Jak w ogóle można być aż tak ograniczonym, żeby wyciągać pochopne wnioski z cudzych recenzji? Zresztą, z każdą płytą należy się najpierw porządnie osłuchać, a jeden odsłuch to troszkę za mało, żeby napisać absolutnie pełną i rzetelną recenzję. Zbyt wiele zależy tu od akuratnego nastroju potencjalnego recenzenta, sprzętu, na którym jest odtwarzany krążek, akustyki sali i, przede wszystkim, gustu tego, kto płyty słucha. Recenzje przedpremierowe powinno czytać się jako ciekawostki do samodzielnych rozważań, a nie z każdą kolejną utwierdzać się w przekonaniu o tym, który numer będzie słaby. Już tyle razy czytałam przedpremierowe opinie i z pewnością nie ja jedna, żeby wiedzieć, iż to, co ktoś ocenia na słabe lub przeciętne, ja sama oceniam jako monumentalne i wspaniałe. Zresztą, o rzetelnej recenzji można mówić dopiero na kilka miesięcy po płycie, gdy się już piosenki przetrawi na różnym sprzęcie i w różnych nastrojach. To co z początku się podobało przestaje się podobać i na odwrót. Po pierwszym przesłuchu IM doszłam do wniosku, że lubię tylko małe fragmenty i jestem rozczarowana, a po kolejnym odsłuchu doceniłam całość stokrotnie i po tych paru latach IM jest jedną z moich ulubionych płyt.
Najlepszym przykładem na różnice gustów i odbiorów są choćby nasze survivory.
Nie ferujcie wyroków śmierci i nie gloryfikujcie utworów, dopóki ich dogłębnie nie poznacie, albo dopóki nie poznacie ich choćby powierzchownie. Do własnych opinii macie prawo, oczywiście, ale zdecydowane sądy są chyba przedwczesne.