Jump to content

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 03/23/18 in all areas

  1. 2 points
    Słucham, słucham i wczuwam się w klimat ♥ Tymczasem otrzymaliśmy kolejne lyric video, tym razem do utworu "Desert Flower". Jak Wasze wrażenia? [video=youtube]http://https://www.youtube.com/watch?v=9DIhoIZU0zg
  2. 1 point
    Pomyślałam sobie, że dobrym pomysłem będzie założenie wątku o zabarwieniu nieco sentymentalnym, nieco refleksyjnym odnośnie naszego postrzegania zespołu na przestrzeni okresu naszego fanowania. Czyli, krótko, jak zmieniło się wasze postrzeganie muzyki zespołu i samego zespołu w czasie, w którym go znacie, odkąd go znacie? Zapewne ci z was, którzy fanami są dłużej, będą mieli tu więcej do napisania, ale jestem też ciekawa, jak to wygląda z perspektywy fanów nieco młodszych (o ile tacy tu są?), którzy do świata Nightwisha wkroczyli niedawno... Może i ci młodsi już zdobyli sobie jakąś, nieco węższą być może, ale jednak wartościową perspektywę? Jak zmieniało się wasze podejście do zespołu, wasz sposób bycia fanami, czy coś się zmieniło, co się zmieniło? :) Skoro ja to zaczęłam, to... ja to zacznę! :D Zaczęłam słuchać Nightwisha, gdy miałam dwanaście lat, a mam już dwadzieścia trzy, czyli zdążyło upłynąć trochę czasu i trochę pozmieniała się moja perspektywa, co oczywiste. Pamiętam, że, gdy zaczynałam moje "fanowanie", to mój słuch muzyczny był absolutnie zadowolony z utworów, takich jak Amaranth i Nemo, podczas gdy Ghost Love Score to było już coś strasznego, bo niby jak piosenka może trwać dziesięć minut? Z czasem wszystko się zmieniło... Zupełnie. Oczywiście, jako dzieciak, uważałam, że Tuomas to absolutny ideał mężczyzny, Nightwish to mhroczna, gotycka muzyka, więc ja będę także ponurym, zuym gotem (przez jakoś miesiąc, po czym zdecydowałam, że to wcale nie jest mhroczna, gotycka muzyka), a zaplakatowanie sobie świata twarzami członków zespołu było moim absolutnym priorytetem, ku uciesze mojej mamy. Nie mówiąc o cichym fantazjowaniu na temat posiadania pary glanów na własność, co było, gdy miałam lat trzynaście, moim celem i marzeniem nieosiągalnym, bo w małym miasteczku próżno ich było szukać. Jednak, gdzieś w gimnazjum, gdy już uzyskałam glany (i okazało się, że mimo wyjątkowości jako takiej, są to jednak zwykłe buty, nie dające jakichś nadludzkich supermocy), ale wyrosłam z Amaranth i z bycia quasi-gotem, a także zaczęłam postrzegać Tuomasa jako doskonałego muzyka raczej, niż idola w rozumieniu dość dziecinnym, zaczęłam na poważnie śledzić życie zespołu, tłumaczyć wywiady, napisy do dokumentów, a także udzielać się na oficjalnym forum Tuomasa, co zaowocowało zdobyciem sobie tam pozycji osoby prawie ważnej. Przestałam też obrażać się na krytykowanie zespołu przez innych, co wcześniej bardzo mnie bulwersowało i brałam to do siebie niby personalną zniewagę. Słowem, po prostu urosłam. Na sam koniec, porzuciłam międzynarodową społeczność na rzecz Dream Emporium i jestem tu do dziś, choć miewam mniej czasu, niż w liceum, gdy się tu pojawiłam. Studia nie są tak łaskawe... Na początku, począteczku fanowania, Nightwish był dla mnie zespołem ciężkim, bardzo metalowym, mrocznym i nierozłącznie zespolonym (że tak się wyrażę) z całym światem fanvidów, fanartów, fanficków, fanczegokolwiek. Nie znałam wcześniej muzyki metalowej, więc w mojej głowie istniało przeświadczenie, że, jeżeli coś jest metalem, to jest ciężkie, mroczne i złe. Cóż, obiegowe opinie wpłynęły na mój sposób myślenia i kreowania małej-siebie. Członkowie zespołu byli zaś dla mnie wówczas jak postaci z bajki raczej niż prawdziwi ludzie, co oczywiście zrzucam na krab postrzegania dwunastoletniej osoby, która nie była ani szczególnie dorosła, ani mądra, ale za to bardzo oddana. Potem okazało się, że zespół nie jest ciężki, mroczny i mocno metalowy, ale symfoniczny i traktujący często o urodzie świata częściej niż o jego ponurej stronie (takie postrzeganie zapewne wynikało z dziecinnego przywiązania do piosenek typu Nemo i Wish I Had an Angel). Tymczasem, przestałam też być największą fanką nieskomplikowanych singli, bo mój słuch pokochał przede wszystkim te wielkie, monumentalne dzieła, dające Tuomasowi szansę się wykazać. Członków zespołu zaczęłam widzieć jako ludzi, a nie wielkich idoli z kosmosu. A zespół sam też (co zrzucam już nie tylko na ewolucję mojego postrzegania) dojrzał, zrzucił trochę tego balastu piszczących fanek, stał się mniej autorski (już nie czysto tuomasocentryczny), a bardziej wspólnotowy (także jeżeli chodzi o przekaz utworów), same zaś utwory straciły jeszcze trochę ciężkości, zyskały jeszcze trochę radości (podobnej do tej dziecięcej wesołości piosenek, takich jak The Riddler) i symfoniczności, pewnej ogłady. Mam wrażenie, może mylne, że Nightwish także trochę urósł ze mną. Teraz oboje jesteśmy już duzi. :D Niniejszym zapraszam pozostałych użytkowników do podobnych, kompromitujących refleksji! :D
  3. 1 point
    Ta płyta, w całości, to coś genialnego! :D Mimo sporej ilości utworów, które nie zawierają standardowej, porywającej budowy (typu zwrotka-refren-zwrotka-refren-solo-refren itd.), ani nawet szczególnie dużo tekstu, album mnie oczarował. Wspaniała jest nieprzewidywalność piosenek. Wiele z nich trwa sobie i trwa i, gdy już myślisz, że wiesz, czego się spodziewać, to nagle, z czapy, pojawia się jakiś zaskakujący element, nagły zwrot akcji! I Hope Your World Is Kind poruszył mnie chyba najbardziej; tyle emocji, ten intrygujący rozbrat między chórem, a zwrotką. Poza tym porywający, powracający element orientalny w The Skeleton Tree niezwykle mi się spodobał. Wokal Troya w Desert Flower sprawia, że żałuję, iż częściej nie miał on okazji śpiewać własnych, autonomicznych partii nie tylko na tym krążku, ale także na płytach NW. Sevant to z kolei coś, co kojarzy mi się z miękką wersją Scaretale oraz z muzyką Danny'ego Elfmana; wspaniale jeży włosy na karku! :) Chyba tylko Aphrodite Rising jest dla mnie utworem nieco trudnym do pokochania. Po kilku przesłuchaniach udało mi się oswoić z piosenką i może nawet w końcu ją polubię, ale tymczasem za bardzo kojarzy mi się ona z jakąś dziecinną przyśpiewką do bajki o syrenkach, więc, choć kocham tuomasową dziecinność i uwielbiam bajki, to jakoś trudno mi się z nią zaprzyjaźnić... Za dużo syrenek... Za dużo słodyczy... Ale, co tam! Cała płyta jest miodzio, Tuo, Johanna i Troy powinni dostać po wielkim, pysznym ciachu! Mam nadzieję, że Auri powróci jeszcze kiedyś z jakąś płytą. Skoro mają już nazwę zespołu, to trochę głupio wykorzystywać ją do stworzenia pojedynczego krążka. Oby, w przyszłości, gdy znów się trafi jakaś luka, nagrali coś podobnego, bo Auri oderwało mnie cudownie od zapracowanej rzeczywistości i odrywać mnie będzie jeszcze dłuuugo! ;)
  4. 1 point
    No i w końcu ją ukończyłem ,O to Focke Wulf FW-190 D-9 słynna czerwona 13 ,w tym modelu jest masa uczuć moich ponieważ powstawał w czasie w którym miałem sporego doła ,jak by model mógł mówić to sporo by powiedział o tym co w tym czasie czułem . A teraz dlaczego napisałem ją a nie jego ,jako że wersja D w Luftwaffe miała żeńskie imię Dora ,to ja pieszczotliwie nazwałem ten model Dorotka ,model jest w skali 1:50 .
  • Member Statistics

    • Total Members
      1167
    • Most Online
      1079

    Newest Member
    Miltonreinc
    Joined
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.