Pomysł zawodówki jest generalnie naprawdę dobrą ideą, ale my zbyt często kojarzymy uczniów takich szkół z idiotami, którym brakowało rozumu i ambicji, żeby pójść do liceum. Ponadto, poziom w zawodówkach jest często bardzo niski, a szkoda, bo to szkoła o wiele bardziej użyteczna niż liceum, gdzie człowiek uczy się nie wiadomo czego i po co. Liceum przyucza, można powiedzieć, na murarza, baletnicę, fryzjera i szewca jednocześnie, przez, co, tak naprawdę, nie przyucza do niczego, a zawodówka uczy konkretnie bycia kowalem (używając metafor) i daje pojęcie wyłącznie o BYCIU kowalem, przez co potem JEST się kowalem. Proste! A liceum? Teoria, brak praktyki, zerowe przygotowanie do życia poza szkołą - wiem, że taki jest zamysł (w końcu o czymś świadczy przedrostek OGÓLNOKSZTAŁCĄCE), ale mimo to dostrzegam wiele wad liceów, przygotowujących "jako-tako" chyba tylko na studia, gdzie kontynuuje się zdobytą, dość niepraktyczną wiedzę.
Sama skończyłam liceum i zamierzam iść na studia, bo lubię poszerzać horyzonty, a pracodawca inaczej patrzy na "wykształcenie wyższe", niż "średnie" w CV, ale mimo to myślę, że absolwenci zawodówek są nieraz lepiej przygotowani do życia poza szkołą, niż licealiści i studenci. Szkoda, że zawodówki mają tak paskudną reputację i niejednokrotnie, tak niski poziom, a do tego te, wspomniane przez Beatkę, projekty unijne, zakładające rezygnację z praktyk...:dodgy: Takie tam licealizowanie zawodówek.
Taaa, znam to z autopsji! PP to taka zapchajdziura, która ma, według uczniów, a i według nauczycieli, którzy nie przykładają się do prowadzenia podobnych zajęć, dostarczyć łatwych ocen. Ponadto, jak wspomniałam o stosunku nauczycieli, przedmiot wykładany jest "na sucho", bez praktyki, a w razie zajęć praktycznych typu "układanie CV" toleruje się byle jakie twory, za które łatwo zarobić 4, czy 5. Wykładany przedmiot składa się w lwiej części z definicji typu "co to jest kredyt?" na poziomie podstawówki, które byle leser wykuje na pamięć. Dobry zamysł, zatem, zła realizacja.