Właśnie sobie przypomniałem, że jakieś 1.5 roku temu snił mi się ciekawy sen związany z jednym z moich ulubionych zespołów.
Siedzę sobie w domu, nagle mama wchodzi, mówi, że na obiedzie mają być u nas panowie z White Lies.
Dobra, spoko, sobie myślę, nic nowego, jak zwykle.
Siedzimy sobie przy stole z panami z White Lies, jemy jakąś zupkę, a nagle oni mówią, że chcą nam zagrać koncert w salonie.
Potem po obiedzie rozkładają sprzęt, grają jedną z ich piosenek, które mi się nanjbardziej podobały.
"Farewell to the fairground" chyba. Zagrali skończyli, składają się, żegnamy się z nimi, pojechali.
A ja sobie myśle, że nie wziąłem od ani jednego z nich autografu.
I się obudziłem z niedosytem, że jakim cudem przegapiłem taką szansę...
Ale okazało się że to tylko sen (: