Jump to content
Scavenger

Narzekamy

Recommended Posts

Jestem z Wami! Umieram właśnie nad historią filozofii 3

 

Today, in the year of our Lord, 2016

Ala was called from the cares of the world

She was found at her desk,

With no smile in her face, a pen and 1000 pages of not learned text

;_;

  • Like 4

Share this post


Link to post
Share on other sites

Czy Wy też tak macie, że czasem MUSICIE mieć coś, co ma osoba, która Was inspiruje? :< Właśnie kuszą mnie trampki od Eddiego van Halena, które widziałam na nogach Janiego i ubzdurałam sobie, że muszę je mieć. Zbieram kasę na coś bardzo drogiego i jak wydam teraz te 360 zł to nie będzie dobrze. Zrobiło się tak ciepło i mój mózg jest przekonany, że to wiosna, czyli kupienie trampek to dobry pomysł D:

Share this post


Link to post
Share on other sites

Czy Wy też tak macie, że czasem MUSICIE mieć coś, co ma osoba, która Was inspiruje? :< Właśnie kuszą mnie trampki od Eddiego van Halena, które widziałam na nogach Janiego i ubzdurałam sobie, że muszę je mieć. Zbieram kasę na coś bardzo drogiego i jak wydam teraz te 360 zł to nie będzie dobrze. Zrobiło się tak ciepło i mój mózg jest przekonany, że to wiosna, czyli kupienie trampek to dobry pomysł D:

 

I feel you...

 

A ja jak chcę coś, co ma ktoś inny, ale mnie nie stać (albo byłoby, ale wydawanie takiego hajsu nie ma sensu), to mówię sobie, że nie muszę tego mieć i że I can be over it. :D

 

A jeśli w grę wchodzą ubrania, to kupuję po prostu ze dwa metry czarnej tkaniny i szyję sobie sama :v

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie pamiętam, żebym kiedyś chciała mieć coś takiego jak ktoś, raczej to ktoś chciał mieć takie jak moje;) A poważnie zawsze chciałam mieć coś innego/ inaczej jak inni a najbardziej ciuchy. Doszywałam sobie różne aplikacje: koraliki, sznurki, łańcuchy, koronki itd. Tak właściwie jest do dziś, choć wiem że pewne trendy wymagają czasem zakupu sztampowego - nie chce temu ulegać:)

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie pamiętam, żebym kiedyś chciała mieć coś takiego jak ktoś, raczej to ktoś chciał mieć takie jak moje;)

To jest piękne ;) Też tak czasem mam, szczególnie jak coś sobie uszyję - od razu widać, że jest inne niż to, co sprzedają w sklepach (jeśli chodzi o formę).

 

Ogólnie robienie sobie czegoś samemu jest super ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites

mówię sobie, że nie muszę tego mieć i że I can be over it. :D

 

Czemu ja tak nie potrafię? D:

 

Ogólnie to i ja nie kupuję rzeczy "bo wszyscy takie mają". Liimatainen to co innego ^^ Próbowałam kiedyś zrobić sobie na martensopodobnych butach lwa Lannisterów, w efekcie miałam buty zaciapane farbą i tyle... Nie nadaję się do takich rzeczy :P

 

No dobra, zadałam sobie pytanie, czy te trampki zmienią moje życie i odpowiedź brzmi "nie". Reczywistość jest okrutna ;_;

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nojapierdzielę, jak można kazać człowiekowi pisać artykuł na temat "How has the role of a father changed in the 21st century?" i nakładać na to limit czterystu słów? CZTERYSTU, kurka blaszka. Artykuł, nie felieton. Przecież te artykuły w Polityce czy Newsweeku, co je czytuję, bywają długie na kilka stron. I jak ja mam się niby zmieścić w czterystu słowach? Mam już trzysta dwadzieścia parę, a napisałam dopiero jeden... ten, no, wiecie, w artykułach są podtytuły i one dzielą tekst na takie fragmenty, co nie wiem, jak się nazywają, więc mówię na nie "fragmenty". I mam taki jeden, nie jakiś socjologicznie pogłębiony, raptem parę ogólników o tym, że jeszcze sto lat temu tatuś zapewniał rodzinie środki do życia, żona i dzieci były zależne od niego i jego hajsów, a opieka nad potomstwem to była rzecz wyłącznie dla bab i tró mężczyzna nie plamił swojej męskości brudnymi pieluchami niemowlaka (teraz cytuję samą siebie), ale wielkie społeczne przemiany dwudziestego wieku, tretetete, aktywizacja zawodowa kobiet, równiejszy podział obowiązków domowych, coraz więcej panów decyduje się na odejście z pracy i zostanie "kogutem domowym", takie tam. W którymś momencie poczułam nieodpartą wewnętrzną potrzebę podparcia się jakimiś statystykami, bo okropnie głupio wygląda takie "tego przybywa, tamtego jest mniej, tendencja w społeczeństwie jest taka to a taka" bez żadnych danych, no i wykombinowałam w Internetach jakąś ankietę, w której 37 procent pytanych - czyli pracujących ojców - powiedziało, że odeszłoby z pracy, gdyby partnerka zarabiała więcej, a 38 procent zgodziłoby się na niższą płacę w zamian za więcej czasu dla dzieci. I napisałam o tym. Tylko że to zajmuje tyle słów, tyle cennego miejsca ._. I co ja biedna pocznę, jak wcisnę w ten artykuł jeszcze fragment o tatusiach na tacierzyńskim i ten trzeci, ostatni, o tęczowych rodzinach? Ech, cienszko ._.

A, no i oczywiście zaspałam i nie zdążyłam kupić biletu na Lao Che. Tak samo, jak zaspałam z Organkiem i Domowymi Melodiami. Brawo ja. Brawo moje "powiem fejsbukowi, że jestem zainteresowana wydarzeniem, a bilet kupię kiedy indziej". Nie kupisz, Emi. Nie kupisz. -,-


"A hundred years ago the main role of a father was to provide. He was the one who supplied the family with money, keeping other family members dependent of him and his earnings. Childcare, as well as cooking and cleaning, was an exclusively feminine responsibility, and a real man wouldn’t stain his manliness with a baby’s dirty diaper. However, the great social changes of the twentieth century made everything significantly different. The past several decades have been a time of intense professional activation amongst women. Now that most ladies are employed, it’s natural that all household duties, including nurturing children, are becoming more and more equally divided between both partners in a heterosexual relationship. Although gender stereotypes are still alive, the sight of a man pushing a baby stroller or washing his little daughter’s stained bib is much more common now than it was even ten or twenty years ago. What’s more, a growing number of dads decides to stay home, and many of the working ones – according to a 2007 Careerbuilder.com survey, roughly 37 percent – would like to leave their jobs if their partner earned enough money to support the family. The same survey indicated that 38 percent of the respondents would take a pay cut to spend more time with their children. Goes to show that the nowadays’ dad isn’t only a provider anymore." - No i co z tego wychrzanić? ;-; Najprędzej to zdanie zaczynające się od "although", ale go też mi szkoda, bo jest całkiem zgrabne ._.


WOOOOO, wiem, co zrobię, daruję sobie w ogóle pisanie o tacierzyńskim i ojcowskim i zrobię oddzielny fragment z tych tatusiów zostających w domu, i będę miała miejsce! Tak! Jestem genialna ^^


444 słowa, a jeszcze mam zakończenie do napisania, help x.X

  • Like 3

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ogłaszam publicznie, że nienawidzę Tero Kinnunena, za wymyślenie głupiej rymowanki. I Arrowa, za nieprzetłumaczenie jej i śmianie się ze mnie podczas moich beznadziejnych prób stworzenia z tego czegoś sensownego. Mój mózg ucierpiał, baaardzo! xD Ale wybaczam, ponieważ odniosłam lingwistyczny sukces i pękam z dumy dla mojej zdolności wymyślania głupich wierszyków. A jak głupich, wyobraźcie sobie, znając dorobek werbalny Tero. ;)

  • Like 4

Share this post


Link to post
Share on other sites

Największy minus rysowania w internetowej aplikacji? Jakby to streścić... może dosłownie: UNDER CONSTRUCTION. I co ja mam robić? Na pewno nie rysować. :/

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dostałam też szóstkę za kartkówkę z "Lalki", którą to książkę przeczytałam do połowy. Taka zdolna jestem. ^^

 

Gratulacje, obym też miała takie szczęście. Ja nawet połowy nie przeczytałam :'( I need help :'(

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dostałam też szóstkę za kartkówkę z "Lalki", którą to książkę przeczytałam do połowy. Taka zdolna jestem. ^^

 

Gratulacje, obym też miała takie szczęście. Ja nawet połowy nie przeczytałam :'( I need help :'(

W Internetach są różne fajne streszczenia szczegółowe. Polecam. I dziękuję :3

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja polecam Lalkę, ta książka jest cudowna! ♥

A ja narzekam, że tak dużo tej historii. I nie zdążę do matury się wszystkiego nauczyć z moją mobilizacją. :c

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Narzekam na dzisiejszy dzień, który uświadomił mi, że jeżeli po moim drogim kulturoznawstwie, które za rok mam nadzieję definitywnie zakończyć na poziomie marnego licencjatu (zawsze to jednak coś), zapragnę odrzucić wszelką logikę (to jest odrzucić składanie papierów na filologię fińską lub rosyjską, czy to na UG, czy, lepiej, gdzieś z dala od Pomorza) i wybiorę realizację wielkich marzeń, to praktycznie nie mam szans na ich faktyczną realizację. Ostatnio doszła do głosu szalona myśl, że "do diabła ze wszystkim chcę iść na PWST! Zrealizuje jedno z najskrytszych marzeń!", ale dziś w końcu zaczęłam się nad tym poważnie zastanawiać i zerkać na proces rekrutacji na PWST w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu (wydział krakowskiej PWST), lub łódzkiej filmówki... to jest nie do przejścia bez stu lat przygotowań, fortuny na kursy i farta! :confused: Zgroza. Nigdy na poważnie się nie zastanawiałam na tym (sfera ukrytych marzeń Tai funkcjonowała wewnątrz) i teraz, gdy już zaczęłam okazuje się, że zwykły casting + egzamin to była z mojej strony naiwna fantazja. Trzeba przygotować z milion wierszy (starannie podzielonych na dane przez wyższą instancję rodzaje), kolejne milion różnych rodzajów prozy, minimum trzy piosenki (w tym rozróżnienie na ludowe, kabaretowe itd.), trzeba tańczyć tańce nowoczesne i ludowe, mieć równomierną budowę ciała, zdać pisemny i ustny egzamin, improwizować ("zagraj mi kolor żółty!"), ułożyć układ gimnastyczno-taneczny, a wszystko to może trwać do późnej nocy, jak masz, dajmy na to, nazwisko na "Z"... to szkolenie survivalowe, czy egzamin do uczelni wyższej? O.O Ja wiem, że trzeba mieć odwagę i ryzykować, ale tam na 20 miejsc jest ok. 1000 kandydatów + cała ta kołomyjka z rekrutacją, a panowie/panie z komisji mają prawo Cię zrugać od góry do dołu, żeby się zorientować, czy jesteś odporny na stres.

Niech mi ktoś powie, że to się da przejść, nie będąc maszyną. Chociaż, patrząc po profesorach na np. PWST w Warszawie (np. Englert, czy Gajos), to dziwne, żeby było się łatwo dostać, hm?

Padam na nos.

Przez rok nie nadrobię takich zaległości... no i nie jestem Chuckiem Norrisem, do czorta!

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

W poniedziałek powrót do rzeczywistości po 2 tygodniach wolności :v

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Narzekam na dzisiejszy dzień, który uświadomił mi, że jeżeli po moim drogim kulturoznawstwie, które za rok mam nadzieję definitywnie zakończyć na poziomie marnego licencjatu (zawsze to jednak coś), zapragnę odrzucić wszelką logikę (to jest odrzucić składanie papierów na filologię fińską lub rosyjską, czy to na UG, czy, lepiej, gdzieś z dala od Pomorza) i wybiorę realizację wielkich marzeń, to praktycznie nie mam szans na ich faktyczną realizację. Ostatnio doszła do głosu szalona myśl, że "do diabła ze wszystkim chcę iść na PWST! Zrealizuje jedno z najskrytszych marzeń!", ale dziś w końcu zaczęłam się nad tym poważnie zastanawiać i zerkać na proces rekrutacji na PWST w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu (wydział krakowskiej PWST), lub łódzkiej filmówki... to jest nie do przejścia bez stu lat przygotowań, fortuny na kursy i farta! :confused: Zgroza. Nigdy na poważnie się nie zastanawiałam na tym (sfera ukrytych marzeń Tai funkcjonowała wewnątrz) i teraz, gdy już zaczęłam okazuje się, że zwykły casting + egzamin to była z mojej strony naiwna fantazja. Trzeba przygotować z milion wierszy (starannie podzielonych na dane przez wyższą instancję rodzaje), kolejne milion różnych rodzajów prozy, minimum trzy piosenki (w tym rozróżnienie na ludowe, kabaretowe itd.), trzeba tańczyć tańce nowoczesne i ludowe, mieć równomierną budowę ciała, zdać pisemny i ustny egzamin, improwizować ("zagraj mi kolor żółty!"), ułożyć układ gimnastyczno-taneczny, a wszystko to może trwać do późnej nocy, jak masz, dajmy na to, nazwisko na "Z"... to szkolenie survivalowe, czy egzamin do uczelni wyższej? O.O Ja wiem, że trzeba mieć odwagę i ryzykować, ale tam na 20 miejsc jest ok. 1000 kandydatów + cała ta kołomyjka z rekrutacją, a panowie/panie z komisji mają prawo Cię zrugać od góry do dołu, żeby się zorientować, czy jesteś odporny na stres.

Niech mi ktoś powie, że to się da przejść, nie będąc maszyną. Chociaż, patrząc po profesorach na np. PWST w Warszawie (np. Englert, czy Gajos), to dziwne, żeby było się łatwo dostać, hm?

Padam na nos.

Przez rok nie nadrobię takich zaległości... no i nie jestem Chuckiem Norrisem, do czorta!

Tai, mam dwie koleżanki, które się wybierają do PWST. Jedna sobie ciągle organizuje jakieś zajęcia pozaszkolne, np. pianino, zajęcia wokalne itd., ale i tak nie ma pewności, czy się dostanie. Prawda jest taka, że i tak jesteś na wygranej pozycji, bo znasz bardzo dużo teorii przez to, co teraz studiujesz - no i w zasadzie jesteś zabezpieczona, bo, jakby nie patrzeć, będziesz mieć wyższe wykształcenie. Zawsze możesz spróbować czegoś innego, jeśli się nie uda - ale samo przystąpienie do egzaminów Cię nie zabije (chyba że psychicznie). Spróbuj. Rozejrzyj się za jakimiś zajęciami w MDK-ach, one często są darmowe: czy to muzyczne, czy to teatralne. Zawsze to jakiś początek. ;)

 

A ja jestem dziś wykończona. Nabiegałam się po sklepach i po mieście, pojeździłam trochę, ale praktycznie nic nie przerobiłam dzisiaj. I biorąc pod uwagę, że miałam w planie zrobić dziś 10 tematów, a zrobiłam pół, to jestem absolutnie w czarnej du w lesie, a nie mam już się siły za nic zabierać. :c

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tai, mam dwie koleżanki, które się wybierają do PWST. Jedna sobie ciągle organizuje jakieś zajęcia pozaszkolne, np. pianino, zajęcia wokalne itd., ale i tak nie ma pewności, czy się dostanie. Prawda jest taka, że i tak jesteś na wygranej pozycji, bo znasz bardzo dużo teorii przez to, co teraz studiujesz - no i w zasadzie jesteś zabezpieczona, bo, jakby nie patrzeć, będziesz mieć wyższe wykształcenie. Zawsze możesz spróbować czegoś innego, jeśli się nie uda - ale samo przystąpienie do egzaminów Cię nie zabije (chyba że psychicznie). Spróbuj. Rozejrzyj się za jakimiś zajęciami w MDK-ach, one często są darmowe: czy to muzyczne, czy to teatralne. Zawsze to jakiś początek. ;)

 

Dajesz mi jako pierwsza nadzieję, którą całkiem odebrały mi opisy tego teatralnego survivalu. Może od wakacji zacznę ćwiczyć? Muszę o tym pomyśleć. To byłaby całkiem fascynująca, choć okrutnie trudna ścieżka przyszłej kariery. ;)

 

***

 

Narzekam... jutro wracam do Sopotu i od poniedziałku znowu studencki młyn. A w czwartek w końcu odbędzie się egzamin roczny i ostateczny ze sztuki... skłamię, mówiąc, że jestem przygotowana, a kompletnie nie potrafię się skupić na nauce (znowu mnie dopadła lutowo-marcowa depresja i typowy dla tego okresu brak chęci i wiary w siebie). :-(

Share this post


Link to post
Share on other sites

Narzekam na swoje zęby!

Usunąłem ostatnio dwójkę (w czwartek), która wyrosła mi na podniebieniu (miałem ją od dziecka) i teraz mam szwy w buzi, biorę antybiotyk i smaruję dziąsła specjalną maścią - miałem ją usuwaną chirurgicznie. Do tego zażywam 'Ketonal forte' i nie mogę jeść normalnych rzeczy (mam nadzieję, że jutro w końcu zjem schabowego!). Miejmy nadzieję, że do wtorku opuchlizna zniknie i będę mógł już normalnie funkcjonować!

Share this post


Link to post
Share on other sites

Koledze polecam płukać usta Dentoseptem :)

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Zaczęłam ferie! Wreszcie wypocznę!

Taa....

Twórcze problemy.

Mam do napisania trzy opowiadania. Co prawda, jedno już powstaje, ale jakoś nie mogę go dokończyć.

Drugie... Myślałam, że będzie fajnie. Co roku mamy w szkole konkurs pt. "Ja, człowiek". Miałam nadzieję, że znów to będzie tak, że jakoś opiszę swoje wszystkie przemyślenia w taki ładny, przygodowo - fantastyczny sposób jak ostatnio. Ale nie! Oznajmiono mi, że skoro w tym roku moje liceum kończy 100 lat, to prace powinny być w szkolnych klimatach. A jedyne co mam do napisania o szkole... Nauczyciele raczej nie chcieliby tego czytać.

Trzecie. Kolejny konkurs. Praca ma nawiązywać do tradycji i mitologii słowiańskiej. Wreszcie coś, co uwielbiam i na czym się znam. Ale... Limit 3 stron. TRZECH STRON. Jak ja mam tam wszystko opisać? Jak mnie znowu wena poniesie, to nie ma szans, żebym upchnęła moje pomysły na trzech stronach :(

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tai, Paula dobrze mówi! Pokombinuj, przemyśl i może akurat się uda. Nie ma co rezygnować z marzeń, zawsze jest choć 1% szansy, że się uda ;)

 

A mi się zepsuł laptop i trochę zbankrutuję na jego naprawie :(

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

Trzecie. Kolejny konkurs. Praca ma nawiązywać do tradycji i mitologii słowiańskiej. Wreszcie coś, co uwielbiam i na czym się znam. Ale... Limit 3 stron. TRZECH STRON. Jak ja mam tam wszystko opisać? Jak mnie znowu wena poniesie, to nie ma szans, żebym upchnęła moje pomysły na trzech stronach :(

Ojeeej, I feel you, Arabesko ._. Ja i limity długościowe bardzo się nie lubimy 3 Pamiętam, jak w zeszłym roku pisałam ten mój esej na konkurs Senatu RP o szkole marzeń i objętościowo wypchałam go do tego stopnia, że musiałam zmienić "skromność" w nawiasie na "hehe", żeby nie wyjechać poza te wymagane trzy strony, bo ze "skromnością" już mi zaczynało nową linijkę tekstu. Co prawda trzy strony to niby nie tak mało na esej, ale tam jeszcze w wymaganiach była czcionka taka-to-a-taka czternastka czy piętnastka i konkretnego rozmiaru (czyt.: wielgachne) marginesy i odstępy. I weź tu te wszystkie swoje thoughts and thoughtsies skompresuj, kiedy masz ich tyle w głowie, a miejsca tak mało. Masakra. Ale i tak dostałam za tę pracę wyróżnienie, albowiem jestem wspaniała :>

...Właśnie, może mogłabyś pokombinować coś z rozmiarem czcionki, jeżeli nie ma co do tego jakichś wytycznych od organizatorów konkursu? Pisz maczkiem i niech się męczą :>

  • Like 2

Share this post


Link to post
Share on other sites

K***a, K***a, K****a!!!!!!!! Muszę skończyć w końcu ten badziew o nazwie "magisterka", jak mnie to denerwuje, nie mam na to czasu a muszę się w końcu obronić. I jeszcze to taka niepotrzebna i zbędna biurokracja. Jeszcze ta wredna baba w dziekanacie nie powiedziała mi, kiedy planują obrony w marcu, bo ona nie wie, czy mi może udzielić takiej informacji. No w końcu za coś jej płacą i wątpię, że za wku***anie ludzi! :/

 

 

Ufff, ulżyło.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Narzekam na moją głowę boli jak szalona i nie chce przestać :/

Share this post


Link to post
Share on other sites

Właśnie się dowiedziałam, że w czwartek już mam zajęcia, a byłam przekonana, że jeszcze tydzień wolnego ;( I to cały dzień zajęć. Zderzenie z rzeczywistością za 3... 2... 1...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jak wszyscy tu tak tłumnie narzekają, to może ja też.

Kupiłam sobie soczewki. I jaram się jak pochodnia. To znaczy, jarałam się, jak po pół godziny nauki u optyczki ogarnęłam zakładanie i zdejmowanie - no i świat stał się tak niesamowicie wyraźny, jak nigdy mu się nie zdarzało. (A przynajmniej nie zdarzało mu się od dawna). I popołudniu zdjęłam soczewki, bo miałam się uczyć, a jakąś godzinę temu znowu chciałam poćwiczyć zakładanie. I... Nienawidzę soczewek. To znaczy, nadal je kocham, bo widzę i nie są okularami, a taka koniunkcja już z zasady jest wspaniała, ale. Ale. No jak to tak może być, że jest taka wkurzająca czynność, jak zakładanie soczewek. Dlaczego mam takie długie rzęsy. (Podobno to atut, ja nie wiem, głupi jakiś i nieprzydatny w chu bardzo). A te beznadziejne soczewki się już nie przykleją do oka, jak dotkną rzęsy. A kiedy człowieka nie ratuje nawet zalotka i podtrzymywanie tych złych rzęs jedną ręką i wkładanie soczewki drugą, to trafia go szlag, jak właśnie mnie w tej chwili. Chociaż ostatecznie udało mi się je założyć, to i tak za chwilę znowu będę je ściągać i zakładać, bo nie wstanę jutro dwie godziny wcześniej tylko po to, żeby założyć te soczewki. A muszę je założyć jutro koniecznie. Akurat jutro. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym czegoś nie zabiła rano i zdążyła na autobus... :c

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.