Jump to content

Evi

Moderators
  • Content Count

    3540
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    84

Everything posted by Evi

  1. Evi

    Filmy

    Wilka i Zająca uwielbiałam jako dziecko i nadal bardzo miło wspominam. Wall-E jest fajniutki i wzruszający, ale nie zdobył mojego serca na tyle, żeby był w czołówce moich ukochanych bajek, takich jak choćby Alicja w Krainie Czarów (1951), czy z nowszych produkcji Miasteczko Halloween, Gnijąca Panna Młoda, Frankenweenie (na którym ryczałam jak bóbr i chyba długi czas minie zanim do tego wrócę... bo śliczne, ale znowu będę ryczeć). Z animacji wartych polecenia wspomniałabym tu jeszcze o Koralinie, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Utrzymana w dość mrocznym klimacie i (o co coraz trudniej ostatnio) z morałem.
  2. Evi

    Seriale

    Zgadzam się w 100%, że Asylum to najlepszy sezon jak do tej pory! Oglądam to na bieżąco, wszystko jest w miarę fajne i ciekawe, ale Asylum było the best!
  3. Evi

    Within Temptation

    A mnie Hydra zaskoczyła raczej pozytywnie. Może nie było wielkiego BUM, ale było całkiem przyjemnie i inaczej. Dlatego z niecierpliwością czekam na nowy materiał.
  4. Evi

    Zapodaj nutę

    Nie wiem czy się nada, ale tekst miażdży :P [video=youtube]
  5. Evi

    Tarja

    Ciężko mi się zdecydować. Obie wykonały ten utwór pięknie. Tarja ma przewagę oprawy tego wszystkiego - ubrana odpowiednio do takiej piosenki, z całą orkiestrą za plecami - robi wrażenie. No i jakość nagrania jest lepsza. Ale dzięki temu, że usłyszałam ten kawałek w wykonaniu Floor zyskała ona bardzo wiele w moich oczach - jest tak bardzo uniwersalna, że ledwo mi się to w głowie mieści :D
  6. Evi

    Zapodaj nutę

    Nimfa, może wybierz drugie miejsce ;)
  7. While Your Lips Are Still Red (bonustrack)
  8. Kurczę, a Eva to akurat jedna z tych niewielu piosenek na DPP, która mi się nawet podoba :D
  9. Przeczytałam tekst bardzo uważnie i przyjrzałam się tłumaczeniu. Tutaj do tłumaczenia wkradł się błąd... Definicja angielska zwrotu feel for sb. A więc Dead Boy nie mówi na końcu "A Ty…chciałbym nie czuć nic do Ciebie już nigdy więcej…", on mówi "A ty... chciałbym już przestać ci współczuć" czy coś w tym stylu. Poza tym w poprzedzającym to zdanie wersie "I live no more to shame nor me nor you" mam czas dokonany. Chłopiec mówi, że już nie żyje, stwierdza fakt, a nie zapowiada przyszłość (Nie będę żył więcej, by nie przynosić wstydu ni sobie, ni wam. -> Już nie żyję, by nie przynosić wstydu ni sobie, ni wam.) Z kolei wers "Remember only the verse, songmaker`s cry, the one without tears" przetłumaczony jako "Pamiętaj jedynie sam wers, krzyk twórcy tej pieśni, jedynego, który nie płakał," również tłumaczyłabym trochę odmiennie... "the one without tears" moim zdaniem nie odnosi się do pisarza, ale do jego płaczu wspomnianego po przecinku. "Zapamiętaj jedynie wers, płacz twórcy tej pieśni, nie roniący łez". W sensie, że płacz bez użycia łez. Na pewno można to jakoś ładniej po polsku zapisać :P I również słowo "passion" tłumaczyłabym w odniesieniu do miłości pojawiającej się w kolejnym wersie bardziej dosłownie - jako namiętność, a nie pasję, która na myśl przywodzi mi w pierwszej chwili hobby ;) Takie tam moje luźne uwagi. Oczywiście niekoniecznie muszę mieć w swoich przemyśleniach rację, ale rzuca to trochę inne światło na interpretację listu Chłopca. Zwłaszcza zdanie o współczuciu.
  10. White Night to "biała noc", czyli noc, podczas której wciąż jest jasno. Zjawisko takie zdarza się w niektórych miejscach, o czym wszyscy wiemy. Tłumaczenie "biała noc fantazji" jest chyba w porządku, ale bardziej odpowiadałoby mi "fantazja białej nocy"... Tu z kolei tytuł musiałby brzmieć White Night's Fantasy... Mimo to zagłębiając się w tekst mogę chyba przyjąć swoje tłumaczenie... Nie odbiega mocno od oryginału :P Enchantress to nie tylko czarodziejka, ale również uwodzicielka. I myślę, że w tym utworze mamy do czynienia właśnie z taką czarodziejką uwodzicielką. Mylące jest to, że utwór śpiewany jest przez kobietę, ale jak dobrze wiemy autorem słów jest mężczyzna. Więc to do niego przyszła ta piękna "czarodziejka", proponując mu spotkanie nad jeziorem. Tuomas lubi legendy, baśnie... Dlatego tak sobie pomyślałam, że może przyszła do niego Pani Jeziora (legendy o Królu Arturze)? W końcu była ona czarodziejką. Pasuje? No trochę pasuje ;) Przyczepiając się (bo przecież to lubię) "I am home" nie tłumaczyłabym jako "jestem w domu". Mniej więcej takie jest tego znaczenie, ale jest to zwrot używany w celu zakomunikowania, że do domu się wróciło. Stwierdzenie przedstawione innej osobie brzmiałoby "I am at home". Dlatego tłumaczyłabym to raczej jako "powróciłem do domu". Niby różnica niewielka, ale... Więc zanurzając się w fantazjach bohater przenosi się do domu. Czuje, że jego prawdziwym światem nie jest ten, w którym żyje na co dzień, ale ten, który sam kreuje w swojej głowie. Obsypany śniegiem, przypominający raj, a więc beztroski. To tam znajduje spokój, może odpocząć od zakłamanego świata. Tam spotyka Czarodziejkę z legendy i podróżuje z wilkami. Jest wolny.
  11. Ten utwór wymaga dłuższej interpretacji, najlepiej z odniesieniem się do twórczości Whitmana, której niestety jeszcze zbyt dobrze nie zdążyłam poznać, dlatego liczę na pomoc tych bardziej wyedukowanych osób ;) Jest to jeden z moich faworytów na płycie. Teksty recytowane na końcu dają czas na zastanowienie się przez chwilę nad życiem. Piosenka zwalnia, uspokaja się i uspokaja słuchacza. Chętnie zinterpretowałabym tę piosenkę, ale czuję, że trochę mnie to przerasta... Jeżeli jednak ktoś napisałby choć trochę od siebie to z przyjemnością przyłączę się do dyskusji :P
  12. Wspominamy przeszłość, planujemy przyszłość, ale bardzo rzadko skupiamy się na tym co tu i teraz. Nie umiemy cieszyć się chwilą, która trwa. Znaczenie tych chwil doceniamy dopiero gdy przeminą... Nie potrafimy rozpoznać twarzy, które nas kochają dlatego, że skupiamy się na innych sprawach. Tych, które przeminęły, bądź dopiero być może nadejdą. Następnie nadchodzi refleksja, że bóg jest wszędzie, we wszystkim co piękne... Takie Carpe Diem ;) "Trudno jest zapalić świeczkę, łatwiej po prostu przekląć ciemność" - nie robimy nic, by było nam lepiej. Potrafimy tylko narzekać na to co jest, nie próbując tego zmienić. Już wielu ludzi o tym mówiło. Powinniśmy żyć chwilą, cieszyć się każdą z nich. Bo "w życiu piękne są tylko chwile" ;) To już ostatnia przejażdżka dnia, więcej może ich nie być.
  13. Evi

    Bieżące newsy

    Może chociaż singla się doczekamy wcześniej :P W sumie czas szybko leci, więc nie niecierpliwię się jakoś mocno. I jestem spokojna. Czuję, że płyta będzie dobra. Trochę przeraża mnie ten 25 minutowy kolos... Troszkę za długie moim zdaniem, nigdy nie przepadałam za takimi długimi kawałkami. No ale zobaczymy, może będzie to takie arcydzieło, że skradnie moje serce. Jednak mam co do tego pewne wątpliwości :P
  14. Evi

    Co teraz czytamy?

    Ostatnio zaczęłam czytać gwiezdnych paczaczy, czyli Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd. Bardzo zachwalana książka, ale jak na razie nie zrobiła na mnie kompletnie żadnego wrażenia. Za to Śniadanie Mistrzów z czystym secem polecam ;)
  15. Pozostając przy życiu, samotny, pozbawiony odwzajemnionego uczucia bohater prosi już tylko o niewinność i prawdę. Nie chce innych darów, niczego innego już nie potrzebuje. Miał swój udział w miłości, nie potrzebuje wiary, mądrości i dumy, spoczynku i piękna - zamiast tego prosi o niewinność (myślę, że to kolejna prośba o powrót dziecięcej beztroski) oraz prawdę (o którą prosi już jako dorosły człowiek. Bo dzieci nie potrzebuję prawdy. Dla nich prawdą jest to w co wierzą, a wiary nasz bohater nie chce). Każdy z ptaków jest symbolem tego, co odrzuca od siebie bohater. Podziwia ich cechy, zazdrości im ich, ale już ich nie chce i nie potrzebuje. Bo utracił wszystko, co miało dla niego w życiu znaczenie. Dumny, zdystansowany Kruk - ujrzał jego duszę. Wiekowa, mądra i rozsądna Sowa - nauczył się jej dróg. Spokojny, nieznający strach Gołąb - dotknął jego spokoju. Piękny, pełen wdzięku Łabędź - ucałował jego szyję. I choć zrobił to wszystko mógł tylko zazdrościć: Krukowi - dumy, Sowie - rozsądku, Gołębiowi - miłości. Wielbił też wdzięk Łabędzia. Dumy, miłości, rozsądku i wdzięku nie da się nauczyć. Mógł tylko podziwiać te cechy i zazdrościć. On już nie chce zazdrościć, nie chce podziwiać. Ma tylko dwa życzenia - obdarzcie mnie niewinnością i prawdą. Na koniec słyszymy "Przyjdź nad rzekę, przyjdź do zaczarowanej krainy…". Jest to zaproszenie. Tam możesz dostać to, o co prosisz. Rzekę nadal traktuję jako wizualizację życia. Być może w poprzednim utworze, chcąc odebrać sobie życie prawie mu się to udało? Jednak to czego chciał - niewinność i prawda - było na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło wrócić do życia, przyjść nad rzekę. Ale już nie do prawdziwego życia, świadomego. Do zaczarowanej krainy...
  16. Chociaż bohaterowi udało się w jakiś sposób pogodzić z odejściem miłości, to jednak nie potrafi pogodzić się ze swoją samotnością. Uporządkował swoje wspomnienia, one są spokojne, uśmiechają się do niego, ale stracił kogoś/coś, kto był dla niego wszystkim. Nie potrafi sam poradzić sobie z codziennością. Tak bardzo chce połączyć się ze swoją miłością, chce by pozostała przy nim, by mógł odejść czując ją. Ale... Coś każe mu zostać, ale coś też pragnie by odszedł... Musi podjąć decyzję co dalej, co robi w ostatniej linijce refrenu. Żegna się z umarłymi, prosi tylko, by o nim pamiętali. Trochę inaczej interpretowałabym całość gdyby nie to, że mam kolejny utwór, a jak powiedziałam cała płyta jest jedną opowieścią. A że nie kończy się tym utworem, każe mi to myśleć, że taką właśnie decyzję podjął bohater.
  17. Utwór, moim zdaniem, opowiadający o pożegnaniu utraconej miłości, śmierci kogoś, kogo się kochało (a może tylko jej wyobrażenie?). Jakby się tak zastanowić... Najpierw mamy Slow, Lowe, Slow, następnie Scaretale z Arabesque (co może być odzwierciedleniem stanu psychicznego osoby po stracie czegoś/kogoś), a w tym utworze pogodzenie się z tą stratą. Bardzo spokojne i już dużo mniej emocjonalne... Krótkie zastanowienie się nad ulotnością życia (patrząc na dziecko jako na tajemnicę narodzin i trwogi, latawiec nad cmentarzem... gdy puścisz linkę latawca - odleci gdzieś daleko. Tylko ta cienka linka trzyma go przy tobie). Następnie wspomnienie cudownych chwil spędzonych razem, bardzo osobistych (daleko za morzem, daleko od świata, we własnym świecie?). "Wody, prawie nieruchome - Jednak ciągle drżące…" a jeśli by tak zamiast wody podstawić wyraz "ciała" - mamy kolejny piękny i bardzo intymny obraz miłości... Kraniec rzeki jest krańcem naszego życia, tutaj podróż się kończy. Przed nami ogrom morza, wielka niewiadoma. I zachód słońca, który również może być przenośnią schyłku naszego życia. życie kończy się tak, jak kończy się dzień. Przed nami noc, ciemność, nieodgadniona przyszłość lub jej brak. Przyszedł czas na pogodzenie się i pożegnanie. Zrobiliśmy wszystko co się dało, teraz czas ruszać. Nie da się lepiej przygotować do tej podróży. Interpretację trzech ostatnich wersów pozostawię mądrzejszym od siebie użytkownikom ;)
  18. Tekst jest tak pokręcony różnymi przenośniami, że nie wyobrażam sobie na szybko go zinterpretować. Najlepiej byłoby robić to krok po kroku, wers po wersie... Dawno, dawno temu... Czyli zaczynamy kolejną opowieść, bajkę. Cały utwór bardzo mocno kojarzy mi się ze schizofrenią. Koszmar na jawie, zaproszenie na przedstawienie do jakiegoś pokręconego cyrku. Znowu mam tu skojarzenie z pewną grą, dość starą przygodówką - Sanitarium. W niej człowiek po wypadku samochodowym odbywa podróż przez swoją świadomość, trafia w różne miejsca i czasy, trochę takie majaczenia wariata. I jednym z miejsc, które odwiedza jest koszmarny park rozrywki. Klimat Scaretale przypomina mi klimat tej właśnie gry. Swoją drogą gorąco wszystkim ją polecam. Zegar "umarlaka" wciąż tyka, wybił trzynastą godzinę. Nieistniejącą godzinę. Może to Czas Opowieści (Storytime), nieistniejący czas, nie w tym wymiarze. Przecież już czas spać, kołyska się kołysze... Tutaj widzę zapowiedź zbliżającego się koszmaru. Czy to sennego, czy na jawie? Ciężko orzec. A może takiego schizofrenicznego? Próbowałam trochę poszperać... Bride (ale właśnie pisane z dużej litery) to imię celtyckiej bogini Brigid używane w Szkocji. I co ciekawe, była ona córką Dagdy (czyli stwórcy) oraz poety. Była również między innymi opiekunką poezji. W Szkocji przypisuje się jej również opiekę nad wężami (basen pełen węży - przypadek?). Mimo tylu związków powinno się ją jednak wykluczyć z interpretacji, przede wszystkim dlatego, że bride napisane mamy z małej litery i możemy usłyszeć w tekście śpiewanym, że bezsprzecznie jest to wymowa świadcząca o pannie młodej. Ale już samo pochodzenie słowa bride w języku angielskim wiąże się z tym gotowaniem, o którym mowa w piosence. Wikipedia poinformowała mnie o tym, że możliwe jest pochodzenie tego słowa od pragermańskiego korzenia "brū-", który oznacza "gotować, wywar lub robić rosół" (co było rolą synowej w niektórych rodzinach). Jest również drugie prawdopodobne pochodzenie tego słowa: od wspomnianej wcześniej Bride ;) Więc nasza panna młoda ugotuje rosół z dziecięcej niewinności, by nakarmić nim zło karmiące się strachem. Nie mogę nie wspomnieć o "Burning farms and squealing pigs" w wykonaniu Anette - świetne! Świetnie stworzone powitanie, bezduszne powitanie w Przedgrobowym Cyrku. A może w cyrku "pomiędzy"? Na granicy życia i śmierci? W końcu mamy tu niespokojne dusze (które zapewne nie mogą się zdecydować do którego świata powinny należeć, nie odnalazły spokoju po śmierci, więc trwają w zawieszeniu), mamy ghule, które jak wiadomo są nie do końca umarłymi ciałami. Pozbawione życia, a jednak wciąż istniejące i gnijące. Nie posiadające duszy. Linoskoczkowie zaciskający stryczek... Ogólnie widzę ten cyrk jako karę dla samobójców. Granie roli w takim cyrku, jako kara za odebranie sobie życia... Dlaczego nie? Przeżywanie wciąż i wciąż swojej śmierci, niemożność odnalezienia spokoju. Mamy w tym cyrku również przerażające stworzenia, prawie jak horror: pająki, macki z szafy, harpie, które chcą nas rozszarpać... No normalnie horror! Odniesienie do wahadła, które Tuomas chyba bardzo lubi. Wahadło wciąż kołysze się nad naszym bohaterem, tak jak wciąż kołysze się kołyska z początku utworu. Może wystarczyłoby zatrzymać kołyskę? Obudzić się? Bo w tym koszmarze mamy całe królestwo w ruinach. Mamy tu też zbite lustra. Może kolejne odniesienie do Alicji? Lustro jako drzwi do innego świata? Nie uciekniemy z tego koszmaru. Drzwi zamknięte :P Nie mamy tematu do interpretacji utworów instrumentalnych, ale moim zdaniem Arabesque jest bardzo mocno powiązana ze Scaretale. Jest jej dopełnieniem. Arabeska była w filmie bardzo ważnym elementem. I tak samo utwór jest imo bardzo ważnym elementem płyty.
  19. Bohater dorasta. Przestaje być dzieckiem i zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, jak wiele przez to utracił: Przestajemy wierzyć w Mikołaja (kominy), nikt nie opowiada nam bajek na dobranoc, dziadkowie odchodzą, na święta to my kupujemy prezenty, smoki przestają istnieć... Nie wierzymy już w cuda, nie boimy się tak, jak kiedyś... Nie mamy już wstępu do krain marzeń i baśni, nie biegamy za Marcowym Zającem... Nie płaczemy, jak kiedyś... Nie śnimy już o takich cudach, jak dawniej... Dlatego bohater chce cofnąć się do tych pięknych, utraconych chwil... I tutaj wracam do Taikatalvi. Chcę jeszcze raz przeżyć swoje życie. "Pragnę ujrzeć, co we mnie utracone" - wiem, że nic już nie zmienię, ale chcę sobie przypomnieć.
  20. Moim zdaniem jedna z fajniejszych kompozycji na płycie. I tekstowo uwielbiam. Utwór kierowany już nawet nie do ukochanej osoby, ale do miłości jako takiej. I tu jest świetnie postawione pytanie. Bo czy tak naprawdę kochamy osobę, czy może tylko nasze wyobrażenie na jej temat, zakorzenione mocno w naszym umyśle? Miłość często jest szybka, wybucha nagle, z ogromną siłą. Omamia nas, tworzy własne obrazy. Zupełnie inaczej oceniamy zachowania osób, które darzymy uczuciem niż ludzi nam obcych. Dlatego... Zwolnij, Miłości! Ale jak rozumieć to, że "Jedynie słabych nie dotyka samotność."? Czy słabi poddają się miłości? Nie potrafią widzieć swoimi oczami, a jedynie przez pryzmat uczucia? Czy dlatego stajemy się samotni, że potrafimy zauważyć coś nie poddając się miłości?
  21. Ja odczytuję cały ten utwór trochę jak zapis koszmaru sennego. I tak jak w Storytime przemawia do mnie Opowieść, tak tutaj przemawia do mnie Koszmar. To jeden z częstych motywów koszmarnych snów - tonięcie (co prawda u mnie częściej zdarza się np. spadanie, ale tonięcie chyba również jest jednym z popularniejszych koszmarów).
  22. Jest to pierwszy utwór po wstępie do opowieści, w którym bohater zapowiada: Część z was (np. Milla, jeśli dobrze kojarzę) zna grę Dreamfall. I jednym z przedstawionych w grze światów jest właśnie Czas Opowieści - Storytime. Co ciekawe jest tam zimowy klimat, biel śniegu... Całe Imaginaerum klimatem bardzo mi się kojarzy z tą właśnie grą. Ale to taka mała dygresja. Utwór opowiada o powstawaniu historii, o tym jak człowiek z niczego zaczął tworzyć opowieści. Głównie po to, by życie było ciekawsze, czasami po to, żeby życiu nadać sens. Opowieści rodzą się w umysłach ludzi. Zostają obdarzone życiem. Osoba, która przemawia do mnie w Storytime to nic innego jak sama opowieść. Opowieść mówiąca o swoim życiu. Każdy człowiek w pewnym sensie jest opowieścią. Czy można tak na to patrzeć? Ludzie wyobrażają sobie, że to bogowie dali im życie. Dla Opowieści bogiem jest człowiek, który ją wymyśla. Ogromnie podobają mi się pewne zdania w piosence: "I am the home / The tale that reads you" czy "Follow the madness / Alice, you know once did" oraz "Caress the tales / And they will dream you real"... Jestem opowieścią, która cię czyta? Opowieści wyśnią cię naprawdę? Fajne, ciekawe, zastanawiające. A już stwierdzenie, że "Sednem życia jest / Niewyczerpana skrzynia baśni"... Lubię takie teksty, porównania. Fajnie byłoby pobyć dzieckiem trochę dłużej, wierzyć w dobre zakończenia, w "żyli długo i szczęśliwie". Fajnie byłoby nie tracić tej dziecięcej naiwności, ufności w to, że będzie dobrze. Ale nie wszystkie opowieści są dobre, nie wszystkie dobrze się kończą. Czasami zadaję sobie pytanie: czy to ja piszę swoją opowieść, czy może jakiś bajarz opowiada moją historię. Może jestem tylko wytworem czyjejś wyobraźni, może nie mam wpływu na swoje życie... I nawet chyba łatwiej jest żyć ze świadomością, że jest się tylko opowieścią.
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.