Leaderboard
Popular Content
Showing content with the highest reputation on 02/21/20 in all areas
-
1 point12 września 2019 r. Marko Hietala ogłasza solową trasę po Europie, w tym koncert w Polsce. Wyświetlam szczegóły wydarzenia i nie dowierzam: moje miasto, sobota, i na dodatek początek ferii zimowych. Szeroki uśmiech pojawia się na twarzy. Zakupiony kilka dni później bilet wędruje do specjalnej teczki, a ja zaczynam odliczać długie jesienno-zimowe tygodnie, jakie pozostały do koncertu wirtuoza gitary basowej we Wrocławiu. Zróżnicowana brzmieniowo i stylistycznie płyta Marko o wdzięcznym i nic niemówiącym tytule „Mustan Sydämen Rovio” szybko ląduje wśród najczęściej odtwarzanych klipów na YT i rośnie z każdym przesłuchaniem. 24 stycznia (a właściwie tydzień później, po polskiej premierze) dołącza do niej angielski album o nazwie „Pyre Of The Black Heart”, który szybko nabywam w Empiku. Na kilka dni przed koncertem napięcie zaczyna rosnąć... Dzięki zaangażowaniu życzliwych osób z teamu DE oraz uprzejmości organizatora udaje się zdobyć upragnioną akredytację foto i zgodę na przeprowadzenie wywiadu z artystą. Motylki w brzuchu zaczynają swój taniec ;) W przeddzień wydarzenia jest już ze mną @anulka79, z którą wspólnie zwiedzamy centrum Wrocławia. Choć deszczowa aura nie zachęca tego dnia do spacerów, udaje nam się zobaczyć najważniejsze zabytki miasta. Po powrocie do domu zajmujemy się przygotowaniem upominków dla Marko, w tym przede wszystkim upieczeniem czekoladowych muffinek. Zdobimy je jadalnymi czarnymi serduszkami i wykonanymi przez Anię flagami. Dokładamy do tego tradycyjne polskie słodycze, ilustrowany album o Polsce, pamiątkowy kubek i torbę oraz figurkę krasnala z mikrofonem – jako symbolu miasta. Opracowujemy strategię wywiadu, sprawdzamy ustawienia aparatu i szykujemy gadżety do podpisu w nadziei, że starczy nam czasu na zdobycie autografów. Gdy wszystko jest już gotowe, zostaje nam jeszcze kilka godzin na odpoczynek i zebranie myśli. W chwili, gdy zjawiamy się przed klubem, Marko już tam jest. Długie jasne włosy odcinają się na tle szarego otoczenia, nie pozostawiając co do tego żadnych wątpliwości. Artysta szybko jednak znika w środku, a my idziemy w kierunku wejścia, gdzie pierwsi fani oczekują już na otwarcie drzwi. Stoi tam zaledwie kilka osób, z którymi nawiązujemy sympatyczne rozmowy. Jednak naszym celem jest backstage. Chwytamy więc torby z prezentami i przemieszczamy się w kierunku ogródka przy tylnym wejściu do klubu. Po krótkim czasie wychodzi z nich sympatyczny tourmanager Sven, który zaprasza nas do środka nieco wcześniej niż było zaplanowane. Na zrealizowanie wywiadu mamy 15 minut. Marko wchodzi z uśmiechem na twarzy i wita się z nami uściskiem dłoni. Spokojny i niezwykle wyluzowany człowiek. Na początku wręczamy mu nasze prezenty, z których wyraźnie się cieszy. Następnie przeprowadzamy rozmowę, a ja robię w jej trakcie za zgodą Marko kilka zdjęć. Zostaje jeszcze trochę czasu na podpisanie gadżetów oraz zrobienie pamiątkowych fotek ze spotkania. Na tę okoliczność wyjmujemy polską flagę, przygotowaną specjalnie na ten wieczór przez jedną z utalentowanych fanek. Wrócimy do niej jeszcze w dalszej części relacji. Kończymy nasz wywiad nagraniem pozdrowień Marko dla fanów Nightwish PL i podziękowaniami za poświęcony nam czas. Ufff... Pierwszą część koncertowego przedsięwzięcia możemy uznać za sukces! Emocje chwilowo opadają, lecz przed nami kolejne wyzwania. Przed otwarciem bram rozdajemy czekającym fanom kartki z czarnymi sercami, informując o zaplanowanej na ten wieczór akcji koncertowej. Po wejściu do klubu odbieram akredytację foto, zaś Ania staje przy barierkach, aby koordynować naszą akcję, zaplanowaną na czas trwania pierwszego utworu. Supportem tego wieczoru jest pochodząca z Helsinek heavymetalowa formacja Oceanhoarse, istniejąca od 2018 roku. Z perspektywy osoby stojącej w fosie mogę powiedzieć, że ich występ to czysta energia, buchająca z każdego kąta sceny. Choć muzycznie mnie nie przekonują, to na scenie są niczym ognisty żywioł. Atmosfera zostaje zdecydowanie podgrzana, a zgromadzona pod sceną publiczność nagradza blisko 45-minutowy koncert Finów gromkimi brawami. Po krótkiej przerwie wśród aplauzu (niestety nielicznie) zgromadzonej publiczności na scenę wchodzi Marko z zespołem. Wrzawa i okrzyki radości wypełniają klub, który mógłby pomieścić co najmniej drugie tyle ludzi. Na barierkach wisi wspomniana wcześniej flaga z napisem „Poland loves the Rock Gandalf”, datą i miejscem koncertu. Wchodzę do fosy i znów mam Marko na wyciągnięcie ręki. Trzy utwory bez lampy. Robię zdjęcia, starając się nie przeszkadzać kilku innym fotografom w fosie. Tak bardzo skupiam się na głównym aktorze całego przedstawienia, że zapominam o naszej akcji! Tymczasem fani podczas refrenu „Star, Sand and Shadow” unoszą w górę kartki z czarnymi sercami. Wygląda to wspaniale, i, co najważniejsze, bardzo podoba się Marko, który w przerwie chwali nasz oryginalny pomysł i dziękuje za ciepłe przyjęcie. Kolejne dwa utwory to „Dead God’s Son” i „The Voice Of My Father”. Staram się oczywiście pstryknąć jak najwięcej fotek, korzystając z cennego czasu przy samiuteńkiej scenie. Marko tradycyjnie już chyba występuje boso, co też gdzieś tam staram się uchwycić. Setlista składa się z całego albumu „Pyre Of The Black Heart”, coverów „Starman” Davida Bowiego, „War Pigs” Black Sabbath oraz fińskiego „Olet lehdetön puu” Hectora. Dostajemy łącznie 13 utworów, a podczas finalnego „Truth Shall Set You Free” Marko zamienia bas na wiolonczelę. Atmosfera jest wspaniała. Choć stoję z aparatem gdzieś w tylnych rzędach i nie wszystko dobrze widzę, czuję się pozytywnie naładowana i szczęśliwa, że wszystko poszło po naszej myśli. Ostatnim akcentem kończącego się koncertu jest wspomniana tu już dwukrotnie flaga, która ostatecznie ląduje na scenie i z którą cały zespół robi sobie zdjęcie. Ukłon, brawa i uniesione kciuki Marko są najlepszym dowodem na to, że nasze starania zostają docenione. Artysta opuszcza scenę uśmiechnięty, zabierając flagę ze sobą, a my opuszczamy klub w poczuciu spełnienia i zrealizowania planu. Jestem przekonana, że za lat kilka bądź kilkanaście, gdy Rock Gandalf do nas wróci (w co wierzę), przywitamy go równie serdecznie, lecz wtedy będzie nas już znacznie więcej. A może nawet tyle, że będziemy mogli pochwalić się sold-outem. To był dzień pełen niezapomnianych, pozytywnych wrażeń. Nie jest łatwo ubrać je wszystkie w słowa i przelać na papier. Pisząc tę relację niemal tydzień po wydarzeniu, wciąż przeżywam je na nowo. Dziękuję wszystkim, z którymi dzieliłam ten wieczór, a także emocje przed i po koncercie. Jesteście najlepsi! ❤️
-
1 pointPo odsłuchaniu Noice mam mieszane uczucia. Jak to ujęłam w pierwszym komentarzu brzmienie prawidłowo Najtłiszowe, czyli wierni fani mają swój klimat. Jednak w tym kawałku zbyt dużo muzycznych powtórzeń, jakby trochę nudno bo uszy coś podobnego słyszały. Czekam na płytę z wiarą w kreatywność Tuomasa i jego sztukę zaskakiwania wiem też że się nie zawiodę:)
-
Member Statistics