Leaderboard
Popular Content
Showing content with the highest reputation on 11/24/18 in Posts
-
3 pointsWarto jest spisywać wspomnienia zanim przyblakną w naszej pamięci i już nic poza strzępami rozmów i niejasnymi kształtami nie pozostanie nam po niezwykłych wydarzeniach, które miały miejsce. Od koncertu Nightwisha, a zarazem niemalże trzydniowego wyjazdu minęło już dobrych kilka dni, a ja wciąż nie mogę powrócić do codziennej rutyny bez wspominania długiej podróży z dalekiej północy na południe, do Krakowa, i z powrotem wraz ze wszystkim, co było pomiędzy ciasnymi pociągami. When we from my homeland depart To challenge the gods of emptiness May the quest begin! Wyjazd na koncert zespołu, którego słucham nieprzerwanie od niemal dwunastu lat (czyli połowę swojego życia) zawsze jest wielkim wydarzeniem. Wypodróżowałam podekscytowana w piątek (na dzień przed sobotnim koncertem), by spotkać wielu ludzi, których twarze nieodmiennie kojarzą mi się z radością, ekscytacją, koncertową tremą – ludzi, których już po raz kolejny dane mi było widzieć i, bez których, szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie koncertu. Zameldowani razem w jednym hotelu, spotykający innych wędrowców, świętujący razem, razem włóczący się po Krakowie i razem gubiący się w chaotycznym, przedkoncertowym ferworze tylko po to, by spotkać się ponownie przed, w trakcie i po – to my nieogarnięta zbieranina wielbicieli Nightwish z najróżniejszych zakątków kraju, w najróżniejszym wieku, niepodobnych i takich samych, doskonale ze sobą współegzystujących przez te kilka wspaniałych dni. https://images-wixmp-ed30a86b8c4ca887773594c2.wixmp.com/intermediary/f/59dc1588-f868-495f-9757-438c5e6c5fb0/dcsroaj-69ccd9fc-69dc-4eb3-b903-b71a2ab51dd5.jpg/v1/fill/w_1193,h_670,q_70,strp/wp_20181117_10_56_48_pro_by_missaway_dcsroaj-pre.jpg[/img] Włóczyliśmy się po Wawelu, razem jedliśmy, jeździliśmy niezliczoną liczbą taksówek, rozdawaliśmy ludziom opaski, promujące koncert i naszą stronę (Nightwish PL)... To ważna część całości – to spotkanie, a raczej ponowne spotkania i wieczne dyskusje, planowania, opowieści, ataki paniki, gadanie głupot... To coś bez czego, jak się zdaje, koncert byłby zwyczajnie nie do pomyślenia! Koncert jednak był i nadszedł; powoli, niespiesznie nadciągnął, a raczej my nadciągnęliśmy ku niemu; Tauron Arena rozświetlona wielkim napisem Nightwish, ludzie sprzedający i usiłujący kupić bilety, długaśne, niczym nitki makaronu kolejki przed salą i mróz, który chyba nam sam Nightwish przywiózł ze sobą z Finlandii... https://images-wixmp-ed30a86b8c4ca887773594c2.wixmp.com/intermediary/f/59dc1588-f868-495f-9757-438c5e6c5fb0/dcsrob6-ac98fb63-0eac-43b9-959d-e80ce95f81a1.jpg/v1/fill/w_1193,h_670,q_70,strp/wp_20181117_18_09_40_pro_by_missaway_dcsrob6-pre.jpg[/img] Posiadanie miejsc na trybunach miało swoje plusy – czas, jaki można było spędzić, łażąc i węsząc dookoła, obserwując najdziwaczniejsze typy, snujące się z wte i wewte, grupki kłębiące się przy stoiskach z gadżetami czy piwem. Długo zastanawiałam się, czy iść na występ supportu, bo o zespole Beast in Black nie wiedziałam nic, a znając supporty... Cóż, nigdy nie trafiłam na taki, który by mnie zadowolił. Wyobraźcie więc sobie moje bezbrzeżne zdumienie, gdy zespół ów, o typowo metalowej nazwie, zapisanej typowo metalową czcionką, z typowo metalową bestią w logu, okazał się naprawdę spektakularny! Ten bufor, który uważałam początkowo tylko za irytującą przeszkodę, poprzedzającą występ ukochanej kapeli, nie był wcale buforem, ale indywidualnym, profesjonalnie wykonanym występem o wpadających w ucho melodiach, niesamowicie energicznym wokaliście, który posiadał chyba nadludzkie zdolności interakcji z tłumem oraz werwę, iskrę, która, być może, uczyni ten zespół prawdziwie słynnym i to całkiem szybko. Już po kilku utworach tłum zaczął skandować nazwę zespołu, a to naprawdę niespotykane, by tłum, który przybył na inny zespół tak ochoczo witał support! Wydaje mi się, że Beast in Black kupiło wszystkich na dobre „akcją z zapalniczkami”, czyli apelem ze strony wokalisty, by wyciągnąć wszystko, co świeci na czas ballady Ghost in the Rain – i wszyscy tak uczynili! Sala utonęła w blasku tysiąca gwiazd, odległych ogników! Widok, wierzcie mi, był nieziemski. https://images-wixmp-ed30a86b8c4ca887773594c2.wixmp.com/intermediary/f/59dc1588-f868-495f-9757-438c5e6c5fb0/dcsrobr-5345f815-eade-41c5-bf0f-0fa3a70371b5.jpg/v1/fill/w_1193,h_670,q_70,strp/wp_20181117_20_02_36_pro_by_missaway_dcsrobr-pre.jpg[/img] Nie jednak samym supportem człowiek żyje, bo oto skończył się występ Beast in Black i na scenę wtoczyła się armia techników, a sceneria ich pracy została oddzielona od widzów czarną płachtą. Oczekiwanie było, jak zawsze, pełne napięcia, ale i ono, jak wszystko na świecie, dobiegło końca. Z głośników popłynęła cicha muzyka, niewątpliwie pochodząca z filmu Imaginaerum, a chwilę potem rozbrzmiał przekaz, zawierający komiczną i nieco złośliwą prośbę o schowanie telefonów, o nienagrywanie koncertu, który to apel... oczywiście, wszyscy zaczęli masowo nagrywać! O ironio! Następnie, na wielkim ekranie pojawiła się wizualizacja... odliczania. Miała ona wpływ niezwykły – była stokroć bardziej ekscytująca niż czekanie na odgrzanie jedzenia w mikrofalówce – zaręczam! Widzowie wpatrywali się w zamknięte wieko, które za moment miało się uchylić... Tykanie zegara... Oklaski tłumu... Następnie na scenie zmaterializował się Troy, by otworzyć koncert przepięknym intro, którym było instrumentalne Swanheart. Szczerze powiem, że ten wstęp niesamowicie mnie urzekł, przypomniał o starym, dobrym koncercie From Wishes to Eternity i o latach, które spędziłam, słuchając Nightwish... Naprawdę: od życzeń do (miejmy nadzieję) wieczności! Rzewny nastrój jednak prysł, gdy tylko z ciemności wypłynęły tak dobrze znane sylwetki – Tuomasa, Floor, Marco, Emppu i Kaia, a zaraz potem z głośników poleciało tak dobrze znane Dark Chest of Wonders, przypominając mi całą energią inny nagrany koncert zespołu – End of an Era. Wybuchy ognia ogrzały nawet trybuny, wprawiając mnie w niemy zachwyt... Mały szok, właściwie. Pomyślałam sobie wtedy, czy aby płomienie nie osmaliły nosów pierwszym rzędom?! Wtedy na scenę wpadła Floor – majestatyczna, ale i dziwnie ciepła, bliska, a wokalnie, moim zdaniem, zachwycająca! Pierwsza piosenka rozgrzała mnie tak, że z lekkiego dygotu po staniu na zimnie nie zostało mi nic! Dark Chest of Wonders płynnie przeszło w Wish I Had an Angel – stare, kiczowate, żywe i och-jak-bardzo-znajome (Tylko, co, u licha, ten Tuomas wyczynia strasznego z klawiszową solówką! Ojej, Tuomasie przestań!). Kolejno zaś zagrali 10th Man Down i to było dla mnie miłe zaskoczenie – Floor niesamowicie brzmiała w tym utworze! Nie przesłuchiwałam wcześniej nagrań z koncertów, na których śpiewała ten kochany staroć i naprawdę spodobało mi się jej wykonanie! Operowe elementy wyszły jej szczególnie ponętnie, a zwrotki miały ciężar pasujący do wymowy utworu. Tak samo zresztą świetnie wyszło niemalże aktorsko wykonane, dramatyczne The Devil & the Deep Dark Ocean! Brak growlu Tapio znanego z oryginału na rzecz wokaliz Marco – to dało jak najbardziej pozytywny efekt! Nic jednak tak nie wpłynęło na mnie jak Dead Boy's Poem. To moja ulubiona piosenka zespołu i nigdy nie słyszałam jej na żywo (na żywo żywo – znaczy nie na DVD), więc czekałam na nią jak na zbawienie i, istotnie, była ona zbawieniem! Nie brzmiała, co prawda tak, jak ją zapamiętałam. Cóż, zmiana wokalistki robi swoje, tym niemniej nie utraciła ona swego uroku. Prawdopodobnie byłam zahipnotyzowana przez sześć minut, słuchając jej. Towarzyszącego mi wówczas uczucia nie oddadzą jednak słowa. https://images-wixmp-ed30a86b8c4ca887773594c2.wixmp.com/intermediary/f/59dc1588-f868-495f-9757-438c5e6c5fb0/dcsroc7-72a03d82-a68e-4be0-9f17-e1a74b54ab8a.jpg/v1/fill/w_1193,h_670,q_70,strp/wp_20181117_22_06_42_pro_by_missaway_dcsroc7-pre.jpg[/img] Cudownie było usłyszeć kawałki takie jak The Carpenter, niezwykłe były partie Troya w Come Cover Me (Zupełnie jak w oryginale! Ach, przed laty puszczane były chyba z playbacku, a teraz... Cudowne było je naprawdę usłyszeć!). Podobało mi się niezwykle także I Want My Tears Back – taniec Floor, interakcje Floor i Marco (na to powinnam chyba osobny artykuł poświęcić, no i na interakcje w ogóle – z Emppu, z publicznością – kto nie widział i nie słyszał niech żałuje!), żywe podskoki publiczności... Widzieć tysiące ludzi podskakujących sobie radośnie – to jest coś! [align=justify]The Carpenter ucieszył mnie wielce – odkopać tak odległą przeszłość, a nawet naprawić ją nieco (Troy był w stanie zaśpiewać to godnie... O ile to całe mamrotanie w zwrotkach w ogóle da się zaśpiewać godnie!) i sprawić, że wesoło nuciłam sobie: The Carpenteeer! Carved his anchor on the dyyying souls of mankind![/align] Nie zapomnę też nigdy Ghost Love Score, gdy tłumy zasypane zostały lawiną czerwonego konfetti (Och, pomyślałam, jak na End of an Era!). https://images-wixmp-ed30a86b8c4ca887773594c2.wixmp.com/intermediary/f/59dc1588-f868-495f-9757-438c5e6c5fb0/dcsrodi-e44ffd7f-b684-4b86-aef3-4932df1b269f.jpg/v1/fill/w_1032,h_774,q_70,strp/img_20181117_225606_by_missaway_dcsrodi-pre.jpg[/img] Nie wiem, czy te słowa oddają rzeczywistość, czy oddają sprawiedliwość koncertowi, czy obejmują wszystkie małe i wielkie emocje, smaczki... Pewnie nie. Czy jednak ktoś chciałby czytać opis każdej piosenki? Może nie. Zapisuję więc wszystko, nim mi umknie, nim zblaknie, nim odejdzie w ciszę, z której powstało. Marco, poprzedzający Devil & the Deep Dark Ocean pytaniem o to, czy lubimy romanse (parafrazując: „Jak podejrzewałem, głównie panie. Faceci uważają, że przyznanie się do tego nie byłoby cool.”) i opisujący historię zawartą w piosence w komiczny sposób, nie mówiąc o jego genialnym, polemicznym sposobie śpiewania w samym utworze; Tuomas, podczas pożegnania z publiką, wyciągający dłoń po kartkę od fana (Tuomas zaszalał z tym wychylaniem się ze sceny... Dobrze, że z niej nie sfrunął!); Floor i Emppu, podskakujący w tym samym momencie w jakimś zatraconym już w mojej pamięci momencie Last Ride of the Day i wiecznie ogrzewające mnie wybuchy ognia oraz przyprawiające o zawał eksplozje fajerwerków! Dla mnie niewątpliwie ten koncert był najlepszym na jakim byłam w ogóle. Nightwish przyjechał w doskonałej formie, oferując fanom pełne przedstawienie, baśń o zespole, który zaczął od szukania elfów w lasach, a skończył, opiewając piękno nauki i ewolucji. Do trzeciej w nocy siedziałam jeszcze po występie z przyjaciółmi w hotelu, sącząc w skromnej kuchni (Saloniku? Przedpokoju? Jak zwał tak zwał!) ciepłe napoje i dyskutując, wymieniając się wrażeniami, historiami, ciesząc się wzajemnym towarzystwem – towarzystwem ludzi kompletnie różnych, a jednak połączonych nierozerwalnie wspólną pasją, wielką historią snutą od lat przez Nightwish... Jak głoszą słowa piosenki: I am the story that will read you real Every memory that you hold dear Takim właśnie rodzajem opowieści jest Nightwish. Oby ich historia trwała nieskończenie! https://images-wixmp-ed30a86b8c4ca887773594c2.wixmp.com/intermediary/f/59dc1588-f868-495f-9757-438c5e6c5fb0/dcsrpkh-0cd0bba5-83ad-4030-bd3b-2e2c1485cb49.jpg/v1/fill/w_1193,h_670,q_70,strp/wp_20181117_18_09_29_pro_by_missaway_dcsrpkh-pre.jpg[/img]
-
3 pointsPE-TAR-DA!!! Cudne foty i opis! Veni, Vidi, Now i can die!!!!
-
2 pointsJa tylko żałuję, że oni zawsze trzymają wszystko w takiej wielkiej tajemnicy aż do końca... Co jakiś czas mogliby nam podrzucić coś do posłuchania, albo chociaż powiedzieć coś więcej, bo ciężko się tak czeka i czeka, i... czeka... xD Ale pocieszmy się tym, że to już coraz bliżej! jeszcze tylko trochę ponad rok xD
-
2 pointsHe,he... Sam założyłem taki temat na kilku forach... Zatem: Jestem tutaj, stosunkowo krótko, nadal odkrywam czeluści forum, ale tak jak chyba wszyscy tutaj, kocham nasze Nightwish. Zacznę od tego, że dzieciństwo przyszło mi spędzać w czasach, gdy całą rodziną stało się w kolejkach po papier toaletowy, kawę, papierosy, czy co tam akurat rzucili do sklepu.O posiadaniu Atari i ZX Spectrum można było tylko pomarzyć, a jak ktoś już miał to zawsze miał pełną chatę :o :shock: Tak, tak... kiedyś były takie czasy. Oprócz normalnych zajęć lekcyjnych, gry w piłę, zabaw w wojnę, w chowanego, podchodów itp. znaleźliśmy sobie z kolegami inną rozrywkę. Dostaliśmy od taty kolegi dwie prośby (na papierze) jedną po niemiecku, drugą po angielsku w stylu: "Witam, nazywam się Adam, mam tyle i tyle lat. Mieszkam w Polsce. Interesuję się waszą firmą, chciałbym uzyskać więcej informacji o waszej firmie, proszę o przesłanie próbek, ulotek, materiałów promocyjnych.... i takie tam....." ...które wysyłaliśmy na wszystkie adresy, jakie tylko wpadły nam w ręce - z czekolad, gum do żucia... no generalnie ze wszystkiego . Wymienialiśmy się nimi w klasie. Nawet nie wiecie jakie rzeczy potrafiły przyjść w przesyłkach zwrotnych i jaka była radocha, kiedy po miesiącu czekania przyszło cokolwiek :crazy: . Do dzisiaj pamiętam zestaw papeterii z Walta Disney'a, o której moi koledzy mogli tylko pomarzyć. Niektórym może wydać się to śmieszne, ale takie były czasy, że nic nie było. Gdyby nie kilka przeprowadzek i remontów miałbym ją do dzisiaj. Długo trzymałem, jako jedną z najfajniejszych pamiątek z "tamtych czasów". Niestety gdzieś wsiąknęła . Tyle słowem wstępu. Do rzeczy. Wysłałem taką właśnie prośbę do NASA w Stanach Zjednoczonych. Dostałem zajefajne plakaty z załogami promów kosmicznych, przepiękny kalendarz i kupę innych fotografii. Otwierałem przesyłkę w towarzystwie moich kolegów z podwórka i jakie było zdziwienie i ubaw gdy jako odbiorcę przeczytaliśmy Adam Blusur. Byłem wtedy w podstawówce i charakter mojego pisma, mógł wprowadzić w błąd. Moja nazwa to przekręcone nazwisko, ale tak przekręcone, że nie ma szans na dojście do tego jakie to. Sam bym nie doszedł. Koledzy długo, długo jeszcze nazywali mnie blusur. W tej chwili nikt mnie tak nie nazywa, ale sentyment pozostał i od pewnego czasu, wszędzie w internetach jestem blusur. To tyle. Dziękuję wszystkim, którym chciało się przeczytać moje wypociny i zapraszam kolejnych chętnych.
-
1 pointPo wielu miesiącach czekania nareszcie nadszedł długo wyczekiwany przez nas wszystkich moment. 17 listopada 2018 roku, w krakowskiej Tauron Arenie, w ramach trasy Decades Europe, wystąpił Nightwish. Ten dzień pozostanie na długo w mojej pamięci, nie tylko ze względu na występ ukochanego zespołu. W Krakowie spotkałam swoich przyjaciół i znajomych. Było mnóstwo emocji przed koncertem, dobra zabawa i chwile, których nie zapomnę do końca życia. Ponieważ razem z forumową koleżanką Agnieszką (Ada28), miałyśmy bilety na Golden Circle, pod Tauron Arenę udałyśmy się już około godz. 14.00. Sobotni koncert zgromadził rzeszę fanów. Przed wejściem ustawiła się długa kolejka. Stałyśmy kilka godzin, chociaż było baaaardzo zimno. Kiedy już weszłyśmy do środka, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Kontrola ochrony, opaski, bieg na halę i…zdobyłyśmy upragnione barierki! Stałyśmy w całkiem dobrym miejscu, praktycznie naprzeciwko Tuomasa i Marco. Czas pod sceną zleciał bardzo szybko. Nim się obejrzałyśmy, wskoczyli na nią Beast In Black. Znałam ich jako jedną z kapel ze stajni Nuclear Blast. Moją uwagę zwrócił ciekawy śpiew/scream wokalisty i żywiołowe popisy gitarzystów. Panowie dali radę! Rozgrzali publiczność, a po koncercie, ku uciesze fanów, wyszli rozdawać autografy. Były również wspólne zdjęcia z BIB. Okazali się bardzo mili i sympatyczni. O 21.00 opadła kurtyna i ujrzałyśmy piękny ekran z zegarem. Odmierzał dosłownie sekundy do rozpoczęcia koncertu. Jako pierwszy na scenie pojawił się Troy. Rozpoczął występ grając Intro – Swanheart. Miałam ciarki na plecach, a w oczach łzy. W wizualizacji ruszyły tryby cofające nas w czasie. I tak przez cały koncert na ekranie z tyłu sceny pojawiały się obrazy tematycznie związane z treścią poszczególnych utworów. To tworzyło niesamowity klimat i łącznie z pirotechniką, było niezwykle spektakularne. Wreszcie rozpoczął się długo wyczekiwany spektakl! 1.Dark Chest Of Wonders – na początku byłam zła, że usłyszymy to zamiast End Of All Hope. Gdy tylko na scenie pojawił się ogień i inne efekty pyro, żal minął. Tego mi brakowało podczas Czad Festiwalu. Otwarcie było godne mistrzów gatunku. Gdy Floor przywitała się z nami radosnym: „Good evening Polska”, zaczęło się prawdziwe szaleństwo! 2. Wish I Had an Angel – koncertowy „weteran”. Publiczności i tak się podobało, wszyscy śpiewali, klaskali, tańczyli. W tle charakterystyczna grafika z albumu Once, stworzyła niesamowity kilmat. Wyszło super! 3.10th Man Down – na to czekałam! Jeden z moich faworytów. Floor świetnie zinterpretowała ten utwór. Było majestatyczne, operowe solo na początku i duet z Marco – wszystko grało idealnie. W tle podróż przez cmentarzysko = niesamowity klimat! 4. Come Cover Me – bardzo spokojnie rozpoczął Troy. To było piękne wykonanie. Floor z Marco i Troyem odświeżyli ten utwór, który jest moim zdaniem troszkę niedoceniony. Rewelacyjna końcówka, a w tle łabędzie i trójwymiarowe kwiaty. Cudo! 5. Gethsemane – piosenkę poprzedziła rozmowa Floor z fanami. Wokalistka zachęcała nas do podróży w czasie. Jest to dość trudny utwór do zaśpiewania na żywo, ale Floor poradziła sobie świetnie. Wykon wzbogacił flet i gitara Troya. 6. Elan – ponownie rozpoczął Troy, potem śpiewał w chórkach razem z Marco. Wszyscy żywiołowo skakali, śpiewali. Rozbrzmiewało głośne: ”Come…”! Naszym oczom ukazał się kolorowy wodospad, malowniczy górski widok i multikolorowe niebo. 7. Sacrament Of Wilderness – powrót do korzeni. Brzmienie zespołu świeże – jak przed 20-tu laty. Troy grał na gitarze, a duet Marco i Flor zabrzmiał jak zgrany ideał. Niebieski wilk na scenie i solówka-wstawka Tuomasa w rytmie Stargazers – rewelacyjny smaczek! 8. Dead Boy’s Poem – MAGIA! Hit i najlepsze wykonanie tego wieczoru. Floor tchnęła nowe życie w ten przepiękny, klimatyczny utwór. Na widowni ciemność rozświetliły tysiące światełek z latarek i zapalniczek. Okładka Wishmastera i dużo czerwieni na scenie wzmogły efekty i doznania. Na chwilę przeniosłam się w inny wymiar i to było coś niesamowitego! 9/10. Elvenjig/Elvenpath – instrumentalny fragment i dudy Troya wprowadziły nas w odpowiedni klimat, a przed oczami ukazał się ośnieżony lodowiec. To kolejny, trudny utwór, który Floor zaśpiewała zgodnie z moimi oczekiwaniami, dorównując bez trudu oryginalnemu wykonaniu. Po prostu pięknie, bardzo mi się podobało! 11. I Want My Tears Back – istne szaleństwo na scenie i wśród publiczności! Floor żywiołowo tańczyła, skakała, pląsała! My razem z nią! Za plecami miała górskie widoki i padający śnieg. Przednia zabawa i doskonały kontakt z widzami – to główna przesłanka tego wykonania. 12. Last Ride Of The Day – to dopiero była jazda! Motyw karuzeli porwał wszystkich bez reszty! Nie dało się ustać w miejscu. Głośno śpiewaliśmy i machaliśmy włosami. Na scenie pojawił się ogień i motywy z Imaginaerum. 13. The Carpenter – przed utworem przywitał się z nami Troy. Zaśpiewał razem z Floor w oryginalny, nietuzinkowy sposób. Zrobiło się magicznie, spokojnie, klimatycznie. Ogólnie świetnie zagrany i zaśpiewany utwór. W przypadku Carpentera harmonia i dopasowanie muzyków zachwyciło wielu odbiorców. 14. The Kinslayer – czysty ogień w tle i na scenie! Setki świec przesuwających się na ekranie oraz imponująca pirotechnika zrobiły wrażenie na wszystkich. Wokalnie - bez cienia zarzutu. Dialog Floor i Marco wypadł idealnie! 15. Devil and The Deep Dark Ocean – przed utworem Marco rozmawiał z nami o romansach. Tymczasem Floor z Tuomasem popijali sobie wino gawędząc beztrosko. Utwór zabrzmiał jak w oryginale! Coś wspaniałego! Duet Floor + Marco = rewelacyjny tandem! W wizualizacji – ciemny korytarz, a na scenie ogień, iskry i strzelające płomienie. Mega! 16. Nemo – utwór stale przewija się przez setlisty, ale wciąż ma w sobie wiele uroku i chyba nigdy się nie znudzi. Z towarzyszeniem instrumentów Troya i oryginalną końcówką Floor podobał się chyba wszystkim. W tle zobaczyliśmy wieżowce i padający deszcz. 17. Slaying The Dreamer – to było świetne pod każdym względem! Na początku Floor dziękowała krakowskiej publiczności, a w ta rozmowę wtrącał się Marco. Jak zawsze z humorem i przekorą. W tle płonące wahadła i mnóstwo efektów pyro. Istny szał, jedno z najlepszych wykonań wieczoru! 18. The Greatest Show On Earth – to dopiero było widowisko! Na żywo utwór niezwykle epicki i spektakularny. Szczególnie ujął mnie początek w wykonaniu Tuomasa i Troya. Coś niesamowitego i magicznego. Znów popłynęły słowa podziękowań od Floor i padła obietnica powrotu z kolejnym koncertem. Wspólne „We Were Here” rozbrzmiewało z gardeł zgromadzonych w całej Tauron Arenie. Na koniec pojawiły się charakterystyczne wizualizacje, strzały i dym. Kolejny raz – czysta MAGIA! 19. Ghost Love Score – cudowny finał godny mistrzów! Niesamowita atmosfera, wielkie przeżycie i uniesienie. Dzięki wizualizacji miałam wrażenie, że Tuomas z klawiszami i Kai ze swoja perkusją lewitują w powietrzu. Na zakończenie efektowne konfetti doprowadziło tłum fanów do szaleństwa i wywarło euforyczne wręcz wrażenie. Niestety wtedy wszyscy uświadomili sobie, że zbliża się nieuchronny koniec występu… Zespół wyszedł na scenę i jak zawsze, podziękowali zgromadzonym fanom. Uśmiechali się, klaskali, ukłonili się. Timo Isoaho zrobił pamiątkowe zdjęcie z publicznością. Tak zakończyła się nasza magiczna, sentymentalna podróż w czasie z Nightwishem… To, co usłyszałam i zobaczyłam na długo pozostanie w moim sercu i w pamięci. Dla fana nie ma nic piękniejszego, niż spotkanie oko w oko z ulubionym zespołem. Tego wieczoru spełniły się moje marzenia. Oprócz fantastycznych wspomnień przywiozłam koncertowe zdobycze: kostkę Emppu i pałeczkę od Kaia. W merchu kupiłam ciekawe książki: kronikę We „Were Here” , autobiografię Marco Hietali, „Stainless?” i wiele innych gadżetów. Dziękuję wszystkim za wspaniałe towarzystwo przed, w trakcie i po koncercie. Do końca życia będę wdzięczna za wsparcie mojej towarzyszce, Agnieszce. Szczególne podziękowania ślę w kierunku naszej społeczności, Nightwish PL. Do moich kochanych przyjaciół, z którymi spędziłam jeden z najpiękniejszych weekendów w życiu. Czułam się jak w prawdziwym Dream Emporium. Szczerze dziękuję, że mogłam dzielić z Wami te niezapomniane chwile. Kocham Was i Nightwish! WE WERE HERE!
-
1 pointHej, Aniu, jak ty to wszystko tak dobrze zapamiętałaś! Każdą piosenkę, aż mi się odświeżyły moje wspomnienia! Pożałowałam od razu, że nie kupiłam jednak tych biletów na Golden. Przy barierkach to jednak inne doznania, inny wymiar, totalnie inny odbiór, choć i na naszych trybunach było niesamowicie. Cudowny był ten koncert, nie mówiąc o waszym towarzystwie, drodzy ludzie, oby kolejny nadszedł jak najszybciej (jak najszybciej za 4 lata - rozpacz!). Wspaniałe wyszły te zdjęcia; ta ostrość, ta bliskość! :D Cudo!
-
1 pointWłaśnie się zastanawiam, jak to jest z ich działem promocji... Czy, aby ta prolongująca się cisza na temat nowych wydawnictw nie jest czasem szkodliwa jeżeli chodzi o reklamę? Niby po tylu latach NW reklamy za bardzo nie potrzebuje; wystarczy zwiastun przed samą premierą, trzy wywiady i jest sprzedaż, ale teraz przerwa naprawdę będzie długa i figury sprzedaży mogą im spaść, jeżeli nie zadbają o właściwe promowanie. Jakieś takie dzienniki wideo od czasu do czasu, jakieś małe werbalne "teasowanie", choćby szczegółów podejmowanej tematyki... Jak my do 2020 mamy przeżyć o metaforycznym chlebie i wodzie?!
-
1 pointPrzyłączam się do podziękowań za relację. :) Podobnie jak Beata, też nie umiałbym tak z pamięci odtworzyć po kolei wszystkiego utwór po utworze. Robiłaś jakieś notatki w czasie koncertu? ;> Gdzieś kiedyś słyszałem że Nightwish nie gra na żywo utworów z AFF ze względu na prawa autorskie. Na VoS były, na Decades też są. Coś się zmieniło, czy to była tylko plotka? Dwa mamuty na koniec. Co za pożegnanie :D
-
1 pointDodałabym: Poet And The Pendulum - zamiast WIHAA i Nemo Deep Silent Complete - po prostu bym dodała, bo nie wiem co jeszcze mogłabym z tej setlisty usunąć, reszta była świetna ♥
-
1 pointWidzieliście trailer nowej wersji Króla Lwa? Ale się podjarałem :devil: [video=youtube] Rafiki gdzież twój kostur? Mam nadzieję, że na następnym zwiastunie ujrzymy Timona i Pumbę :)
-
1 pointZe wzruszeniem i podziwem czytałam Ani wspomnienia. Ja nie umiałabym tak szczegółowo przedstawić swoich wrażeń z tego wyjątkowego spektaklu! Zbyt dużo emocji było we mnie tego dnia, moje wspomnienia są jak sen. Próbuje odtworzyć szczegóły weekendu/spotkania z moimi Najtłiszowymi przyjaciółmi/koncert, ale to po prostu za krótko na uzupełnienie szybko przekazywanych informacji w necie albo na telefonie na co dzień. Nightwish siedzi b głęboko w moim sercu i wszyscy, którzy podzielają moją fascynacje są dla mnie b ważni- dzięki kochani że Was mam i Nightwish.
-
1 point
-
1 pointTo ostatnie po prostu uwielbiam ♥ cudowne ujęcie ♥
-
1 pointOto galeria z sobotniego koncertu. Zdjęcia: Ada28 i anulka79 :)
-
1 pointNie było mnie tutaj prawie rok, więc uznałam, że ten wątek najlepiej się nada aby się znowu przywitać. Także ten. Cześć wszystkim! Nowym i starym. Dobrze Was widzieć/(czytać?). Trochę się przez te miesiące u mnie działo i w ogóle nie miałam głowy do forumowania. Ale stwierdziłam, że jednak mi tego, kurczę, brakuje. No to jestem. Mam sporo do nadrobienia, będę powolutku sobie Was gonić ^^. Teraz powiem tyle: It's good to be back! ♥
-
Member Statistics