Jump to content

Maciek

Moderators
  • Content Count

    1559
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    77

Posts posted by Maciek


  1.  

     

    Ja zabrałam się wczoraj za Orange is the new black. Zobaczymy, na razie pierwszy odcinek mnie nie przekonuje.

     

    Początek jest dobry, końcówka też, czyli wyrzucamy "ange is the new" i zostaje.... Orphan Black :D

     

    Już kilka osób tutaj to oglądało, zobaczysz jeden odcinek i jesteś ugotowana ;)

    • Like 1

  2. O viking metalu pisałem tylko w kontekście zakorzenionych w blacku grup folkowych. Chyba sobie sama odpowiedziałaś, bo ja pisałem wyłącznie o black metalu, a Ty chyba miałaś na myśli ogólnie coś ciężkiego (i faktycznie doom czy thrash mogą być cięższe od blacku, który jest agresywny, ale ciężarem zazwyczaj nie grzeszy).

     

    Co do gatunków to się średnio znam, ale ostatnio własnie zastanawiałam się czy ktoś robi coś takiego jak ciężka jak sam diabeł muzyka i klasyczny wokal. Teoretycznie mógłby, bo w muzyce dzieje się dosłownie wszystko (metal z operowym wokalem? Why not? :>).

     

    No jasne, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić taką diabelsko ciężką płytę i śpiewać na niej operowym głosem. Tylko że to nie będzie już black metal. Nawet jeśli będzie miał riffy o blackowym wyrazie. Jeśli nie dałoby się tego upchnąć w jakimś konkretnym metalowym podgatunku, to zostałoby coś takiego zaklasyfikowane jako avant-garde metal, ewentualnie z użyciem innego określenia intergatunkowego. Ponieważ określenia: awangardowy, progresywny, eksperymentalny, nie są związane z jakimś konkretnym rodzajem riffów czy poziomem ciężaru, równie dobrze mogą posiadać riffy pochodzące z blacku.

     

    Są w ogóle takie grupy, które mają korzenie w black metalu, nie rezygnując z pewnych elementów muzycznych blacku, zaczynają śpiewać, wtedy wchodzą w inną przegródkę od razu. Zresztą sam śpiew zawsze umelodyjnia trochę muzykę, bo śpiewać trzeba do czegoś, czyli jakoś te linie wokalne trzeba ułożyć, więc to nie może być zupełnie kakofoniczna sieczka.

     

    Reasumując, jeśli płyta jest całkowicie śpiewana, to automatycznie wyklucza to klasyfikowanie albumu jako black metal. Zgadzam się w pełni, że może powstać najcięższa płyta świata, mordercza rzeźnia, która jest śpiewana klasycznie. Tylko że ona nie będzie tagowana jako black metal, będzie po prostu czymś innym. :)

    • Like 3

  3. Ktoś jeszcze w ogóle gra np. black metal z klasycznym wokalem?

     

    W zapodaj nutę raczej nie dyskutujemy, więc tu odpiszę. To interesująca kwestia ponieważ black metal (oraz death metal) to jedyne dwa podgatunki metalu, w których wokal jest jednym z czynników determinujących przynależność do danego stylu (we wszystkich innych nie jest). Zatem bardzo prosta zasada: black – skrzek, death – growl.

     

    Oczywiście typ riffów, sposób ich grania, brzmienie, a nawet image i otoczka też mają znaczenie przy określaniu gatunku. Jednak w sytuacji, gdy w ostrym black metalowym utworze zaczyna się partia śpiewana, to od razu się mówi, że to black z wpływami czegoś tam (heavy, symphonic, gothic, progressive, folk itp.). I ten brak skrzeczącego wokalu jakby "wyjmuje" od razu utwór z black metalowego stylu, przesuwając go w inną szufladkę. No przyznam się szczerze, ze ciężko mi sobie przypomnieć album, który byłby całkowicie śpiewany i zaliczał się do blacku (albo deathu), choć takich, które mają wokal przeplatany, mieszany, czyli skrzek/ growl plus śpiew, to jest wiele.

     

    Natomiast spotkałem się z sytuacją odwrotną, czyli albumem zupełnie bez gitar, a mimo to klasyfikowanym jako black metal. Mowa o polskim Profanum, gdzie na tle perkusji i klawiszy mamy blackowy skrzek i jak widać to wystarczyło, żeby być kapelą black metalową. W wydaniu folkowym jak kapela gra okołoblackowe riffy i jest czysty głos, to się automatycznie robi viking metal. Innymi słowy, "śpiewany black" to oksymoron, coś takiego nie istnieje w praktyce.

     

    Oczywiście pierwsza fala black metalu, czyli ta powstała w latach 80-tych (Venom, Bathory, w Polsce – KAT) była częściowo śpiewana. Ale wynika to z faktu, że muzycznie to był bardziej ostry heavy/speed/thrash niż black, tyle że miał taki image i otoczkę i wtedy to nazywano black metalem.

    • Like 4

  4. Tylko cztery osoby, no okay. Ciężko oceniać, bo prawie same covery, czyli w zasadzie nie powinny tu być, lecz w temacie o coverach. Niestety wszystkie te covery są słabsze od oryginałów.

     

     

    Sami - Jedyny autorski numer i przyznam się szczerze, że całkiem dobry. Mela Koteluk ma intrygującą barwę i w ogóle jest milutka. :D Kawałek ma klimat. Na plus.

     

    Milla - To w ogóle jest cover coverów, no może gdyby to był na polski przełożony Brel i tyle, to bym uznał, ale były wcześniej inne (i lepsze) polskie covery, że wspomnę tylko Edytę Geppert i Raz, Dwa, Trzy. Nie przekonuje mnie to. Poprzedni utwór przy takiej stawce byłby poważnym kandydatem do zwycięstwa. :P

     

    Izzy - Opania śpiewający Brela. Spoko, ale nie przepadam za tym utworem w oryginale, więc i polska wersja też niezbyt mnie kręci.

     

    Arrow - Kolejny cover. To jest bardzo sympatyczny kawałek, ale nie ma w ogóle tego napięcia znanego z wykonania Kaliny Jędrusik.

     

     

    Wychodzi na to, że wygrywa Sami. :)

    • Like 1

  5. Jako bardzo ważną odbieram inwersję w tym kawałku, czyli fakt, że to nie my czytamy opowieści, ale opowieści czytają nas. Innymi słowy, w trakcie czytania odkrywamy siebie i swoje pragnienia ( w domyśle także w trakcie słuchania IM, które jest jedna wielką opowieścią).

     

    Często w internecie wiele osób nie widzi tej cienkiej różnicy i tłumaczy wersy z opowieścią, jako czytanie tejże opowieści, a jest na odwrót. Naprawdę koncept godny poety. :)

    • Like 1

  6. Może nie do końca w temacie, ale skoro już została poruszona ta kwestia, to warto ją przybliżyć, bo to ciekawe zagadnienie. Ponieważ co do zasady - tak, język angielski zawiera znacznie więcej słów niż język polski, ale znacznie większe możliwości słowotwórcze polszczyzny sprawiają, że choć oficjalnie w słownikach słów jest mniej niż w angielskim, to w praktyce jest ich więcej. ;)

     

    Przede wszystkim język polski ma niespotykane możliwości słowotwórcze, tyczy się to szczególnie zdrobnień, tego w ogóle nie ma w angielskim. Można powiedzieć child, a jak chce się zdrobnić, to jest little child i tyle. A po polsku mając dziecko, możemy zdrobnić na: dziecię, dzidzi, dzidziuś, dziecina, dzieciątko, dziecinka, dziecineczka, dzieciaczek, dzieciąteczko itd. To już „zdzięsieciokrotnia” liczbę słów, bo taki zabieg można zrobić z praktycznie każdym wyrazem, nawet jeśli na co dzień mało kto mówi, że jedzie auteńkiem do sklepiczku.

     

    Po drugie – gramatyka. Po angielsku można robić różne operacje na czasowniku i jest raptem kilka form . Zaś w języku polskim mamy nie tylko czasy, ale całą koniugację, tryby, imiesłowy czyne i bierne. Oni będą mówić drink i we would drink i w zasadzie używać tego samego słowa, a my pić i pilibyśmy. Nagle się okazuje, że w obrębie jednego czasownika mamy całą masę różnych wyrazów.

     

    Trzy – język polski cechuje większa dynamika, plus ciągle coraz większe inkorporowanie dużej ilości słów obcojęzycznych (paradoksalnie w tej chwili głównie z angielskiego). To też występuje angielszczyźnie, ale nie na taką skalę, ze względu na to, że angielski jest językiem dominującym, światowym, szczególnie w świecie komputerów, internetu, muzyki filmu itp. U nas wiele słów typu mejl czy fejsbuk stało się już częścią naszego języka. I często przy tym spolszczaniu zwrotów obcojęzycznych dochodzi do „pączkowania” w różnych kierunkach, i mówi się sorry, ale też sorki, sorka, soreczka, sorson, sorczak, sorencja itd. Oczywiście nikt nie napisze w literackiej polszczyźnie sorczak za coś tam, ale język polski to nie tylko to co jest w słowniku, ale wszystko, co istnieje w praktyce, bo język to żywy organizm.

     

    Wychodzi na to, że język polski choć mniejszy to większy, a "bukiet językowy” polszczyzny jest bardzo szeroki.

     

    Wiadmo, traduttore traditore (tłumacz-zdrajca) i każdy przekład pozbawia nas czegoś z oryginału. Niemniej zaryzykuję tezę, że przekładając polską literaturę na angielski bardziej zuboża się oryginał niż w odwrotnym kierunku. Różnoraki koloryt naszego języka i ogromne możliwości słowotwórcze polszczyny sprawiają, że po polsku rzecz czasem nabiera wręcz dodatkowego smaku.

    • Like 5

  7. Może szczuroród (myślałem jeszcze nad szczurolud, ale niezbyt pasuje ze względu, że sugeruje liczbę pojedynczą)

     

    Swoją drogą, język polski jest co do zasady językiem pojemniejszym, w którym używa się większej ilości słów. Na przykład typowe dla poezji angielskiej dziesięciozgłoskowe jamby u nas tłumacze poezji przekładają na trzynastozgłoskowca. Stąd myślę, że niekoniecznie trzeba kombinować nad jednym wyrazem, szczurza rasa czy szczurzy szczep też spełniają podobną rolę.

    • Like 2

  8. Okay, dzięki.

    No Lacrimosa to zespół zjawisko. Choć gra coś w okolicach metalu symfonicznego, to przez różne wpływy i czynniki oraz inne korzenie nie jest częścią tej popularnej sceny i w gruncie rzeczy wśród fanów połączenia metalu i klasyki jest znany zazwyczaj tylko z nazwy. Mimo że robi tego typu muzykę z absolutnie najwyższej półki. Na palcach jednej ręki policzę grupy, które są w stanie tworzyć na podobnym poziomie (na czele z NW), z takim kunsztem aranżacyjnym, szlachetnością i pięknem. Jak się później słucha większości symphonic metalowych bandów, to się wydają nieraz miałkie. Jak Ci się spodobało, to sprawdź sobie choćby Elodię - a nie pożałujesz. :)

     

     

    A ja poproszę o coś z poezji śpiewanej (Kaczmarski, Gintrowski, Grechuta, Turnau itp.) To nie muszą być akurat Ci wykonawcy, mogą też być inni. No i oczywiście bez powszechnie znanych hitów. Dodam, że także z tych wymienionych panów nie wszystkie utwory znam, więc możecie mnie zaskoczyć. :)


  9. Bardzo ciekawa wypowiedź profesora z poradni PWN na temat zdejm i zdejmij (tryb rozkazujący od zdjąć).

     

    Słowniki ogólne i ortograficzne podają tylko formę zdejmij, a słowniki poprawnej polszczyzny ostrzegają wręcz, że zdejm to forma niepoprawna. W Korpusie Języka Polskiego PWN (ok. 66 mln słów w tekstach ciągłych) zdejmij występuje jednak 42 razy, a zdejm 54 razy, a więc częściej. Co więcej, formę kwestionowaną przez słowniki znajdujemy m.in. u Dąbrowskiej, Gojawiczyńskiej, Zegadłowicza, Gombrowicza, Iwaszkiewicza, Miłosza, Borowskiego, Bratnego, Herberta, Barańczaka, Mrożka, Różewicza. Spośród dawniejszych autorów zdejm pisali m.in. Słowacki, Krasiński, Prus, Sienkiewicz, Reymont i Żeromski. Trudno zrozumieć, dlaczego leksykografowie uznali formę częstszą i tak rozpowszechnioną za niepoprawną.

    Być może kierowali się analogią do pokrewnych czasowników wyjąć, ująć, zająć i in., które tworzą formę rozkazującą tylko z przyrostkiem -ij: nie mówimy wyjm, ujm ani zajm, może dlatego autorzy słowników uznali, że i zdejm nie zasługuje na aprobatę. Być może brali pod uwagę i to, że pozostałe formy rozkaźnika od zdjąć tworzone są wyłącznie z przyrostkiem: zdejmijcie i zdejmijmy, nie zdejmcie, zdejmmy. Dwóch ostatnich form nie mamy poświadczonych w korpusie.

    Kierowanie się analogią w języku jest jednak niebezpieczne. Dziś, gdy w komputerowym korpusie językowym możemy łatwo sprawdzić, które formy są rzeczywiście w użyciu, przyszedł czas na rewizję starych rozstrzygnięć opartych na analogii. Przy najbliższej okazji postaramy się uwzględnić w słownikach oboczne formy zdejmij i zdejm.

    W każdym razie nie ma merytorycznego powodu, aby zamieniać jedną z tych form na drugą. Jest za to być może powód czysto pragmatyczny: ponieważ użytej formy nie ma w słownikach, niektóre osoby mogą czynić zarzuty, że pisze nie po polsku. Można powiedzieć więc, że forma zdejmij na razie jest bezpieczniejsza. Stąd nie wynika jednak, że zdejm to błąd językowy.

     

     

     

    Zatem jakby się ktoś Was czepiał za "zdejm", to można zawsze powiedzieć: że kimże ja jestem, żeby klasyków literatury poprawiać i zacytować choćby Sienkiewicza - O Atene - zawołał Petroniusz - zdejm temu chłopcu opaskę z oczu, którą zawiązał Eros. ;)

    • Like 4

  10. Ich nowy singiel The Court of Mirror Hall " jest całkiem przyjemny. :) Potwierdzają, że są "pierwszorzędnym zespołem drugorzędnym", ale kto wie, może cała płyta okaże się czymś więcej...

     

    Może przesłucham, gdy wyjdzie. Chociaż ostatnio mam duże zaległości, jeśli chodzi o nowe rzeczy.


  11. Ostatnio Tuomas dziękował The Third and The Mortal i Kari za inspiracje, a wczoraj Kari podziękowała Tuomasowi za to, że dzięki niemu wróciła do muzyki po dziesięciu latach. Jak widać Tuomas otrzymał jej nowy singiel. :)

     

    1.jpg

    • Like 9

  12. Co prawda nie lubię w zapodaj wrzucać zespołow z najwyższej półki, no ale czasem odmiana jest wskazana. Niektóre partie skrzypiec w tym kawałku kojarzą mi się z Vivaldim. :)

    [video=youtube]

    • Like 1

  13. Co do optymistycznego wydźwięku płyty: A kto powiedział, że śmierć musi być czymś złym, smutnym? Mamy w tekstach kilka "dowodów" na to, że wcale tak nie jest. Chociażby Elan i "dance a jig at the funeral" czy chociażby słowa Dawkinsa w "The Greatest Show on Earth": "We are going to die, and that makes us the lucky ones".

     

    Chociaż literalnie jest wspomniana w tych dwóch wersach śmierć, to biorąc pod uwagę kontekst, nie mają one moim zdaniem nic wspólnego ze śmiercią jako taką, tylko są pochwałą życia.

     

    Dance a Jig at the funeral - odbieram ten wers jako kpij sobie ze śmierci, zaryzykuj, korzystaj z życia, niech śmierć jesli już ma nadejść, zastanie Cię radosnego. To tak jak w tym powiedzeniu, że dla muzyka najlepsza śmierć jest na scenie, w trakcie koncertu itp.

     

    We are going to die, and that makes us the lucky ones - trzeba popatrzyć na dalsze wersy, bo owszem jesteśmy szczęśliwcami, ale dlatego, że kiedyś umrą tylko Ci, którzy wcześniej mieli szanse się narodzić i dopiero dlatego jesteśmy lucky ones, że wygraliśmy na loterii los i mamy szansę żyć i chodzić po tym świecie. :)

     

    Nie czuję w żadnym tekście NW jakiejkolwiek gloryfikacji śmierci czy przekazu, że śmierć jest dobra. Wciąż uważam, że to jest wszystko metaforyczne. :)

     

    Tak mi się skojarzył ten ostatni wers z Alpenglow

    Together we’ll sleep. Devoured by Life

    z

    Dead to the world. Alive for the journey. - tak jakby tu było pewne podobieństwo...?

     

    Chociaż w dalszym ciągu nie mogę powiedzieć, że w pełni rozumiem o czym jest Alpenglow.:D


  14. Ciężko określić, jaki to gatunek. Elektronika/house – coś takiego. Nie słucham w zasadzie takiej muzyki na co dzień, ale nawet ujdzie. Podoba mi się klimat i barwa głosu wokalistki.

     

     

    Ode mnie coś Polski, ale już od wielu lat grupa nie istnieje. A kiedyś to była czołówka

    [video=youtube]


  15. W sumie nie wiem, gdzie to napisać, ale że nie mamy tematu do takich ogólnomuzycznych dyskusji i refleksji na różne tematy związane ze światem muzyki, więc niech będzie tu.

     

    Moonlight wraca na scenę :D. Po blisko 10 latach. Jeden z najważniejszych polskich zespołów w latach 90-tych i na przełomie wieków. Zaczynał od gothic metalu podobnie jak Closter czy Artrosis, ale potem popłynął nawet w trip hop czy elektronikę. Jestem bardzo ciekaw, bo Maja Konarska to była jedna z moich ulubionych wokalistek w dawnych czasach

    • Like 1

  16. Lubię Ensiferum. Najbardziej mi się podoba album Unsung Heroes. Ostatni 17-minutowy kawałek to już w ogóle progresywny szał. Chociaż moim zdaniem najbardziej zaskakujacym numerem w ich karierze jest "Stone Cold Metal" z From Afar. Jeśli fiński zespół folk-metalowy robi kawałek w stylu country'n'western z bandżo i muzyką jak ze Spaghetti Westernów, to wiedz, że coś się dzieje. :D

     

    Bardzo charakterystyczny styl. Dużo wpływów viking metalu, w linii prostej od Bathory z początku lat 90-tych. Melodeathu też nie brakuje, grupa eksperymentuje też tu i ówdzie z różnymi gatunkami. Najnowszy album mnie rozczarował, brakuje mi otwartości muzycznej z dwóch wcześniejszych krążków.


  17. Nie wiem, czy wiecie, kto jest na trzeciej fotce od góry? Tuomas z oryginalnym składem The Third and The Mortal. Tym, który nagrał kultowe i tak ważne dla Tuomasa Tears Laid in Earth w 1994 roku. Biorąc pod uwagę, że zespół dekadę temu został rozwiązany, to musieli chyba specjalnie wszyscy przyjechać na ten koncert. :)

    • Like 5

  18. Scorpionsi zagrają w Polsce pożegnalny koncert, będzie to część świętowania 50-lecia zespołu.

    Oh, wait....

    Tak czy inaczej, wiecznie żegnający się Scorpionsi zagrają 4 marca 2016 roku w Tauron Arena Kraków. :D

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.