Jump to content

Arabesque

Members
  • Content Count

    316
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    48

Posts posted by Arabesque


  1. Zepsuł mi się laptop. Miesiąc temu. Najpierw nie miałam go komu oddać, bo znajomy informatyk wyjechał w góry, a nie chcę dawać go komuś innemu i przepłacać. Premierę FI jakoś udało mi się obejrzeć, ale potem koniec.

    A teraz mam tyyyyle rzeczy do napisania. Zbiera mi się to wszystko na kartkach ._. No i forumować nie mogę, niewygodnie mi z telefonu :(


  2. Dokładnie rok temu założyłam tutaj konto. Decyzja życia ♥ Nawet nie wiecie jak się cieszę, że to zrobiłam. Zdarzało się, że kiedy miałam zły dzień, to zaglądałam na forum. Od razu robiło się cieplej na serduszku. Kocham ten nasz skrawek Internetu ♥

    • Like 7

  3. Pakiet film+serial trwa łącznie 4 godziny.

    Nadesłaliśmy 200 godzin materiału.

    To oznacza 196 godzin niewykorzystanych scen.

    Wiele filmów nie zostało użytych. Problem w tym, że jeszcze nie do końca wiemy, które pominięto. Znamy tytuły i opisy odcinków serialu, ale nikt nie ma pojęcia, co pojawi się w filmie.

    Opiszę tutaj te sceny, które na pewno będziecie mogli zobaczyć.

    Plus jedna mała maleńka dodatkowa rzecz na sam koniec, ale nie mogłam się oprzeć ;)

     

     

     

    Początki były niewinne... Pod koniec września na stronie nightwish.pl pojawiło się ogłoszenie, że YLE TV planuje stworzyć projekt o fanach Nightwisha. Film o fanach. Kręcony przez fanów. Wydawało mi się to trochę niewiarygodne. No bo jak to tak?

    Czy planowałam wziąć udział? A gdzie tam. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Przeczytałam po prostu kolejnego newsa i nie poświęciłam mu większej uwagi.

    A i tak coś ciągle mnie zmuszało do sprawdzania czy casting się już przypadkiem nie zaczął.

    Ktoś powiedziałby, że to opatrzność, ja powiem, że to mój głęboko ukryty, podświadomy geniusz ;)

    Jak tylko zobaczyłam informację, że można nadsyłać filmiki... Też puściłam to mimo uszu. Serio. Ale parę dni później znowu coś się we mnie obudziło i uznałam, że w sumie to czemu nie.

    „Ale moment... Mama też słucha NW. Nagrajmy to razem!”

    Zaciągnęłam ją przed kamerę. Wysłałyśmy filmik. I to by było na tyle.

    Kilka dni później pojechałam na szkolną wycieczkę do Słowenii. Minął całkiem przyjemny tydzień.

    Ostatniego dnia razem z polsko – słoweńską paczką przyjaciół wybraliśmy się na „pożegnalny wieczór”. Postanowiliśmy, że pójdziemy do kina. Czekaliśmy jeszcze przez kilka minut na korytarzu. I właśnie wtedy mój telefon wykrył otwarte WiFi. Połączyłam się.

    „Sprawdź skrzynkę. A może KTOŚ do ciebie napisał?”

    „Chyba cię popier... To znaczy, ekem, źle się chyba czujesz kochanie. Niby dlaczego mieliby napisać? Wiesz ile musieli dostać zgłoszeń? I myślisz, że będziesz wyjątkowa?”

    Okazało się, że ten pierwszy głos miał rację.

    Niezbyt dobrze potrafię hamować emocje.

    Tak jakoś wyszło, że dowiedział się o tym cały korytarz.

    Narobiłam strasznego rabanu. No i musiałam zadzwonić do mamy! Co tam roaming, co tam kasa! Ona MUSI się dowiedzieć! Akurat była po pracy i mój telefon ją obudził. Z tego co wiem, później nie mogła już spać.

    W drodze powrotnej jarałam się jak Rzym za Nerona.

     

     

     

     

    No, to wstęp mamy już za sobą.

    Nagrywanie przebiegało dosyć specyficznie. Muszę tu wyjaśnić jedną rzecz: mieszkam w Wygwizdowie Górnym, skąd nie ma dostępu ani do sklepów, a już tym bardziej do przystanków autobusowych. Dlatego od poniedziałku do piątku pomieszkuję u babci, bliżej miasta, skąd wydostanie się do szkoły nie jest karkołomnym zadaniem. I Internet też jest tam lepszy.

    Z tego powodu mogłyśmy nagrywać tylko w weekendy.

    Co środę dostawałyśmy nowe zadanie. Przez 3 dni mogłyśmy się namyślać, co chcemy powiedzieć. W soboty albo w niedzielę nagrywałyśmy nasz film. Wysyłałam wszystko w poniedziałki wieczorem. Jak już pisałam – u babci mam lepszy Internet.

     

     

    Filmowanie nie było aż takie łatwe i przyjemne, co to, to nie. Zwykle zaczynałyśmy od:

    „No to powiedz mi, o czym chcesz mówić. Bo jak nie będę wiedziała czego się spodziewać, to jeszcze mnie zatka i co wtedy”.

    A jak już wymieniłyśmy się pomysłami, to zwykle wybuchała kłótnia typu: „Bez jaj! Serio chcesz tak powiedzieć?!”. I przekonywałyśmy jedna drugą, czyja racja jest lepsza. W końcu przyklejałyśmy uśmiechy na twarze i włączałyśmy kamerę, żeby nie marnować czasu. Po nagraniu byłyśmy już ze sobą pogodzone. Moc wspólnych zainteresowań przezwyciężała różnicę poglądów.

     

     

     

    Pora na konkretne nagrania wykorzystane w filmie.

     

     

    I tutaj mamy problem. Moja mama pojawia się w jednym z odcinków serialu. Konkretnie w „To Nightwish: The universe of music”. Nie mamy pojęcia, który filmik do tego wykorzystali. Serio. Dowiemy się jutro :D

     

     

    Perkele! Practical Finnish

    Nie będę opowiadać, co robię w tym odcinku. Nic ciekawego.

    Bardziej martwi mnie to, że użyli mojego coveru Taikatalvi. Co prawda dostaliśmy zadanie, żeby to nagrać. Ale nie spodziewałam się, że naprawdę tego użyją. Wszyscy myśleliśmy, że po prostu chcą się pośmiać z naszej wymowy xD Pamiętam, że nagrywałam to jakieś trzydzieści razy, bo wiecznie coś mi nie pasowało. Do śpiewania wrócę później.

     

     

    Maestro and the guys

    Tutaj trzeba było powiedzieć, który członek zespołu jest naszym ulubionym. Wyobrażacie sobie? Wybrać jednego?! Postanowiłam odpowiedzieć dyplomatycznie, a jednocześnie zgodnie z prawdą -

    w każdym jednym muzyku z NW potrafię wskazać coś dobrego i dlatego nie mogę wybrać ulubionego.

    Za to moja mama... Ona nie miała problemu z wyborem. Nigdy nie miała i nigdy mieć nie będzie, choćbyście ją zapytali w środku nocy. Sprawa jest prosta. Marco. Uwielbia go. Za niesamowity głos i za wygląd wikinga ;). Nieważne, czy śpiewa w NW czy gdzie indziej. Ubóstwia go i już. Za każdym razem, słysząc jego głos nieświadomie się uśmiecha. Chociaż teraz, kiedy okazało się, że dowie się o tym reszta świata i sam zainteresowany... Cóż. Troszeczkę się zawstydziła.

     

     

     

     

    Every dream is a journey away

    Tego to ja się wstydzę. Mam nadzieję, że nie użyli tego fragmentu, którego myślę, że użyli. Okaże się jutro. Chociaż wolałabym nie. Nic więcej na razie na ten temat nie powiem.

    Mogę za to otwarcie przyznać, że nagrywanie tego filmu przypadło na ciężki dla mnie czas. Płakałam, zanim włączyłam kamerę. Film kręciłam trzy razy, bo zdarzało mi się rozkleić w trakcie mówienia, albo najzwyczajniej na świecie zapominałam, co chcę powiedzieć. Jednak nie wyszło to chyba tak źle, skoro trafiłam do serialu.

     

     

    Fictive Nightwish discography

    Wymyślenie tematu i tytułu nie było aż takie trudne jak zaprojektowanie okładki. Mój pomysł idealnie oddaje motyw mojego życia, czyli: „Nie mam pojęcia co się dzieje, ani co robię, ale jest fajnie”.

    Temat przewodni wymyśliłam bardzo szybko. Muzyka NW kojarzy mi się z podróżą. Jednym z ulubionych kompozytorów Tuomasa jest Hans Zimmer. Połączyłam fakty.

    Podróż → Hans Zimmer → Piraci z Karaibów → Podróż morska!

    I wtedy zaczął się koszmar. Projektowanie okładki. Potrafię rysować tylko serduszka i krówki, a tu mi nagle każą wymyślić wygląd albumu!

    „Kurde. I jeszcze raz kurde. Statku nie narysuję. Ani tym bardziej pirata. Hmm... A może... A może ster? To nie będzie trudne.”

    Tak więc narysowałam ster. Duuuużo, dużo później zorientowałam się, że Kitee ma go w herbie... To znaczy, wiedziałam to już wcześniej. Tylko jakoś nie połączyłam faktów. Mówiłam, że nie mam pojęcia co robię z życiem.

     

     

     

    Jest jeszcze piosenka i teledysk. Zostaną opublikowane we wrześniu jako „ostatnie podziękowanie".

    Pojawiam się tam jako jedna z wokalistek. W chórku, bo w chórku, ale zawsze!

    Zabawne było przydzielanie, co kto ma śpiewać. Padło pytanie kto ma jaki głos.

    Soprano or alto?

    No i ja jedna palnęłam, że alt. Tym sposobem wszystkie dziewczyny dostały wyższy podkład, a niższy powędrował tylko do mnie i do chłopaka ;)

     

     

     

     

    Wypadałoby też wspomnieć o nowych znajomościach. Fani NW są naprawdę cudowni! Jesteśmy najlepszym przykładem na to, jak muzyka może łączyć ludzi. Zauważyłam, że do pewnego stopnia wszyscy jesteśmy do siebie podobni. Nie wiem jak to opisać, ale to wygląda tak, jakbyśmy wszyscy nosili w duszach taką samą iskierkę. To takie cudowne!

    Spędzaliśmy całe godziny rozmawiając na czacie. Messenger brzęczał i brzęczał. Nawet w Boże Narodzenie. Wysyłaliśmy sobie zdjęcia świątecznych potraw, opowiadaliśmy o tradycjach... Kto by pomyślał, że dzięki jednemu zespołowi można stać się o wiele bogatszym człowiekiem?

    Ale dzięki To Nightwish with Love nie tylko poznałam ludzi z całego świata. Odkryłam też na nowo kilka osób w moim bliskim otoczeniu.

     

     

    Na zakończenie taka mała anegdotka.

     

     

    Jednym z zadań było pokazanie jak wygląda nasz dzień. Wiązało się to z nagrywaniem w szkole/pracy. O ile było to oczywiście możliwe.

    Stwierdziłam, że zaryzykuję. Poszłam do dyrektora pytać o pozwolenie na filmowanie. Stoję w gabinecie i tłumaczę, że to ma być taki film, że produkuje to fińska telewizja i że to ma być o zespole Nightwish...

    Co usłyszałam w odpowiedzi?

    • Rozumiem. Wolisz Tarję, Anette czy Floor?

     

    Możecie sobie tylko wyobrazić, jaką miałam wtedy minę ;)

    Odpowiedziałam więc dokładnie tak jak myślę:

    • Żadną. Różnią się diametralnie, ale według mnie każda z nich jest na swój sposób dobra i każda wniosła do zespołu coś nowego.
    • Bardzo dobra odpowiedź. Możesz filmować.

    • Like 7

  4. To jeszcze raz ja. Nie jestem pewna, czy mnie to uszczęśliwiło czy nie, ale to chyba odpowiedni wątek.

    Harto właśnie nam powiedział, kto występuje w którym odcinku "To Nightwish with Love".

    Spośród moich filmików wybrali między innymi ten,w którym śpiewam Taikatalvi.

    Nie wiem czy się cieszyć, czy umierać xD

    • Like 3

  5. Z lekkim opóźnieniem, ale w końcu to tu wstawiam: pierwszy odcinek "To NIghtwish with love".

    http://yle.fi/aihe/artikkeli/2016/07/12/making-nightwish-love

    Jak Wam się podoba? :)

     

    Jak już o dokumencie mówimy, to mam jeszcze do Was małe pytanko. Widzicie, spisuję wszystkie przeżycia i przygody, które spotkały moją mamę i mnie dzięki temu filmowi. Mogłabym się niektórymi z Wami podzielić. I tu moje pytanie: chciałby ktoś się dowiedzieć jak to wszystko wyglądało z drugiej strony kamery? ;)

    • Like 5

  6. Wczoraj byłam na osiemnastce mojej najlepszej przyjaciółki. Bawimy się, tańczymy, aż tu nagle w przerwie między piosenkami, DJ oznajmia, że następny utwór jest specjalnie dla mnie. Ze specjalną dedykacją od Oli.

    Z głośników popłynęło "The Riddler". Stanęłam i się popłakałam. Serio. Jak ja kocham moją Olę ♥

    • Like 7

  7. W niefortunnym czasie poruszam ten wątek. Wybaczcie, ale muszę, po prostu muszę zrobić to teraz (chyba wszyscy znamy to uczucie, że mamy coś do powiedzenia/napisania, coś co nas wręcz rozpiera od środka i kiedy to przemilczamy, to wtedy ten temat nie wydaje się taki ważny. No, a ja chcę to teraz napisać, nie mam nic lepszego do roboty, a poza tym forum ostatnio jest chyba na wakacjach, to może je trochę rozruszam. A co.

     

    Otóż, zleciała połowa wakacji. W moim przypadku. I może to śmieszne, może to za wcześnie, ale właśnie sobie uświadomiłam, że znajdę się w klasie maturalnej. Uou. Tyle się słuchało o tych maturach, tyle się czekało... Tymczasem nie będzie już nikogo przede mną, nie będzie żadnych majowych weekendów, bo teraz moja kolej.

    No i kiedy to do mnie dotarło, zaczęłam obmyślać plan nauki (który i tak mi nie wyjdzie, bo nigdy nie trzymam się swoich własnych założeń, ale planować lubię). I spanikowałam, kiedy dokładniej przyjrzałam się moim podręcznikom (konkretnie tym z języka polskiego, który na pewno będę zdawać na poziomie rozszerzonym). Otóż, w książkach więcej miejsca zajmują ilustracje, grafiki, ozdobniki niż informacje. Pamiętam, że kiedy mieliśmy się przygotować do wprowadzenia do kolejnych epok, zawsze bazowałam na Internecie i wszystkim innym, co mi w ręce wpadło. Pchnięta strachem, że tak to sobie rady nie dam, postanowiłam rozejrzeć się za dodatkowymi materiałami, no bo kiedy, jak nie teraz. Nie mam i przez najbliższy czas nie będę miała dostępu do księgarni czy bibliotek, tak więc postanowiłam wleźć na strych. Moi starsi kuzyni kiedyś przywieźli mi swoje książki, miałam nadzieję je znaleźć. No i znalazłam. A nawet natrafiłam na coś więcej. Podręczniki moich rodziców. Stare, zakurzone, ale... nadzwyczaj przydatne. I tutaj zacznie się moja tyrada na temat obniżania się poziomu szkolnictwa. Już wcześniej było to tutaj poruszane, ja tylko rozwinę.

    Podręcznik do języka polskiego teraz: nie grubsza niż półtora centymetra, rozmiar czcionki na pół strony, już nie mówiąc o kilku epokach upchniętych w jedną książkę. Moja tak właśnie wygląda.

    Tymczasem moi rodzice mieli osobny podręcznik do każdej epoki. Sam pozytywizm zajmuje 382 strony. Informacje podstawowe zapisane normalnym drukiem i do tego miliardy informacji dodatkowych, nadprogramowych, wyróżnionych a to kursywą, a to mniejszymi literkami. Co najlepsze - nie są to jakieś nudne, profesorskie opracowania, napisane nie wiadomo jak wyszukanym językiem. Informacje są podane naprawdę przystępnie i całkiem ciekawie. I wiecie, co jeszcze różni stary podręcznik od nowego? Nie ogranicza się tylko do podstawowych lektur. Kilka stron zajmuje opis, co w danej epoce pisało się i czytało na świecie. Jest osobny rozdział poświęcony literaturze niemieckiej, angielskiej, rosyjskiej i... skandynawskiej. I chociaż nie omawia się ich tak szczegółowo, stanowi to jakąś ciekawostkę, dodatek, uzupełnienie wiedzy.

    Teraz czas na matematykę, moje wielkie zaskoczenie. Jestem tym typem osoby, która musi mieć wszystko wytłumaczone jak - za przeproszeniem - krowa na granicy, bo inaczej nic nie zrozumie (a i tak robię jakieś głupie błędy w obliczeniach, ale to inna historia). Jeśli nie ma mnie na lekcji, to marne szanse, że sama ogarnę nowy materiał. Bo podręcznik wygląda tak: na górze strony ramka z definicją a pod spodem ćwiczenia. I sam człowieku domyśl się, co zrobić. Oczywiście wierzę, że są tutaj osoby, które nie mają z tym problemów, ale podkreślam: piszę o sobie. No i kiedy dorwałam się do wyświechtanej książki mojego taty, spłynęła na mnie nadzieja, że może nie mam aż tak zakutego łba i potrafię się czegoś nauczyć. Zbiory, funkcje, geometria są objaśnione tak dokładnie i obrazowo, że od razu zrozumiałam o co w tym wszystkim chodzi. Może jest szansa, że zdam matematykę z przyzwoitym wynikiem, a nie takim tylko "byle zdać" ♥

    Już nie mówiąc o tym, że znalazłam oddzielny podręcznik do astronomii, który sobie trochę podczytuję. Wiem, że od tamtego czasu doszło wiele nowych odkryć i sporo się pozmieniało, jednak niektóre informacje pozostaną takie, jakimi są. I tak czytam tę "Astronomię" i, kurde blaszka, rozumiem. A od samiuteńkiego gimnazjum, wydawało mi się, że w przedmiotach ścisłych kariery nie zrobię, bom tuman. I faktycznie, już w nich kariery nie zrobię, ale jaka radość, że mogę nauczyć się czegoś ciekawego tak tylko sama dla siebie ♥

    A teraz należy wspomnieć, że mój tata ukończył TECHNIKUM ROLNICZE. Serio. A te wszystkie książki są jego.

    Poziom szkolnictwa spada, niestety. Poza tym, zauważyłam też tendencję wyrównywania tego poziomu w dół. Nawet nasz nauczyciel angielskiego raz na lekcji powiedział, że nie rozumie, dlaczego uczniowie "dwójkowi" siedzą w liceach. Oczywiście, szkoły będą takich przyjmować, bo piniążki się muszą zgadzać, ale pozwolę sobie zacytować, to co nam wtedy na angielskim powiedział: "gdyby oni wszyscy poszli do technikum czy zawodówki, przynajmniej mieliby jakiś fach w ręku. Może okazałoby się, że taki średni tutaj Kuba byłby świetnym cukiernikiem czy mechanikiem? A tak, pójdzie na studia i będzie nadal nijaki. A potem zasili tylko armię przeciętnych bezrobotnych".

    I na tym zakończę mój wywód, chociaż kusi mnie, by coś jeszcze dopisać. Może kiedy indziej, bo i tak już nieźle poleciałam :D

    • Like 4

  8. Miałam miłą niespodziankę podczas sprzątania. W teczce z materiałami z lekcji włoskiego znalazłam kopertę z pieniędzmi. Całe 100 złotych ♥ Dostałam je od babci na Święta, ale nie miałam przy sobie portfela, więc włożyłam je do teczki. I kompletnie o tym zapomniałam. Ale może to i dobrze... Bo tak już dawno wszystko pewnie bym wydała :D

    • Like 8

  9. Dzikie rozkminy, parodiowanie pieśni religinych, tsunami świadomości... Skąd ja to znam. Szczególnie wrył mi się w pamięć chyba najbardziej ekstremalny odjazd moich myśli.

     

    Raz, na pogrzebie, tak po prostu po głowie tłukło mi się to:

     

    [video=youtube]

    Tak po prostu. Już nawet nie pamiętam jak do tego doszło. Była tylko trumna, ludzie i ta melodyjka. Jakkolwiek makabrycznie by to nie brzmiało.

     

     

    Papierki, bierzmowania, chrzty i śluby... Masz rację, w większości to szopka. Pytanie tylko, dlaczego ludzie wciąż to wszystko robią? Trochę może z przyzwyczajenia, bo tradycja i w ogóle, a jak tradycja to mus. Ale, z drugiej strony, to społeczeństwo wciąż uparcie tego wymaga. Opinia publiczna. Jak słucham takiego gadania, że: "już tyle lat bez ślubu siedzą!" i innych takich, to mnie szlak górski trafia. I naprawdę nie wiem dlaczego, ale tutaj skąd jestem, posiadanie wszystkich sakramentów i bieganie co niedziela na poranną mszę jest wyznacznikiem tego, czy człowiek jest dobry czy zły. I don't want to live on this planet anymore.

     

    Przy okazji, dopisuję się na Waszą piekielną listę (to znaczy, ja mam już od dawna zarezerwowany apartament w najgłębszych i najmhrroczniejszych czeluściach, ale nie zaszkodzi się wpisać jeszcze raz, skoro mam być z Wami). Ale będzie jazda! :D

     

    Z drugiego wpisu najbardziej mnie dotknęła wzmianka o wielorybicy. Tak, tak, metaforycznie cudowne, inspirujące i w ogóle... Ale... Kurczę strasznie mi się przykro zrobiło naprawdę. Do tego stopnia, że aż się rozpłakałam nad kubeczkiem jagód. Moich nastrojów nie zrozumiem nawet ja. I tak oto, pół dnia rozmyślałam o tym, że gdzieś tam jest samotna wielorybica i robiło mi się coraz bardziej nieswojo.

    Ten artykuł mnie ciut pocieszył: http://www.bbc.com/earth/story/20150415-the-loneliest-whale-in-the-world

     

    Podsumowując: pisz wincyj, uwielbiam Cię ♥

    • Like 1

  10. Dzięki, Adrian! Co prawda nadal troszeńkę się wstydzę mojego występu w FI, ale Twoja odpowiedź powoli przekonuje mnie, że nie ma co biadolić ;)

    A teraz ponarzekam na szpital. Jest to szpital dziecięcy, więc nie mogę wystawić stopy poza drzwi oddziału. A z okna mam widok na park. I w ogóle pobieranie krwi. Mdleję za każdym razem. A cały tydzień mam tu siedzieć. Rozpacz. Dobra rzecz jest taka, że mają tu wifi, więc mogę zaglądać na forum.

    • Like 1

  11. Tak jak chyba większość osób w moim wieku, nie planuję mieć dzieci (jeszcze). Takie czasy, najpierw trzeba sobie poukładać jakoś życie, ustabilizować się finansowo itd... Poza tym, nie zniosłabym takiej odpowiedzialności. Tyle obowiązków naraz O.o Zresztą, nie do końca wiem jak zachowywać się w obecności takich maluchów, nie rozumiem co do mnie "mówią", a jak taki szkrab zaczyna płakać to po prostu panikuję. Jestem jedynaczką, w rodzinie też nie było zbyt wielu dzieciaków młodszych ode mnie, dlatego nie miałam styczności z małymi dziećmi.

    I w ogóle odpowiedzialność raz jeszcze. Nad sobą nie potrafię zapanować, a co dopiero nad taką drugą istotką. Dlatego nieźle mną trząchnęło, jak poproszono mnie o zostanie matką chrzestną. Odmówić nie mogłam, ale w domu dawałam wszystkim przez to popalić. Byłam okropnie zła. Dopóki nie zobaczyłam małego Julka. Zawładnął moim sercem ♥ Staram się być najlepszą ciocią, jaka tylko może istnieć. Mam już cały plan wychowawczy  :P

    Odkopałam spod sterty kurzu i rupieci moje stare książki i teraz jestem mistrzynią bajek i baśni wszelakich. Nie dopuszczę, żeby z mojego chrzestnego synka wyrosło takie coś, co to nie czyta książek. A jak tylko trochę podrośnie, to podaruję mu "The Life and Times of Scrooge" ♥

    A skoro już przy dzieciach jesteśmy, to podzielę się z Wami moim ostatnim znaleziskiem. Nie wiedziałam gdzie to wstawić, a tu nada się idealnie:D

    [video=youtube]

     

    [video=youtube]


  12. Tajemniczy, magiczny, niezwykły... To już zostało powiedziane, to już wszyscy wiemy. Zgadzam się z tym całą sobą, w tej kwestii nie mam nic do dodania. Ale jest jedna taka mała rzecz...

    Adrian, ten art jest żywy! Jak obrazy w Hogwarcie, tylko bez postaci ♥

    Wpatrywałam się w niego i wpatrywałam... Coś drgnęło. Patrzyłam dalej. To nie było żadne złudzenie optyczne, ani wina słabych oczu (jestem krótkowidzem, zdołam dostrzec coś z ekranu laptopa xD).

    Zobaczyłam jak promienie słońca wylewają się zza skał i oświetlają dolinę. Kiedy sięgnęły fortepianu, ten zaczął cicho grać. Zaszumiał wiatr. Listki drzew drgały i migotały.

    Ojej. Nie pamiętam, żeby jakiś obraz wywarł na mnie tak ogromne wrażenie.

    • Like 1

  13. Kiedyś wpadłam na ten wątek, ale kompletnie o nim zapomniałam. Zimą taka muzyka nie do końca mi pasowała. Ale teraz jest idealna! Szeroko otwarte okno, świerszcze i Cziż. Polecam :D

    A tak na serio. Potrzebowałam czegoś takiego. Nie wiem jak to wytłumaczyć, żeby było zrozumiałe nie tylko dla mnie xD Zmęczyłam się "ciężkim graniem", "lżejsze"... noo nie dla mnie. I tak mi było smutno, tak nie miałam czego słuchać... I znalazłam TO. Dzięki Tai ;)

    Przesłuchałam wszystko co tutaj wstawiłaś. Moi faworyci to "Głazami i duszoj" (brak rosyjskiego alfabetu w laptopie xD) i "Pragułka na Odessje". Od albumu "Cziż" nie mogłam się oderwać.

    Ale to nie wszystko. Zrobiło mi się przykro, że nie uczę się już rosyjskiego. Serio. Przez calutkie sześć lat się go uczyłam i momentami nadal mi tego brakuje. Cziż obudził we mnie sentymenty :D


  14. Paula, ku mojej (i myślę, że Twojej też) radości będzie kolejny sezon Lucifera ♥ Premiera chyba jest 19 września, o ile dobrze pamiętam ❤

    O proszę :D

    • Like 1

  15. Przejrzałam galeryjkę dokładniej jak zawsze i: tort bezowy jest kosmiczny, a że b lubię bezy przymierze się do wykonania:) A co do Twoich literackich wyczynów i blogowych: takie pisanie to jak rozmowa a rozmawiać lubię:)

     

    Dziękuję! Miło słyszeć, że komuś podoba się to co robię.

    Jeśli beza się uda/udała, koniecznie mi o tym napisz! :D

     

     

    Lawenda, dodając swoje opowiadanie, nieświadomie przypomniała mi, że ja nie dodałam swojego. A napisałam je już dawno. Nie mam pojęcia, dlaczego zapomniałam je tutaj wstawić O.o

    Od razu chciałabym zadedykować to moje dziecko właśnie Lawendzie. Dlaczego? Bo pojawisz się w nim, kochana  ;) Może nie dosłownie, i na pewno nie w tej części... Ale w kolejnej (która teraz powstaje) akcja rozgrywa się w domu na polu lawendy. Tyle mogę na razie powiedzieć :D

     

    So... Enjoy! Albo wręcz przeciwnie, bo tym razem jest inaczej niż zwykle.

     

     

     

    Zdarzyło się w sobotę. Było już grubo po dwudziestej drugiej. Mijał kolejny wieczór. Kolejny, taki sam, cholerny wieczór. Chociaż nie. Tym razem jedna rzecz była inna, niecodzienna. W samotności towarzyszyła mi puszka piwa. Nic specjalnego, tani sikacz. Nie ukrywam, że wolałabym pić wtedy wino. Oj tak, ileż bym dała za moje ukochane, półwytrawne, musujące Lambrusco. Niestety, musiałam się zadowolić siurami przypominającymi wywar ze starej skarpety. Naprawdę nie znoszę piwa.

    Noc stawała się coraz ciemniejsza, a moje myśli coraz bardziej ponure. Wyobrażałam sobie, co też mogą porabiać w tym czasie moi - nazwijmy ich – przyjaciele.

    Nie, ja sobie tego nie wyobrażałam. Ja nazbyt dobrze to wiedziałam. Oczywiście informacje dostałam przypadkiem z drugiej ręki, bo kimże ja jestem, by mówić mi cokolwiek wprost? Odpowiedź nasuwała się sama, jeśli przyjrzeć się dobrze sytuacji.

    Oparta o białego, pluszowego misia, obracająca w dłoniach puszkę z resztką piwa i z niewidzącym wzrokiem utkwionym gdzieś w niebie za oknem.

    Z drugiej strony zabawa, miłostki, lakier na paznokciach i szminka na ustach.

    Tak było zawsze, to było normalne. I nie przeszkadzało mi to. Lubiłam spędzać wieczory w domu, z książką czy muzyką. Lubiłam. Dopóki nagle wszyscy jakby zapomnieli, że istnieję. I czuję.

    Opuszczona.

    Bo co innego być samotnym, a co innego zapomnianym.

    Tak właśnie czułam się tamtego wieczora. Nie, źle. Tak czułam się przez cały czas. Chowałam to na samym dnie duszy, dopóki ktoś lub coś nie wyciągnął tego na powierzchnię. Teraz był to alkohol. I to nie była kwestia picia w samotności. Wśród znajomych czy rodziny picie zawsze kończyło się tym samym, duszącym uczuciem. Tylko, że przy ludziach chowałam to pod uśmiechem (patrzenia w oczy zaprzestano już dawno). A tutaj, na dywanie, w moim pokoju, nie musiałam. Nie musiałam ukrywać niczego.

     

     

    Cicho tykał zegar.

    Wiatr szumiał.

    Oddychałam (na pewno?)

     

     

    Niezmącona cisza wypełniała świat aż po gwiazdy. Była gęsta i lepka, wciągała.

     

     

    • Dlaczego to pijesz?

    Co? Kto?

    Rozejrzałam się. Chociaż oczy przyzwyczaiły się do ciemności, nie mogłam wypatrzeć niczego.

    Zadrżałam.

    Przekonanie, że jestem już duża i nie boję się ciemności ulotniło się jak ciepły oddech na mrozie. Odruchowo skuliłam się w sobie. Pozycja embrionalna powinna dać mi poczucie bezpieczeństwa.

     

     

    • Dlaczego?

    Jasny szlag! Powinna, ale nie dała. Przecież to niemożliwe, żeby 5% alkoholu powodowało omamy. Chyba, że był jakiś lewy...

    Albo to mnie dotknął obłęd.

    Macki szaleństwa.

    Zimne.

    Lepkie.

    Wcale się nie boję.

    Kogo chcę oszukać?

     

     

    • Odpowiesz mi?

    Puszka wypadła mi z ręki. Nie wydała dźwięku. Miękki dywan wchłonął brzęk i resztkę piwa. Ale nie mój strach. Uparcie nie podnosiłam wzroku.

    Obłęd.

    Chłodne powietrze rozwiało mi włosy (przecież okno było zamknięte).

    Czubek głowy wystawiony był na niebezpieczeństwo. Nie uniosłam ręki.

    Dotyk.

    Zimny.

    Lokalizacja: ramię.

    • Dlaczego nie chcesz mi odpowiedzieć?

    Ten głos... Nie tyle znajomy, co bliski. Bliski nie pamięci, a sercu.

    Dławiące uczucie, że znam Ten głos. Znam, choć nigdy nie słyszałam. Nie w tym życiu.

    Chciałam skulić się jeszcze bardziej.

    Kiedy zdałam sobie sprawę, że patrzę na Anioła, było już za późno.

    A On wcale się nie zmienił. Był taki, jakim go zapamiętałam.

     

     

    Paradoks pamięci:

    Z życia wybrała chrzan

    Z wyobraźni miód

     

    Stał przede mną. Lniane spodnie i biała koszula na tle ciemności. A pod nimi właściciel skrzydeł (były szafirowe czy szmaragdowe?). Dusza.

    Tylko jedno potrafiłam powiedzieć:


    • Jak?

    Obłęd.


    • Potrzebujesz mnie.

    Szaleństwo.


    • Oboje wiemy, że nie istniejesz.Nie?

    Ten jego uśmiech...


    • Odejdź! Nie jestem wariatką!

    Nie jestem wariatką!

    Nie jestem wariatką.

    Nie jestem wariatką?

    Nie jestem...

    Nie?

    To dlaczego rozmawiam z wytworem mojej własnej wyobraźni?


    • Jestem tobą. - Nie poruszał ustami – Nie uciekniesz ode mnie. Nie uciekniesz od siebie.

    Jego oczy były coraz bliżej. Pochłaniało mnie pochmurne niebo.


    • Możesz jedynie dać się poprowadzić.

    Wstałam. Lecz zamiast podejść do Mojego Demona, wyszłam na korytarz. Stanęłam i nasłuchiwałam.

    Rodzice.

    Ten, Który Nie Rozumie spał.

    Ta, Która Mi Śpiewa również.

    Miliardy lat świetlnych od siebie. I ja, zawieszona między nimi.

    Wybór? Sam się dokonał.

    Wróciłam do pokoju drżąca.

    Może i jestem nienormalna. No i co? Pieprzę to.


    • Chodźmy.

    Mój Anioł zrozumiał od razu. Rozłożył ramiona, a ja wpadłam w nie z płaczem. Nie mogłam go dłużej powstrzymywać. Ostatnie co zobaczyłam, to czysty pokój i suchy dywan. Puszka zniknęła. Tak jak ja. Zanurzyłam się w bieli przetykanej szafirami.

     

     

     

     

    Ciąg dalszy nastąpi. A w zasadzie to już następuje, tylko na kartce, bo pisałam, kiedy nie miałam dostępu do komputera. Muszę to przepisać i poprawić. Może też co nieco dopisać. Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo w to opowiadanie włożyłam chyba najwięcej serca. A jeśli się nie podoba, to też dobrze. Bo nie musi ;)

    • Like 3
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.