Jump to content

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 10/14/15 in all areas

  1. 5 points
    Takie oto śliczne, uniwersalne, doskonale skrojone "małe-czarne" sukienki szyje jedna z naszych forumowych koleżanek! Miękka bawełna o grubszej strukturze świetnie się układa i dobrze pierze. Uważam, że taka sukienka to "must have" w jesiennych stylizacjach. Dodam jeszcze, że została uszyta po zdjęciu "wirtualnej miary", a leży na mnie idealnie! Świadczy to o świetnym wyczuciu wymiarów przez krawcową i doskonałym kunszcie krawieckim:). Dziękuję S&M! Polecam wszystkim! P.S.Bardzo przepraszam za jakość zdjęć. Sukienka wygląda zdecydowanie lepiej "w realu" ;)
  2. 4 points
    [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=oGxq-c5ihSo&index=1&list=LLk6ldg_S5m3etEeavz7WqVA Czo ten papież :D:D
  3. 3 points
    Umarłem! [video=youtube]
  4. 2 points
    Wiesz co, podejrzewam, że wybierając w drugiej klasie przedmioty na IB wezmę psychologię, bo to jest po prostu ciekawe, a ja chcę się uczyć o ciekawych rzeczach, ale czy potem do czegoś mi się to przyda... Nie wiem, czy nadaję się na psychologa z moim strachem przed ludźmi XD Generalnie moja wizja przyszłości to takie wielkie, odległe, niejasne, ambitne, wymarzone "ZOSTANĘ ARTYSTKĄ, nie mam zielonego pojęcia, jak to osiągnę, w jakiej dziedzinie i w ogóle totalnie nic nie wiem, ale PEWNEGO DNIA ZOSTANĘ ARTYSTKĄ I BĘDĘ Z TEGO ŻYĆ, ZOBACZYCIE, WSZYSCY WY LUDZIE, KTÓRZY KOMPLETNIE NIE ZNACIE MNIE I MOICH ASPIRACJI, A WYDAJE WAM SIĘ, ŻE COKOLWIEK WIECIE, ŻE POWINNAM IŚĆ NA SUPER DUPER UNIWERSYTET W ANGLII, ZROBIĆ DOKTORAT I ZNALEŹĆ DOBRZE PŁATNĄ PRACĘ JAKO JAKIŚ TŁUMACZ CZY COŚ W TYM STYLU, BO NA PEWNO TAKI JEST MÓJ CEL ŻYCIOWY, SKORO ZAWSZE BYŁAM NAJLEPSZA W SZKOLE". No. I mój mózg jakoś nie chce zaakceptować innego scenariusza. Mój mózg już dawno przyswoił sobie fakt, że tworzenie własnych rzeczy to absolutnie najbardziej satysfakcjonujące, co można robić, będąc Emi, i przez to nie lubi myśleć o jakimkolwiek planie B. On w ogóle nie dopuszcza do siebie myśli, że może mi się nie udać, bo uważa, że jeśli mi się nie uda, to będę nieszczęśliwym człowiekiem. Nie wiem, czemu odpowiedź na pytanie o psychologię wyszła mi taka długa i czemu cały czas nie zaczęłam tych zadań z fizuni na jutro, noale.
  5. 2 points
    Dziś coś mnie tknęło i nareszcie zaczęłam "Pana Tadeusza". Przeczytałam stronę. Jeszcze tylko 275. ;-;
  6. 2 points
  7. 2 points
    ...Sami. Wygrałaś. ♥ ♥ ♥
  8. 2 points
    Ala! Najlepszego, wszystkiego Nightwishowego, dużo Wintersuna i Thranduila, oby ich fabulousness trwała wiecznie, szczęścia tak wielkiego jak nos Jariego, faceta tak przystojnego jak Teemu (o ile jeszcze nie masz :>) i w ogóle wszystkiego najlepszego :D
  9. 1 point
    To jest moja twórczość. Muszę coś wcześniej jednak powiedzieć - ja tak wszystkiego nie piszę. Ta książka... hm, wystarczy, że powiem, że za dużo jest w niej wykrzykników i za mało opisów. Dlatego, że chciałam spróbować, jakbym pisała w takim stylu. Mam jednak nadzieję, że komuś to się spodoba. Aha, pewnie niektórzy ludzie na forum wiedzą, co to jest Dave Mustaine - sorry, ale mocno się z niego nabijam. Ok... no to proszę: "Z łazienki dobiegał lekko ochrypły śpiew i szum wody, która lała się zdecydowanie za długo. Pamela pokręciła ze zrezygnowaniem głową i sięgnęła po tosty, roztaczające swą niezwykłą woń; wyciągnęła je z tostera i ułożyła na talerzu. Na patelnię wbiła cztery jajka, dodała kilka plastrów boczku, i gdy jajecznica się ścięła, zrzuciła ją na ten sam talerzyk, gdzie już nieco pod stygły tosty. Śniadanie uzupełniła kawą z mlekiem. Kiedy obskrobywała w zlewie patelnię, do kuchni wszedł Dave Mustaine - jej mąż. Długie, już nieco siwiejące rude włosy były mokre i związane w kitkę. Mężczyzna przybrany był w szlafrok, nieco przykrótki - ukazywał on kolana i owłosione łydki. - Witaj, Pamelo! - zawołał radośnie, podśpiewując nadal "A Tout la Monde". Przysiadł na krześle, opierając łokcie o barek. - Jak ci minął dzień? - Chyba ranek - mruknęła jego żona, siadając przy stole z kawą zbożową w dłoni. - Jest już dziesiąta. Nie spóźnisz się czasem na próby? - Chyba oni się spóźnią - wybuchnął śmiechem Mustaine. - Organizuję próbę generalną w salonie. - W salonie?! - Pamela wytrzeszczyła oczy. - No, co się tak na mnie patrzysz? - obruszył się Mustaine. - Nie naśmiecimy. - I nie rozwalcie lampy - westchnęła Pamela. - A także nie doprowadźcie do tego, aby się tu policja zjechała. - Dobrze, dobrze - machnął ręką Mustaine. W drugiej trzymał tosta, którego pogryzał ze smakiem. - Wyborny - ocenił. - Acz przydała by się nutka wanilii. - Wanilia? Z tostem? - Pamela nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Uniosła wysoko brwi. - To tylko taka aluzja była. Chociaż, możesz kiedyś wykorzystać ten pomysł i... Tego już dalej Pamela nie słuchała, gdyż zadzwonił telefon. - Electra? - zapytała. Słuchała przez chwilę. - Tak, jest. Jak, jak? Uhm. To dobrze, pokażę. Na pewno będzie zachwycony. Pa, to o czwartej? Rozumiem. Cóż, będziemy czekać. Wcisnęła klawisz, kończąc rozmowę i napotkała pytające spojrzenie Mustaine'a. - Electra dzwoniła? - zapytał. - Tak, zrobiła jakiś cover twojego utworu. - Taaak? - zapytał przeciągle Mustaine. - A wydawałem jej zgodę? Pamela spojrzała na niego z politowaniem. - Przecież to twoja córka. Może chyba robić covery twoich rzeczy. Dave wzruszył ramionami. Pamela odwróciła się i otworzyła szafkę, z której wyciągnęła cukier. Posłodziła sobie kawę. Kiedy Mustaine sie nadal nie odzywał, zaskoczona odwróciła się. Ujrzała swojego męża z niedojedzonym tostem w dłoni, policzkami wydętymi jak u chomika i zapełnionymi jajecznicą a także z nieobecnym spojrzeniem. - Co się stało? - przestraszyła się. Mustaine wyciągnął palec, nakazując ciszę. - Mam natchnienie - wybełkotał, strzelając na wszystkie strony jajecznicą. Zerwał się z krzesła i pobiegł do swojego pokoju. Zaintrygowana Pamela ruszyła za nim. Nagle przypomniała sobie szczegóły rozmowy z córką. - No i Electra przyjedzie dziś o czwartej - powiedziała głośno, idąc przez korytarzyk i otwierając drzwi do pokoju. Mustaine siedział przy komputerze i klikał w niego z zapałem. Widać było, że zacięcie pracuje. Pamela dokończyła słowa: - I ta piosenka nazywała się "A Tout la Monde". Dave wzdrygnął się. - Co?! - ryknął. - Dlaczego akurat tę?! Pamelę zatkała. - A... co z różnica? - zapytała słabo. Mustaine wstał z krzesła (niechcący go wywracając) i wybuchnął: - Jedna z moich najlepszych piosenek! Jak ona mogła! I wrzuciła ją do internetu?! Skalała imię naszej rodziny! - A skąd wiesz, może dobrze jej wyszło - próbowała złagodzić go żona. - A dobrze, dobrze, zobaczymy - Mustaine z gniewu wszedł w ironię. Podniósł krzesło i zasiadł. Po sekundzie pokój zalał się muzyką. Mustaine dyszał. - Jak ona śpiewa! - wykrzyknął. - I ten chłystek! Co za bezczelność! W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. - Otwórz - polecił tonem nie znoszącym sprzeciwu i Pamela podbiegła do drzwi frontowych. Szarpnęła za klamkę i zobaczyła Dave Ellefsona, potocznie zwany Juniorem. - O, cześć - powiedziała. - Gdzie reszta? - Zaraz przyjdą - Ellefson wszedł do sieni. - Gdzie Dave? - W sypialni - nagle Pamelę coś tknęło. - Poczekaj w salonie, zaraz go ściągnę. Sprintem rzuciła się do sypialni, gdzie Mustaine pisał maila do Electry pełnego wyrzutu i wykrzykników. - Dave! - wykrzyknęła Pamela, z trudem łapiąc oddech. - Ubieraj się! - Przecież jestem ubrany - mąż spojrzał na nią zaskoczony. - Jesteś w szlafroku! A już Ellefson przyszedł! Rozległ się kolejny dzwonek. - Otwieraj - polecił małżonek głosem jak spiż. - Poczęstuj kawką, ja się ubiorę. Pamela z duszą na ramieniu zaprosiła resztę zespołu na kanapę i kawę. Wszyscy się rozsiedli i raczyli napojem. Chris Adler mieszał kawę widelczykiem, a łyżką jadł ciastko. Chyba mu się coś poplątało ze zdenerwowania, gdyż następnego dnia miał być koncert. - Kiedy Mustaine przyjdzie? - zapytał Ellefson. Wtem wszyscy usłyszeli psyknięcie i zobaczyli dłoń Mustaine w szparze w drzwiach, kogoś przywołującą. Pamela z rumieńcem zakłopotania opuściła towarzystwo i wyszła na korytarz. Tam czekał na nią ubrany Mustaine - w T-shirt, spodnie. Był jedynie bosy. - Gdzie są moje skarpetki? - zapytał zdenerwowany. - Załóż buty na gołe stopy - zaproponowała Pamela, ale tak władczo, że Mustaine nawet nie myślał protestować. - I pośpiesz się, do cholery jasnej! - No dobrze, dobrze - mruczał do siebie Mustaine, wbijając tenisówki na wielkie stopy. - Nie wiem czemu zawsze się tak na mnie wkurzasz, choć nic złego nie robię... Pamela weszła z powrotem do saloniku, zamykając za sobą drzwi i tym samym kończąc rozmowę. Po chwili wszedł skruszony Mustaine. Przysiadł na boczku kanapy i westchnął cichutko. Nie pozwolono jednak mu się tak wzruszać. - Dave! - krzyknął Kiko. - Czy już skończyłeś miksować te utwory?! - Ja, ja, ja - zająknął sie Dave. - W sumie to tak, ale sami musicie sprawdzić, czy jest dobrze - tu zrobił zaniepokojoną minę. Nikt jej nie dostrzegł, bo wszyscy ruszyli - gadając, śmiejąc się i rechocząc do gabinetu Mustaine'ea. Za nimi dreptał speszony gospodarz, usiłując wepchnąć do szafy szlafrok zostawiony kompromitująco na środku podłogi i wkopnąć pod szafę wczorajsze ubrania (nie mówiąc już o trzech pustych pudełkach po pizze i dwóch niezupełnie pustych puszkach z piwem). - No, włączaj - Chris machnął zblazowany dłonią. Dave trzęsąc myszką kliknął jakiś folder, a potem jeden z piętnastu linków. - Co to za utwór? - w przeciwieństwie do Adlera, Kiko był bardzo podekscytowany. - Dddeath ffrom Wiwithinn - powiedział drżącym głosem i czekając, aż się program załaduje, przysiadł na biurku. - Nie jąkaj się - rozległ się przenikliwy szept Pameli. Dave poczerwieniał zawstydzony. Rozległo się kilka pierwszych dźwięków. Ostre łomotanie perkusji, z delikatnymi wirującymi solówkami gitar. Dave wyraźnie się odprężył. Kiedy jednak do utworu dołączył wokal, coś zaczęło się psuć. - Chręrrręęrrdeathchrrfromzzzii - rozległ się dziki pisk z głosników. Chris zatkał uszy, a Kiko, który stał najbliżej głośników, odskoczył od nich zajęczym susem, wpadł na Pamelę, która z głośnym "Boże!" wpadła na regał z kasetami. Rozległ się kwik, wrzask, dzikie jodłowanie, przerywana histerycznym chichotem Adlera. Mustaine nie wiedział co robić - ratować żonę przygniecioną ciężarem regału, zrugać Kika za wywrócenie Pameli, uciszać Chrisa, czy wyłączyć utwór, produkujący coraz głośniejsze jęki i wycia, które powstały nie wiadomo jak. - Cisza! - wrzasnął wreszcie. - Zamknąć się wszyscy! I wyłączył program. - Pomocy! - krzyczała Pamela. - Dave, pomóż mi! Nie wiadomo czemu jednak Kiko jej pomagał - co prawda nieudolnie. Podnosił regał tak, że z jednej strony parł nim w szafę, przez co starania spełzły na niczym. - Czekaj, czekaj - Dave podszedł i ujął w dłonie mebel. - Ty z jednej strony, ja z drugiej. No, właśnie tak! Głośny wrzask Pameli i stukot spadających kaset na nią tak wstrząsnęły Kikiem, że puścił regał, który zwalił się z niepokojącym trzaskiem pękającego drewna wprost na gospodarza domu, który z głuchym jękiem "Umieram!" upadł dramatycznie na dywan."
  10. 1 point
    Dawe - Spóźnionego wszystkiego najlepszego! ;D Alicjo - Wszystkiego Najtłiszowego spełnienia marzeń i żebyś udała się na znakomitą podróż do Finlandii. :3
  11. 1 point
    Beatlesi? Nah... Anneke śpiewająca dokładnie to samo? Yass, please :) [video=youtube]
  12. 1 point
    Wszystkiego Najlepszego!! :) Zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i wszystkiego co sobie życzysz Alu! :)
  13. 1 point
    Dziękuję Wam bardzo! ♥ Sami, zrobiłaś mi dzień tym nosem!! :D
  14. 1 point
    Dziś faza na Anneke ♥ [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=LRNDkKsCAH0
  15. 1 point
    Wszystkiego najlepszego Alu :)
  16. 1 point
    Wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń, Alu! :)
  17. 1 point
    Spoko, Sami! Myślę, że masz talent i spory potencjał w tej dziedzinie! Mam nadzieję, że będziesz go rozwijać, a do tego przyda się wsparcie! Uwierz mi, będąc na kursie krawieckim szyjesz lepiej niż niektóre praktykantki w szkole krawieckiej..;) Powodzenia i dużo kreatywności!
  18. 1 point
    [video=youtube] Cofam się w rozwoju i oglądam teledyski Rihanny, której to pani sporo słuchałam, mając coś koło dziesięciu-jedenastu lat. Ten powyższy zawsze podobał mi się najbardziej. Bo wiecie, są w nim pająki, łańcuchy, oczy bez źrenic i inne wielce mhrrochne creepy rzeczy, a ja już w tych zamierzchłych podstawówkowych czasach byłam dziwnym dzieckiem. W zasadzie to byłam dziwnym dzieckiem odkąd sięgam pamięcią. I mi to zostało.
  19. 1 point
  20. 1 point
    Ala:D! Najlepsze życzenia urodzinowe! Zdrowia, pomyślności, radości, spełnienia marzeń! Zawsze bądź sobą i nie zapominaj o tym, by..."Follow the madness Alice, you know once did.." :)
  21. 1 point
    Czego by Ci tu... O, wiem. Żeby nigdy nie zabrakło Ci szaleństwa, za którym, mam nadzieję, podążasz, Alicjo ;) Wszystkiego najtłiszowego :)
  22. 1 point
    Ala, zdrowia, szczęścia i słodyczy Adrian życzy! :D Sto lat!
  23. 1 point
    Hyvää syntymäpäivää, Ala! ♥
  24. 1 point
    Wszystkiego Najlepszego, Alu! :)
  25. 1 point
  26. 1 point
    Fajne, fajne. Co do tego, co rzuciło mi się w oczy: Opis psa. W każdym zdaniu jest przymiotnik ,,wielki''. Źle to wygląda.
  27. 1 point
    Dave - spóźnione ale szczere! Ala, wszystkiego Nightwishowego!
  28. 1 point
    Wszystkiego naj naj, Ala! Duuużo usmiechu i optymizmu! :D
  29. 1 point
    Wszystkiego co najpiękniejsze Alu- Sto Lat:)
  30. 1 point
    Zrobiłam to. Jako skrajny introwertyk sądzę, że to było ekstremalnie głupie i bezsensu, ale stało się, nacisnęłam 'wyślij' i poszło. Jeśli ktoś się nie boi mojego terrible english (jeśli mój angielski normalnie tak brzmi, to współczuję wszystkim obcokrajowcom, z którymi kiedykolwiek rozmawiałam), to zapraszam na Dropa.
  31. 1 point
    Dzięki serdeczne, Lilijen! Już myślałam, ze nikt, nic mi nie powie ;) Pamiętaj, poprawiajcie błędy i mam nadzieję, że Marty Friedman przyciągnie paru fanów ;) Dalsza część: "Friedman wkurzony kopał jakiś kamyk na brudnym chodniku. Był głodny i zmęczony, a tu we wszystkich knajpach nikt nie chciał podać mu sushi. To było głęboko niesprawiedliwe. Może nie był Japończykiem, ale przyzwyczajenia żony spłynęły i na niego. Wyciągnął swojego nowoczesnego smartphone'a z kieszeni jeansowej kurtki i sprawdził na GPS, gdzie się znajduje. Nagle zatrzymał się podniecony. GPS wyraźnie mówił, że jest w miejscu... w którym podobno mieszka ten przeklęty Dave. Marty zgrzytnął zębami. Jakże nienawidził tego faceta! To ten Dave Mustaine sprawił, że wyrzucono go z Megadeth! Dłonie Marty'ego samoczynnie przybrały taką pozę, jakby zamierzały kogoś udusić. Friedman ruszył przed siebie, zatopiony w wspomnieniach. Grał w Megadeth, a kiedy udało mu się go powoli niszczyć, ten Dave się zorientował.... i - łatwo się domyślić. Upokorzenie zapiekło Friedmana tak mocno, że ten warknął, strasząc starą babuleńkę, drepczącą z naprzeciwka. - Cham! - mruknęła staruszka, ale Marty jej nie zauważył, ani nie usłyszał. Prawie potrącając przechodniów, wspominając gorzką przeszłość, wprost niespodziewanie znalazł się na przedmieściach La Mesa. Zaniepokojony rozejrzał się. Stał obok drogi, na chodniku, otaczały go wysokie, na oko bogate domy, mieszczące bogate rodziny. Jakieś stłumione wrzaski nadbiegały z jednego budynku, rozpływając się w powietrzu. Marty zatrzymał się i czujnie nasłuchiwał. Miał wrażenie, że słyszy znajome głosy. Kierując się słuchem, dotarł do jednego z domków. Przyjrzał mu się z podziwem. Aż gwizdnął. Budynek był piętrowy, zewnętrzne ściany parteru były wykładane kamieniem, pierwsze piętro - białą cegłą. Dachówka o ceglanej barwie, porośnięta bluszczem, nadawała jakiś przytulny klimat. Okna były duże, białe, z drewnianymi okiennicami. Działka była oznaką czyjegoś dobrego gustu - do drzwi, a raczej do ganku, prowadziła kamienna ścieżka, obrośnięta po obu stronach kwiatami i ziołami w barwach biało-fioletowych. Ganek był otoczony kępami irysów. Na podjeździe znajdował się wypasiony Aston Martin - lśnił blaskiem, reflektory błyszczały w świetle słońca. Wyglądał jak wprost z fabryki. Z jednej strony domu znajdowała się altana, otoczona drzewami, z pięknie umiejscowioną kuchnią polową. Marty poczuł ściśnięcie w żołądku, że czegoś takiego on nie ma. Już miał dotknąć klamki furtki, gdy usłyszał chrapliwe ujadanie jakiegoś psa. - A! - wrzasnął, mimo, że nie widział zagrożenia. Powstrzymał szczękanie zębów i rozejrzał się ostrożnie. Panicznie bał się psów. Nagle zobaczył zwierzę, które go przestraszyło. Cofnął się o krok. Na działce, którą przed chwilą podziwiał, stał wielki owczarek niemiecki. Wielkością przypominał młodą krowę. Z olbrzymich, ostrych zębów kapała mu ślina, a małe, przekrwione oczka patrzyły na niego, mówiąc coś typu "Ktoś ty? Jak zrobisz coś mojemu panu, zagryzę cię. Nie jadłem śniadania" Friedman przełknął ślinę i odchrząknął. Czuł jakiś dziwny ucisk w okolicach serca, które biło mu w przyspieszonym tempie. - Ddobbry piepiepiesekk - zająknął się. Dobry piesek obnażył kły jeszcze bardziej i warknął. Wyglądał jak nieźle wkurzona kupa mięsa, naszpikowana pazurami i zębami, mierząca go złowrogim wzrokiem. Nagle coś innego odwróciło uwagę psa. Drzwi domu otwarły się z trzaskiem i wypadło przez nie paru facetów, krzycząc: "Ratunku!", "Pomocy!" i "Mamusiu!". Marty podskoczył, lecz dzięki swemu nadzwyczajnemu refleksowi zdążył odskoczyć od furtki i przyczaić się w cieniu ogrodzenia. Za facetami wyskoczyła jakaś blondynka pod pięćdziesiątkę. Wymachiwała wałkiem do ciasta i krzyczała: - Wynocha! Przygotowujcie się do koncertu w psiej budzie, idioci!!! Jeszcze raz rozwalicie regał, a was poduszę!! To mówiąc, podbiegła do jakiegoś faceta, i walnęła go swoją bronią, po czym rozdzieliła ciosy pomiędzy resztę mężczyzn, którzy piszcząc i błagając o litość biegli w kierunku furtki. Pies przyłączył się do przedstawienia, gryząc facetów po łydkach i ujadając radośnie. "A jak sąsiedzi to widzą?" pomyślał zniesmaczony Marty. Nagle drgnął. Jeden facet miał rude włosy! Friedman przyczaił się w cieniu i wbił w tamtego wzrok pełen nienawiści. Tak, to był Mustaine. Nie ma wątpliwości. A ta baba?.. Jego żona? - A płytę wydawajcie sobie gdzie indziej!!! - wrzasnęła ponownie kobieta, odwróciła się i wróciła do domu, zatrzaskując drzwi. Mężczyźni, leżący pobici na ścieżce, zaczęli podnosić się z żałosnymi jękami skrzywdzonych niewinności. Friedman skulił się w ciemnościach, modląc się w duchu do Allacha, by nikt go nie zobaczył. *** Dave masował sobie guza dużego jak śliwka na czole i rozgoryczony myślał o swojej żonie. Czoło bolało go coraz bardziej i Dave miał wielką ochotę pójść do domu i nałożyć sobie na nie trochę maści - bał się jednak reakcji Pameli. Może ona stwierdzić, że wałek jest niewystarczającą bronią przeciwko niemu i chwyci... na przykład krzesło. Albo... talerze. Starą porcelanę. Dave aż zadrżał. "Nie, nie rób tego" poprosił w myślach, ale żona go nie mogła usłyszeć. - Dave, czemu masz taką okropną żonę? - jęknął Chris, rozcierając sobie stłuczone i bolące części ciała. Mustaine zdębiał. - Jak śmiesz! - wyrzucił z siebie zdławionym głosem i zamachał nerwowo rękoma. - Ona...ona... jest aniołem! - Ciebie też pobiła - zauważył Kiko, przerywając pochlipywanie w kącie ogrodzenia. - Proszę, zejdź z grządki - polecił Dave łagodnie i poprawił swoje miejsce na małej ogrodowej ławeczce. Nagle przypomniał sobie, co powiedział Kiko. Zmarszczył rude brwi. - Bardzo ją zdenerwowałeś tym atakiem. - To było niechcący! - W oczach Kika pojawiły się łzy. Dave się zakłopotał. On sam nigdy (no, prawie nigdy) nie płakał, a Kiko... wręcz przeciwnie. - Dave - rozległ się złośliwy głos Adlera. - Słyszałem, że kilka lat temu prawie się rozwiodłeś z tym swoim aniołem. Mustaine poderwał się z ławki, wdepnął w doniczkę, wyciągnął z niej nogę, potknął się o figurkę driady, zamachał rozpaczliwie rękami, wrzasnął urywanie, złapał równowagę (Ellefson mu pomógł) i stanął wreszcie pewnie. - Ja, ja, ja - głos mu dygotał. - To, to był kryzys małżeński! Ja, ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! Były tylko takie drobne nieporozumienia! - Tak, jasne - głos Chrisa był jasny i złośliwy. - Każdy wie, że Pamela ma trudny charakter - Nie dokończył, bo pięść Dave'a właśnie zatoczyła szeroki łuk i trzasnęła go w twarz. Na działce zakotłowało się, bo do bójki dołączył również Kiko. Ellefson stał i nie wiedział co robić. Nikt nie zauważył ciemnego cienia, który wyskoczył zza krzaków i oddalił się chyłkiem w przeciwnym kierunku. *** - Zrobicie to dla mnie, ok? - Marty pilnował się, aby nie drżał mu głos. Przywódca Arabów leniwie skinął głową i podniósł plik banknotów. Spojrzał na niego z lekkim uśmieszkiem i wyniośle schował go do kieszeni. Marty przełknął ślinę i poprosił Allaha o opiekę. - Zrobimy - potwierdził Arab i uśmiechnął się, błyskając białymi zębami. - Dziękuję - powiedział z godnością Friedman i zaczął cofać się z ulgą do drzwi. Wizyta u tych nieucywilizowanych dzikusów sprawiła, że czuł się bardzo nieswojo. Bał się powiedzieć coś więcej, niż musiał, gdyż wielka pięść Ahmmeda Alego nauczyłaby go dobrych manier. - Czekaj, czekaj - Muhammed, wielki, umięśniony Arabus wstał z jakiegoś krzesełka i przeciągnął się. Górował nad Martym jakieś trzy głowy, co raczej się temu niższemu nie podobało. Cofnął się dwa kroki w tył i uśmiechnął nerwowo. - Słucham? - zapytał, starając sie, by głos zabrzmiał mu wesoło, jak podmuch letniego wiaterku w wiosenny poranek. - Gdzie mieszka ten facet? - zapytał Muhammed, wbijając wzrok w Friedmana. Ahmmed klasnął się w czoło. - Właśnie! - syknął. - Gdzie? Marty przełknął ślinkę i drżącą dłonią wyciągnął z kieszeni bluzy notes i czarnym długopisem napisał adres. - Proszę - wyjąkał, wyrywając karteczkę i podając ją drżącą dłonią Muhammedowi, który zrobił głupią i jednocześnie zaskoczoną minę, i podał Ahmmedowi Alemu, który przyjął ją ze zdenerwowanym uśmieszkiem. Marty zaczął podejrzewać, że Arabusy nie potrafią czytać. Jako cywilizowany i nowoczesny człowiek, który zdobył wiele nagród w dziedzinie j-popu, miał wystarczająco duże poczucie taktu, by stwierdzić, że jakby napomknął w jakimś delikatnym słowie, niuansem o fakcie analfabetyzmu - natychmiast zostałby wciśnięty w ziemię za pomocą łap Muhammeda, czego żaden cywilizowany człowiek by nie uważał za dużą przyjemność. Ani nawet za małą. - L a - Ahmmed Ali sylabizując, wytężając wzrok brnął literka za literką. Muhammed patrzył na niego z pełnym podziwu szacunkiem. - Mm e ss aa - zająknął się. - La Mesa?! - prychnął. - Przecież my tu mieszkamy! - Czytaj dalej - powiedział Marty i Arab faktycznie po chwili natrafił na adres, który przeczytał z szerokim uśmiechem zadowolenia. - No - powiedział Muhammed i walnął radośnie cywilizowanego Marty'ego w łopatkę z taką siłą, że ten potknął się omal runął na ziemię. Zaraz jednak złapał równowagę i spojrzał na Araba z miną skrzywdzonego psa. - No, co? - obruszył się Muhammed." Opinie? :)
  32. 1 point
    Kupiłam sobie dzisiaj . Wszystko oczywiście w jedynym słusznym kolorze. If it's not black, put it back :D Taka małą rzecz, a cieszy. W ramach pocieszenia, że ogólnie masa rzeczy pozostaje niezałatwiona i rozgrzebana w samym środku i wiem, że muszę się do nich zabrać, ale nie znajduję w sobie motywacji i skończy się na tym, że zostanę z niczym ♥
  • Member Statistics

    • Total Members
      1166
    • Most Online
      1079

    Newest Member
    Miltonreinc
    Joined
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.