-
Content Count
84 -
Joined
-
Last visited
Content Type
Forums
Gallery
Calendar
Aktualności
Lyrics
Dyskografia
Reviews
Everything posted by Mike
-
Może z wakacjami się jeszcze nie kojarzy, ale już niedługo będzie ;) [video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=NizbAXUP5ak
-
Może nie super długi, ale najdłuższy z tych co mi przyszły na myśl od razu, bez szperania: [video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=rnwYC28450E
-
Pora ocenić: Ares - piosenka jak na mój gust zbyt bardzo metalowa. Chciałem czegoś mocniej folkowego. Simo - Interesujący tytuł, nie znałem tego utworu. Bardzo przyjemnie się go słuchało. Sølvi - Instrumentalnie, w dodatku bliskie moim uszom. Skrzypki były miodem dla uszu. prostreet94 - Faktycznie - zaskoczyłeś mnie. Nie spodziewałem się izraelskiego utworu. Miałeś też rację pisząc, że wpada w ucho. Ruszałem nogą, a moje ciało reaguje tylko na dobre piosenki, więc... ;) Reasumując: Waham się nad dwoma ostatnimi utworami, jednak punkt chcę przydzielić prostreet94, za element zaskoczenia mnie czymś, czego nie znałem. Evi - 20 Freyja - 20 Sølvi - 20 Sami - 13 Simo - 13 Nymphetamine - 8 Jillian - 8 Ares - 8 Maciek - 7 Maggie- 7 BlackSymphonia - 6 Milla - 6 Nightfall - 5 Dark - 4 Izzy - 4 Dave_MaxXx - 3 NightwishAnka - 2 Annaif - 2 prostreet94 - 2 Pablito - 1 Ivan - 1 PaulaEija - 1 Scavenger -1 Taiteilija - 1 98wercia - 1 Mike - 1
-
Ok.. dzięki ^^ To ja życzę sobie byście mi zapodali porządną piosenkę folkową (folk...ewentualnie z małymi wstawkami innych gatunków) - byle tylko nie były to skrzeczące babcie bądź coś celtycko-irlandzkiego (czyli nic w stylu Dropkick Murphys itp.). Oczywiście niekoniecznie musi to być muzyka polska, czy nawet europejska (o ile istnieje nieeuropejska muzyka folkowa ;) :D ).
-
Chciałem wam coś pokazać. To jest wiersz, zresztą mojego autorstwa. Idę przez mgłę Drut do nieskończoności Nade mną Brnę w wodzie, której krańca nie widać Niebo jest jak atrament Więc wejdę do bezpiecznej jaskini A tam jasna pochodnia nadziei Podążę do niej Dookoła zieleń, przeplatana gdzieniegdzie Czernią pod nią. Idę po brązowym polu i kładę się. Na równie brązowej lawie, Już zastygłej na szczęście. Ludno tak, jak na pustyni Czuję pustkę w brzuchu W głowie mi się kołysa jak na oceanie Zasypiam w łonie matki *kołysa - neologizm autora Poprosiłem znajomego o interpretację. Oto efekt: Na początku wiersza zawarte są przemyślenia podmiotu lirycznego na temat życia ludzkiego. Iście przez mgłę pokazuje, że nie znamy naszej przyszłości, drut do nieskończoności symbolizuje nieskończone możliwości człowieka który może zrobić w swoim życiu niemal wszystko. Woda, której końca nie widać, to samo. Niebo ciemne jak atrament symbolizuje wewnętrzne lęki i smutki, podmiot postanawia skryć się w bezpiecznej jaskini którą może być szczęście, przyjemności itp, jasna pochodnia nadziei to miłość/szczęście? do której podąża. Zieleń symbolizuje spokój, harmonię, jedność z naturą, pod nią jednak ukryta jest czerń - chaos, nieład. Podmiot idzie po brązowym polu i kładzie się na nim, jest zmęczony swą wędrówką (życiem). Zastygła lawa może symbolizować jego życie, które powoli dochodzi końca. Ostatnia zwrotka - Podmiot czuje się samotny, nikogo przy nim nie ma, czuje pustkę w brzuchu - tęskni, odczuwa ból i cierpienie. W głowie się kołysa jak w oceanie - powoli zaczyna tracić świadomość. Zasypiam na łonie matki - umiera. Proponuję więc zabawę połączoną z moim małym badaniem o nazwie "kto zgadnie co miałem na myśli" i proszę was o napisanie własnej interpretacji utworu. Powyższa mnie zaskoczyła,a miłą zabawą jest czytanie tego, podobnie jak pisanie. Podejmiecie się wyzwania? :D
-
Soundtrack z Morrowinda...tyle wspomnień, tyle czasu spędzonego przy tej melodii ♥ A ode mnie: [video=youtube]
-
Idealna odpowiedź na biadolenie o seksizmie po eurowizji - cycków brak! :D [video=youtube]
-
Po to właśnie w szkołach średnich jest taki przedmiot jak "podstawy przedsiębiorczości" by się na rynku pracy odnaleźć. Co prawda wykładany jest nie raz tak jak cała reszta, a i stosunek uczniów do tego przedmiotu często jest olewający, bo to przedmiot uczony tylko przez rok, więc łatwa piątka "za nic", ale założenia ma szczytne i nie można powiedzieć, że szkoła nie próbuje uczyć takich rzeczy jak znalezienie pracy. Po prostu nie zawsze potrafi.
-
No to tak: śledziłem całą Eurowizję po raz pierwszy od Helsinek. I oto co sądzę: 1. Austriak nie zasłużył na wygraną. Był niezły, ale zarówno oprawa jak i piosenka była mierna i ginęła w tłumie innych. Dałbym mu miejsce w połowie stawki, ale nie aż tak. 2. Jury nie powinno mieć prawa głosu, a jeżeli już to co najwyżej w proporcji 20:80 dla publiczności, a nie 50:50 jak obecnie. Polska i Szwajcaria odczuła to na własnej skórze. 3. Z tego co obserwowałem, to to piąte miejsce dla nas z głosowania publiczności jest uzasadnione. Praktycznie jako jedyni nawiązaliśmy do tradycji, do czegoś co jest polskie. W pewnym sensie. 5. Z roku na rok Eurowizja staje się konkursem piosenki angielskojęzycznej, a nie europejskiej. Dla mnie to jest nie do pomyślenia, wręcz karygodne. Powinien zostać nałożony jakiś limit piosenek w języku ojczystym. W moich oczach każda reprezentacja śpiewająca w swoim języku powinna być doceniona i postawiona wyżej. 6. Przejdźmy do moich faworytów. O Austrii wspomniałem, że nie zasłużenie. Dokładnie takie samo mam odczucie co do Holandii, bo duecik był ... przynajmniej wg. mnie taki sobie. Na ich miejsce postawiłbym Szwedkę, która zaśpiewała bardzo pięknie. Wysoko też oceniam Szwajcarów, bo piosenka była ciekawa, skoczna. Fajny motyw gwizdania. Dobra odskocznia od smętów, jakich słuchałem przez większość tej edycji. Armenia... wynudziłem się, zaziewałem, aż w końcu dotarliśmy do tego refrenu, czy co tam jest pod koniec. I nareszcie szybciej i fajnie się słuchało. Ale za ten jeden fragment tak wysoko? Co to to nie... Troszkę szkoda mi Francji i ich wąsów..no ale cóż - to było cudaczne. Wyżej oceniłbym też Rosjanki, bo piosenka była całkiem niezła i są śliczne - za samo to parę punktów wyżej ( ;) ) Niżej oceniłbym Ukrainkę. Piosenka mi się nie podobała. 7. To trochę wstydliwe dla całej edycji, ale uważam, że najlepiej zaśpiewała Dunka, która wygrała w 2013 roku i występowała w trakcie zliczania głosów. Szczególnie urzekająca była oprawa tego koncertu. Musieli się nieźle wykosztować. 8. Na plus oceniam całą oprawę. To znów potwierdzenie, że nieźle musiało to kosztować. Popieram też pomysł wstawek z flagami. Ciekawy sposób na pokazanie wizytówek państw.
-
Mhm...rodzima poezja ;3 Wspominam każdy weekend, który spędziłem w Tomaszowie bardzo dobrze, więc i wiersz w pewien sposób bardzo bliski. Nie wspominając już o Tuwimie, miejscowym królu poetów. Ciężko o dobrych autorów tutaj, w mieście, w którym zabrakło Tuwima. Aktualnie ulubionym poetą jest u mnie Leśmian, jednak tylko z tego powodu, że mam jego tomik na biurku i sobie poczytuje jak się nudzi. Poza tym zmieniają się oni w zależności od potrzeby, humoru - czasem nawet pogody :D Zarzucę wam też wiersz, który ostatnio za mną chodził. "Do syna" - Sir Walter Raleigh Trzy rzeczy z osobna najlepiej się mają, By rozkwitały przystojnie w rozdzieleniu. Owóż w dniu tym złowróżbnym, w którym się spotkają, Pierwsza, druga i trzecia sczeźnie w oszpeceniu. Świszczypała, Drzewo i Badyl ku sobie nieskore. Wszak czy to nie z drewna szubienicę tną? Czy nie z badyla katu wyplatają worek? A kogóż to, jak nie ciebie, świszczypałą zwą? Zważ, dziecię me drogie, by nie łączyć zgrają, Drew, konopi i trzpiotów na boskie skaranie; Gdyż w dniu, w którym społem te trzy się spotkają, Kołek trzaśnie, sznur wystrzępi, dziecku serce stanie.
-
A ja zapytam tak może z innej beczki, ale na temat: Co sądzicie o umundurowaniu w szkole? Czy jeżeli mundurek jest wykonany solidnie, z dobrych materiałów, z dobranym wzorem, to należy wprowadzić jednolity ubiór w polskich jednostkach szkolnych, czy raczej jesteście zdecydowanie na nie? A może uważacie, że porządna reforma w Polsce wprowadzająca to nie miałaby znów szans przejścia, nawet jeżeli by ją dobrze przeprowadzono?
-
Języków obcych znam parę, ale naprawdę w miarę biegle posługuję się tylko angielskim. Uczyłem się niemieckiego, niestety nie pamiętam nic poza ścisłymi podstawami. Dużo lepiej znam słowacki, w stopniu powiedzmy podstawowym tzn. coś powiedzieć potrafię, ale wątpię bym pogadał po słowacku na Słowacji bez wplatania co chwilę polskich słów. Od roku uczę się też rosyjskiego i ze wszystkich języków, których uczyłem się też do tej pory ten mi przypadł najbardziej do gustu. Zaś od września dodatkowo będę uczył się również japońskiego, postanowiłem spróbować swoich sił w zupełnie innej rodzinie językowej.
-
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=r2ThfCB2XWs
-
Dzięki za opinię ^^ No więc tak: Za błędy przepraszam... długo nad tym tekstem nie siedziałem, więc tym bardziej dziękuję za wytknięcie błędów. Skoro tych błędów składniowych jest aż tyle, to ich poprawkę chyba już sobie odpuszczę i zajmę się innymi tekstami bądź błędami tutaj. Jeśli chodzi o powodowane, a nie spowodowane, to chodzi mi o to, iż w moim rozumku grawitacja jako siła jest nieskończona, więc wiecznie coś powoduje... zaś spowodować jako forma dokonana mówi, że już nie powoduje, lecz powodowała. Tautologię użyłem świadomie w celu zaznaczenia, wiem, że to się wydaje masłem maślanym, bo się nie da spadać gdzieś indziej, ale chodziło mi o oddanie ekspresji i "dojrzalszej potoczności" mowy naszego bohatera. I tak, miało być lekko filozoficzne, starałem się z tym nie przesadzić. Miałem nadzieję, że nie przekroczyłem granicy pseudo-filozoficznego bełkotu ;) Resztę błędów poprawię,gdy tylko będę mieć więcej czasu, gdyż masz wiele racji. Dziękuję też za krytyczne spojrzenia na mój tekst, bo to naprawdę mi pomaga :)
-
Od dłuższego czasu bawię się prozą i poezją, więc pomyślałem, że dam wam próbkę twórczości dzisiejszej... Jestem ciekaw jak ocenicie ;) Mam już sporo na koncie,nadal jednak brakuje mi doświadczenia, ale jeżeli będą chętni to powklejam tego więcej. W pracy mogą być błędy - jest to istny szkic, który dopiero co wyszedł z warsztatu i nadal go przeglądam, a z was uczyniłem maleńkie króliczki doświadczalne? Miłej lektury? - Szybko! Nim rozciągnik się skończy! Zwijałem linę tak długo, aż brakło mi czucia w palcach. To przerażające, gdy nie czujesz co dotykasz. Prędko jednak przyzwyczaiłem się do nowych warunków. Rozciągnik miał taką ciekawą cechę – jak sugerowała nazwa rozciągał się na bardzo długą odległość. Rozciągnik ma dwa końce, do którego przywiązani są ludzie. Głos, który słyszałem należał do Luisa, mojego najlepszego przyjaciela. Już od paru lat jesteśmy partnerami rozciągnikowymi. Tak określane są osoby, które z racji więzi łączących dwóch ludzi, najczęściej są to bliscy przyjaciele bądź pary zakochanych, są ze sobą przywiązani. Właśnie… skończenie się rozciągnika to nic innego, jak rozciągnięcie urządzenia do granic możliwości. Pode mną czułem jeszcze twardy grunt pod nogami. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się z tego powodu cieszyłem. Luis miał gorzej. Jego stopy nie dotykały żadnej nawierzchni. Zwisał na drugim końcu lodowej kry i próbował stopami sięgnąć kolejnej, poniżej nas. Jego długie nogi bardzo mu w tym pomagały, zaś ręce, którymi balansował na boki, sprawiały wrażenie jakby zaraz miał wylądować po skoku narciarskim. - Patrz! Tańczę! Luis zaśmiał się i ozdobił twarz szczerym uśmiechem. Dzięki latarce przyczepionej do kasku na mojej głowie mogłem zobaczyć go w całej krasie. Właśnie obracał się wokół własnej osi, z rękami w górze, niczym baletnica. Miał blond czuprynę i niebieskie oczy, dość powszechny widok na Gomranie. Skuty wiecznym lodem obszar tej planety, potocznie nazwany przez nas Gomranem nie nadawał się do życia. Z racji odległości od swego słońca mamy do czynienia z wieczną nocą. Dodatkowo kry, na których można się poruszać, zamiast na wodzie, unosiły się w powietrzu. Powodowane to było słabą grawitacją. Tak … gdybym nie nosił butów, które ważą przeszło dwieście kilogramów odleciałbym jak ptak i nigdy nie wrócił na ziemię. Wielu tak zresztą robiło po naszym przybyciu tutaj. Co skłoniło nas do tego by tu się osiedlić? Minerały… nieprzebrane źródło wszelkich metali większe niż na Ziemi. Tylko i wyłącznie z tego powodu jesteśmy w tym piekle. Gdy zbliżyłem się już tak ryzykownie do krawędzi, że zaraz miałem spaść, poczułem rozluźnienie liny. Znaczyło to – pomimo tego, że nie widziałem mojego partnera – że Luis wylądował. Tą samą wieść potwierdziły słowa mężczyzny: - Twoja kolej! Skoczyłem w nicość. Przed sobą widziałem tylko czerń i biel lodu, który migał na końcu światła latarki. Unosiłem się w powietrzu i powoli spadałem. Nie osiągałem prędkości takiej jak spadający samobójca z dachu pięciopiętrowego budynku. To też zasługa grawitacji. Wyglądało to z boku jak w zwolnionym tempie. Spadałem wciąż w przód aż zobaczyłem twarz Luisa. Zakląłem. Była zbyt daleko. Nie dotknę stopami powierzchni. Za słabo się wybiłem z poprzedniej kry. Niczym stary, doświadczony górnik, który właśnie się dowiedział, że znajduje się w zamkniętym szybie z metanem, tak ja nie panikowałem. To się nazywa ryzyko zawodowe. Dlaczego podróżujemy w parach? Gdy spadałem wciąż w dół miałem czas by pomyśleć. Ile rzeczy mógłbym zrobić? Ożenić się z piękną kobietą. Mieć córkę. Wyjechać na inną ziemię. Niestety… Gomran jest duży, ludzi mało. Zazwyczaj partnerów mamy na całe życie, ponieważ jest małe prawdopodobieństwo, że spotkamy w ciągu całego życia więcej niż… dajmy na to pięciu ludzi. To niewiele. Pierwsze, tradycyjne więc myśli spisałem na straty z etykietką „niemożliwe”. O czym więc myśleć? Ani ja, ani Luis, który zlatywał wraz ze mną, nie krzyczeliśmy, nic nie mówiliśmy. Pogrążaliśmy się w ciemności w ciszy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nadeszło nieuniknione. Nie ma co się oszukiwać. Poniekąd chcielibyśmy wykrzyczeć frustrację, ale… po co? Jaki to ma sens? Przecież nikt nas nie usłyszy, nikt nie pomoże. Całkiem prawdopodobne, że najbliższy człowiek jest dalej niż sto kilometrów od nas. Pisałem wyżej, pytając, czemu podróżujemy w parach… by nie umierać samemu. Gdy jedna osoba popełni błąd, zawsze ciągnie za sobą inną. Na Gomranie wołają na to „łańcuch przetrwania”. Nieprawdą jest, że przetrwają najsilniejsi. Przetrwają nieomylni. Dlatego też nie czułem wyrzutów sumienia, że okazałem się słaby… że przeze mnie zginie też Luis… Czułem wyrzuty, bo to ja popełniłem błąd i stąd też nie przetrwamy. Jak długo można spadać w nicość? Bardzo wiele. Nikt tego przecież nie liczy. Spadamy co raz dalej i dalej… nie możemy zawrócić. Wysyłamy nieme SOS, ale nadaremno. Nawet nie zdajemy sobie sprawy kiedy dotkniemy dna… o ile jakieś dno jest, o ile życie to nie wieczna podróż ku niemu. Nie możemy poczuć dna… bo dno czeka na nas już bez nas.
-
[video=youtube] Jak długo tego szukałem, ale mam! O jak ja za tym tęskniłem ;3
-
To mi przypomina miejscową linię 69 jeżdżącą na Lodowej ♥
-
Najbardziej aktualne, choć niestety bez twarzy ;/ (Gość w sweterku z kapturkiem, robili zdjęcie akurat, gdy zakładałem nogi do siadu tureckiego ;/ ) A tutaj coś z zeszłego roku, to było jakoś w październiku: Jak widzicie wystrój głowy się zmienił od tego czasu lekko. Aha...towarzysz na drugim zdjęciu to mój pies - Mike ;P
-
[video=youtube] Folk/pagan metal z północnej granicy ;)
-
[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=v27bP82UoYY Endingi w K-On zawsze były dobre ;3