No to może ja też coś od siebie napiszę :D Nie będę oceniał utworów w skali od 1 do 10, to jest trudniejsze niż myślałem. I coś sobie przypomnę o pierwszym wrażeniu po przesłuchaniu :)
1. Shudder Before The Beautiful - Krótka recytacja i początek w stylu DCOW (tak, wiem, już tyle razy to było tu pisane o tym :)), chociaż jest trochę więcej orkiestry i bardziej rozbudowane. No i solówka keyboard-gitara - świetna! A chóry... ciarki! Refren wpada w ucho dość szybko, czego nie ma w singlu. Doczekałem się kolejnego mocnego otwieracza, po Stargazers i DCOW - dla mnie jeszcze lepszy od pozostałych. Już miałem trochę obaw po usłyszeniu singla, ale zostały rozwiane natychmiast.
2. Weak Fantasy - Spodobało mi się od początku, szczególnie ten motyw orkiestrowo-chóralny z refrenu, który słychać też na początku - ciarków ciąg dalszy :) Nie przepadam za folkiem, ale te wstawki na buzuki (poprawcie mnie jeśli się mylę :)) dodają nieco oryginalności, bo utwór jest dość ciężki. Marco radzi sobie bardzo dobrze, Floor - świetnie! Po pierwszym przesłuchaniu pomyślałem, żeby album pozostał już na takim poziomie (albo lepszym) jaki jest. Dało mi to zachętę na dalszą część, ale...
3. Elan - No właśnie. Prosta rzecz. Niby taki ma być singiel, ale nie wpada w ucho. Końcówka trochę ratuje, ale ta piosenka to nic szczególnego. Jak słucham album, prawie zawsze omijam. Chociaż może... nie, jednak nie. :D Takie sobie. I przy okazji może wspomnę o Saganie, skoro już jestem przy singlu. Więc: trochę lepiej. Znowu folk, ale tym razem ten nieco banalny motyw wpada w ucho. Mimo wszystko, nie jest to bardzo dobra piosenka. No ale jeszcze ponad połowa albumu, i będzie już lepiej (taką miałem nadzieję przy pierwszym słuchaniu) :)
4. Yours Is An Empty Hope - Orkiestra! Ciarki (znowu)! Gitara! Znowu orkiestra! Floor krzyczy, Marco krzyczy, ale wychodzi bardzo dobrze. To ma być najostrzejszy utwór, więc trzeba pokrzyczeć. Ale refren trochę odrzuca. Poza tym bardzo mi się podoba. YOURS! IS! AN...! EMP-TY! HOPE!
5. Our Decades In The Sun - Dlaczego niewielu lubi tą balladę? Delikatna, piękna. Nic sztucznego, udawanego. Rzadko słucham ballad, ale... ta urzekła mnie. Nie wiem co więcej napisać o niej. IMO nie jest jednym z mocniejszych punktów albumu, ale porównując do innych ballad NW, dość wysoko u mnie stoi.
6. My Walden - Ojojoj... Znowu folk, znowu pioseneczka... Ale wesoła, wpada w ucho, lepsza od IWMTB, moim zdaniem. Również nic szczególnego, ale to coś takiego, żeby się uśmiechnąć, a w refrenie poskakać. I tutaj to "nic szczególnego" wychodzi na dobre. Higher, higher! Ale mocne nie jest. Ale też nie takie złe.
7. Endless Forms Most Beautiful - Pierwsze takty takie trochę "eee...?" Wstęp nie był zbyt zachęcający, ale po krótkim czasie wciągnąłem się. Ciężkie riffy, potem łagodna zwrotka, najbardziej chwytliwy refren na albumie. A w mostku trochę więcej orkiestry i jeszcze cięższy riff. I znowu refren, tym razem trochę wyżej. Fajno, podoba mi się :) Po dwóch przesłuchaniach refren zapamiętałbym na tydzień. I dobrze, że wybrali go na singiel, dość mocna pozycja na albumie i chwytliwa jednocześnie.
8. Edema Ruh - Tutaj niewiele do pisania, bo sytuacja podobna do Elana. Niestety. Tylko trochę lepsze. Sam nie wiem, nie mogę się przekonać (znowu folk :/) i rzadko kiedy tego słucham. Nie zwróciło to mojej uwagi.
9. Alpenglow - Ever Dream x She Is My Sin - tak skojarzyłem po pierwszym przesłuchaniu. To pewnie przez smyki na początku i zmiany tonacji w całym utworze. Zniekształcenie przed refrenem - nie wiem co o tym myśleć, ale przyzwyczaiłem się do tego. I ten utwór też mi się podoba, nawet bardzo. Odrobinę piosenkowe, ale ambitniejsze od poprzedniej Edemy. Chciałbym, żeby był grany na koncertach, Floor mogłaby tak mocno zaśpiewać końcówkę... Zobaczymy, może coś się zmieni jeszcze w setliście.
10. The Eyes Of Sharbat Gula - Dopiero po zakończeniu Alpenglow przypomniałem sobie, czego najbardziej byłem ciekaw na nowym albumie - mam tu na myśli kolosa. A to... ten sam motyw przez kilka minut, ale to jest naprawdę uspokajające. Podczas pierwszego słuchania, myślałem: "Zaraz będzie coś wielkiego, trzeba się przygotować na to, w pewnym sensie". I to sprawiło, że polubiłem ten utwór. Nie jako samodzielny, ale mający określone miejsce na albumie. To doskonale pełni funkcję przerywnika, oddechu przed najwspanialszym utworem na albumie (przed przesłuchaniem już się domyślałem, wiedziałem, że mnie nie zawiedzie). Ładnie zakończony, z wyciszeniem...
11. The Greatest Show On Earth - "Pianino. Zaczyna się. To jest to, na co czekałem." Byłem naprawdę podekscytowany. Sam wstęp na pianinie, nieco kojarzący mi się z Chopinem (nie pytajcie mnie, nie wiem dlaczego :)), i te wiolonczele, te skrzypce... Od razu pomyślałem o zrobieniu covera na pianinie, to naprawdę świetny motyw... "Matko Bosko, co to było?!" - to pomyślałem około 1:30, dostałem prawie zawału w słuchawkach :D Nie będę wszystkiego opisywał, co myślałem, tego by było po prostu za dużo. Fragment z historią opowiadaną muzyką (od starożytności do współczesności) - świetne, bezpośrednie, ale nie banalne, jak w przypadku odgłosów zwierząt (nie mówię, że to było złe, mnie to nie denerwuje). A po ostatnim "We were here" zdałem sobie sprawę, że szczęka mi opadła jakieś półtorej minuty temu... I dwie ostatnie części - perfekcyjne zamknięcie albumu, monumentalne, a potem subtelne... To jest genialne. Po prostu. Wszystko przemyślane. Dla tych, którzy porównują TGSOE z GLS: to dwa zupełnie inne utwory. Ten pierwszy jest bardziej filmowy, ma swoją historię, przepięknie opowiedzianą, jest związany ściśle z tematyką albumu. A GLS jest świetne samo w sobie. W każdym razie, oba są niesamowite, i do słuchania na spokojnie, na dobrym sprzęcie. Sam już przekonałem się, jak duża to różnica.
A co do ogólnej oceny albumu, idąc na kompromis, stawiam go obok Once z oceną 9/10 - tu już nie miałem problemu, żeby taką wystawić :D Oczywiście, wszystko, co napisałem, to tylko moje zdanie, zrozumiem, jeśli ktoś będzie uważał ODITS albo TEOSG za dno i wodorosty, o ile będzie miał jakieś uzasadnienie :)