-
Content Count
1560 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
77
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by Maciek
-
Anneke ze swoim zespołem wystąpi 17 lutego w Krakowie. :)
-
Ponieważ Ada28 poprosiła o przesunięcie o tydzień, zatem prosimy dziś Piotrka o jego propozycję. Oczywiście zachęcam wszystkich uczestników zabawy do stopniowego nadrabiania zaległości. :)
-
Już 12 stycznia 2018 premiera nowej płyty Leaves Eyes. Pojawi się orkiestra, chóry i folkowe instrumentarium. :)
-
Króciutki fragmencik z tego, co nasza trójka nagrywa. Ciężko coś orzec, ale myślę, że nie będzie to od daleko baśniowego klimatu solowej płyty Tuomasa, choć coś czuję, że będzie bardziej "surrealistycznie i odlotowo". ;) [video=facebook]
-
LOREENA MCKENNITT - ELEMENTAL Znałem kilkanaście utworów Loreeny wcześniej, ale chyba późniejszych, bo były troszkę inne. W momencie włączenia Elemental zaskoczył mnie jednak wokal, świetnie wyciągnięty w miksie, ta płyta oddycha. Materiał jest bardzo spójny, mimo że utwory się różnią, a to w otwierającym Blacksmith pojawia się akordeon, a to dodatkowy wokal męski w jednym z utworów, a to recytacja, sporo odgłosów przyrody. Brzmienie płyty opiera się w zasadzie na trzech głównych instrumentach: harfie, wiolonczeli i klawiszach. To nie jest taki typowo folkowy zestaw, choć to płyta folkowa, może trochę też new-age'owa, ale ten folklor to nawet nie tyle aranże, ale krążek w całości przesiąknięty jest duchem lasu, łąk, przyrody, krystalicznych źródeł, wiatru i Herna czającego się za konarem. Doceniam wyrazistość, której czasem brakuje na przykład twórczości Enyi. Czy płyta jest za krótka? Raptem trzydzieści parę minut. Myślę, że nie, to idealny czas, żeby oczarować, a nie zanudzić. Podejrzewam, że 80 minut takiego klimatu mogłoby być trochę nużące. Zatem w praktyce brak słabych punktów. Świetny krążek, sadzę, że jeszcze się na coś od panny McKennitt skuszę. :)
-
No właśnie to nie jest wokal żeński, jeno męski, on tak wysoko śpiewa. :happy: Pearl Jam - Ten Nie będzie pewnie zaskoczeniem, że słyszałem już ten album, acz dość dawno. Generalnie grunge tak średnio leży w orbicie mojego gustu muzycznego. Niemniej to chyba (a nawet na pewno) najlepsza grunge’owa płyta w ogóle, bo przecież nie przereklamowane Nevermind czy mimo wszystko dość nierówne Superuknown, no może na równi z Dirt (ale Alice in Chains to trochę inna bajka). Głównym aktorem jest oczywiście Eddie Vedder i jego charakterystyczna ekspresja wokalna, bez niego Pearl Jam straciłby połowę wartości albo nawet więcej. Co do samej muzyki to ulubionym kawałkiem na albumie jest - o dziwo - Black, w którym czuć refleksy rocka z lat 60. oraz grooviaste Even Flow. Zwraca też uwagę ukrytym utwór mający klimat hipnotycznego jamu. W ogóle materiał na tym krążku odwołuje się do rocka lat 60 i 70., lecz z większym przybrudzeniem brzmieniowym i naleciałościami z rocka alternatywnego. Nie sposób nie zwrócić uwagi, że Vedder ma to coś w sobie, że nawet zwykłe utwory potrafi wyciągnąć na lepszy poziom. Bardzo lubię też jego solowe nagrania (ostatnio zaśpiewał w Twin Peaks!). :) PS Ponieważ znów pewnych osób nie ma, to dziś lub jutro kolej hietAli. :)
-
Luc Arbogast - Metamorphosis Największym zaskoczeniem jest oczywiście fakt, że to śpiewa mężczyzna, ponieważ jego wokal do złudzenia przypomina głos kobiety, gdyby nie informacja, kto to, to w życiu bym nie wykoncypował, że to nie białogłowa. W Niemczech popularny jest gatunek, co się zowie: electro – medieval, takim czołowym zespołem jest Qnatl i właśnie jego twórczość przypomina mi album utalentowanego pobratymca Napoleona. Połączenie elektroniki z muzyką dawną brzmi bardzo przyjemnie, niby dwa światy, a idą ręka w rękę. Jakieś wątki chóralne się przebijają tu i ówdzie. Całość oceniam jako udaną i interesującą pozycję. Płyta jest dość spójna brzmieniowo i stylistycznie. Najbardziej podoba mi się końcówka wydawnictwa (Liberta, Oniris), zwróciłem uwagę, że w paru utworach Luc śpiewa męskim głosem (chyba że to nie on?), czyli jednak potrafi. Na plus trzeba zaliczyć, że mimo niezbyt dużego zróżnicowania płyta w ogóle nie nudzi i można ją łyknąć w całości. PS Ponieważ znowu nie ma Miguided, więc wypadło, że płytę prezentuje Ania. PS II Może nie wspominałem, ale w temacie można też dyskutować na temat wrzucanych płyt albo odpowiadać na opinie i tak dalej, to nie muszą być tylko same wrażenia (te są obligatoryjne), a reszta jest jak ktoś ma ochotę. :D PS III Zachęcam do nadrabiania zaległości!
-
W zeszłym tygodniu wyszła biografia Marco. Filmik z wydarzenia. :) https://youtu.be/gac1lhkTqrI Ciekawe, kiedy wyjdzie po angielsku, czy w ogóle?
-
Caladan Brood - Echoes of Battle Ciekawa rzecz. Określiłbym ją jako atmosferyczno-symfoniczną mieszankę z wątkami blackowymi, doomowymi, a momentami wręcz tradycyjnie metalowymi (solówki gitarowe). Ze względu na wokal i trochę piwniczną produkcję rozumiem zaliczanie do black metalowych kręgów, mimo że muzycznie to naprawdę mieszanka kilku gatunków, nawet w jednym utworze motyw folkowy się pojawił. Słucha się tego bardzo przyjemnie, szczególnie porą gdy Luna zawisa na nieba firmamencie. W tych najbardziej klimatycznych momentach może się nawet skojarzyć z nieodżałowanym Estatic Fear, na pewno też jest słyszalny Summoning. W miarę proste patenty, ale wciągające. Jedyne co może przeszkadzać to fakt, że wszystkie utwory są do siebie dość podobne i przy słuchaniu albumu będą się zlewać. Pewnie że blackowy wokal to nie jest moja najukochańsza bajka i fajnie jakby go przeplatał damski wokal, ale nie ma go dużo, poza tym pasuje do całości. Krążek uważam za bardzo dobry i wart uwagi, świetnie pasuje do jesienno-zimowej aury. :) ________________________________________________________________________________________________ Miguided znów nie ma, więc dziś albo jutro wypada kolej Adriana. Wszystko w 1 poście.
-
Sia - We Are Born Znałem parę kawałków Sii, ale pewnie z innego okresu działalności, bo były raczej spokojne, o lekko alternatywnym zabarwieniu. Trochę zaskoczył mnie więc repertuar, niektóre kawałki mogłyby się znaleźć na płycie na przykład Lady Gagi, choć Sia gra bardziej naturalnie. To dość popowy album, aczkolwiek czasem przebijają pewne refleksy indie popu/indie rocka, tego drugiego chyba najbardziej w Bring Night. Wkręciło mi się w głowę jeszcze Clap Your Hands. Czasem pojawią się jakieś aranże rodem popu sprzed dekad. To dość jednolita płyta, nie powiem, żeby mnie zachwyciła, niemniej parę numerów naprawdę sympatycznych. PS Zapraszamy też osoby niebiorące dotychczas udziału, wciąż można dołączać. ;)
-
Ponieważ Miguided nie ma, zaś Adrian jeszcze ma spore zaległości, to następny na liście jest Lucifer, więc prosimy o zapodanie. :) Oczywiście cały czas można nadrabiać album Todesbonden, Emilie Autumn i Sia - wszystko w I poście jest. Swoje wrażenia z tej ostatniej płyty napiszę na dniach. :)
-
Bardzo lubię Emilie Autumn, rzeczony album słyszałem już kiedyś, ale było to chyba z 6-7 lat temu, więc praktycznie go nie pamiętam i słuchałem tak jakby po raz pierwszy. Teoretycznie wszystko jest na swoim miejscu, utwory są zróżnicowane, tak wokalnie, jak i aranżacyjnie. Niemniej czegoś mi tu brakuje, tej iskry czy melodyki, które wznosiłyby płytę na genialny poziom. Chociaż jest ona niezła i ma mocne momenty, to całościowo nie za bardzo mam ochotę wracać do tego albumu. Traktuję tę płytę jako swego rodzaju jeszcze nieoszlifowany diament i dopiero prawdziwym brylantem jest kolejny album Opheliac, który uwielbiam. Mam wrażenie, że w owym czasie Emilie dopiero dojrzewała muzycznie i krystalizowała swoje umiejętności kompozytorskie. Warto zwrócić uwagę na teksty, bo już wtedy miała talent w tym kierunku. :) _____________________________________________________________________________________________ PS Dziś wrzuca Naditiani, to nie znaczy, że jest pół dnia mniej na Emilie Autumn, bo przez kolejne dni cały czas można pisać swoje opinie do niej, tylko chodzi, żeby zachować ten niedzielny tryb.
-
Tak w kwestiach spraw organizacyjnych to w następnej kolejce będzie wrzucać bądź Naditiani (jeśli nadrobi Todesbonden), bądź Miguided (jeśli nadrobi obecną). Jeśli żadna się z nich nie pojawi, to najprawdopodobniej wypadnie kolej Lucifera.
-
Trochę było zamian i przesunięć, ale już jest wszystko na bieżąco, updejt wszelkich spraw organizacyjnych jest w I poście. Jedziemy dalej. :)
-
Oczywiście spóźnialscy (UltraViolette, Nightfall, Tai) spokojnie mogą jeszcze przez kolejne dni nadrabiać, przy liście w I poście będzie zawsze napisane kto ma jaką płytę do nadrobienia jeszcze, oczywiście raz z ważnych przyczyn można też opuścić całkowicie kolejkę, choć najlepiej jakby to nie było od razu na początku. ;) Natomiast pozostaje kwestia, kto ma dziś wrzucać. Naditiani nie ma na forum od tygodnia, Adrian nie może i prosił o przesunięcie o tydzień/dwa, więc wypada, że następna osoba na liście, czyli Miguided, zatem czekamy. :) PS Jak Miguided się nie pojawi, to wrzuca następna osoba, czyli Satu.
-
Todesbonden – Sleep Now, Quiet Forest Album stanowi mieszankę klimatycznego metalu, elementów klasycyzujących, gotyku oraz world music, czyli folkloru z różnych stron świata. Oczywiście to taki eteryczny folk, a grupa bywa nazywana „metalowym Dead Can Dance”. Mimo przynależności do muzyki metalowej to muzyka delikatna, bez wielkiego rozbuchania, eteryczna, czysta, ze smakowitymi aranżami pojedynczych instrumentów (m.in. skrzypce, fortepian, harfa itp.) Okładka dobrze koresponduje z muzyką. Czemu ją daję? Bo to płyta dobra na jesienne wieczory, nie do skakania, bez hitów, i nie wchodzi tak od razu, ale przy kolejnych odsłuchach odsłania swoje piękno, taka zaginiona perełka - od dziwo - ze Stanów. Miłego słuchania. :) Spotify (na innych streamingach też jest) https://open.spotify.com/album/6lo2UlJgfz0VTB2K0DsJy8 Youtube https://youtube.com/playlist?list=PL42C95EAF96708B43 PS komentować można też na bieżąco i krótko, bo niekoniecznie to musi być w jednym poście. Co niedzielę następna osoba wrzuca, szczegóły są w zmienionym poście początkowym.
-
To w ogóle zupełnie inny rodzaj serialu. Po prostu Lost jako pierwszy na taką skalę zrobił te wszystkie formalne rzeczy: zabawy z narracją, niekonwencjonalne rozwiązania, zupełnie nielinearną linię fabularną, piętrzenie intryg na sobie, bardzo dużo symboliki. Potem było mnóstwo dyskusji na forach, co się w ogóle dzieje. ;)
-
Oglądałem na bieżąco, jak dopiero wychodzili, to był wielki hit i pierwszy serial z takim pokręceniem i mitologią. Jeszcze wiele przed Tobą, na razie to nawet nie jest wierzchołek góry lodowej :D Bardzo fajne postapo, oglądam od początku, niedługo 5 sezon. Może nie jest jakieś superambitne, ale ma świetną intrygę i w zasadzie cały czas trzyma w napięciu. :)
-
Coś w tym jest, że w female fronted metalu zazwyczaj jest jakaś drama z wokalistkami. Szkoda, choć dla Xandrii to nie pierwszyzna i podejrzewam, że zespół przetrwa w niezłej kondycji.
-
Ktoś chętny na oficjalną książkę z nutami i tabulaturami z ostatniego albumu? To 15 listopada odbędzie się premiera EFMB Song Book. Można już zamawiać. :) https://goo.gl/Y6RQyj
-
Za 4 dni ruszamy, więc jeszcze jest chwila na dołączenie. :)
-
Zdecydowanie faworyzuję ostatni album, czyli After Forever. Może dlatego, że to jedyny krążek nagrany z orkiestrą, przy tym wydawnictwo zawierające najbardziej porywające melodie, chwilami nieco bardziej bezpośrednie niż zazwyczaj, ale może właśnie w tym tkwi sekret. No i krążek zawiera najdłuższy i najambitniejszy kawałek w historii grupy, czyli Dreamflight. Troszkę inne brzmienie niż wcześniej, zdecydowanie mój ulubiony album zespołu. Kiedyś bardzo lubiłem Invisible Circles, koncept album, nadal niektóre utwory bardzo lubię, ale wydaje mi się on trochę zbyt jednostajny muzycznie. Zresztą podobnie jak pierwsze albumy. To była całkiem dobra kapela, nie napiszę, że szkoda, że już nie grają, bo wtedy pewnie Floor nie byłoby w Nightwishu, ale niewątpliwie jest sporo utworów, do których warto wracać.
-
Zależy może jak się jeszcze ktoś zgłosi, to zaczniemy albo już w tę, albo w przyszłą niedzielę, akurat tak żeby zawsze w niedzielę się płyta zmieniała (także w tytule tematu). Pokażę na początku jak to technicznie będzie wszystko wyglądać w każdy tydzień. Kto jeszcze chce, to zapraszamy. ;)
-
Absolutne minimum powiedzmy, że już jest, ale jeszcze poczekamy trochę, może jeszcze jakieś osoby dołączą. :) Zastanawiałem się, czy będziemy w kolejności zgłoszeń przedstawiać, ale żeby nikt się nie czuł poszkodowany, to najlepiej będzie na przemian jedna osoba z początku i jedna z końca. (tak to też zachęta, żeby wciąż dołączać :D). Terminy będą oczywiście płynne, będzie się można zamieniać itd, komentować dzień dwa po zmianie płytę też będzie okay. ;)
-
Nowy album całkiem miły. Mam wrażenie, że ociupinkę bardziej rockowy niż poprzednik. Oczywiście "rockowy" nie w znaczeniu jakichś mocnych brzmień, ale ogólnie snujących się, delikatnych zagrywkach gitar i takimi balladowo-indie-rockowym posmaku. Believer jest śliczne, niemalże riffowe Gone też się wyróżnia. Bardziej mi się ten album podoba od poprzedniego. :)