Jump to content

Lawenda

Members
  • Content Count

    648
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    14

Everything posted by Lawenda

  1. Lawenda

    Lawenda ;)

    Dzięki serdeczne, Lilijen! Już myślałam, ze nikt, nic mi nie powie ;) Pamiętaj, poprawiajcie błędy i mam nadzieję, że Marty Friedman przyciągnie paru fanów ;) Dalsza część: "Friedman wkurzony kopał jakiś kamyk na brudnym chodniku. Był głodny i zmęczony, a tu we wszystkich knajpach nikt nie chciał podać mu sushi. To było głęboko niesprawiedliwe. Może nie był Japończykiem, ale przyzwyczajenia żony spłynęły i na niego. Wyciągnął swojego nowoczesnego smartphone'a z kieszeni jeansowej kurtki i sprawdził na GPS, gdzie się znajduje. Nagle zatrzymał się podniecony. GPS wyraźnie mówił, że jest w miejscu... w którym podobno mieszka ten przeklęty Dave. Marty zgrzytnął zębami. Jakże nienawidził tego faceta! To ten Dave Mustaine sprawił, że wyrzucono go z Megadeth! Dłonie Marty'ego samoczynnie przybrały taką pozę, jakby zamierzały kogoś udusić. Friedman ruszył przed siebie, zatopiony w wspomnieniach. Grał w Megadeth, a kiedy udało mu się go powoli niszczyć, ten Dave się zorientował.... i - łatwo się domyślić. Upokorzenie zapiekło Friedmana tak mocno, że ten warknął, strasząc starą babuleńkę, drepczącą z naprzeciwka. - Cham! - mruknęła staruszka, ale Marty jej nie zauważył, ani nie usłyszał. Prawie potrącając przechodniów, wspominając gorzką przeszłość, wprost niespodziewanie znalazł się na przedmieściach La Mesa. Zaniepokojony rozejrzał się. Stał obok drogi, na chodniku, otaczały go wysokie, na oko bogate domy, mieszczące bogate rodziny. Jakieś stłumione wrzaski nadbiegały z jednego budynku, rozpływając się w powietrzu. Marty zatrzymał się i czujnie nasłuchiwał. Miał wrażenie, że słyszy znajome głosy. Kierując się słuchem, dotarł do jednego z domków. Przyjrzał mu się z podziwem. Aż gwizdnął. Budynek był piętrowy, zewnętrzne ściany parteru były wykładane kamieniem, pierwsze piętro - białą cegłą. Dachówka o ceglanej barwie, porośnięta bluszczem, nadawała jakiś przytulny klimat. Okna były duże, białe, z drewnianymi okiennicami. Działka była oznaką czyjegoś dobrego gustu - do drzwi, a raczej do ganku, prowadziła kamienna ścieżka, obrośnięta po obu stronach kwiatami i ziołami w barwach biało-fioletowych. Ganek był otoczony kępami irysów. Na podjeździe znajdował się wypasiony Aston Martin - lśnił blaskiem, reflektory błyszczały w świetle słońca. Wyglądał jak wprost z fabryki. Z jednej strony domu znajdowała się altana, otoczona drzewami, z pięknie umiejscowioną kuchnią polową. Marty poczuł ściśnięcie w żołądku, że czegoś takiego on nie ma. Już miał dotknąć klamki furtki, gdy usłyszał chrapliwe ujadanie jakiegoś psa. - A! - wrzasnął, mimo, że nie widział zagrożenia. Powstrzymał szczękanie zębów i rozejrzał się ostrożnie. Panicznie bał się psów. Nagle zobaczył zwierzę, które go przestraszyło. Cofnął się o krok. Na działce, którą przed chwilą podziwiał, stał wielki owczarek niemiecki. Wielkością przypominał młodą krowę. Z olbrzymich, ostrych zębów kapała mu ślina, a małe, przekrwione oczka patrzyły na niego, mówiąc coś typu "Ktoś ty? Jak zrobisz coś mojemu panu, zagryzę cię. Nie jadłem śniadania" Friedman przełknął ślinę i odchrząknął. Czuł jakiś dziwny ucisk w okolicach serca, które biło mu w przyspieszonym tempie. - Ddobbry piepiepiesekk - zająknął się. Dobry piesek obnażył kły jeszcze bardziej i warknął. Wyglądał jak nieźle wkurzona kupa mięsa, naszpikowana pazurami i zębami, mierząca go złowrogim wzrokiem. Nagle coś innego odwróciło uwagę psa. Drzwi domu otwarły się z trzaskiem i wypadło przez nie paru facetów, krzycząc: "Ratunku!", "Pomocy!" i "Mamusiu!". Marty podskoczył, lecz dzięki swemu nadzwyczajnemu refleksowi zdążył odskoczyć od furtki i przyczaić się w cieniu ogrodzenia. Za facetami wyskoczyła jakaś blondynka pod pięćdziesiątkę. Wymachiwała wałkiem do ciasta i krzyczała: - Wynocha! Przygotowujcie się do koncertu w psiej budzie, idioci!!! Jeszcze raz rozwalicie regał, a was poduszę!! To mówiąc, podbiegła do jakiegoś faceta, i walnęła go swoją bronią, po czym rozdzieliła ciosy pomiędzy resztę mężczyzn, którzy piszcząc i błagając o litość biegli w kierunku furtki. Pies przyłączył się do przedstawienia, gryząc facetów po łydkach i ujadając radośnie. "A jak sąsiedzi to widzą?" pomyślał zniesmaczony Marty. Nagle drgnął. Jeden facet miał rude włosy! Friedman przyczaił się w cieniu i wbił w tamtego wzrok pełen nienawiści. Tak, to był Mustaine. Nie ma wątpliwości. A ta baba?.. Jego żona? - A płytę wydawajcie sobie gdzie indziej!!! - wrzasnęła ponownie kobieta, odwróciła się i wróciła do domu, zatrzaskując drzwi. Mężczyźni, leżący pobici na ścieżce, zaczęli podnosić się z żałosnymi jękami skrzywdzonych niewinności. Friedman skulił się w ciemnościach, modląc się w duchu do Allacha, by nikt go nie zobaczył. *** Dave masował sobie guza dużego jak śliwka na czole i rozgoryczony myślał o swojej żonie. Czoło bolało go coraz bardziej i Dave miał wielką ochotę pójść do domu i nałożyć sobie na nie trochę maści - bał się jednak reakcji Pameli. Może ona stwierdzić, że wałek jest niewystarczającą bronią przeciwko niemu i chwyci... na przykład krzesło. Albo... talerze. Starą porcelanę. Dave aż zadrżał. "Nie, nie rób tego" poprosił w myślach, ale żona go nie mogła usłyszeć. - Dave, czemu masz taką okropną żonę? - jęknął Chris, rozcierając sobie stłuczone i bolące części ciała. Mustaine zdębiał. - Jak śmiesz! - wyrzucił z siebie zdławionym głosem i zamachał nerwowo rękoma. - Ona...ona... jest aniołem! - Ciebie też pobiła - zauważył Kiko, przerywając pochlipywanie w kącie ogrodzenia. - Proszę, zejdź z grządki - polecił Dave łagodnie i poprawił swoje miejsce na małej ogrodowej ławeczce. Nagle przypomniał sobie, co powiedział Kiko. Zmarszczył rude brwi. - Bardzo ją zdenerwowałeś tym atakiem. - To było niechcący! - W oczach Kika pojawiły się łzy. Dave się zakłopotał. On sam nigdy (no, prawie nigdy) nie płakał, a Kiko... wręcz przeciwnie. - Dave - rozległ się złośliwy głos Adlera. - Słyszałem, że kilka lat temu prawie się rozwiodłeś z tym swoim aniołem. Mustaine poderwał się z ławki, wdepnął w doniczkę, wyciągnął z niej nogę, potknął się o figurkę driady, zamachał rozpaczliwie rękami, wrzasnął urywanie, złapał równowagę (Ellefson mu pomógł) i stanął wreszcie pewnie. - Ja, ja, ja - głos mu dygotał. - To, to był kryzys małżeński! Ja, ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! Były tylko takie drobne nieporozumienia! - Tak, jasne - głos Chrisa był jasny i złośliwy. - Każdy wie, że Pamela ma trudny charakter - Nie dokończył, bo pięść Dave'a właśnie zatoczyła szeroki łuk i trzasnęła go w twarz. Na działce zakotłowało się, bo do bójki dołączył również Kiko. Ellefson stał i nie wiedział co robić. Nikt nie zauważył ciemnego cienia, który wyskoczył zza krzaków i oddalił się chyłkiem w przeciwnym kierunku. *** - Zrobicie to dla mnie, ok? - Marty pilnował się, aby nie drżał mu głos. Przywódca Arabów leniwie skinął głową i podniósł plik banknotów. Spojrzał na niego z lekkim uśmieszkiem i wyniośle schował go do kieszeni. Marty przełknął ślinę i poprosił Allaha o opiekę. - Zrobimy - potwierdził Arab i uśmiechnął się, błyskając białymi zębami. - Dziękuję - powiedział z godnością Friedman i zaczął cofać się z ulgą do drzwi. Wizyta u tych nieucywilizowanych dzikusów sprawiła, że czuł się bardzo nieswojo. Bał się powiedzieć coś więcej, niż musiał, gdyż wielka pięść Ahmmeda Alego nauczyłaby go dobrych manier. - Czekaj, czekaj - Muhammed, wielki, umięśniony Arabus wstał z jakiegoś krzesełka i przeciągnął się. Górował nad Martym jakieś trzy głowy, co raczej się temu niższemu nie podobało. Cofnął się dwa kroki w tył i uśmiechnął nerwowo. - Słucham? - zapytał, starając sie, by głos zabrzmiał mu wesoło, jak podmuch letniego wiaterku w wiosenny poranek. - Gdzie mieszka ten facet? - zapytał Muhammed, wbijając wzrok w Friedmana. Ahmmed klasnął się w czoło. - Właśnie! - syknął. - Gdzie? Marty przełknął ślinkę i drżącą dłonią wyciągnął z kieszeni bluzy notes i czarnym długopisem napisał adres. - Proszę - wyjąkał, wyrywając karteczkę i podając ją drżącą dłonią Muhammedowi, który zrobił głupią i jednocześnie zaskoczoną minę, i podał Ahmmedowi Alemu, który przyjął ją ze zdenerwowanym uśmieszkiem. Marty zaczął podejrzewać, że Arabusy nie potrafią czytać. Jako cywilizowany i nowoczesny człowiek, który zdobył wiele nagród w dziedzinie j-popu, miał wystarczająco duże poczucie taktu, by stwierdzić, że jakby napomknął w jakimś delikatnym słowie, niuansem o fakcie analfabetyzmu - natychmiast zostałby wciśnięty w ziemię za pomocą łap Muhammeda, czego żaden cywilizowany człowiek by nie uważał za dużą przyjemność. Ani nawet za małą. - L a - Ahmmed Ali sylabizując, wytężając wzrok brnął literka za literką. Muhammed patrzył na niego z pełnym podziwu szacunkiem. - Mm e ss aa - zająknął się. - La Mesa?! - prychnął. - Przecież my tu mieszkamy! - Czytaj dalej - powiedział Marty i Arab faktycznie po chwili natrafił na adres, który przeczytał z szerokim uśmiechem zadowolenia. - No - powiedział Muhammed i walnął radośnie cywilizowanego Marty'ego w łopatkę z taką siłą, że ten potknął się omal runął na ziemię. Zaraz jednak złapał równowagę i spojrzał na Araba z miną skrzywdzonego psa. - No, co? - obruszył się Muhammed." Opinie? :)
  2. [video=youtube]https://youtu.be/AzMTnL-vyDM
  3. Lawenda

    Co nas śmieszy?

    Żonaty z dwójką dzieci i psem? Podejrzana sprawa ;)
  4. Lawenda

    Lawenda ;)

    To jest moja twórczość. Muszę coś wcześniej jednak powiedzieć - ja tak wszystkiego nie piszę. Ta książka... hm, wystarczy, że powiem, że za dużo jest w niej wykrzykników i za mało opisów. Dlatego, że chciałam spróbować, jakbym pisała w takim stylu. Mam jednak nadzieję, że komuś to się spodoba. Aha, pewnie niektórzy ludzie na forum wiedzą, co to jest Dave Mustaine - sorry, ale mocno się z niego nabijam. Ok... no to proszę: "Z łazienki dobiegał lekko ochrypły śpiew i szum wody, która lała się zdecydowanie za długo. Pamela pokręciła ze zrezygnowaniem głową i sięgnęła po tosty, roztaczające swą niezwykłą woń; wyciągnęła je z tostera i ułożyła na talerzu. Na patelnię wbiła cztery jajka, dodała kilka plastrów boczku, i gdy jajecznica się ścięła, zrzuciła ją na ten sam talerzyk, gdzie już nieco pod stygły tosty. Śniadanie uzupełniła kawą z mlekiem. Kiedy obskrobywała w zlewie patelnię, do kuchni wszedł Dave Mustaine - jej mąż. Długie, już nieco siwiejące rude włosy były mokre i związane w kitkę. Mężczyzna przybrany był w szlafrok, nieco przykrótki - ukazywał on kolana i owłosione łydki. - Witaj, Pamelo! - zawołał radośnie, podśpiewując nadal "A Tout la Monde". Przysiadł na krześle, opierając łokcie o barek. - Jak ci minął dzień? - Chyba ranek - mruknęła jego żona, siadając przy stole z kawą zbożową w dłoni. - Jest już dziesiąta. Nie spóźnisz się czasem na próby? - Chyba oni się spóźnią - wybuchnął śmiechem Mustaine. - Organizuję próbę generalną w salonie. - W salonie?! - Pamela wytrzeszczyła oczy. - No, co się tak na mnie patrzysz? - obruszył się Mustaine. - Nie naśmiecimy. - I nie rozwalcie lampy - westchnęła Pamela. - A także nie doprowadźcie do tego, aby się tu policja zjechała. - Dobrze, dobrze - machnął ręką Mustaine. W drugiej trzymał tosta, którego pogryzał ze smakiem. - Wyborny - ocenił. - Acz przydała by się nutka wanilii. - Wanilia? Z tostem? - Pamela nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Uniosła wysoko brwi. - To tylko taka aluzja była. Chociaż, możesz kiedyś wykorzystać ten pomysł i... Tego już dalej Pamela nie słuchała, gdyż zadzwonił telefon. - Electra? - zapytała. Słuchała przez chwilę. - Tak, jest. Jak, jak? Uhm. To dobrze, pokażę. Na pewno będzie zachwycony. Pa, to o czwartej? Rozumiem. Cóż, będziemy czekać. Wcisnęła klawisz, kończąc rozmowę i napotkała pytające spojrzenie Mustaine'a. - Electra dzwoniła? - zapytał. - Tak, zrobiła jakiś cover twojego utworu. - Taaak? - zapytał przeciągle Mustaine. - A wydawałem jej zgodę? Pamela spojrzała na niego z politowaniem. - Przecież to twoja córka. Może chyba robić covery twoich rzeczy. Dave wzruszył ramionami. Pamela odwróciła się i otworzyła szafkę, z której wyciągnęła cukier. Posłodziła sobie kawę. Kiedy Mustaine sie nadal nie odzywał, zaskoczona odwróciła się. Ujrzała swojego męża z niedojedzonym tostem w dłoni, policzkami wydętymi jak u chomika i zapełnionymi jajecznicą a także z nieobecnym spojrzeniem. - Co się stało? - przestraszyła się. Mustaine wyciągnął palec, nakazując ciszę. - Mam natchnienie - wybełkotał, strzelając na wszystkie strony jajecznicą. Zerwał się z krzesła i pobiegł do swojego pokoju. Zaintrygowana Pamela ruszyła za nim. Nagle przypomniała sobie szczegóły rozmowy z córką. - No i Electra przyjedzie dziś o czwartej - powiedziała głośno, idąc przez korytarzyk i otwierając drzwi do pokoju. Mustaine siedział przy komputerze i klikał w niego z zapałem. Widać było, że zacięcie pracuje. Pamela dokończyła słowa: - I ta piosenka nazywała się "A Tout la Monde". Dave wzdrygnął się. - Co?! - ryknął. - Dlaczego akurat tę?! Pamelę zatkała. - A... co z różnica? - zapytała słabo. Mustaine wstał z krzesła (niechcący go wywracając) i wybuchnął: - Jedna z moich najlepszych piosenek! Jak ona mogła! I wrzuciła ją do internetu?! Skalała imię naszej rodziny! - A skąd wiesz, może dobrze jej wyszło - próbowała złagodzić go żona. - A dobrze, dobrze, zobaczymy - Mustaine z gniewu wszedł w ironię. Podniósł krzesło i zasiadł. Po sekundzie pokój zalał się muzyką. Mustaine dyszał. - Jak ona śpiewa! - wykrzyknął. - I ten chłystek! Co za bezczelność! W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. - Otwórz - polecił tonem nie znoszącym sprzeciwu i Pamela podbiegła do drzwi frontowych. Szarpnęła za klamkę i zobaczyła Dave Ellefsona, potocznie zwany Juniorem. - O, cześć - powiedziała. - Gdzie reszta? - Zaraz przyjdą - Ellefson wszedł do sieni. - Gdzie Dave? - W sypialni - nagle Pamelę coś tknęło. - Poczekaj w salonie, zaraz go ściągnę. Sprintem rzuciła się do sypialni, gdzie Mustaine pisał maila do Electry pełnego wyrzutu i wykrzykników. - Dave! - wykrzyknęła Pamela, z trudem łapiąc oddech. - Ubieraj się! - Przecież jestem ubrany - mąż spojrzał na nią zaskoczony. - Jesteś w szlafroku! A już Ellefson przyszedł! Rozległ się kolejny dzwonek. - Otwieraj - polecił małżonek głosem jak spiż. - Poczęstuj kawką, ja się ubiorę. Pamela z duszą na ramieniu zaprosiła resztę zespołu na kanapę i kawę. Wszyscy się rozsiedli i raczyli napojem. Chris Adler mieszał kawę widelczykiem, a łyżką jadł ciastko. Chyba mu się coś poplątało ze zdenerwowania, gdyż następnego dnia miał być koncert. - Kiedy Mustaine przyjdzie? - zapytał Ellefson. Wtem wszyscy usłyszeli psyknięcie i zobaczyli dłoń Mustaine w szparze w drzwiach, kogoś przywołującą. Pamela z rumieńcem zakłopotania opuściła towarzystwo i wyszła na korytarz. Tam czekał na nią ubrany Mustaine - w T-shirt, spodnie. Był jedynie bosy. - Gdzie są moje skarpetki? - zapytał zdenerwowany. - Załóż buty na gołe stopy - zaproponowała Pamela, ale tak władczo, że Mustaine nawet nie myślał protestować. - I pośpiesz się, do cholery jasnej! - No dobrze, dobrze - mruczał do siebie Mustaine, wbijając tenisówki na wielkie stopy. - Nie wiem czemu zawsze się tak na mnie wkurzasz, choć nic złego nie robię... Pamela weszła z powrotem do saloniku, zamykając za sobą drzwi i tym samym kończąc rozmowę. Po chwili wszedł skruszony Mustaine. Przysiadł na boczku kanapy i westchnął cichutko. Nie pozwolono jednak mu się tak wzruszać. - Dave! - krzyknął Kiko. - Czy już skończyłeś miksować te utwory?! - Ja, ja, ja - zająknął sie Dave. - W sumie to tak, ale sami musicie sprawdzić, czy jest dobrze - tu zrobił zaniepokojoną minę. Nikt jej nie dostrzegł, bo wszyscy ruszyli - gadając, śmiejąc się i rechocząc do gabinetu Mustaine'ea. Za nimi dreptał speszony gospodarz, usiłując wepchnąć do szafy szlafrok zostawiony kompromitująco na środku podłogi i wkopnąć pod szafę wczorajsze ubrania (nie mówiąc już o trzech pustych pudełkach po pizze i dwóch niezupełnie pustych puszkach z piwem). - No, włączaj - Chris machnął zblazowany dłonią. Dave trzęsąc myszką kliknął jakiś folder, a potem jeden z piętnastu linków. - Co to za utwór? - w przeciwieństwie do Adlera, Kiko był bardzo podekscytowany. - Dddeath ffrom Wiwithinn - powiedział drżącym głosem i czekając, aż się program załaduje, przysiadł na biurku. - Nie jąkaj się - rozległ się przenikliwy szept Pameli. Dave poczerwieniał zawstydzony. Rozległo się kilka pierwszych dźwięków. Ostre łomotanie perkusji, z delikatnymi wirującymi solówkami gitar. Dave wyraźnie się odprężył. Kiedy jednak do utworu dołączył wokal, coś zaczęło się psuć. - Chręrrręęrrdeathchrrfromzzzii - rozległ się dziki pisk z głosników. Chris zatkał uszy, a Kiko, który stał najbliżej głośników, odskoczył od nich zajęczym susem, wpadł na Pamelę, która z głośnym "Boże!" wpadła na regał z kasetami. Rozległ się kwik, wrzask, dzikie jodłowanie, przerywana histerycznym chichotem Adlera. Mustaine nie wiedział co robić - ratować żonę przygniecioną ciężarem regału, zrugać Kika za wywrócenie Pameli, uciszać Chrisa, czy wyłączyć utwór, produkujący coraz głośniejsze jęki i wycia, które powstały nie wiadomo jak. - Cisza! - wrzasnął wreszcie. - Zamknąć się wszyscy! I wyłączył program. - Pomocy! - krzyczała Pamela. - Dave, pomóż mi! Nie wiadomo czemu jednak Kiko jej pomagał - co prawda nieudolnie. Podnosił regał tak, że z jednej strony parł nim w szafę, przez co starania spełzły na niczym. - Czekaj, czekaj - Dave podszedł i ujął w dłonie mebel. - Ty z jednej strony, ja z drugiej. No, właśnie tak! Głośny wrzask Pameli i stukot spadających kaset na nią tak wstrząsnęły Kikiem, że puścił regał, który zwalił się z niepokojącym trzaskiem pękającego drewna wprost na gospodarza domu, który z głuchym jękiem "Umieram!" upadł dramatycznie na dywan."
  5. Spełnienia marzeń i wszystkiego najlepszego, Dave!
  6. Lawenda

    Co nas śmieszy?

    Z miliard razy. :D No, faktycznie jest to znane, ale przypomnieć nie zaszkodzi ;)
  7. Lawenda

    Co nas śmieszy?

    [video=youtube] Widzieliście to kiedyś? :-D
  8. [video=youtube]https://youtu.be/jr31Cmm1nMA
  9. [video=youtube]https://youtu.be/V_gYcGHcZq4
  10. Lawenda

    Galeria Adriana

    Masz talent, Adrian. Pewnie wielu ludzi chciałoby mieć choć w części Twoje zdolności malarskie (na przykład ja... ;)), które Ty dostałeś w dużej mierze... Masz dobre wyczucie barw i charakterystyczny styl :)
  11. Przed Nightwish nie słuchałam nic. Kiedy byłam na początku podstawówki, to jakaś muzyka z lat 80 w Polsce - Bajm, Banda i Wanda, Urszula itp. Nie twierdzę, że to była zła muzyka, ale takiego czegoś nie mogłabym teraz słuchać ;) Tata pokazał mi kilka utworów Nightwish - "Nemo", "The Islander" i "Sleeping Sun". W 5-6 klasie zaczęłam słuchać właśnie Nightwish. Przez kilka miesięcy byłam jego zażartą fanką. Potem jakoś mi odpuściło, a kiedy tata właczył mi kilka utworów Megadeth, pokochałam ten zespół. Wielbiłam go przez pół roku (w sumie cały czas wielbię), ale potem pojawiła się Metallica, Guns N'Roses i zaczęłam pochłaniać ich muzykę. Teraz powróciłam jednak do Megadeth. I cały czas jestem jego wierną fanką. Oprócz muzyki metalowej i rocku, i "może jakiegoś popu z lat 80" nic dla mnie nie istnieje.
  12. Czytam "Niewinność" Deana Koontza. Dopiero zaczęłam, zapowiada się ok, acz podejrzewam, że to będzie smutna książka. No ale cóż, przekonam się ;)
  13. Lawenda

    Fotki zespołu

    Tuo i okulary?! :-D Ja też chcę takie ubrania :happy: Ale może tylko Tuomas w nich tak fajnie wygląda..? Z kotem... ... i z szopem. Tuo lubi małe zwierzątka :P
  14. [video=youtube]https://youtu.be/JyLzu8GVsfE
  15. [video=youtube]https://youtu.be/FoBwIRyySw4
  16. Bardzo ciekawe i wciągające - widać, ze masz talent i umiesz pisać. Bardzo dobrze mi się czytało i tak jak inni - czekam na dalszą część :)
  17. Uszczęśliwił mnie fakt, że Megadeth nie zapomina o swoich wiernych fanach i wizja wydania 15 albumu jest coraz bardziej realna :-D
  18. Poznałam Odda Thomasa i stwierdzam, że jest on chyba jedyną postacią w książkach, którą uwielbiam CAŁĄ. Odd jest naiwny i przyzwoity, jak jakieś dziecko, ale ma w sobie wiele męskości i siły. Zawsze będzie szedł za swoim przeznaczeniem, nawet jeśli wie, że ma nikłe szanse przeżycia. Rozczula mnie fakt, że Odd zawsze i wszędzie będzie myślał o tym, czy robi coś ok. Często przeprasza kogoś w duchu (albo i na głos) zawsze jednak stara się stać po stronie dobra i pomagać duszom, niemogącym przedostać się na drugą stronę, tak samo jak żywym ludziom, którzy mogą mieć zagrożone życie. Zauważyłam, że ten opis jest trochę za bardzo "rozczulający" i mój Odd może wydać się wam "niedoświadczonym, młodym chłopcem, który wie za dużo". Naprawdę Odd jest wspaniałym facetem - ma w sobie tyle męskości, solidności i odwagi, a jest zarazem tak naturalnym bohaterem, tak prawdziwym, że każdy musi przyznać, że Dean Koontz w wymyślaniu takiej postaci naprawdę dostał natchnienia :rolleyes:
  19. Lawenda

    Megadeth

    Tak wygląda okładka 15 albumu Megadeth :happy:
  20. Lawenda

    Megadeth

    Widziałam w necie, bo cały czas szukam jakichś nowości. Faaajnie, że wreszcie pokazali coś z nowego album. Już po prostu nie mogę czekać. Jeśli utwory będą lepsze i gorsze od "Fatal Illusion" to z niecierpliwością oczekuję albumu. Podobno Mustaine mówi, że postara się by album miał wiele muzyki jak najbardziej metalowej, wiele solówek itp, czyli - szykuje nam się coś fajnego :)
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.