Masters of rock 2009.
Czekając na sobotni koncert NW zaliczyłam wyrywkowo sporo świetnych kapel. Już dziś raczej ich nie wymienię, ale taniec z poznanym Czechem w deszczu przy Korpiklaani to niezapomniany eksces;)
Do rzeczy: umówieni z Najtłiszową ekipą docieraliśmy z różnych stron Polski. Kontrolowaliśmy się telefonicznie, gdzie kto jest i w końcu dotarłam do Vizovic.
Pierwsza powitalna fotka przy słynnej monecie.
Estrada, która kolejnymi wieczorami zamieniała się w scenę genialnej muzy.
Kolejka do autografów od NW (słoneczko mnie "kocha")
Coraz bliżej.
Jukka podpisuje moją płytę.
Tuo odkłada podpisaną moją płytę.
Podczas podpisywania gadżetów dostąpiłam zaszczytu uściśnięcia dłoni Marco (ciepła i mocna) i Tuomas (chłodna i delikatna).
A potem szaleństwo:
grali i Anette śpiewała, a ja byłam w siódmym niebie, że tam jestem. Szczęście ściskało mnie za gardło, chociaż stojąc za autografami nie dopchałam się potem blisko sceny;)
Tuo w czerwonym, obok Marco.
Ogólne wrażenia: długo pytałam tych co wszystko widzieli czy mi się to nie śniło?.... i uśmiech Tuo do mnie przy podaniu sobie rąk:) Anetka śpiewała dobrze i o dziwo mnie nie drażniła, ale to wszystko wynikało z atmosfery i magii jaką funduje Najtłisz:)i mój pierwszy raz z zespołem na żywo:)