[align=justify]Mimo że znam całą dyskografie Theriona i lubię w zasadzie wszystkie płyty od Theli w górę, to jednak częstotliwość z jaką słucham własniej wspomnianej Theli jest dużo wyższa od wszystkich pozostałych albumów Bestii razem wziętych
Zdajmy sobie sprawę kiedy ta płyta jest nagrywana. Wehikułem czasu cofnijmy się w przeszłość, mamy przełom roku 1995/1996. Metal z wokalami żeńskim dopiero raczkuje, jest Mandylion The Gathering który odbija się szerokim echem, mamy The 3rd and the mortal po nagraniu ważnej pierwszej płyty, pewne późniejsze zespoły nagrały już jakieś dema.Jednak to wciąż są rzeczy gotyckie wyrosłe często tradycji okołodoomowej. Natomiast elementy epickie, symfoniczne prawie nie istnieją są oczywiście grupy heavy i power metalowe zwane już wtedy epickimi ale owa epickość polega najczęsciej na jakiś jednych klawiszach i dość dużym patosie.Za to kapele gotyckie, jak choćby Lacrimosa dopiero dąża do symfoniczności i metalowści. Pojawił się choćby wcześniej Celtic Frost wprowadzając pewne elementy klasyczne w metal, mając udane próby w tym kierunku i kilka innych eksperymentalnych grup też, ale symfoniczny metal w takiej formie jak dzisiaj jeszcze nie istnieje.
Oczywiście nie mówimy tu o całym łączeniu rocka z muzyką symfoniczną które ma tradycje od lat 70-tych (a własciwie II połowy lat 60-tych), i choć kawałki typu "Gates of Babylon" Rainbow notabene ulubiony kawałek Marco są pre-metalem symfonicznym to do połowy lat 90-tych używanie tego terminu jest bardzo bardzo na wyrost. Metal z klasyką łączył się najczęściej w postaci neo-classical metalu i wykonawców typu Yngwie Malmsteen i innych shrederów. Dlaczego to piszę, po to żeby sobie zdac sprawę jak przełomową płytą było Theli, to jest kamień milowy, symphonic metalowy Romulus i Remus. Bo nagle przychodzi płyta gdzie mamy operowe żeńskie wokale jako główne, klasyczne chóry, orkiestracje (samplowane bo samplowane ale są), świat metalowy jest w szoku, niektórzy chwytają się za głowę.
A do tego wszystkiego ta płyta jest wyśmienita instrumentalnie, rzadko udaje się połaczyć naprawdę wysoki poziom techniczny muzyków z klimatem.Balans między techniką a klimatem jest idealny. Słowem album kompletny, wyborne solówki, klawiszowe pasaże, orientalne skale (np skala perska na której oparty został nomen omen pustynny In the Desert of Set) i pomysłowe kompozycje w których sporo się dzieje. Czasami tak bywa że rzeczy przełomowe po latach, oceniane chłodnym okiem, obdarte z legendarnej otoczki, tracą blask. Z diamentu stają sie zwykłym ładnym kamieniem jakich wiele. Ta sytuacja nie dotyczy Theli i choć oczywiście orkiestracje dzisiaj przy choćby dokonanich NW nie mają porównania (ale pamiętajmy że Therion zawsze kładł nacisk na klimat a same orkiestracje są relatywnie oszczędne) to nie zmienia to faktu, że przez wielu Theli jest uważana do dziś nie tylko za najlepsza płytę Theriona, ale i jedną z najlepszych płyt metalowych w ogóle. Do tej grupy tez się niewatpliwie zaliczam, a Theli mam na honorowym miejscu w mojej płytotece.[/align]