tylko dwa słowa, które są tak istotne i tyle akurat mówią o fabule filmu, czy szacunku do Tolkiena, co ładna oprawa mówi o wartościowości treści książki. To właśnie znaczące odejście od fabuły najbardziej obraża autora, jeżeli już coś ma go obrażać, bo w ten sposób twórcy filmu informują odbiorców, ile rzeczy w książce było dla nich bez znaczenia, czy zbyt nudnych, aby je zekranizować. Twórcy "Hobbita", jak do tej pory, obrazili mnie, i tym samym Tolkiena, kompletnym spłyceniem fabuły książki do nieustannej bijatyki z absurdalnymi scenami karate, okraszonego przerysowanymi i tandetnymi efektami specjalnymi. Zrobili z Thranduila zimnego dupka, z Legolasa bezmózgie książątko, a z orków zmodernizowane wersje Shreka. Beorna olali, z Bilba zrobili kogoś, kto pierwszy raz trzymając miecz walczy jak średnio zaawansowany szermierz! Dodali do tego wręcz komicznie groteskowy trójkąt miłosny, który miał chyba tylko na celu przyciągnięcie tłumów rozchichotanych blondynek do kina, bo wszystkie kochają Legolasa, bądź Kiliego (który, nota bene, akurat tak jest podobny do krasnoluda, jak noga stołowa do kuszy!). Dodaj do worka krasnoludy i Bilba, którzy są omal ognioodporni w scenach ze smokiem i otrzymasz obraz tego, co FAKTYCZNIE stanowi obrazę dzieła Tolkiena.

 

***

 

Skoro już o Tolkienie mowa i o efektach specjalnych (o których wspomniałam) to mam wrażenie, że z roku na rok, wraz z postępującą, rzekomo, technologią, efekty są tylko coraz bardziej sztuczne i coraz częściej są w filmie tylko dla szpanu i, żeby ukryć mocne ubytki w treści fabuły. Przecież we "Władcy Pierścieni" było, pod względem wizualnym, stokroć lepiej, niż w takim "Hobbicie"! Efekty były realistyczne, doskonałe, czego im brakowało, że wymyślili na ich miejsce taki chłam, jak w "Hobbicie", czy innych nowych filmach?

W ogóle, "Władca Pierścieni", pomijając lepsze efekty, jako film, nawet pomimo (czasem bardzo istotnych) różnic fabularnych był stokroć lepszy i sensowniejszy, niż taki "Hobbit", a przecież twórcy są niemal ci sami! Ech. Uważam, że "Niezwykła Podróż" i "Pustkowie Smauga" to filmy na nudne, niedzielne popołudnie. Ocenę 7 na Filmweb wystawiłam im tylko z sentymentu dla Tolkiena. Zasługują na 6, albo i 5. :dodgy: W obliczu tego wszystkiego, zmiana tytułu jakoś mnie nie rusza...

  • Like 3

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tai, zgadzam się w 100%. W sumie drugiej części jeszcze mi się nie udało obejrzeć, robiłam 3 podejścia, ale za każdym razem jakaś zmiana w fabule tak mnie drażniła, że po prostu parskałam śmiechem i wyłączałam... Szkoda. Po prostu za bardzo chcieli na Hobbicie zarobić. Bo jaki jest sens z takiej cienkiej książeczki robić trzy kolosy w postaci filmów, do których sami sobie dopisują jakieś historie?

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Film nie jest idealny, ale spójrzmy prawdzie w oczy: tak jak większość wielkich produkcji, aby zarobić musi trafić do ogromnego grona odbiorców. Jak to osiągnąć? Fabuła musi być prosta i zrozumiała. Ponieważ im akcja będzie mniej złożona, tym do większego grona odbiorców trafi. Niestety. Tolkien nie zgadzał się za życia na ekranizację swoich powieści i jego wola powinna zostać uszanowana.

 

Twórcy "Hobbita", jak do tej pory, obrazili mnie, i tym samym Tolkiena, kompletnym spłyceniem fabuły książki do nieustannej bijatyki z absurdalnymi scenami karate, okraszonego przerysowanymi i tandetnymi efektami specjalnymi.

 

Nie zgadzam się z określeniem efektów specjalnych mianem "tandetnych". Moim zdaniem dopracowane i nowoczesne efekty specjalne oraz charakteryzacja należą do mocniejszych stron tego filmu.

 

Jak już wcześniej pisałam (nie pamiętam w którym temacie): Wątek romansowy jest według mnie jest beznadziejny, a postać wyidealizowanej Elfki jest zbyt sztuczna.

 

Kili natomiast jest przystojny, co nie jest naturalne dla krasnoluda, to zabieg zastosowany w wiadomym celu. Zgromadzenia przed ekranami żeńskiej części widowni nieprzepadającej za fantastyką.

 

Bo jaki jest sens z takiej cienkiej książeczki robić trzy kolosy w postaci filmów, do których sami sobie dopisują jakieś historie?

Wiadomo kiedy zrobi się jedną ekranizację, to zarobi się tylko raz...:)

 

Jeśli chodzi o tytuły, to niezadowoleni fani naprawdę potrafią być uparci i walczyć o zmianę (tak jak w przypadku Star Treka), ale ma wrażenie, że w tym przypadku nie podejmą działań.

Share this post


Link to post
Share on other sites

W temacie tandetnych efektów specjalnych w 100% zgadzam się z Tai. Nie podobają mi się one w Hobbicie kompletnie. Imo, widać, że są po prostu sztuczne. Niektóre gry komputerowe są bardziej realistyczne niż efekty w Hobbicie...

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Film nie jest idealny, ale spójrzmy prawdzie w oczy: tak jak większość wielkich produkcji, aby zarobić musi trafić do ogromnego grona odbiorców. Jak to osiągnąć? Fabuła musi być prosta i zrozumiała. Ponieważ im akcja będzie mniej złożona, tym do większego grona odbiorców trafi. Niestety. Tolkien nie zgadzał się za życia na ekranizację swoich powieści i jego wola powinna zostać uszanowana.

 

Film "Władca Pierścieni" był bardziej zrozumiały, będąc obszerniejszym dziełem, niż "Hobbit", bez tak drastycznych zmian w fabule. Uważam, że "Hobbit" JEST właśnie mało zrozumiały i chaotyczny w porównaniu z "Władcą". Myślę, że zwyczajnie twórcy "Hobbita" przedobrzyli; chcieli stworzyć coś oryginalnego, wyraźnie zaznaczając swój wkład w produkcję, nowymi elementami w fabule, chcieli zaszokować, wznieść się o piętro wyżej nad "Władcę" i... przesadzili. Grubo.

 

Nie zgadzam się z określeniem efektów specjalnych mianem "tandetnych". Moim zdaniem dopracowane i nowoczesne efekty specjalne oraz charakteryzacja należą do mocniejszych stron tego filmu.

 

Każdy ma inne poczucie estetyki i nie mam prawa wmawiać Ci, że efekty są okropne. Dla Ciebie są świetne, dla mnie są marną próbą zatuszowania braków w logice spreparowanej przez twórców fabuły. Są jak przesadne złocenia w sztuce barokowej - miały zaszokować, a są przepakowane.

 

Jak już wcześniej pisałam (nie pamiętam w którym temacie): Wątek romansowy jest według mnie jest beznadziejny, a postać wyidealizowanej Elfki jest zbyt sztuczna.

 

Kili natomiast jest przystojny, co nie jest naturalne dla krasnoluda, to zabieg zastosowany w wiadomym celu. Zgromadzenia przed ekranami żeńskiej części widowni nieprzepadającej za fantastyką.

 

Ano, ten watek miłosny to beznadzieja! Zgadzam się - postać Kiliego oczywiście jest robiona pod żeńskie gusta, ale nie żeby zgromadzić żeńską część widowni... w każdym razie niezupełnie. Są tłumy fanek Tolkiena i fantastyki, więc kobiety i tak, by poszły do kina, ale są też takie kobiety, które fantasy nie lubią i zaciągnięte przez chłopaków do kina, muszą mieć coś kiczowatego dla siebie to może nawet kupią DVD? ;) Tani zabieg. Arwena i Aragorn średnio mnie interesowali, ale chociaż nie zostali, aż tak brutalnie wprowadzeni do fabuły, która by ich nie oczekiwała. Ich wątek, rozbudowano i wzbogacono, ale nie utworzono sztucznie na kształt telenoweli.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Film "Władca Pierścieni" był bardziej zrozumiały, będąc obszerniejszym dziełem, niż "Hobbit", bez tak drastycznych zmian w fabule. Uważam, że "Hobbit" JEST właśnie mało zrozumiały i chaotyczny w porównaniu z "Władcą". Myślę, że zwyczajnie twórcy "Hobbita" przedobrzyli; chcieli stworzyć coś oryginalnego, wyraźnie zaznaczając swój wkład w produkcję, nowymi elementami w fabule, chcieli zaszokować, wznieść się o piętro wyżej nad "Władcę" i... przesadzili. Grubo.

 

Jak pisałam wcześniej, jak dla mnie fabuła nie jest zbyt zawiła. Wręcz przeciwnie - jest prosta i dzięki temu trafia do szerokiego grona odbiorców. Innym aspektem są postacie i wątki, wykreowane na potrzeby filmu nie popieram ich. Jeśli zrobiono ekranizację wbrew woli zmarłego autora, to mogłaby ona bardziej wierna powieści.

 

Każdy ma inne poczucie estetyki i nie mam prawa wmawiać Ci, że efekty są okropne. Dla Ciebie są świetne, dla mnie są marną próbą zatuszowania braków w logice spreparowanej przez twórców fabuły. Są jak przesadne złocenia w sztuce barokowej - miały zaszokować, a są przepakowane

 

Efekty specjalne często mają górować nad treścią filmu i z tym się zgadzam. Jeśli twórcy nie mają nic sensownego do przekazania to stawiają efekty. Nie zmienię zdania odnośnie ich jakości, to że zostały naprawdę dobrze zrobione jest faktem. Pozostaje jedynie kwestia tego czy jest się zwolennikiem efektów komputerowych, czy nie. Oczywiście wiadomo, że efekty starzeją się w przerażająco szybkim tempie. Te, które cieszyły oko podczas premiery WP obecnie mogą wyglądać sztucznie i groteskowo. To samo wraz z upływem czasu stanie się z efektami zastosowanymi w Hobbicie.

 

Wracając do trójkąta miłosnego. Właśnie sobie zdałam sprawę, że ostatnio to bardzo oklepany schemat (pojawił się w Zmierzchu, Delirium, Igrzyskach Śmierci) : w kobiecie zakochuje się jednocześnie dwóch innych bohaterów. Każdy z nich jest przystojny i zaradny oraz zazwyczaj nie ma możliwości na stworzenie związku. Może był to kolejny przemyślany zabieg, kierowany do konkretnej grupy odbiorców.

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Słyszeliście? Rozumiem odmiana fabuły niż w książce, ale nie zachować, chociaż w ostatniej części oryginalnego tytułu, to dla mnie kpina i brak szacunku dla J.R.R. Tolkiena... Peter robi sobie żarty. :(

 

http://www.filmweb.pl/news/Zamiast+%22Tam+i+z+powrotem%22+hobbit+p%C3%B3jdzie+%22W+ogie%C5%84%22-104221

 

Bzdura ! Hobbit zmienił nazwę na Bitwę Pięciu Armii .

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dzisiaj w szkole oglądałam film pt. "Megan Is Missing". Film był dla nas wszystkim szokujący. Dał nam do myślenia...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dzisiaj w szkole oglądałam film pt. "Megan Is Missing". Film był dla nas wszystkim szokujący. Dał nam do myślenia...

 

A widziałam to jakiś czas temu. Całkiem niezły i ponoć oparty na prawdziwej historii. Co w sumie nie jest bardzo istotne, bo czy była taka sytuacja, czy też nie, to MOGŁO się wydarzyć. Film nie jest jakiś świetny, nie należy do takich, które lubię, ale potrafi nastraszyć. I ma jakiś przekaz. Warto zobaczyć, jeśli ktoś jeszcze nie widział.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Oj, będzie :)

Ładnie Johnny'ego zrobili do tego filmu...

60959.6.jpg

Share this post


Link to post
Share on other sites

Polecicie mi jakiś dobry horror. Chciałbym coś obejrzeć wieczorem, a nie mam pomysłu. :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Hmm no to może ten film co mówiłam wczoraj czyli "Megan is missing". Na filmwebie jest oznaczony jako horror. Trochę się zdziwiłam. Ale nieźle mi zrył banie... :) Na samą myśl o nim mam dreszcze...

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tego akurat nie oglądałem. :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Właśnie skończyłam oglądać The Grand Budapest Hotel, film, który diabelsko ciężko obejrzeć w internecie, ciągle go usuwają z wszystkich stron.

Sama treść tego filmu nie jest istotna. No, może nie tyle nie jest, ile schodzi na dalszy plan, biorąc pod uwagę genialną kreację bohatera/ów i ogólnie niepowtarzalny klimacik Europy z lat trzydziestych.

Główny bohater, ten klimacik, jedyny w swoim rodzaju, i ogólnie wszystko było zrobione dokładnie w takim stylu, jaki mi się najbardziej podoba.

I genialny sposób rozładowywania napięcia, czy co to tam było (bo ja nie czułam tej historii aż tak, jak pewnie autor by sobie życzył. Bardziej wolałam skupić się na małych, ale świetnie dobranych detalach :)), czyli rzucanie w niczego nieświadomego widza mięsem w najmniej oczekiwanej sytuacji. W jednej chwili Gustave recytuje piękny wiersz o czymśtam, a w drugiej rzuca parę 'fucków' na lewo i prawo... Kiedy zrobił to po raz pierwszy, to mnie trochę raziło, ale później można się już było przyzwyczaić. :))

 

 

 

 

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Właśnie skończyłam oglądać The Grand Budapest Hotel

 

Też skończyłem go właśnie oglądać. Sam klimat jest cudowny. Kreacje bohaterów mocno prześmiewcze, ale inteligentne.

Dzięki za polecony film ;)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Chyba zostanę fanką filmów Wesa Andersona. Już jestem fanką filmów Tarantino, a teraz coś mi się widzi, że będę miała drugiego ulubionego reżysera.

Własnie obejrzałam Pociąg do Darjeeling, film, który sam w sobie nie ma sensu, ale jak się głębiej przyjrzeć, to jednak każdy znajdzie w nim swój sens.

Ale Grand Budapest Hotel lepszy. Był bardziej nastawiony na ten rodzaj humoru, który lubię.. :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tak patrzę na komentarze pod tym newsem z Twojego linku, Marcin, i zastanawiam się, czy ta nieszczęsna czwórka tylko mi się podobała? Przecież to był fajny film :D Może nie tak dobry, jak kochana, jedyna i niepowtarzalna "Klątwa Czarnej Perły", ale... Emi lubi. Nawet bardzo. :3 Nie ogarniam, czemu tyle osób tak ją krytykuje.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Szczerze, wolałabym, żeby sobie darowali już tą piątkę, bo tak, jak większość, uważam, że czwórka była słaba. Może nie najsłabsza; dobrze się oglądało, dobrze grali, efekty specjalne nie były za mocno przesadzone, ale jakoś nie czułam już magii z pierwszych trzech części. Oczywiście, jak wszyscy, choćbym narzekała i rwała włosy z głowy i tak obejrzę piątą część dla samych gagów Sparrowa. ;) Jednak, to już nie będzie to. Nie, żebym tęskniła z Willem i Elizabeth - najnudniejszą parą stulecia, ale oni stanowili całkiem zabawną przeciwwagę dla Sparrowa; dwa nudne, słodkie gołąbki i bezpardonowy, ironiczny Sparrow. Teraz, w zamian dali nam tą miłośnicę Jacka, a ona tylko wszystkich wkurza, udając jego złą, żeńską kopię, a już chyba najbardziej te ostro świrnięte fanki Deppa. :D

Share this post


Link to post
Share on other sites

Właśnie oglądnęłam Wilk z Wall Street. Z czystym sumieniem mogę polecić ten film. Jak zwykle jestem zachwycona rolą Leonarda. Zakończenie, o dziwo, nie zawiodło mnie. Nie było może bardzo zaskakujące, ale fajne.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.