-
Content Count
1961 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
168
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by Taiteilija
-
Nie przeszkadza mi Halloween jako święto ogólnie. Nie uważam, by stanowiło zagrożenie dla chrześcijaństwa, nie sądzę, by miało tak naprawdę coś wspólnego z satanizmem. To przecież tylko festiwal wygłupów i straszenia siebie nawzajem. W umysłach ludzkich zakorzeniona jest od zawsze fascynacja tym, co straszne i każdy tak naprawdę lubi się trochę bać. Wiadomo - skacze adrenalina, ekscytacja, kiedy się boimy, a potem: bum! I strach znika, bo to, co było straszne było tylko dowcipem, filmem, gagiem, a my wybuchamy śmiechem, wciąż czując zbawienne ożywienie. To jest cel Halloween - odrobinę nas postraszyć, zestresować, a w efekcie: rozbawić. Oczywiście, są jednostki, które całą zabawę potraktują w bardzo niewłaściwy sposób; różni dziwacy, ludzie chorzy psychicznie faktycznie mogą wykorzystać taki festiwal, aby robić rzeczy z gruntu swej natury podłe, odprawiać dziwaczne rytuały itd. No, ale tacy ludzie istnieli zawsze tak, jak zawsze istniały straszne historyjki. Ci wariaci swoje podłości odprawialiby nawet bez Halloween, znaleźliby sobie po prostu inną okazję, a krzywda działaby się i tak. Nie można zwalać wszelkich wynaturzeń na halloweenowe wygłupy. Większość jednak potraktuje Halloween jako, wspomniany, festiwal dowcipów i strachów. Każdy, kto traktuje to... hmmm... powiedzmy, święto, jako coś satanistycznego i groźnego dla wiary jest, moim zdaniem, ostro przewrażliwiony, bo przecież na takiej samej podstawie można by uznać oglądanie horrorów za czczenie złych mocy, a osoby, które naprawdę uwielbiają horrory i robią sobie regularne maratony filmów grozy powinny być uznane za zgraję krwiożerczych satanistów. Oczywiście, to były moje przemyślenia na temat Halloween OGÓLNIE, jako zabawy świata zachodniego, ale, muszę to podkreślić, zgadzam się z Evi - to nie jest nasze "święto", do naszej kultury nijak się ma i chociaż my też chcemy się trochę "pobać", to nie uważam, żebyśmy z tego powodu musieli, jak zawsze, wszystko brać z Zachodu. Polacy są jak papugi - Amerykanie mówią, że Święty Mikołaj ma czerwone łachy? To nasz też! Amerykanie mówią, że Halloween? To my też chcemy! Wpływ kultury zachodniej tłamsi od lat naszą własną. Chcemy się postraszyć? Wróćmy do świąt pogańskich! Ale nie, nie... bo tego Kościół by nie zdzierżył! Kościół nie uznaje prymitywności człowieka, który chce się bać, Kościół uznaje człowieka w ciszy oddającego się umartwianiu i refleksjom nad duszami naszych zmarłych bliskich. Więc do pogańskich czasów nie wrócimy, bo księża się obrażą, ale... ha! Możemy sobie wziąć święto od "amerykańców", a co tam! Amerykańskie nie znaczy pogańskie, masowa kultura jest dozwolona i nie jest kojarzona ze słowiańskim pogaństwem, a poza tym jest POPULARNA! A kto by tam chciał jakieś zakurzone słowiańskie święto, skoro można dostać odpicowane dynie z Zachodu? Cool i trendy, a nie jakieś słowiańskie graty! Jeszcze kilka lat temu żaden dzieciak tu nie chodził od drzwi do drzwi, a ostatnio, o dziwo, ten zwyczaj zaczyna się u nas zadamawiać! Nic dziwnego: chcemy się bać, a nie mamy takiego święta, w które moglibyśmy! Święta pogańskie są nudne, albo zwyczajnie nieznane i traktowane jako staroświeckie, a księża i tak na nie nie pozwolą... zatem, Halloween będzie jak znalazł - na czasie, nie kojarzy się z jakimś pogaństwem i jest do tego tak mało związane z tym, co my Polacy rozumiemy jako święto! U nas święto to czas uroczysty, poważny i pieczołowity, a Halloween to wygłupy - zaprzeczenie naszego rozumowania, więc tym samym nikt tu nie bluźni, bo to przecież nie jest nawet święto w naszym rozumieniu, ale zabawa. Dlatego Halloween zaczyna się u nas coraz lepiej zadamawiać, chociaż tak nie pasuje do naszej kultury - bo nie traktujemy tego poważnie, jako święto, nie jest przymusowe, nie jest kościelne, nie jest ponure, ani pogańskie (bo pogaństwo na ogół kojarzy się tylko z ceremoniałami słowiańskimi sprzed wieków, a nie z czymś zachodnim, czy nowoczesnym), jest za to popularne, amerykańskie i cool. Drażni mnie to kalkowanie Zachodu i sztuczne gumowe nietoperze, dynie itd. w marketach (prawie jak na Walentynki, ale zamiast serduszek są pająki i sztuczne szczęki - wiwat masówka!), sama Halloween nie obchodzę, ani nie traktuję poważnie jako święto. Jako głupia zabawa może być, ale na pewno nie święto. Mogę sobie przykładowo pooglądać horrory 31.10, ale jeśli tak, to będzie miało uzasadnienie inne; nie chodzi o to, że oglądam, bo Halloween, ale oglądam, bo jest już mroczna jesień i Święto Zmarłych (dość klimatyczne, trzeba powiedzieć - te wyprawy na cmentarz wieczorem, nagrobki oświetlone światłem tysięcy zniczy, zapach wosku!), a ponadto w TV nic innego nie ma! :D
-
Moja siostra nie przyjedzie na weekend do rodzinnego miasta, bo Uniwersytet wysłał ją na konferencję do... Helsinek. Życie jest takie niesprawiedliwe - otóż moja siostra jest fanką ciepłych krajów, południa, radości wiecznej włoskiej imprezy i nie uśmiechała jej się perspektywa wyjazdu do Finlandii, podczas gdy... nie to, że coś... ale... ja... bym... chciała... BARDZO! BARDZOOOO! :-(
-
Whoever Brings The Night
-
Trzy słowa: home, sweet, home! :-D
-
Miło mi. :) Innych włosów nigdy nie nauczę się rysować, a próbowałam nie raz. Zawsze chciałam sprawić sobie koszulkę z zaprojektowanym przez siebie nadrukiem i znam nawet sprawdzony sklep internetowy, gdzie mogę sobie takową zaprojektować, ale to niestety trochę kosztuje, a ja miałabym problem ze zdecydowaniem się na jakiś konkretny rysunek. Nie znam się też za bardzo na jakiś farbach/flamastrach do rysowania bezpośrednio na ubraniach, które byłyby trwałe, a gdybym nawet się znała miałabym problem, co narysować i, czy to się uda? No, cóż... może kiedyś zrealizuje taki śmiały plan! Ten rysunek może i byłby nawet niezłym kandydatem na nadruk, ale niestety jest w zeszycie w kratkę, nawet skanera teraz nie mam, żeby go zeskanować, więc... Ech! Nie ma co mówić! Dzięki Ci za komentarz, annaif! Miło mi to słyszeć, Emi! Szkoda tylko, że nadaje się na biały (bo fakt - na białym byłby chyba najlepszy), bo mnie biały ani nie pasuje, a jestem taką fleją, że poplamiłabym niechybnie szybko. To tylko taki tam rysuneczek, robiony podczas wykładu, nic takiego, ale... no, nieskromnie przyznam, nawet nadaje się na nadruk! ;) Co za życie! Człowiek rysuje coś 10 lat, a ludzi bardziej zainteresował gryzmoł z tylnej strony zeszytu. Ach! Cytując Marco z Made in Hong Kong: "What a miserable life I have!". Nie, no serio, rysowałam byle-jak i to po długiej przerwie, a wy mi tu z nadrukami! :D Chciałabym pomyśleć o czymś takim, ale brak mi funduszy, a przede wszystkim czasu. Chciałabym mieć kilka koszulek na własność, z własnymi projektami i to już byłby sukces. "Bezwenie" zawsze tu krąży - jeden rysunek wiosny, niestety, nie czyni. Walczę z nim od jakiegoś czasu, z drobnymi skutkami w postaci takich oto przebłysków weny. Powodzenia w walce z Twoim! :)
-
Moja działalność artystyczna ostatnio cierpi tłamszona przez studia, ale nie umiera... rysuję, gdy mam jakieś mniej istotne ćwiczenia, czy wykład. Jak nie będę ćwiczyć choćby i długopisem w zeszycie w kratkę, to szybko wrócę do poziomu z końca gimnazjum/początków liceum. Tak więc, ćwiczę: Bez tytułu Żadne wielkie arcydzieło (rysując, czułąm dziwną sztywność ręki - jest źle!), ale pomyślałam, że jak wrzucę, to poczuję motywację do zrobienia czegoś ambitniejszego. Teraz czekam na jej przypływ. :)
-
O, ten odcinek bardzo fajnie mi się oglądało! Miło jest zobaczyć Floor na zakupach; to sprawia, że wydaje się, w każdym razie w moim odczuciu, bliższa zwykłemu śmiertelnikowi i w jakiś sposób naturalnie sympatyczna. Pani Jansen ma tak niesamowicie naturalny sposób wypowiadania się - bardzo dobrze się jej słucha. W wypowiedziach Anette często czułam taki sztuczny miód, jakby starała się być milutka na siłę, a Floor jest miła w bardzo ludzki sposób, bez sztucznej gwiazdrorskiej maniery. Nie rozumiem tylko... jak może jest smakować salmiakki! Ona chyba naprawdę przechodzi proces gwałtownej finlandyzacji! :happy:
-
O, ile nowych twarzy widzą moje stare oczyska! Pozdrawiam wszystkie młode wilki na forum! Mam nadzieję, że choć połowa z nich pozostanie na forum po konkursie. ;) @hietAla; Witaj nam! Ha! Filologia angielska! Chciałam to studiować, ale nabór był tak wielki, a miejsc tak mało na Uniwersytecie Gdańśkim, że się nie dostałam. Traumę mam do dziś; ani na skandynawistykę, ani na filologię angielską się nie dostałam, ale cóż... @PolaChan; Witaj! A czemu Twojej koleżanki tu nie widzę? Dla fanek NW zawsze znajdzie się miejsce na DE! Zaproś ją! :)
-
Dawkins? Nie znam go! Powinnam pewnie znać, ale ostatnio mało mam czasu na poznawanie czegokolwiek poza twardymi krzesłami na salach wykładowych. :( Eh, a ponoć studia miały poszerzać wiedzę, a nie zagradzać do niej dostęp. Ale kojarzę fragment wywiadu z Tuomasem o literaturze: A to perfekcyjnie potwierdza moje pierwotne przypuszczenia na temat nowego albumu - będzie hołedem dla nauki. Zacytuję jeszcze raz dalszy fragment wypowiedzi (już gdzieś, kiedyś cytowałam go na forum), który nie pozostawia cienia wątpliwości:
-
Mnie też gardło boli. Diabelny ziąb w tym Trójmieście. Od morza wieje, mróz jakiś wisi w powietrzu, a ja piecham te 40 minut na uniwerek i do domu co dzień i już mnie coś bierze. Polecam jakiś Cholinex i Grpiex. Mój sprawdzony zestaw. ;)
-
Na początku tematu pisałam, że najprawdopodobniej wygra TPATP, ale po głebszym zastanowieniu i przyjrzeniu się wcześniejszym survivorom... możliwe, że coś nas zaskoczy (tak, jak zaskoczyło nas "Walking in the Air"). Uważam, że TI ma duze szanse. "Eva", WYLASR i MOH zajdą pewnie daleko, a po najsłabszych kawałkach typu BBB, "Amaranth", FTHIOH i MPG, odleci pewnie TE, "Sahara", 7DTTW. Zastanawiam się kiedy odpadnie LOTW i jego wersja wokalna, czyli EV. Pewnie koło TE i reszty. Zmieniając temat, bardzo aktywnie przedstawiają się komentarze do DPP w porównaniu z resztą wątków o Survivorach. Tylko tak dalej! :D
-
Od niedawna dręczy mnie strach przed... burzą. Zawsze fascynowały mnie burze, ślepiłam na błyskawice letnimi nocami od dzieciństwa, a nawet (o zgrozo!) tkwiłam na balkonie na trzecim piętrze, żeby sobie pozerkać. Jakiś rok temu trafiła się w nocy burza wyjątkowo paskudna; zero deszczu, same wyłania, poszedł prąd w połowie miasta, a alarmy samochodowe co chwilę się uruchamiały same od siebie - od tamtej pory mam uraz. Mam nadzieję, że z czasem przejdzie i będę sobie mogła normalnie żyć podczas burzy, jak dawniej.
-
[video=youtube] Powrót do old, good times! :)
-
Bye Bye Beautiful
-
Rany, jak mnie już dawno tu nie było. Czasu nie miałam, ale teraz postaram się to nadrobić i być grzecznym modem. Żeby nie robić offtopów, przechodzę do sedna; uszczęśliwiło mnie rozpoczęcie się weekendu (ha! spaaanie!) oraz długi weekend nadchodzący wielkimi krokami - będę mogłą wreszcze wrócić na kilka dni do Malborka! Jej! Dom. :-D
-
Cadence of her last breath
-
Bullszit, chór gospel na końcu MOH jest najlepszym, co się w tej piosence trafić mogło. Uwielbiam ją, najpierw spokojna, balladowa, a potem również balladowa, ale z orkiestrowym epickim tłem... Apotem wchodzi chór gospel i to już jest szczyt szczęścia, jak ta pani zaczyna robić wariacje wokół głównego tematu. ♥ To akurat jest kwestia gustu. Wiele osób narzeka na ten chór i mnie też się on nie podoba, bo kontrast między całym utworem, a finałem jest zbyt duży, żeby nie powiedzieć, że okropnie rani moje uszy. Lubię spektakularne finały, ale ten jest męczący, okropnie mi się dłuży i prawie zawsze go pomijam, słuchając. Ponadto, ja zwyczajnie nie lubię chórów gospel, więc... ten argument mówi sam za siebie.
-
No, to teraz będzie pojedynek! DPP jest chyba najbardziej kontrowersyjnym wydawnictwem NW. Na wstępie zagłosowałam na WBTN, choć na tej płycie jest sporo słabszych, moim zdaniem, numerów. (Paradoksalnie, jest też sporo genialnych np, TPATP, TI, MOH (nie licząc chóru gospel na końcu), TE (ma smaczny klimacik), LTOW.) Zagłosowałam na WBTN, ponieważ nienawidzę tego płaskiego, zabarwionego komputerowym brzmieniem utworu, ale, na dobrą sprawę, równie dobrze mogłam zagłosować na "Amaranth" (best pop-metal ever ;)), "Master Passion Greed", czy "Bye Bye Beautiful" (głównie ze względu na ten paskudny teledysk, przyznaję). DPP miało sporo kawałków, które mogłyby być o wiele lepsze, gdyby nie Anette. Jej głos na DPP był bardzo płaski - piosenki były nagrane, zanim pojawiła się w zespole, więc musiała się jakoś do nich dopasować, do tego doszedł stres i gwałtowna zmiana stylu muzyki w jakim przywykła śpiewać, co sprawiło, po raz wtóry, to, że nie wiedziała jak ma właściwie śpiewać, jak użyć swojego głosu, żeby całość robiła wrażenie. Na IM, jak często zwykłam pisać, Anette pokazała, że potrafi używać czegoś więcej, niż tylko tego płytkiego, monotonnego głosu pełnego nieadekwatnych ozdobników. Nie był to co prawda 'level' Tarji, ale już było o wiele lepiej (patrz "Scaretale", czy SLS). Myślę, że w tym survivorze duże szanse na wygraną ma TPATP. Kolejna epicka, długa i pełna zwrotów akcji kompozycja z iście Mozartowskim dreszczykiem.
-
Whoever Brings The Night
-
Zdziwiło mnie to, że "Planet Hell" pokonało "Dark Chest of Wonders", ale przeszłam nad tym do porządku dziennego, bo w końcu obie piosenki są świetne, obie mają pazur (prywatnie sądzę, że DCoW jest o wiele lepsze, choćby dlatego, że nie zawiera tej lekko dyskotekowej i raczej wesołej wstawki klawiszowej, kontrastującej slinie z tytułem i wymową utworu). To, co mnie dziś zszokowało to fakt, że aż tyle osób głosuje przeciwko GLS! Zastanawiam się, czy te osoby robią to z przekory, bo w rankingach tego typu zawsze wygrywa GLS i chcą w jakiś sposób udowodnić swoją oryginalność, zaprzeczyć stereotypowi, czy serio uważają GLS za utwór gorszy od PH? Rozumiem, że może być to kwestia osobistych sympatii i antypatii; np. komuś PH lepiej się kojarzy, bardziej lubią kótkie utwory, czy... coś? Ale obiektywnie; czy PH jest rzeczywiście lepsze od GLS? Jako kompozycja. Czy ten Nightwishowy kolos pełen rozmachu, będący niejako wizytówką zespołu jest gorszy od żywej, wyrazistej, ale przecież dość zwyczajnej w repertuarze NW piosenki? A może GLS wam się zwyczajnie przejadło, bo jest tak nadużywane na koncertach i ciągle stawiane na piedestale? Może uważacie, że przez to zrobiło się nudne i z tego piedestału należy mu się bolesny upadek na cztery litery? Pytam z ciekawości, nie przemawia przeze mnie jakakolwiek złość, tylko zwykłe zaskoczenie. Sama zagłosowałam na PH, bo po pierwsze uwielbiam GLS, a po drugie to kwestia obiektywizmu: GLS zwyczajnie jest bardziej oryginalne, pełne, a PH to tylko zwyczajna "fajna piosenka".
-
Planet Hell (poszleliście ludzie z tym "Ghostem"?)
-
A więc nie tylko mój uniwerek jest synonimem nieładu? Ktoś nawet od nas stwierdził, że gdzieś w podziemiach Uniwersytetu Gdańskiego jest tajny krąg, który zawiaduje tym wszystkim: układa plany, synchronizuje je itd. i, że ten krąg składa się z pięciolatków. Podpisuję się pod takimi samymi bolączkami. Łączę się z Tobą w bólu, Sami. Dzięki temu cudownemu planowi fakultety nakładają się na wykład z socjologii kultury, a muszę być i na tym i na tym... Masz może zmieniacz czasu Hermiony Granger? ;)
-
Poczekaj na studia. Bardzo mocno tęsknię za liceum. :undecided: Przez jakiś czas i mnie będzie trochę mniej na forum, bo mój uniwersytet to definicja chaosu. Nikt nic nie wie, plan co chwilę się zmienia, jest lektorat z angielskiego, ale nie ma podziału na grupy, a na liście jakimś cudem ze wszystkich zapisanych na zajęcia jest tylko 25 osób! Ponadto, mój kierunek od dwóch lat prowadzi życie tułacze, bo wyrzucili nas z budynku filologicznego i wciska nam się kit, że "nasz budynek się buduje" i, że "będzie za rok" (ponoć budynek będzie, ale nie dla nas - my wrócimy do starego, bo kierunki ze starego "pójdą sobie" do nowego) w związku z czym mamy zajęcia po całym kampusie, a że jesteśmy w innych budynkach tylko gośćmi, to nasz plan jest koszmarny, bo musi być dopasowany do planów gospodarzy (walka o sale). Wczoraj okazało się, że mam na poniedziałek pracę do napisania, a na wtorek do przeczytania artykuł (20 stron) i książkę (170 stron), 18.11 jest kolokwium z analizy i interpretacji, a cały tydzień miniony poświęciłam na bieganie i załatwianie papierów o stypendium, staniu w kolejkach i opuszczaniu ważnych wykładów i ćwiczeń przez co o wszystkim dowiaduję się w ostatniej chwili. Mam nadzieję, że to będzie dobra argumentacja moich czasowych nieobecności. ;)
-
Chciałam złożyć sobie papiery na stypendium w zwiększonej ilości z tytułu zamieszkania w DS lub innym obiekcie, ale... w urzędzie, w którym byłam już drugi raz (wcześniej nie dopełniłam drobnej formalności), powiedziano mi, że właścicielka mojego lokum nie jest w księdze wieczystej wpisana jako właścicielka! Tadam! A czemu? Bo kupiła mieszkanie niedawno i do 3 m-cy może tam nie figurować jakojego pełnoprawna posiadaczka. Ponoć mógłby mi pomóc przy kolejnej wizycie akt notarialny (kopia) i nawet, po uprzejmej prośbie, dostałam go od właścicielki mailem, a raczej jego... zdjęcia zrobione telefonem komórkowym. Termin składania podań o stypendium mija jutro, a ja w urzędzie mam okazać zdjecia aktu robione komórką. :dodgy: Nie wiem, czy jestem bardziej wściekła, czy zdołowana. Całe dnie biegam po urzędach, na wykłady, tu, tam, siam, a efekt jest... no, właśnie - nie ma efektu.
-
@Ares: moje uszy potrzebowały dziś raczej spokoju i ciszy, niż hałasu i zawieruchy. Znam kilka wersji owej 'Polki', więc też nie było to coś zbyt zaskakującego... chociaż tego wykonania nie znałam i tu jest plus dla Ciebie. Na poszerzenie muzycznych horyzontów pora jest zawsze właściwa. @98wercia: tego ostatnio słuchałam i to ta piosenka mnie natchnęła do poproszenia o taką kategorię. W sumie, żadne to arcydzieło, ale utwór jest uspokajający i sympatycznie fiński. Pewnie będę do niego wracała nie raz. :) @Maciek: już w pewnym momencie myślałam, że to będzie instrumental, ale jednak nie - cierpliwość się opłaciła. Piosenka relaksacyjna, mało chwytliwa i szybko pewnie wyleci mi z pamięci, ale odprężyła mnie. Szczególnie te klawisze w drugiej części utworu przypadły mi do gustu. @annaif: o, coś z życiem dla odmiany i jednocześnie nie raniące mi duszy! Nie do końca mój styl muzyczny, ale trzeba przyznać, że ta piosenka ma w sobie coś bardziej charakterystycznego niż poprzednie propozycje. Jest nieco zbyt... hm... radiowa, jak na mój słuch, ale przynajmniej wyrazista. @Sami: Twoja propozycja miała niezły klimat. Trochę momentami kojarzyła mi się z SLS (podkreślam momentami). Miłe przejmujące skrzypce w tle w drugiej części piosenki. Niby nic wielkiego - ten utwór, ale miał subtelną atmosferę, która nawet dobrze mi się kojarzyła. @Milla: Fajny odmużdżacz dla studenta! Wyjątkowo głupkowate wideo. Czuję się mile odmużdżona! :happy: Zastanawiałam się nad propozycjami werci (ale ją znam, więc poszperam za czymś nowym), Sami (klimatycznie!), Milli (best wideo ever!). Ostatecznie... . . . . . Wygrywa: Sami! :happy: