Jump to content

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 04/20/17 in Posts

  1. 1 point
    W temacie popularności Nightwish mam podobne odczucia, jak Wy. Zespół jest w Polsce stosunkowo mało znany, gra muzykę ciężką i mało przystępną dla przeciętnego odbiorcy, który nie identyfikuje się z metalową subkulturą i nie darzy uwielbieniem mocniejszych brzmień. Większość ludzi chłonie „papkę” serwowaną przez komercyjne stacje telewizyjne i radiowe i słucha zespołów będących aktualnie „na topie”. Ja do takich osób nie należę. Pamiętam taką sytuację, jak ktoś kiedyś wrzucił na jedną z fanowskich stron na FB posta z informacją, że usłyszał w radiu Jelenia Góra „Élan”. Wooow. Poczułam się dumna z mojej rodzinnej miejscowości i z radia, którego nigdy nie słuchałam. Czasami odnoszę wrażenie, że muzycznie zatrzymałam się gdzieś w latach 80-90. Bardzo lubię wracać do tamtych czasów i darzę wielkim sentymentem dokonania artystyczne sprzed przełomu wieków. A jednak to dzięki poznanemu w 2008 roku NW odnalazłam swoją muzyczną drogę, którą od tamtej pory jako słuchacz wytrwale podążam. Nie przeszkadza mi fakt, że jestem mamą rozkochaną w brzmieniu metalu symfonicznego, ani to, że jako fani tego gatunku jesteśmy w mniejszości. Szkoda tylko, że to drugie przekłada się na rzadkie odwiedziny zespołu w naszym kraju. Koncert zawsze dobrze służy promocji bandu i sprzedaży płyt, a na ten w Polsce czeka się latami. Jeśli już się odbywa, zespół wychodzi, odgrywa przeważnie okrojoną z różnych względów setlistę i wśród oklasków rozentuzjazmowanego, nienasyconego tłumu schodzi ze sceny (uroki festiwali). Brakuje bezpośredniego kontaktu z członkami grupy, szansy na zdobycie autografu (nie mówiąc o zdjęciach), okazji do rzucenia choćby zdawkowego „Kiitos” czy posłania serdecznego uśmiechu. Takie bliskie spotkania, choć krótkie i ulotne, są dla fanów przeżyciem bezcennym, nagrodą za wierność zespołowi i uwielbienie dla jego muzyki. Jeżdżę na wiele koncertów i zawsze z nadzieją czekam na możliwość spotkania się z artystami. Jest to dla mnie dodatkowa motywacja do zakupu płyt, które z podpisami bezsprzecznie zyskują w moich oczach na wartości. Fani Nightwish w Polsce mieli ku temu okazję jak dotąd tylko raz – w 2008 roku w Krakowie. Nie było mnie tam, bo jeszcze ich wtedy nie znałam (poznałam niedługo potem). Pamiętam, jak cztery lata później mój koncertowy towarzysz mąż spytał mnie, czy chcę jechać na Ursynalia do Warszawy. Popatrzyłam na niego krzywym wzrokiem i powiedziałam wprost, że nie, bo nie zniosę AO na żywo. Nawiązując do bardzo trafnie użytej przez @Taiteilija metafory kulinarnej – mimo uwielbienia pomidorowej nie miałam ochoty spożywać jej z nadmiarem soli. Wyjadałam jarzyny i makaron, ale w całości pozostawała dla mnie zwyczajnie niestrawna. Aż do niedawna... Dokładnie tak. Niemal dziewięć lat musiało minąć, zanim to w końcu to zrozumiałam i sól w pomidorowej zaczęła mi smakować. Moim zdaniem to nie wokal jest siłą NW, lecz jego kompozycje. Magia muzyki tkwi w geniuszu Dead Boy’a, a my, oddani fani, jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy go zauważyli i docenili. Przy tak zróżnicowanym potencjale i stylu prezentowanym przez wszystkie trzy wokalistki to prawdziwa sztuka. Nie uważam, że zespół szczyt popularności ma już za sobą, ale marzy mi się większa popularność NW w naszym kraju. Floor wyraźnie ich uskrzydliła, wniosła w szeregi grupy powiew świeżości i nutę drapieżności. Obudziła w fanach nadzieję na częściowy powrót operowego stylu śpiewania – czyli tego, co przez lata stanowiło znak rozpoznawczy zespołu. Moim zdaniem pięknie połączyła erę Tarji i Anette w jedną całość, nie kopiując przy tym żadnej ze swoich poprzedniczek. Życzyłabym sobie tylko, żeby Tuomas nie bał się skorzystać z pełnego wachlarza jej wokalnych umiejętności na kolejnym albumie, bo po EFMB mam w tej kwestii duży niedosyt. Z niecierpliwością czekam również na powrót zespołu do korzeni (20 lat „Oceanborn”) z Floor w roli głównej. Podsumowując... Metal symfoniczny to gatunek specyficzny i nie każdy może się z nim „zaprzyjaźnić”. Wśród moich znajomych jest kilkoro fanów grupy, ale nikt nie kibicuje im tak mocno i żarliwie, jak ja. Największych sprzymierzeńców w krzewieniu popularności naszych idoli (póki co tylko w najbliższym otoczeniu) mam w domu – męża i dwie pociechy. Mąż przygotowuje covery NW ze swoim szkolnym zespołem rockowym, a dzieci słuchają, podśpiewują, tańczą, oglądają okładki płyt i książeczki, wypisują imiona członków zespołu, rysują wszystkich po kolei i zadają masę pytań, np. A który to Emppuś? A czemu Tarja już nie śpiewa w NW? A ile Floorka ma lat? A będę mogła pójść kiedyś z tobą na koncert? To by dopiero było, gdybyśmy się kiedyś wybrali na ich występ całą rodziną! Fanki w każdym razie rosną i chłoną fińskie klimaty od dziecka. Wspaniale jest móc dzielić się swoją muzyczną pasją z młodszym pokoleniem :)
  2. 1 point
    Chyba? nie ma okładki albumu, która by mi się ewidentnie nie podobała. Każda to małe dzieło sztuki określające tematykę i nastrój utworów w niej zawartych. Ogólnie każda kreska coś znaczy, każdy niby przypadkiem nakreślony cień ma swoje ogromne znaczenie. Czasem trudno jest dogłębnie odczytać co grafik miał na myśli łącząc niektóre elementy, ale po uważniejszej analizie utworów staje się to zrozumiałe.
  3. 1 point
    Moim zdaniem Tarja nie była tylko "pojedynczym członkiem" zespołu. Nightwish bez niej już nigdy nie zbliży się do dawnego poziomu. Wszystko, co było i będzie po niej, jest jedynie nieśmiałą namiastką nieziemskiej magii, która powodowała u mnie gęsią skórkę. Sam przecież napisałeś kiedyś przepiękne słowa rozpoczynając nimi temat: "Tarja Turunen", nazywając ją nawet "Królową Śniegu". Nie sądziłem, że ktoś inny może tak trafnie ubrać w słowa moje własne emocje i odczucia, dlatego trochę mi się to kłóci z Twoją obecną wypowiedzią. To ciekawa kwestia - tak na marginesie. Z jednej strony zgadzam się z Beatką - jeżeli jesteś fanem zespołu, to kochasz zespół, a nie wokalistkę. To suma wielu składowych jest zespołem, to mechanizm, składający się z wielu, równolegle obracających się zębatek, a więc kochasz całość. Jednak, utrata jednej zębatki może zmienić istotny element, pierwiastek, który, z czego zdajemy sobie sprawę po jego utracie, jest dla nas najważniejszy, decydujący i nadaje miłej całości, znamion niezwykłej unikalności. Czy można więc sprawiedliwie uznać, że ktoś, kto przestał lubić Nightwisha po zmianie wokalistki, nigdy nie był jego fanem? Z pewnością nie był jego fanem w pełni (tu zgadzam się z Beatką), ale dopiero zmiana uświadomiła mu ile dla niego w ich muzyce znaczyć mogła ta, czy inna wokalistka. Niektórzy wręcz nie trawili Anette i przestali słuchać NW po zmianie. Czy oni nie są fanami z tego powodu? Trudno zdecydować, bo akurat (mimo klimatu, muzyki, ducha niezmiennego u NW) obie panie miały tak róże style, że faktycznie dało się odczuć poważną zmianę. Ktoś kto jest fanem NW, a po NW kocha np. muzykę klasyczną, czy chóralną, opery itd., a za rockiem i popem nie przepada, to po zmianie wokalistki stracić musiał zapał do słuchania. Po prostu to metalowo-symfoniczno-operowy styl, z którego słynął zespół, a który stanowił jego znak charakterystyczny był tu motywacją do słuchania - czymś bardzo istotnym w ich muzyce przez lata, kręgiem w kręgosłupie. Myślę, że fani, którzy stracili zapał do słuchania NW po zmianach zasługują wciąż na miano fanów, bo dla każdego co innego jest ważne w muzyce - to jak np. ktoś kto lubi pomidorową, czyli jest fanem pomidorowej, ale ktoś mu ją przesoli, czy dalej będzie ją jadł z apetytem? Nie, bo jest przesolona, po prostu niedobra, ale czy to sprawia, że ów ktoś już nie zasługuje na miano konesera zupy pomidorowej? Nie. A przecież nie tylko sól czyni pomidorową, a jednak jej nadmiar sprawia, że nie da się jej zjeść. Żeby jednak oddać Beatce sprawiedliwość, bo i ona ma rację, powiem, że jeżeli ktoś nie je pomidorowej, bo jest za słona, to czyni go połowicznym fanem pomidorowej! Tak, tak! Jak ktoś kocha pomidorową do jej pomidorowego rdzenia, z marchewką, mięskiem i makaronem, to i tak wybierze przesoloną pomidorową prędzej, niż ogórkową, bo to pomidorowej poprzysiągł wierność (właśnie zabrnęłam za daleko w kulinarne metafory... nevermind!) i zawsze będzie zdolny wyczuć ten właściwy smak, ukryty za słoną fasadą. Tak jest NW - mogę nie przepadać z np. Anette, ale pod jej głosem, czuję ten sam, stary Nightwish i w końcu sól przestaje mi przeszkadzać - widzę Dead Boy'a za fasadą wokalu i wokal też staje się przez to coraz mniej uwierający. Najwierniejsi fani, to ci, którzy wierni są sumie elementów, reszta to też fani, ale jest to inny ich rodzaj, są to fani elementów, a nie całości i chyba to odróżnia i poróżnia dwie grupy: są fani holistyczni i fani fragmentaryczni. Z punktu widzenia zespołu i sprawiedliwości - najprawdziwszymi są holistyczni, co nie czyni miłości fragmentarycznych do ich wybranych fragmentów mniej prawdziwą. To różnica między widzeniem całości i parcelowaniem ich na smakowite i niedobre. A może raczej różnica między widzeniem elementów, widzeniem niedoskonałości, ale kochaniem mimo wszystko całości, a kochaniem elementów mocniej niż całości. To różnica między kochaniem żony bez względu na jej starzenie się, choroby, ułomności, dziwactwa, a kochaniem żony tylko ze względu na wspomnienie o jej młodości i pierwotnej doskonałości, kochaniem przedłużanym wspomnieniem i kochaniem tylko wspomnienia. To było dość podłe porównanie, ale myślę, że taką perspektywę z dumą przejmują ci, którzy nie porzucili NW ze względu na zmiany i nawet jeżeli nie byli nimi zachwyceni, to wytrwali. To butne przeświadczenie nie jest pozbawione pychy i tu wraca kwestia bezsensownego, w gruncie rzeczy, sporu o to, kto jest fanem i kto na miano fana zasługuje. Każdy kto kocha NW, jak mi się wydaje, tylko ilu ludzi, tyle rodzajów miłości od bezwzględnej, do bardzo względnej. Bum. Nie wiem, czy aby ten wywód jest na temat... :D Więc dorzucę coś na temat... Nightwish to zespół w Polsce tak popularny, jak nieznany. To zależy od środowisk, w jakich się poruszamy. W bardziej oczytanych, niszowych, wielkomiejskich środowiskach, to wydaje się temat bardziej popularny, a w każdym razie na pytanie o NW słyszę odpowiedzi typu: "słuchałam kiedyś", albo "moja dziewczyna tego słucha", "a znam, znam", a wszędzie indziej? Odpowiedzi: "metalu nie słucham". Paradoks NW jest taki, że są coraz bardziej wybuchowi, ekspansywni, tyle złotych płyt, takie tłumy na koncertach, a ludzie zwykle, statystycznie tylko "coś niecoś kojarzą" i to głównie przez zmianę wokalistek, którą większość uznaje za negatywną w skutkach... oczywiście o Floor jeszcze nie słyszeli. ;)
  • Member Statistics

    • Total Members
      1167
    • Most Online
      1079

    Newest Member
    Miltonreinc
    Joined
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.