Dobrze, że poinformowałeś, bo oczywiście przegapiłam. ;)
Zasmuciła mnie informacja o twórczym kacu Tuomasa. Coś już o tym gdzieś czytałam, ale niezbyt uważnie...
To dobrze, że nie ma zamiaru spieszyć się i na siłę szukać inspiracji do tworzenia po EFMB, ale smutnym jest to, że trapi go chwilowa bezideowość odnośnie następnego wydawnictwa i już w tej chwili informuje, że nagranie kolejnego krążka (a z pewnością odnalezienie nowej wielkiej muzy) zajmie kilka lat. To pytanie i odpowiedź na nie zdecydowanie najbardziej przykuły moją uwagę.
Myśl, że EFMB jest ostateczną granicą doskonałości (szczególnie zaś genialne TGSOE) w pewnym sensie mnie przygnębia, gdyż każdy nowy album do tej pory podwyższał poprzeczkę, jeżeli chodzi o sam kunszt (pomijam wszelkie prywatne sympatie, czy antypatie), a teraz NW miałoby już nie móc przeskoczyć tego płotu? EFMB to wspaniały album i jako pełną historię docenia się go jeszcze bardziej z czasem, ale czyżby to dla Tuomasa miała być ostatnia granica doskonałości? Mam nadzieję, że to podejście zmieni się wraz z przybyciem nowej weny! Żaden artysta nie powienien zasklepiać się w myśli, że osiągnął pełnię twórczej doskonałości, bo to uniemożliwi mu dalszy rozwój, zasuszy go. Tak mi się wydaje.
Sądzę też, że ten kac kreatywności może być spowodowany poniekąd tym, że po gwałtownej (jak na NW bardzo gwałtownej) zmianie ze zwyczajowych tematów bajkowych i/lub bardzo osobistych na ogólnoświatowe i naukowe trudno jest znaleźć drogę powrotną i znów inspirować się tym, co najpełniej znalzało chyba odbicie na IM i w IM zapewne niejako zamknęło się.
EFMB to całe mile morskie odległości ideowej od IM, a kiedy twórca tak daleko wypłynie, to niełatwo mu wrócić. Albo wróci i znów odkryje w dawnych tematach coś nowego (tak jak na wcześniejszych płytach - niby podobna tematyka, ale za każdym razem w innej odsłonie, dojrzalsza, poszerzona o odmienny aspekt), albo popłynie dalej od EFMB i znajdzie dla łodzi NW nową stałą ostoję. I to, mimo wszystko, byłoby i dla mnie, i dla wielu fanów niekorzystne, a nawet przejmujące wielkim smutkiem. Hm... to by było jak ostateczna wyprawa Froda z elfami, do Szarych Przystani i całkowite pożegnanie z Shire, gdzie już przestał pasować.
Życzę Tuomasowi rychłej weny, odnalezienia jakiejś inspirującej książki, utworu, obrazu - czegokolwiek, co zachęciłoby go do o muzycznej wizualizacji nowego snu.
Jeżeli zbyt trudnym okaże się powrót, bo EFMB wyda mu się nadto ostateczne, to niech znajdzie nowy grunt, najlepiej - pośredni, skoro do dawnych gruntów nie byłby w stanie powrócić.