We środę wreszcie pobrałam sobie steama, a w czwartek (chciałam napisać "wczoraj", ale że dziś jest już jutro... :D) dokonałam pierwszych dwóch zakupów (to pierwsza wydana kasa z mojego konta. Dopiero teraz. W sumie dobrze, w końcu mogłam ją do tej pory rozpieprzyć na różne potrzebne rzeczy typu książki, gry, pieszczocha i w ogóle, a tego nie zrobiłam.), wyprzedaż zimowa ftw. No, więc kupiłam sobie KOTORa i od dawna planowane The Longest Journey. W to drugie tak wsiąknęłam, że o Jeżu Kolczasty. W sumie nie gram aż tak dużo w gry, teraz przez dosyć długi czas nie robiłam tego wcale, ale jak już coś mnie wciągnie, to na amen. I TLJ właśnie tak mnie wciągnęło. Zamiast położyć się wcześniej spać, tak, jak planowałam, siedziałam aktywnie przy kompie, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej. Świetna gra. Staroć, pikseloza, ale fabuła i zagadki - OMNOMNOMNOMNOM *_*