Na początku trochę przynudzę.
Moja wyprawa na Tarję rozpoczęła się już w momencie mojego pierwszego koncertu w Dreźnie. Wtedy powiedziałem sobie, że nie ważne co zajdzie- muszę zaliczyć jeszcze koncert Nightwish i Tarji.
Z pełną pompą zacząłem kibicować Tarji w momencie wydania What Lies Beneath, która mnie zaczarowała(w przeciwieństwie do MWS).
W te wakacje wiedziałem, że będę pracować specjalnie po to, by móc teraz siedzieć w superszybkim ICE, będąc naładowanym super pozytywną energią przy prędkości ponad 200 km/h w ciszy i komforcie.
Kiedy dostałem wypłatę, kupiłem Colours in the dark z autografem- którą jestem zachwycony. Następnie kupiłem bilet na koncert. Jak poprzednio, chciałem kupić na eventim, ale niestety nie było opcji e-biletu, a wysyłka kosztowała ponad 80€ (bo do Polski). Kupiłem zatem na stronie ticketmaster.de, wydrukowałem na ładnym papierze i było cacy.
Pozostało kupić bilety kolejowe i załatwić nocleg.
Nocowałem u mojej dobrej niemieckiej przyjaciółki, z którą poznałem się rok temu na koncercie NW. Wtedy potrzebowała Polaka znającego język niemiecki do przeczytania kilku tekstów w obu językach na jakiś projekt. Skontaktowałem się, zgodziła się i nocleg był załatwiony.
Opcja transportowała była tylko jedna- pociąg i oczywiście musi być połączenie Dresden Hbf- Leipzig Hbf w tę i spowrotem składem ICE.
Po przyjeździe spotkaliśmy się, poszliśmy na obiad i powędrowałem ładnym tramwajem, a następnie spacerkiem do Haus Auensee.
Na miejscu byłem około 14, były tylko 3 osoby przed mną, także w myśl zasady- koczujesz to masz pierwszy rząd, rozpocząłem mordęgę. 5 godzin stania w zimnie dały mi trochę w kość, lecz moja wakacyjna praca i dziekanat mnie na to uodporniły.
W trakcie koczowania było super wyraźnie słychać próby Tarji i jej ekipy. Jako jedyni chyba mięliśmy okazję usłyszeć Darkness i Little Lies na tej trasie. Najczęściej grane było Falling Awake, przeplatane Medusą, 500 Letters, Sing for me, Ciaras Well, The Seer(?).
Przed otwarciem wyszedł do nas ochroniarz i oznajmił, że z e-biletami są problemy, bo trzeba je zweryfikować, w tym celu musiałem podejść do specjalnego okienka, gdzie odruchowo musiałem poganiać panią ze sprawdzaniem (nosz do diaska, nie może być tak, że z powodu e-biletu 5 godzin koczowania pójdzie na marne!).
Ochrona znośna, krótko przed otwarciem wyszedł ochroniarz i powiedział, że nie wolno wnosić żadnego jedzenia i picia, a aparaty i kamery mogą być, ale nie za duże. Nie wiem co w jego mniemaniu znaczy "duże", lustrzanki były spokojnie wpuszczane. Nie obeszło się bez macania plecaka.
Po weryfikacji i przebiciu się przez wygłodniały tłum poleciałem prosto pod scenę, gdzie byłem prawie na środku, ale w drugim rzędzie(niestety :(). Pozytywem były dwie dość niskie dziewczyny, które koczowały razem ze mną.
Około 20 na scenę wyszedł support- nikomu nie znany zespół, nie było żadnej informacji kto to. Dźwiękowca powinni zwolnić, ponieważ było strasznie źle zbalansowane nagłośnienie, nic nie słyszałem ze śpiewu wokalistki. Z Tarją było lepiej, ponieważ znałem wszystkie utwory na pamięć.
Support pograł do 20:33 i wtedy rozpoczęły się przygotowania do przybycia Królowej.
Podniesiono stelarz z kurtyną, rozklejano setlisty, donoszono wodę(dla zespołu).
--------Tarja-------
Zawsze mam problem co napisać o wykonaniu konkretnego utworu. Wszystkie były wykonane perfekcyjne, a nawet lepiej.
Punkt 21 puszczono Deliverance- orgazm totalny, masa krzyku, wycia. Po odegraniu intra, Tarja weszła na scenę z In for a kill, gdzie po chwili kurtyna została opuszczona. „Operowe solówki” Tarji były orgazmiczne, śpiewane bardzo luźno, dawały kopa.
W "Sing for me" Tarja ukazała, na co stać jej gardło, głośne operowe SIIIIIIIIIIIIIIIIIIING spowodowało u mnie mocne ciary na plecach :)
Kiedy ręce mówiły dość, a Królowa kazała klaskać nie było wyjścia, to trzeba było choćby miały odpaść.
Pierwszą niespodzianką(wpadką) było Never Enough- Tarja zapomniała tekstu w drugiej zwrotce , po wykonaniu „swojej części” zeszła ze sceny, zostawiając zespół by zrobił papkę z uszu wszystkich zebranych. Ich solówka była tak epicka, że normalnie- kosmos totalny.
W tą solówkę niejako „wpleciono pojedynek” pomiędzy Mikiem i basistą, który ostrzej zagra.
Medusa, Mystiq Voyage, Until Silence, Die Alive, Anteroom of Death wykonane super.
Neverlight przywitało nas moją ulubioną częścią, tą cichą półtonową gitarową wstawką.
Wkraczając do I walk alone, Tarja powiedziała, „jak wiemy, kilka lat temu miała „wypadek”, po którym ciężko było jej się pozbierać, ale dzięki nam(fanom) jest tu teraz z nami, a ten utwór jest dla nas” (oczywiście chodziło o wydarzenia z 10/2005) i „małymi kroczkami dochodzi do siebie”.
Victim of ritual- tutaj ujawnia się słabe udźwiękowienie. Końcowych skrzypiec nie było w ogóle słychać.
Wish I had an angel w stosunku do wersji z Olomouc miało znacznie większego kopa i było ciekawsze niż z osławionego End of an era.
Tarja kończąc koncert utworem Until my last breath, pożegnała się nami, podziękowała i po układach poczęli schodzić ze sceny.
Udało mi się złapać pałeczkę Mike’a W końcu jakiś artefakt!
Teoretycznie można było wyjść już na autobus, ale fani nie chcieli odpuścić.
Użyliśmy klasycznego triku(z NW i WT nie działał) „Super band!” i po 5 minutach wytężonej walki Tarja wyszła i słowami „Cóż, nie jest to klasyczne zagranie, ale coś dla was mamy” zaprosiła do Over the hills and far away
Chłopaki tak ją przedłużyli, że Tarja zaczęła ich prosić o koniec, to była naprawdę długa końcówka- my nie narzekaliśmy
Koncert trwał do około 22:45.
Po tym kolejne pożegnanie, ukłony, kolejne rozdanie pałeczek i rozeszliśmy się w swoich kierunkach.
Co dziwne (a może i nie), największa kolejna była do garderoby, a nie do toalety.
Szczęśliwie udało mi się dotrzeć w porę na autobus i przesiąść się na właściwy tramwaj, przez co nie musiałem czekać długiej godziny na kolejny, który przewiózłby mnie przez cały Lipsk.
Oprócz udźwiękowienia, problemem(niewygodą) było oświetlenie, ponieważ reflektory często schodząc z góry na dół (i odwrotnie) świeciły mi prosto w oczy.
Podsumowując, koncert był mega epicki, Tarja była taka żywa, energiczna- jakby nowonarodzona. Jej zespół dał z siebie 150%. Problemy z dźwiękiem i oświetleniem nie mają tutaj kompletnie znaczenia. Będę ten koncert bardzo długo wspominać.
Nie żałuję żadnej wydanej złotówki(euro), mimo iż koncert ten kosztował mnie ponad 3 razy więcej, niż bym wydał na bliźniaczy koncert w przyszłym roku u nas.
Jeżeli fundusze i czas dopiszą, to wybiorę się na jeden z koncertów u nas, zakładam Katowice albo Kraków.
………..Post mortem………
Chciałem zostać do końca już kompletnego i poczekać w nadziei, że Tarja może wyjdzie i podpisze kilka płyt, ale z racji, że nie byłem u siebie i miałem ograniczony dojazd, taka opcja nie wchodziła w grę. I tak ledwo zdążyłem na autobus, jeden a ostatnich normalnych kursów, potem już miałem chorą opcję z 3 przesiadkami przez całe miasto.
Wybierając się na ten koncert nie brałem cyfrówko-zabawki, dobór słów jest nieprzypadkowy, aktualnie nie należy ona do najlepszych na takie wypady, jest mała i nie robi najlepszych filmów/zdjęć. Po doświadczeniach z Beauty and the beat postanowiłem po prostu wziąć niezastąpioną Nokię E52. Oglądając filmy po koncercie byłem niesamowicie zdziwiony jak czysto jest wszystko nagrane. Podejrzewam, że jest to kwestia sobwoofer’a, którego nie miałem przed sobą, a który był dość z boku, kiedy to właściwe głośniki były w ilości sztuk 12 po 6 z każdej ze stron.
Tym razem nie robiłem mega sesji zdjęciowej, posłuchałem się znajomych i po prostu zrobiłem trochę zdjęć i nagrałem kilka krótkich fragmentów utworów.
PS. Przedostatnie koncertowe zdjęcie to owy "Haus Auensee", gdzie wszystko się wydarzyło.
[video=youtube]
[video=youtube]
[video=youtube]
[video=youtube]
[video=youtube]
[video=youtube]
Na koniec mały bonus :)
Pierwszy jest pociąg ICE, którym zarówno jechałem i wracałem z Nightwish rok temu, tutaj na stacji Leipzig Hbf.
Palą mu się czerwona światła, ponieważ dworzec w Lipsku ma budowę "krańcówkową" i maszynista w czasie krótkiego postoju zmienia kabinę by dalej pojechać do Wiesbaden. Przed większość trasy utrzymuje średnią 176 km/h, a na wielu dłuższych odcinkach (Riesa->Leipzig) około 205 km/h.
Drugi jest obiekt "Völkerschlachtdenkmal", znany również jako "Pomnik bitwy narodów", (wikipedia) upamiętnia największą bitwę okresu napoleońskiego, która w 1813 roku miała miejsce w okolicach Lipska. Stanowi on nie tylko punkt rozpoznawczy dla miasta Lipska, ale także najwyższą budowlę pomnikową Europy. W skład kompleksu wchodzą nie tylko sam pomnik, ale także muzeum "Forum 1813", zbiornik wodny oraz aleja lipowa okalająca cały obszar.
Wejście na samą górę jest płatne, bezpłatnie można co najwyżej na balkon nieco ponad tym rycerzem widocznym na pierwszym planie.
Trzeci to tablica na dworcu w Dreźnie zapowiadająca mój pociąg. Oczywiście punktualny. Zamieszczam, bo po prostu jest ładna i czytelna. Ciekawostka: dworzec w Dreźnie jest trochę skomplikowany. Na parterze(głównej hali odjazdów(?)) są tory krańcówkowe jak w Lipsku, natomiast na piętrach są perony przelotowe. Trochę się naszukałem, zanim znalazłem ten peron. Na dole numeracja jest od 10-18, a na górze 1-4 i 5-9.
Chciałbym jeszcze krótko opisać bardzo fajną atrakcję, której byłem widzem.
W okolicy Haus Auensee znajduje się kolejka wąskotorowa, która jeździła do okoła jeziora Auensee. Mała lokomotywa parowa. Bardzo wąski rozstaw osi.
[video=youtube]
PS Kolejny;
Znalazłem ten support, jest to zespół TEODASIA. Nie nagrywałem ich, ale wokalistka chyba uwielbia Angelinę Jolie (słynna akcja z rozkrokiem)
[video=youtube]