Leaderboard
Popular Content
Showing content with the highest reputation on 03/27/15 in all areas
-
5 pointsTeraz mogę powiedzieć ze ten album jest wszystkim za co pokochałam Nightwisha ongiś dawno dawno temu na samych początkach jego drogi. Za piosenki. Za urzekające melodie. Czasem za banał. Czasami za kicz. Ale i tak to wszystko ma swoją magię , obraca się w stylistyce zespołu wypracowanej przez lata, trzyma dla mnie poziom, nie musi nikomu nic udowadniać ani tym bardziej z nikim się ścigać. I to jest beauty.A mam wrażenie czytając pewne inne forum i nie tylko że co po niektórzy zatracili się w głębokiej analizie muzyki zespołu rozkładając ją na czynniki pierwsze, czy zgadzają się mostki, długości refrenu, przejścia "ejścia" etc.,czy aby chaos aranżacyjny nie jest zbyt chaotyczny, a chleb nie smakuje poziomkami i ogólnie "gdybym to ja pisał ,skomponowałbym to i zrobiłbym to lepiej". Elan nie był by taki nudny i obciachy itp itd i w ogóle ta płyta byłaby taka ekstra w kosmos... No to kurczę na co czekasz człowieczku schowany za nickiem internetowym, do roboty! Zapominamy że Nightwish to tylko zespół muzyki popularnej czasów obecnych a nie muzyka klasyczna czy operowa spod znaku Bacha czy innego Maestra. Że nie wspomnę że takie gadanie często przypomina syndrom zazdrości domorosłych znawców których ego wykracza poza realne możliwości spełniania się w zawodzie muzyka. Poza tym pamiętajmy te dźwięki świata nie zmienią ,ale za to na koncercie sprawdzą się rewelacyjnie, tworząc show. I dają sporo radości dla kogoś kto już był głodny nowej płyty. Dlatego nie potrzebuję rozkminiania czy Emmpu jest gitarzystą wybitnym czy tylko przeciętnym czy wręcz marnym (nooooo właśnieeeee temat rzeka), czy perkusista jest lepszy niż poprzedni czy tylko wybija prymitywny rytm na dwa (ale w swoim macierzystym zespole to grał tak za****) , i czy solówka klawiszowa zbliża się poziomem artyzmu do Dream Theater. No serio? Potrzebne mi tylko to ze to wszystko zmiksowane w kotle staje się Nightwishem i jego Endless forms...smakuje mi przepysznie kilka razy dziennie i nie mam dosyć. I nie boli mnie że Floor nie daje czadu w każdym kawałku, jej delikatne dziewczęce śpiewanie ma swój niebanalny urok, klimatem pasuje do snutych opowieści i nie przypomina twórczości AF gdzie pozwalała sobie wokalnie poszaleć. Jasne że ta płyta ma WADY. Nie ma we mnie bezkrytyczności, jakieś tam oczekiwania się nie spełniły , sama gdzieś bym coś więcej umieściła "coś inaczej ", ale ostatecznie...słuchawki na uszy i idę w ten ocean z uśmiechem na pysku. Bo tak naprawdę Tuoma i spółka po tylu latach nie muszą niczego udowadniać, ani jakimi są muzykami , ludźmi czy twórcami. Ego Tuomasa też mnie nie interesuje, ani to że nie ma karkołomnych połamańców, ścigania się ze sobą, po co? Są za to melodyje które zostają w łepie , buch orkiestry (Shudder,Weak,Yours), nastrój raz wesołkowaty (Elan,Alpenglow), raz bardziej intymny, wyciszony (Our Decades...), albo melancholijny (prosty jak cep ponoć Edema Ruh). Ja to kupuję. Bo jako całość broni się dla mnie doznaniem muzycznym zespołu który słucham od lat, cenię i zwyczajnie lubię. I to sprawia że przychodzę do pracy i włączam Endless, idę do samochodu i włączam Endless, wracam do domu i włączam Endless, puszczam sobie wieczorem mp3 i robię to samo. I wiem że to jeszcze potrwa jakiś czas. I BTW chcę na koncert! Ta płyta jest dla mnie podsumowaniem tego co do tej pory Nightwish stworzył. Z całą tą powtarzalnością motywów które już kiedyś zagościły w twórczości Tomka i spółki. Nie przeszkadza mi to, przeciwnie, dobrze mieć dziedzictwo na którym można zbudować swoje muzyczne opowieści. Ta płyta jest takim lustrem w którym zespół się przegląda i robi to według mnie bez wstydu i obciachu. I zaznaczę że oczywiście każdy ma prawo do swoich opinii, nawet do tych głębokich analiz i rozkładania płyty na czynniki pierwsze, do krytyki bardziej pod stawnej lub mniej, do zachwytów i mieszania z błotem. To tylko świadczy o tym że osobnicza wrażliwość, odbiór muzyki , świata i poglądów jest tym co nas różni. Ale fajnie żeby przy tym nie dzieliło na tych co to po prostu "lubią sobie "pomalkotencić" i tych wrażliwych.
-
4 pointsPo parokrotnym przesłuchaniu całości moje odczucia (które ewoluowały w miarę kolejnych przesłuchów) są pozytywne. Tego też się spodziewałam i od początku wierzyłam, że zespół mnie nie zawiedzie, a o to, żeby zawiódł raczej trudno. Tuo ma talent do tworzenia piosenek, które bez wzgledu na to, czy ambitne, czy nie, dają zwykle duszy to "coś"; czy to prostą radość, czy odrobinę melancholii i refleksji, czy lawinę emocji, która wręcz przytłacza słuchacza. Co prawda, OB, WM i IM dalej pozostają moimi faworytami, jednak nie sprawia to, że EFMB jest przez to w jakikolwiek sposób pokrzywdzone (nie bardziej w każdym razie niż inne płyty NW, które nie trafiły do mojej Trójcy). O "Shudder", "Elan" i "Sagan" rozpisywać się nie ma co, bo już właściwie te utwory skomentowałam tu wcześniej, więc zabieram się za opisanie pierwszych wrażeń i jako-takie oceny. Choć oceny od 1 d 10 i oceny w ogóle w skali liczbowej są bardzo nie fair, bo nie wiadomo, czy powinniśmy się odnieść do innych albumów, oceniać w kontekście jednego, na tle innych piosenek, czy spontanicznie i indywidualnie każdą piosenkę. Niemniej, przyznam jakieś tam oceny w formie "jak czuję", ale mogą z czasem wzrosnąć w moim mniemaniu, bo spaść na pewno nie spadną. 1. "Shudder Before the Beautiful" - 8/10 2. "Weak Fantasy" - Znów cięższy kawałek. Przez te "IMy i solowe Tuomasy" zapomniałam już, że Nightwish ma coś wspólnego z metalem. Floor posługuje się tu ciekawą manierą, a dużym plusem jest też brzdąkanie słyszalne w tle, które kojarzy mi się trochę z soundtrackiem do filmu "Van Helsing" (szczególnie: "Journey to Transylvania"). Chóry w refrenie dają miłe dekadenckie wrażenie i wzmacniają przekaz piosenki. Utwór naprawdę ma moc! Dużym zaskoczeniem był dla mnie powrót brzdąkania w formie solo w pewnym momencie. - 8/10 3. "Elan" - 6,5/10 i "Elan" (wersja alt.) - 6,7/10 4. "Yours is an Empty Hope" - Świetne intro, głos Floor znów ma tyle mocy, ile trzeba. Brak przesady. Refren to jawne odwołanie do "Master Passion Greed", a jako, że tekst już tłumaczyłam, mogę powiedzieć, że jest prawdopodobnie celowe, bo utwór zdaje się odwoływać do internetowych "hejterów". Wspaniałe są te odległe (hm, jak to nazwać?) chóry, wycia, syreny? w tle w części instrumentalnej - gęsia skórka. Wspaniałe! - 8/10 5. "Our Decades in the Sun" - Doczekałam się ballady i wyciskacza łez zarazem. Piękny jest ten refren, aż serce łamie, szczególnie jak się posiedzi w studenckim mieszkaniu parę tygodni i zaczyna się tęsknić za domem. Szkoda tylko, że refrenu jest tak mało i, że piosenka nie kończy się potężnym refrenem. Chórek na początku to ładna zagrywka, pijąca do "A Lifetime of Adventure" z solowej płytki Tuo. - 8/10 6. "My Walden" - Czytałam opinie ludzi i wielu narzeka na ten utwór, a mnie on się podoba, właśnie dlatego, że przecież nie tylko super ambitne kompozycje tworzą album i nie tylko takie człowiek może polubić. Mózg musi odpocząć, a uszy nasycić się radością w prostej i szczerej formie. Lubię folkowe wstawki u NW i tu, także podobały mi się. Odprężająca i dodająca otuchy piosenka. Gdy usłyszałam wstęp, myślałam, że to nie NW. Troy mnie zaskoczył! A refren? Gdy słyszę "higher, higher. higher" mam ochotę podskakiwać. Od razu mi się po tej piosence wiosennie zrobiło. Ładnie przypita do IWMTB kompozycyjka. - 8/10 właśnie za brak ambitności! :D 7. "Endless Forms Most Beautiful" - Nie mogłam się przekonać. Po kilku przesłuchaniach refren zaczął mi wchodzić w końcu. Dałam piosence czas i zaczęłam doceniać intro, ogólną pracę orkiestry, czyli znalazłam coś pozytywnego, ale ogólnie piosenka jest dość zwyczajna i niezapadająca zbytnio w pamięć. - 7/10 8. "Edema Ruh" - Intro mnie roztapia. Jest takie dziecinne i ciepłe. Kojarzy mi się z erą OB. W całej rozciągłości piosenka mnie zdobyła. Zwyczajnie była przyjemnie kojąca i dała mi wrażenie wspólnoty z zespołem. Refren szybko się wkręca i bardzo podobał mi się fragment, wktórym Troy śpiewał solo - ma miły dla ucha głos. Cieszę się też, że wreszcie mogę słyszeć gitarę i, choć tak lubiłam te zdominowane przez orkiestrę albumy, to jednak NW zaczęłam słuchać od płyt mniej orkiestralnych i dobrze czuję się, słysząc te nawiązania do dawnych kompozycji. - 8/10 9. "Alpenglow" - Intro skojarzyło mi się z "Ever Dream" z jakiegoś powodu. Do tej piosenki też niełatwo było mi początkowo przywyknąć, bo skręciała mi nagle zwrotkę w jakąś, jak początkowo sądziłam, parodię "Scaretale", ale i tu kilka przesłuchań pomogło. Doceniam. Refren i temat przewodni bardzo ponętny. Nagły zwrot spodobał się szybko, a refren w drugiej części kompozycji, gdzie z miękkiego nagle przechodzi do mocnego bardzo mi się podoba. - 7,9/10 10. "Eyes of Sharbat Gula" - Pierwsze skojarzenie? Tarja Turunen - Oasis. Bardzo podobne klimatycznie, w każdym razie na początku. Do tego utworu trzeba mieć nastrój i cierpliwość - tego nie słucha się w tramwaju, jadąc na zajęcia. To kawałek do refleksji i oczyszczenia duszy przed opus magnum albumu. Nieczęsto zapewne będę do niego wracać, bo też tematyka jego i przekaz jest ciężki. Poza tym dość długo się rozwija i wielu nazywa go "zapychaczem", jednak w kontekście ogółu jest to zręczne uspokojenie słuchacza przed piękną puentą całości. Trzeba zawsze pamiętać, że Tuomas pisze albumy, w każdym razie ostatnio, jakby to były historie, które mają początek, środek i koniec i dlatego tym bardziej krzywdzące jest ocenianie osobynych utworów - one stanowią całość. Tak, czy siak, na potrzeby mojej mini-recenzyjki, oceniam, ale czytając, nie przywiązujcie do tych ocen zbyt dużej wagi. - 7,1/10 10. "Greatest Show on Earth" - Mózg się rozpadł i pokrywa ściany. PERFEKCYJNA. Nieziemska jest ta kompozycja. Wręcz wstrząsająca. Za pierwszym razem tak się wczułam, słuchając na słuchawkach, że gdy otworzyłam oczy (dla lepszego wczucia się zamknęłam oczy) przestraszyłam się swojego odbicia w lustrze, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało. Barbarzyńśtwem jest słuchanie tego na słabiutkim sprzęcie. Nawet nie wiem jak opisać to wszystko, co czuję w tym utworze. Prawdziwa eksplozja! Po nim czułam się nieco, przyznam, przerażona myślą o tym jaki świat jest wielki, a kosmos? A ewolucja, a te miliardy lat? Niesamowite. Ta piosenka bardziej mnie zafascynowała naukami biologicznymi i ukazała ich sens niż milion książek, czy lekcji w szkole. Wszystko rozwijało się powoli, ale z rozmysłem. To nie jest utwór dla niecierpliwych, czy negatywnie nastawionych. To wykład o ewolucji świata i pięknie tak wielkim, że można przed nim naprawdę ZADRŻEĆ. Szczególnie niepokojące były głosy zwierząt. Moim ulubionm fragmentem jest właśnie ten od odgłosów, po refren numer dwa i demoniczne, szalone dum-dum-dum. Słychać było tam nie tylko ewolucję biologiczną, ale nawet, w pewnym sensie, ewolucję muzyki. W jednym momencie słychać było chór, potem barokowe organy (czy jakkolwiek się to zwie?), a potem dziki atak, kończący się niemal bitami, co było, swoja drogą, arcygenialną zagrywką. Tak. Gdyby tak wyglądała nauka biologii w szkole, to byłabym dziś studentką biologii z całą pewnością. Aż się boję zapytać, co będzie na następnym krążku, skoro tu było TO? Brak słów. Reszta jest ciszą. - 10/10. Bonus: "Sagan" - 6,8. Z tych kwestii, które mogłyby być lepsze: Floor mogła użyć bardziej różnorodnych technik wokalnych (wiem, to teraz nieustający zarzut fanów), ale w końcu wokal ma pasować do historii, a nie być ornamentem, przytałaczającym wszystko inne, Emppu wrócił i dobrze, ale solówek tak dobrych jak te z piosenki "Wishmaster" nie stworzył, możliwe, że powodem był fakt, iż facet już nie ćwiczy (a powinien - fe! Emppu!), lub to, że od dawna nie musiał chwalić się bardziej rozbudowanymi solówkami. Brakuje mi trochę wokalu Marco i większej ilosci ballad (jestem balladolubna) ale poza tym... cóż, te zastrzeżenia to szczegóły, a album całkiem piękny. Dałabym mu 7.5 lub nawet 8/10 (średniej liczyć nie zamierzam). Tyle tytułem pierwszych wrażeń. ;) Malutko, co nie?
-
4 points
-
2 pointsRzec można, że Nightwish opanował polską prasę muzyczną, bo jest na okładce nowego Teraz Rocka, a w środku można przeczytać 6-stronnicowy wywiad z Tuomasem, Floor i z Marco oraz recenzję EFMB (4/5). Na okładce Mystic Art też jest NW, plus kilkustronnicowy wywiad z Tuomasem i Floor, a recenzja EFMB 10/10. Czytałem oba, szczególnie wywiad z Marco z TR jest interesujący. Może ktoś da radę zrobić skany?
-
2 points
-
2 pointsZawsze uważałam, że kwintesencją NW jest GLS. Po "emocjonalnej analizie' za pomocą moich uszu i uczuć skłaniam się bardziej do The Greatest Show On Earth. Jest tu: drapieżność, subtelność, energia, krzyk, milczenie...mogłabym długo wymieniać. Mimo oczywistej tematyki EFMB utożsamiam przesłania innych krążków z ostatnim ponieważ właściwie każdy opowiada o życiu, tylko o jego różnych stronach. Tuo w EFMB oddaje hołd istnieniu i nauce o nim:)
-
2 pointsOd gwiezdnego przedszkola do węglowej uczty.. Co ja tłumaczę... Akurat tutaj nie ma się do czego przyczepić, one by one, to jeden po drugim. Ale ogólnie rzecz biorąc moje tłumaczenia są bardzo luźne, bo nienawidzę tłumaczyć słowo w słowo. Żyję z tłumaczem pod jednym dachem od 20 lat i wiem, że tak się po prostu nie robi, bo by się robiło kalkę językową, a to zawsze wygląda źle. ZAWSZE. :))
-
2 pointsThe Greatest Show on Earth 1.) 4.6 * Archaiczny horyzont, Pierwszy wschód słońca Nad nieskalaną Ziemią. Opus perfectum. A gdzieś tam, śpimy my. 2.) Życie Kosmiczna siła grawitacji Sprawiała, że nowo narodzone wirowały wokół ognia. W każdym kierunku, gdzie nie spojrzeć, nic tylko ogromna przestrzeń. Samotna podróżniczka w Ekosferze * Ma historię do opowiedzenia. Od gwiezdnego przedszkola do węglowej uczty. Ostatni uniwersalny wspólny przodek. * Chemiczna mozaika, Tu w ogrodzie jest napis, Który prowadzi nas do Wszechmatki Jesteśmy jednością, Jesteśmy wszechświatem, Praprzodkowie wszystkiego, co nastąpi. Szczep z Dewońskiego morza Eony mijają, Pisząc historię nas wszystkich, Codziennie otwierając nowy początek Największego przedstawienia na Ziemi. Kanały jonowe zapraszające otaczający świat Do gwiezdnej materii, Dając podwaliny do biologicznej świętości. Czas na życie. Musimy dbać o ten ogród, O cud narodzin Każdej najpiękniejszej formy. 3.) Rzemieślnik Mijają miliardy lat, A przedstawienie ciągle trwa. Ani jeden z twoich przodków nie umarł młodo, Zręczni wędrowcy Wyszli z Afryki. Mała Luzy z Afaru, Dała początek fantazji, Bałwochwalstwu, Samodestrukcyjnej broni. Czas na boga szczelin, Głeboko w przeszłości Atawistyczny strach setek. Teraz Jonia, kolebka myśli, Szkieletu zrozumienia, Ludzkiej żądzy bycia tak wyjątkowym By rządzić światem Głód lśniących skał, Wielkich grzybo-kształtnych chmur Chęć czynienia drugiemu co tobie niemiłe. Czas na historię, wielki finał. Czas na Szczurzy Ród. Człowiek nie spieszył się za bardzo, Miał marzenie by zrozumieć Pojedyncze ziarnko piasku. Więc dał początek poezji, Ale pewnego dnia jego światło zgaśnie. Powitaj ostatni blask biblioteki. Byliśmy tu! Byliśmy tu! Byliśmy tu! 4.) Zrozumienie 5.) Kawałek drewna wyrzucony na brzeg * 4.6 - Tyle miliardów lat temu uformowała się Ziemia, Robaczki :) *Goldilocks zone - ekosfera, miejsce, gzie jest w stanie rozwinąć się życie. *LUCA - Last Universal Common Ancestor - ostatni uniwersalny wspólny przodek. Hipotetyczny organizm, który był ostatnim wspólnym przodkiem wszystkich żyjących obecnie na Ziemi.
-
1 point
-
1 pointNo, to teraz mogę :) Płytę podstępnie ściągnęłam już wczoraj o północy, a mój egzemplarz przyszedł dzisiaj po południu. No i tak, po parokrotnym przesłuchaniu Endless mogę się w końcu wypowiedzieć ;) 1. Shudder - najlepszy otwieracz od czasów Once. Otwieracz do puszek, tym razem do puszki Pandory, do Dark Chest of many Wonders. Dużo o nim pisać nie będę, bo byłyby to same zachwyty, ochy, achy i w ogóle. :) 2. Weak Fantasy. O, tak. Tak mi grajcie! Jest moc, jest dobry wokal, jest dobry tekst. I jest Nightwish Factor. W sumie ta piosenka to takie trochę pomieszanie z poplątaniem, trochę ostrych gitar, potem folkowe wstawki, delikatny wokal, potem ostry wokal... Podoba mi się to. 3. Elan. '(...) i powitać go jak starego dobrego przyjaciela". No tak. Elan, podobno Tuomas nie chciał go w ogóle na albumie, ale Troy się uparł, więc Elan został. Okej, niech będzie. Pierwszy do przewinięcia, z Elan się już znamy, a była to znajomość burzliwa... :) 4. Yours is an Empty Hope. Cudo nad cudami, nie wiem dlaczego ludziom nie pasuje tu ostry wokal Floor. A ten chór towarzyszący jej na początku... Mogłabym go słuchać godzinami i bez końca. Internet tego utworu nienawidzi, a ja go uwielbiam, nawet po tak niewielu przesłuchaniach. To ze mną jest coś nie tak czy z nimi? :) 5. Our Decades in the Sun Mother of God, co to. Nie, poważnie. Co to jest. Porównywanie tego do Slow Love Slow to ujma dla SLS. Widzę sens tego utworu, czuję przekaz, ale sam w sobie, kawałek jest nudny jak niewiemco. Muzycznie, tekstowo, kompozycyjnie. Ogólnie ballady na tym albumie Tuomaszowi nie wyszły. Wybitnie nie wyszły. Nie jestem w stanie dotrwać do końca tej piosenki. 6. My Walden. Mój Walden, perła od pierwszego przesłuchania, miłość z miejsca, zakochałam się i długo się nie odkocham. Nie znoszę IWMTB i nie uważam, żeby Walden miał z nim wiele wspólnego. Walden jest o wiele lepiej skonstruowany, a capella na początku nie kłuje w uszy, a do tego ma tak chwytliwy refren, że siedzi w głowie i nie chce wyleźć! Jak dla mnie na razie najlepsza piosenka na albumie. Co Polak słyszy w intro do Walden? Tapestry! Bowie! 7. Endless Forms Most Beautiful Utwór, który musi się dobrze przetrawić, żeby był 'zjadliwy'. Po pierwszym przesłuchaniu jest dość ciężki. Nie w sensie muzycznym, tylko w sensie kompozycji. Ale po parokrotnym przesłuchaniu człowiek sam mruczy sobie pod nosem "the Endless Forms Most Beautiful!". 8. Edema Ruh Wesoła jak niewiemco, piosenka poprawiacz nastroju ;) Dance to the whistle, to the play, to the story To infinite encores Laugh at the royalty with sad crowns And repeat the chorus once more ♥ Jak tu jej nie kochać... 9. Alpenglow Bardzo przyjemna kompozycja, piosenka całkiem ok. Ale bez fajerwerków ani niczego takiego. Jest po prostu dobra i już. Nie nadzwyczajna, ale dobra. ;) 10. The Eyes of Sharbat Gula Rozczarowanie nr 2. Kolejna ballada, do tego instrumental, flaki z olejem polane olejem, posmarowane nudą. Ja wiem, że miało być tajemniczo i w ogóle, że miało powiać orientem, ale powiało czym innym. Nudą. :< 11. The Greatest Show on Earth. Jezu, tak czytam Wasze opinie na temat jego utworu i potem porównuję z moją, to po prostu boję się cokolwiek na niego napisać. Według mnie Greatest Show to nie Greatest Show, tylko Greatest Fail. Przynajmniej na tym albumie. Rozczarowanie nad rozczarowania, serduszko mi pękło jak tego słuchałam. Możliwe, że miałam po prostu za duże oczekiwania co do tego utworu. Chciałam drugie GLS, albo magiczną suitę w stylu The Beauty of the Beast. Zamiast tego dostałam rozpędzający się w tempie Pink Floyd, zlepek odgłosów natury. Gdybym chciała posłuchać krzyczących małp albo odgłosów burzy, włączyłabym Discovery Channel. Floor operowo brzmi jak Simone Simons. Dziwne wrażenie ;) Jedyny pozytywny kawałek tego utworu? Partia klawiszy w 8:38. Czysta magia. Magia i różowe jednorożce w polu rzepaku. Cudo nad cudami ♥ Studentka biologii mówi temu utworowi stanowcze "Co to?". Z wielu powodów. Powód nr 1 - Nie wszyscy jesteśmy biologami. To oczywiste. Ja też nie, żeby nie było. Ale siedzę w temacie dość głęboko i tekst tego utworu jest taką trochę dziecinną fascynacją biologią. Lekko infantylny - poetyckość tekstów Tuomasa przegrała tu z rzucaniem biologicznymi terminami. A poza tym kwiatki typu: . Węglowa uczta? Wiem co autor miał na myśli, ale wyszedł na tym trochę śmiesznie. . Chemiczny gobelin. Też wiem o co chodziło autorowi (I'm not that dumb, you know.), ale proszę Was... naprawdę? Powód nr 2 - biologia totalnie nie nadaje się do śpiewania o niej. Może dlatego, że mam biologię w całym swoim życiu, to nie chcę jej w mojej muzyce.. No nie wiem... Powód nr 3. - Chrumkające i ciamkające odgłosy natury, szumiące morze i krzyczące małpy. Toż to zoo prawdziwe. Tylko mnie razi ta przerażająca dosłowność tego utworu? Tuomas jest znany z poetyckości swoich tekstów. I chyba wolę, by unosił się w oparach absurdu niż próbował edukować fanów. Czyli ogólnie oczekiwałam opus magnum, a dostałam odgłosy natury. Czytała Krystyna Czubówna. Koniec pieśni. PS. Czekam na hejty ♥
-
1 point
-
1 pointNiedawno pojawił się teledysk do kawałka Shores of India [video=youtube] Anneke w hinduskim stroju, pięknie to wyszło.
-
1 point
-
1 point
-
1 pointNie wiem gdzie to wrzucić... :) Ten moment, kiedy drewniana stara łódka jest bardziej sławna od ciebie.... xD
-
Member Statistics