"Astralny Romans"*
Śródnocny koncert się odbywa,
Blask świec szeptem mnie przyzywa...
Mym przewodnikiem – pieśń chóru gwiezdnego,
Teraz, gdy zdążam szlakiem świata śródnocnego.
Haft z gwiazd utkany
Obnaża me uczucia dla tej krainy.
Ześlij mi balsam, by uleczyć me rany
I niech ta nagość stanowi me narodziny.
Makrokosmos przelał na mnie swą siłę
I nadzieje tego świata uznać muszę za niebyłe.
Nocy życzenie wieki temu posłałem,
Przez tych, co żałość zamieszkują
Zostało posłyszane.
Dystans, co dzieli nas od łoża ślubnego
Oczekuje, by zastać mnie już umarłego.
Za rękę mnie chwyta galaktyczny pył,
Do kraju wiedzie, co ukochanym był.
„Wieczna tęsknota za dotykiem twym!
Ten gorzki ocean nienawiści i cierpienia,
Ta samotność, której mi trzeba, bym sobą był!”
„Oceany samotne są jak ja -
Niech ktoś odbierze mi ten dar!
Brak uroku dla bestii! Lecz wciąż kocham cię
Po czasu kres!”
„Chodź do mnie,
Uwolnij mnie od siebie
I od wszystkich ziemskich dni...”
Brak słów ostatnich, by móc je rzec,
Tylko wspomnienia wciąż są tym, co mogę mieć,
Żegnaj mi więc, mój szlak bez końca gna...
*Autor zmienił tekst drugiej części utworu i, jak już wspomniałam pod moim tłumaczeniem pierwowzoru, udaje, że tego nie pamięta. Cóż widocznie było to zbyt osobiste. Nie wierzę w tego rodzaju sklerozę. ;) Nie bawiłam się już w umieszczanie wersji rymowanej i nierymowanej, bo różnica jest znikoma i nie zmienia znaczenia wcale.