Jump to content

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 11/23/18 in all areas

  1. 4 points
  2. 3 points
    Po wielu miesiącach czekania nareszcie nadszedł długo wyczekiwany przez nas wszystkich moment. 17 listopada 2018 roku, w krakowskiej Tauron Arenie, w ramach trasy Decades Europe, wystąpił Nightwish. Ten dzień pozostanie na długo w mojej pamięci, nie tylko ze względu na występ ukochanego zespołu. W Krakowie spotkałam swoich przyjaciół i znajomych. Było mnóstwo emocji przed koncertem, dobra zabawa i chwile, których nie zapomnę do końca życia. Ponieważ razem z forumową koleżanką Agnieszką (Ada28), miałyśmy bilety na Golden Circle, pod Tauron Arenę udałyśmy się już około godz. 14.00. Sobotni koncert zgromadził rzeszę fanów. Przed wejściem ustawiła się długa kolejka. Stałyśmy kilka godzin, chociaż było baaaardzo zimno. Kiedy już weszłyśmy do środka, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Kontrola ochrony, opaski, bieg na halę i…zdobyłyśmy upragnione barierki! Stałyśmy w całkiem dobrym miejscu, praktycznie naprzeciwko Tuomasa i Marco. Czas pod sceną zleciał bardzo szybko. Nim się obejrzałyśmy, wskoczyli na nią Beast In Black. Znałam ich jako jedną z kapel ze stajni Nuclear Blast. Moją uwagę zwrócił ciekawy śpiew/scream wokalisty i żywiołowe popisy gitarzystów. Panowie dali radę! Rozgrzali publiczność, a po koncercie, ku uciesze fanów, wyszli rozdawać autografy. Były również wspólne zdjęcia z BIB. Okazali się bardzo mili i sympatyczni. O 21.00 opadła kurtyna i ujrzałyśmy piękny ekran z zegarem. Odmierzał dosłownie sekundy do rozpoczęcia koncertu. Jako pierwszy na scenie pojawił się Troy. Rozpoczął występ grając Intro – Swanheart. Miałam ciarki na plecach, a w oczach łzy. W wizualizacji ruszyły tryby cofające nas w czasie. I tak przez cały koncert na ekranie z tyłu sceny pojawiały się obrazy tematycznie związane z treścią poszczególnych utworów. To tworzyło niesamowity klimat i łącznie z pirotechniką, było niezwykle spektakularne. Wreszcie rozpoczął się długo wyczekiwany spektakl! 1.Dark Chest Of Wonders – na początku byłam zła, że usłyszymy to zamiast End Of All Hope. Gdy tylko na scenie pojawił się ogień i inne efekty pyro, żal minął. Tego mi brakowało podczas Czad Festiwalu. Otwarcie było godne mistrzów gatunku. Gdy Floor przywitała się z nami radosnym: „Good evening Polska”, zaczęło się prawdziwe szaleństwo! 2. Wish I Had an Angel – koncertowy „weteran”. Publiczności i tak się podobało, wszyscy śpiewali, klaskali, tańczyli. W tle charakterystyczna grafika z albumu Once, stworzyła niesamowity kilmat. Wyszło super! 3.10th Man Down – na to czekałam! Jeden z moich faworytów. Floor świetnie zinterpretowała ten utwór. Było majestatyczne, operowe solo na początku i duet z Marco – wszystko grało idealnie. W tle podróż przez cmentarzysko = niesamowity klimat! 4. Come Cover Me – bardzo spokojnie rozpoczął Troy. To było piękne wykonanie. Floor z Marco i Troyem odświeżyli ten utwór, który jest moim zdaniem troszkę niedoceniony. Rewelacyjna końcówka, a w tle łabędzie i trójwymiarowe kwiaty. Cudo! 5. Gethsemane – piosenkę poprzedziła rozmowa Floor z fanami. Wokalistka zachęcała nas do podróży w czasie. Jest to dość trudny utwór do zaśpiewania na żywo, ale Floor poradziła sobie świetnie. Wykon wzbogacił flet i gitara Troya. 6. Elan – ponownie rozpoczął Troy, potem śpiewał w chórkach razem z Marco. Wszyscy żywiołowo skakali, śpiewali. Rozbrzmiewało głośne: ”Come…”! Naszym oczom ukazał się kolorowy wodospad, malowniczy górski widok i multikolorowe niebo. 7. Sacrament Of Wilderness – powrót do korzeni. Brzmienie zespołu świeże – jak przed 20-tu laty. Troy grał na gitarze, a duet Marco i Flor zabrzmiał jak zgrany ideał. Niebieski wilk na scenie i solówka-wstawka Tuomasa w rytmie Stargazers – rewelacyjny smaczek! 8. Dead Boy’s Poem – MAGIA! Hit i najlepsze wykonanie tego wieczoru. Floor tchnęła nowe życie w ten przepiękny, klimatyczny utwór. Na widowni ciemność rozświetliły tysiące światełek z latarek i zapalniczek. Okładka Wishmastera i dużo czerwieni na scenie wzmogły efekty i doznania. Na chwilę przeniosłam się w inny wymiar i to było coś niesamowitego! 9/10. Elvenjig/Elvenpath – instrumentalny fragment i dudy Troya wprowadziły nas w odpowiedni klimat, a przed oczami ukazał się ośnieżony lodowiec. To kolejny, trudny utwór, który Floor zaśpiewała zgodnie z moimi oczekiwaniami, dorównując bez trudu oryginalnemu wykonaniu. Po prostu pięknie, bardzo mi się podobało! 11. I Want My Tears Back – istne szaleństwo na scenie i wśród publiczności! Floor żywiołowo tańczyła, skakała, pląsała! My razem z nią! Za plecami miała górskie widoki i padający śnieg. Przednia zabawa i doskonały kontakt z widzami – to główna przesłanka tego wykonania. 12. Last Ride Of The Day – to dopiero była jazda! Motyw karuzeli porwał wszystkich bez reszty! Nie dało się ustać w miejscu. Głośno śpiewaliśmy i machaliśmy włosami. Na scenie pojawił się ogień i motywy z Imaginaerum. 13. The Carpenter – przed utworem przywitał się z nami Troy. Zaśpiewał razem z Floor w oryginalny, nietuzinkowy sposób. Zrobiło się magicznie, spokojnie, klimatycznie. Ogólnie świetnie zagrany i zaśpiewany utwór. W przypadku Carpentera harmonia i dopasowanie muzyków zachwyciło wielu odbiorców. 14. The Kinslayer – czysty ogień w tle i na scenie! Setki świec przesuwających się na ekranie oraz imponująca pirotechnika zrobiły wrażenie na wszystkich. Wokalnie - bez cienia zarzutu. Dialog Floor i Marco wypadł idealnie! 15. Devil and The Deep Dark Ocean – przed utworem Marco rozmawiał z nami o romansach. Tymczasem Floor z Tuomasem popijali sobie wino gawędząc beztrosko. Utwór zabrzmiał jak w oryginale! Coś wspaniałego! Duet Floor + Marco = rewelacyjny tandem! W wizualizacji – ciemny korytarz, a na scenie ogień, iskry i strzelające płomienie. Mega! 16. Nemo – utwór stale przewija się przez setlisty, ale wciąż ma w sobie wiele uroku i chyba nigdy się nie znudzi. Z towarzyszeniem instrumentów Troya i oryginalną końcówką Floor podobał się chyba wszystkim. W tle zobaczyliśmy wieżowce i padający deszcz. 17. Slaying The Dreamer – to było świetne pod każdym względem! Na początku Floor dziękowała krakowskiej publiczności, a w ta rozmowę wtrącał się Marco. Jak zawsze z humorem i przekorą. W tle płonące wahadła i mnóstwo efektów pyro. Istny szał, jedno z najlepszych wykonań wieczoru! 18. The Greatest Show On Earth – to dopiero było widowisko! Na żywo utwór niezwykle epicki i spektakularny. Szczególnie ujął mnie początek w wykonaniu Tuomasa i Troya. Coś niesamowitego i magicznego. Znów popłynęły słowa podziękowań od Floor i padła obietnica powrotu z kolejnym koncertem. Wspólne „We Were Here” rozbrzmiewało z gardeł zgromadzonych w całej Tauron Arenie. Na koniec pojawiły się charakterystyczne wizualizacje, strzały i dym. Kolejny raz – czysta MAGIA! 19. Ghost Love Score – cudowny finał godny mistrzów! Niesamowita atmosfera, wielkie przeżycie i uniesienie. Dzięki wizualizacji miałam wrażenie, że Tuomas z klawiszami i Kai ze swoja perkusją lewitują w powietrzu. Na zakończenie efektowne konfetti doprowadziło tłum fanów do szaleństwa i wywarło euforyczne wręcz wrażenie. Niestety wtedy wszyscy uświadomili sobie, że zbliża się nieuchronny koniec występu… Zespół wyszedł na scenę i jak zawsze, podziękowali zgromadzonym fanom. Uśmiechali się, klaskali, ukłonili się. Timo Isoaho zrobił pamiątkowe zdjęcie z publicznością. Tak zakończyła się nasza magiczna, sentymentalna podróż w czasie z Nightwishem… To, co usłyszałam i zobaczyłam na długo pozostanie w moim sercu i w pamięci. Dla fana nie ma nic piękniejszego, niż spotkanie oko w oko z ulubionym zespołem. Tego wieczoru spełniły się moje marzenia. Oprócz fantastycznych wspomnień przywiozłam koncertowe zdobycze: kostkę Emppu i pałeczkę od Kaia. W merchu kupiłam ciekawe książki: kronikę We „Were Here” , autobiografię Marco Hietali, „Stainless?” i wiele innych gadżetów. Dziękuję wszystkim za wspaniałe towarzystwo przed, w trakcie i po koncercie. Do końca życia będę wdzięczna za wsparcie mojej towarzyszce, Agnieszce. Szczególne podziękowania ślę w kierunku naszej społeczności, Nightwish PL. Do moich kochanych przyjaciół, z którymi spędziłam jeden z najpiękniejszych weekendów w życiu. Czułam się jak w prawdziwym Dream Emporium. Szczerze dziękuję, że mogłam dzielić z Wami te niezapomniane chwile. Kocham Was i Nightwish! WE WERE HERE!
  3. 3 points
    Ze wzruszeniem i podziwem czytałam Ani wspomnienia. Ja nie umiałabym tak szczegółowo przedstawić swoich wrażeń z tego wyjątkowego spektaklu! Zbyt dużo emocji było we mnie tego dnia, moje wspomnienia są jak sen. Próbuje odtworzyć szczegóły weekendu/spotkania z moimi Najtłiszowymi przyjaciółmi/koncert, ale to po prostu za krótko na uzupełnienie szybko przekazywanych informacji w necie albo na telefonie na co dzień. Nightwish siedzi b głęboko w moim sercu i wszyscy, którzy podzielają moją fascynacje są dla mnie b ważni- dzięki kochani że Was mam i Nightwish.
  4. 3 points
    Oto galeria z sobotniego koncertu. Zdjęcia: Ada28 i anulka79 :)
  5. 1 point
    He,he... Sam założyłem taki temat na kilku forach... Zatem: Jestem tutaj, stosunkowo krótko, nadal odkrywam czeluści forum, ale tak jak chyba wszyscy tutaj, kocham nasze Nightwish. Zacznę od tego, że dzieciństwo przyszło mi spędzać w czasach, gdy całą rodziną stało się w kolejkach po papier toaletowy, kawę, papierosy, czy co tam akurat rzucili do sklepu.O posiadaniu Atari i ZX Spectrum można było tylko pomarzyć, a jak ktoś już miał to zawsze miał pełną chatę :o :shock: Tak, tak... kiedyś były takie czasy. Oprócz normalnych zajęć lekcyjnych, gry w piłę, zabaw w wojnę, w chowanego, podchodów itp. znaleźliśmy sobie z kolegami inną rozrywkę. Dostaliśmy od taty kolegi dwie prośby (na papierze) jedną po niemiecku, drugą po angielsku w stylu: "Witam, nazywam się Adam, mam tyle i tyle lat. Mieszkam w Polsce. Interesuję się waszą firmą, chciałbym uzyskać więcej informacji o waszej firmie, proszę o przesłanie próbek, ulotek, materiałów promocyjnych.... i takie tam....." ...które wysyłaliśmy na wszystkie adresy, jakie tylko wpadły nam w ręce - z czekolad, gum do żucia... no generalnie ze wszystkiego . Wymienialiśmy się nimi w klasie. Nawet nie wiecie jakie rzeczy potrafiły przyjść w przesyłkach zwrotnych i jaka była radocha, kiedy po miesiącu czekania przyszło cokolwiek :crazy: . Do dzisiaj pamiętam zestaw papeterii z Walta Disney'a, o której moi koledzy mogli tylko pomarzyć. Niektórym może wydać się to śmieszne, ale takie były czasy, że nic nie było. Gdyby nie kilka przeprowadzek i remontów miałbym ją do dzisiaj. Długo trzymałem, jako jedną z najfajniejszych pamiątek z "tamtych czasów". Niestety gdzieś wsiąknęła . Tyle słowem wstępu. Do rzeczy. Wysłałem taką właśnie prośbę do NASA w Stanach Zjednoczonych. Dostałem zajefajne plakaty z załogami promów kosmicznych, przepiękny kalendarz i kupę innych fotografii. Otwierałem przesyłkę w towarzystwie moich kolegów z podwórka i jakie było zdziwienie i ubaw gdy jako odbiorcę przeczytaliśmy Adam Blusur. Byłem wtedy w podstawówce i charakter mojego pisma, mógł wprowadzić w błąd. Moja nazwa to przekręcone nazwisko, ale tak przekręcone, że nie ma szans na dojście do tego jakie to. Sam bym nie doszedł. Koledzy długo, długo jeszcze nazywali mnie blusur. W tej chwili nikt mnie tak nie nazywa, ale sentyment pozostał i od pewnego czasu, wszędzie w internetach jestem blusur. To tyle. Dziękuję wszystkim, którym chciało się przeczytać moje wypociny i zapraszam kolejnych chętnych.
  6. 1 point
    Brakowało mi jakiejś ballady, więc chętnie Sleeping Sun, Angels Fall First, The Islander, Two For Tragedy zamiast Sacrament i Kinslayera. ;)
  7. 1 point
    Zastąpiłbym następujące utwory: I Wish Had an Angel na Planet Hell :devil: Come Cover Me na Passion and the Opera. Rzadko grana piosenka, niedoceniana i zapomniana. Elan na Sagan. Premiera w Polsce, na żywo! Elvenpath na Bless The Child. Jeden z moich ulubieńców, absolutnie magiczny. The Carpenter oraz Devil and the Deep Dark Ocean na Fantasmic. Za złożoność i rdzennie Nightwishowe brzmienie :) Nemo i Slaying The Dreamer na Poet And The Pendulum. Co do reszty nie mam zarzutu. Gdyby było można wcisnąć jeszcze jedną piosenkę byłoby to Stargazers lub Romanticide (EFMB też chętnie bym usłyszał, ale to nowsza historia).
  8. 1 point
    Wczoraj natrafiłem na płytę z ich nowego albumu i chcę jak najszybciej przesłuchać resztę. Ode mnie metal śpiewany po maorysku Normalnie wolę utwory z wyraźną melodią, ale to bardzo się człowiekowi wkręca. Singiel "Kai Tangata" też polecam. (Jak na razie przesłuchałem tylko kilka utworów).
  9. 1 point
    Super! Właśnie przesłuchałam i jestem pod wrażeniem! Twoja córka ma mocny głos i odniosłam wrażenie, że dość swobodnie czuje się na scenie. Ma potencjał i kto wie, może rośnie młoda wokalistka? :). Dobry pokład i ciekawa interpretacja! Możesz być dumny z pociechy!
  10. 1 point
    Dumny tata i o to chodzi: sukcesy naszych dzieci to nasze osiągnięcia. Super, że córcia ma pasje, to b ważne u każdego człowieka, gratuluję i życzę powodzenia:)
  11. 1 point
    Teraz powinno zadziałać :)
  12. 1 point
    Moja córka w rockowym stylu sięga po 3 nagrodę w dzielnicowym konkursie piosenki na 100-lecie niepodległości. https://www.youtube.com/watch?v=t8E5baajvzw
  13. 1 point
    Dzięki za tę relację, Aniu! Jestem pod wrażeniem, że tyle udało ci się zapamiętać! Ja siedziałam na trybunach i patrzyłam na to wszystko tak zafascynowana, że nie wiem nawet kiedy ten czas mi uciekł... Beast in Black był dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem, przed koncertem nie posłuchałam nawet jednej ich piosenki, ale bawiłam się świetnie! Niestety Devil and The Deep Dark Ocean oraz Nemo trochę mi umknęły, to przez zamieszanie, które zrobiło się obok nas... Żałuję, mam nadzieję, że zobaczę jakieś oficjalne nagranie, zwłaszcza Devil... Ogólnie było cudownie, żałuję tylko, że nie dłużej. I za krótko dla NAS! My potrzebujemy przynajmniej tygodnia, żeby się sobą nacieszyć i nagadać się do woli :D Pozdrawiam całą ekipę, z którą się bawiłam ♥
  14. 1 point
    Kiedyś koleżanka spytała mi się, jak to możliwe, że Nightwish to nie tylko zespół muzyczny dla mnie, ale wręcz moje życie. Po kilku miesiącach obcowania ze mną już nie pytała. :D Widziałem sporo przypadków, że ludzie "wyrośli z Nightwisha", odeszli, zmienili gusta, ale myślę, że po prostu Nightwish trafia do specyficznych jednostek, takich jak na przykład tu zgromadzeni. I wtedy zostaje na zawsze. :)
  15. 1 point
    U mnie ulubiony tekst zależy od aktualnego stanu umysłu. Także, więc lecimy :devil: Storytime Imagined all the world Within a snowflake on his palm Lubię ten tekst ze względu na odbywanie podróży w wyobraźni. Bardzo lubię fantastykę i moment w którym trzymam tomiszcze w dłoni i zastanawiam jaką przygodę przeżyję. I am the journey I am the destination I am the home The tale that reads you Wędrówka stapia się z celem w płatku śniegu. Co było ważniejsze? Przeczytanie książki? Czy to, co z niej wyniosłem? A czemu nie dwa w jednym? Poza tym, dla piszących własne teksty, utwór zyskuję jakby dodatkowy wymiar. Kolejny dualizm. A writer by a fire Imagined all Gaia Światy wyobraźni krążą w umyśle, ścierając się tworzą nową jakość. Triumf kreatywności. Dlatego tak wielbię ten tekst. Wersja soundtrackowa, Orphanage Airlines ciekawie koresponduję z oryginałem w moich imaginacjach. Rest Calm W stanach krytycznych, na kursie kolizyjnym z samym sobą, pełen negatywnych emocji lubię powracać do tej piosenki. I went to die in a seaside hotel Lanes of memory paved by sweet frozen moments Deathbed memories of home Never let me go Czasami chciałbym zabić cześć siebie lub odrzucić zbędny balast. Takie znaczenie ma dla mnie ten utwór. Przy nim wyzbywam się ciemności, odreagowuję aby... Poet And The Pendulum Przejść do kwintesencji Nightwish. Tekst niesłychanie złożony i głęboki (od strony muzycznej również). Aby nie przedłużać, przejdę do najważniejszych wersów. I have but two faces One for the world One for God Save me Chyba każdy tak ma. Jedną twarz dla świata, pełną kompromisów oraz drugą dla samego siebie, autentyczną i esencjonalną. Dla mnie, to fundamentalna prawda o ludzkości. Search for beauty, find your shore Ten wers, stał się swoistym mottem. Pomimo wszelkich trosk, cierpień, szukaj czegoś dla siebie, swojej przystani i subiektywnego piękna. Taką drogę obrałem. Endless Forms Most Beautiful Every endless form most beautiful Alive, aware, in awe Before the grandeur of it all Our floating pale blue ark Fascynacja bioróżnorodnością jest moją najwspanialszą pasją. Nie ma nic lepszego niż, przy dźwiękach muzyki Nightwish, zagłębiać się w świat cudownym istot. Ta opowieść czyta mnie. Mógłbym wspomnieć jeszcze GSOE ale moje odczucia byłby kompatybilne z powyższymi. Lecz drżeniem przed pięknem, nie zakończę wywodu. Ostatnim czasy, powracam do starszej ery. Gethsemane A więc zataczamy krąg i wracamy do cierpienia. Mniemam, że żaden tekst nie oddaje, nawet w przybliżeniu męki piekielnej egzystencji. Forgive me for I don’t know what I gain Alone in this garden of pain Chyba tylko po przejściu palących płomieni można definiować się na nowo. Ostygnąć. Co dotyczy mnie jak i podmiotu lirycznego. Another Beauty Loved by a Beast Mamo! Nikt mnie nie kocha! Łaaaa! Żartuję. Przepraszam, wieczorna głupawka :P Planet Hell :devil: Ten tekst sam napisałem albowiem ekoterrorysta i diabeł. Rzucam sucharami więc kończ waść.. Na serio. Piosenka przypomina mi aby wewnętrznego gniewu i nienawiści nie kierować na inne osoby. Należy przejść katharsis, pomimo złości odczuwanej wobec ludzkiego dzieła zniszczenia (zamachowcy-samobójcy, degradacja środowiska) czy bardziej osobistych zadr. Mother Gaia in slaughter Welcome to paradise, Soldier Nom, jak zwykle post wyszedł przydługi. Wybaczcie :D
  16. 1 point
    Świetny tekst, Lucifer! Chyba każdy fan Nightwisha (i nie tylko) przechodzi kilka stadiów w czasie wieloletniego fanowania zespołowi. Historia NW jest bardzo ciekawa. W jednej chwili znajdujesz się w oazie spokoju, by potem trafić w sam środek cyklonu. Siedzisz w okresie stagnacji by za chwilę wpaść w burzę euforii. Takie życie! Nasze i naszego ulubionego zespołu. Jeśli naprawdę to kochasz, to nic nie jest w stanie sprawić, byś przestał...Zgodzę się z Tobą, bo rzeczywiście trudno jest przekonać innych do NW. Nie tylko chodzi tu o środowisko i ludzi w pracy, znajomych czy przygodnie poznanych, ale zazwyczaj o najbliższych. Żyjesz z ludźmi na co dzień, świetnie się dogadujecie, rozumiecie, kochacie a przez kilkanaście lat nie zdołałam zarazić Nightwishem nawet swojego męża ;) Oczywiście słucha, ale bez większych emocji. Ale nie przejmuję się tym zbytnio. Nie wszystko jest dla wszystkich. Muzyka Nightwish i to czego słuchamy, tym bardziej czynią nas jednostkami elitarnymi :)
  17. 1 point
    Tu i ówdzie pisałem o mojej przygodzie z Nightwish. Może czas skondensować wrażenia w ramach, jakżeby inaczej, biologicznej metafory :devil: . Faza bezbronnego jajeczka ;) The first sunrise Poznałem zespół w najtrudniejszym momencie swego dość młodego żywota. Zamknięty w szklanej kuli (jak wyjść z tej osłonki), wypełnionej grami RPG i książkami, bezbronny i osaczony (nie jedzcie mnie!) doświadczyłem mocy metalowego riffu. Choć System of a Down, nie zagościł na długo w głośnikach, ukierunkował mnie na zagłębienie się w świat metalu ( a to, tyci i podstępny morfogen!). Tak usłyszałem utwór Amaranth. Wrażenie? Nijakie. Phantom of the Opera (poznany dzięki Iron Maiden), był pierwszym promieniem Słońca. To nieziemskie, synergiczne połączanie elementów muzyki filmowej, opery i ciężkich riffów było piorunująco impresyjne. Wokal przyprawiający o przyjemny ból uszu. Ściana dźwięku, skomplikowanej muzycznej aranżacji. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że fiński zespół, w pewien sposób uratował mi życie (tak, nie zjedli mnie). Ja urodziłem się 24 grudnia, Tuomas 25. Podejrzane? A może znaczące. Tak sobie koncypowałem.. Faza żarłocznej larwy Bedding the tree of a biological holy Zdumieniu nie było granic. Pożerałem piosenki Nightwish w zawrotnym tempie. 10th Man Down, Kinslayer, Bye Bye Beautiful, Poet and the Pendulum, Angel Fall First, Bare Grace Misery, pomieszanie z poplątaniem, zero porządku. Oby więcej i więcej euforii i ekscytacji. Choć słuchałem innych zespołów (nie byłem monofagiem), ekipa Holopainena była moim ulubionym pokarmem. Te śliczne, złożone i różnorodne kompozycję (mniam), magiczne orkiestracja i mrok metalu (z perspektywy tamtych czasów). Do zakochania (i napęcznienia) jeden krok. Imaginaerum, krążek i film były dla mnie przełomowe. Zaczęły się glany, czarne zbroje (chitynowy oskórek?) i całe te metalowe szaleństwo. Gdy nabrałem co nieco rozumu (w wieku 18 lat, to nie takie proste), zaczęło się podskubywanie Wikipedii i Tekstowo. Nie spowszedniałem się takich tekstów, poetyckich i głębokich (teraz wiem, że Tekstowo, wiarygodną stronką nie jest, cóż naiwność). Wokalistki były mi obojętne. Poznałem dwie na raz. Lecz to Anette była mi bliższa poprzez zasłuchiwanie w utworach takich jak: Storytime (wielbię fantastyczne opowieści), Rest Calm (ta piosenka zawsze kojarzyła mi się z prozą Stephena Kinga) i Scaretale (to ten moment gdzie cyrk staję się przerażający). Przy końcówce wersji live Poet and the Pendulum (bodajże z Sydney), zawsze miałem łzy w oczach. Przy takiej strawie przychodzi moment na metamorfozę (wszystko mnie uwiera, garnitur za ciasny, duszę się !) Faza poczwarki (tudzież gotującej się zupy) Deep silence between the notes Olzon odeszła. Przez moją miniaturowa Wyspę Wszechświata przeszły burze. Występ zespoły w Wacken dał nową nadzieję. Zaczęło się oczekiwanie na nowy album. Emocję sięgały zenitu (albo i alpejskiej zorzy), człowiek siedzi w fotelu przed ekranem a w środku się gotuję (znowu ta nieszczęsna zupa tkankowa) i... Faza imago (czyli tożsamość związana z zespołem) The wonder of (re)birth Of every form most beautiful Słuchając Nightwish obecnie, czuję się pełni sobą. Taki zintegrowany. Tematyka ewolucyjna EFMB bardzo mi się spodobała i utwierdziła w przekonaniu, że to czym od dziecka się interesuję ma sens (i wiecie dlaczego post tak wygląda). Jeśli ukochany band o tym śpiewa, to jak myśleć inaczej? Miłość do obu była jak feeria barw. Oba czynniki dopełniały się wzajemnie i wzmacniały. Pełna homeostaza. W sieci naoglądałem występów live (przekonując się do Floor) i zamarzyłem aby pojechać na koncert. Jako, że sytuacja finansowa się ustabilizowała, należało zrealizować choć to jedno marzenie. Oczywiście wróciłem wniebowzięty. Teraz jako dorosły (świetlik), mogę świecić ludziom w umysłach Nightwishem (a, co ty kurna? Prometeusz ;)). Często w pracy z pielęgniarkami rozmawiam na ten temat. Boli mnie nieprzychylna opinia na temat muzyki metalowej w całości (a jest to chyba najbardziej różnorodny gatunek muzyczny). Jedyne czego mi zawsze brakowały to porozmawiać z kimś o fińskich wirtuozach symfonicznego metalu. Przy okazji wspomnianego Czad Festiwalu natknąłem się na Dream Emporium i integracja, pasja i miłość trwają. Nightwish forever.
  18. 1 point
    Jakby co, my jedziemy na rynek. Gdyby ktoś był / miał ochotę się przyłączyć, zapraszamy do kontaktu.
  19. 1 point
    Jacyś forumowicze chętnie na wspólną zabawę po koncercie? Można wyznaczyć jakiś punkt zborny przy hali i ruszyć wspólnie na krakowski rynek...
  20. 1 point
    Nie znam za bardzo ani tras w Krakowie, ani struktury areny... Pierwszy raz też jadę na tego typu imprezę. Jak umówimy się 20 min po zakończeniu koncertu przy głównym wyjściu, nie będzie za szybko?
  21. 1 point
    Nie mamy jakiegoś konkretnego planu po koncercie - będzie raczej spontanicznie. ;) Jeśli ktoś zechce się z nami spotkać to dajcie znać tu, w wątku ;)
  22. 1 point
    Zachwycam się nową płytą MaYan. [video=youtube] Laura Macri na nieziemski sopran, za orkiestrację odpowiadają Mark Jansen i Joost van den Broek, co pociąga za sobą jakość (smyczki i dęciaki nagrano na żywo, razem nie oddzielnie, jak w przypadku Holographic Principle). Utwory takie jak Tornado of Thoughts i Power Process, brzmią jak Epica przesunięta w stronę death metalu, czyli np. Tear Down Your Walls. Może mi się wydaję ale orkiestrację wydają bardziej rozbudowane niż na THP. Z całego metalowego serca, polecam ;)
  23. 1 point
    Dodam i ja od siebie słów kilka(set) ;) W latach szkolnych nie miałam okazji obcować z muzyką Nightwish. Nie spotkałam wówczas na swojej drodze żadnego fana kapeli, nie dotarł do moich uszu hipnotyzujący głos Tarji ani wieść o debiucie fińskiej kapeli, która 20 lat później miała wywrócić mój muzyczny świat do góry nogami i rozbudzić we mnie miłość do nieznanego kraju. Dziś zastanawiam się, co by było, gdyby zespół pojawił się w moim życiu dwie dekady wcześniej. Czy jako grzeczna, poukładana nastolatka, której nie metal był w głowie, wpadłabym w pułapkę symfonicznego brzmienia i Tuomasowego geniuszu? Czy adorowałabym Tarję i bezgranicznie wielbiła jej anielski głos? Czy mój pokój byłby obwieszony zdjęciami wschodzących gwiazd fińskiego metalu zamiast plakatów ze słynnego „Bravo” i „Popcornu”? Podejrzewam, że tak. Coś wewnątrz mnie ciągnęło do ciężkich dźwięków, choć nie byłam tego do końca świadoma. Upragnione glany kupiłam dopiero na początku studiów i w tychże glanach poszłam 17 lat później na swój pierwszy koncert NW. Wróćmy jednak do początków. Poznałam zespół w 2008 roku, będąc ustatkowaną mamą, która już wiedziała, co to takiego metal w muzyce i świadomie uczestniczyła w imprezach z udziałem gwiazd tego gatunku (Metallica, Slayer, Ozzy). Pierwsze zderzenie z muzyką Nightwish było jak rażenie piorunem. Nieziemski głos Tarji wbił mnie w ziemię, a połączenie mocnego uderzenia instrumentów z dźwiękami orkiestry z miejsca mnie porwało. Mąż odnalazł w czeluściach domowej płytoteki krążek z nagraną kiedyś przez kogoś dyskografią zespołu (era Tarji), a ja, gdy tylko mogłam, wysyłałam tatusia z córeczką na spacer, by móc choć przez chwilę poupajać się energetyzującym brzmieniem NW na zdrowo podkręconych głośnikach. To właśnie harmonijne połączenie ciężkiego, symfonicznego instrumentarium z czystym, operowym wokalem urzekło mnie na początkowym etapie fanowania najbardziej. Choć poznałam zespół już w czasach Anette, na początku odrzucałam ją jako wokalistkę i zawzięcie słuchałam DPP oraz IM tylko w wersji instrumentalnej. Ne potrafiłam zaakceptować tak drastycznego (w moim mniemaniu) obniżenia pułapu wokalnego, nie interesowały mnie teksty utworów, nie chciałam iść na koncert mimo że mąż mnie namawiał... Jakże wtedy żałowałam, że nie poznałam zespołu kilka lat wcześniej. Być może wówczas załapałabym się jeszcze na koncert NW w oryginalnym składzie. Solową karierę Tarji śledziłam niemal od początku. Potrzebowałam jej charakterystycznego lirycznego sopranu w moim życiu. Nowy Nightwish odstawiłam na bok i skupiłam się na debiucie TT, „My Winter Storm”. Nie było łatwo, ale się do niego przekonałam. A po pewnym czasie nawet go pokochałam. Do NW wróciłam, gdy za mikrofonem stanęła Floor (z którą zetknęłam się już wcześniej, słuchając AF i Revamp). Wtedy również zaczęłam szerzej interesować się samym zespołem i jego twórczością. Nabrałam przekonania, że oto teraz Holenderka, jak Red Bull, doda Finom skrzydeł i wzniesie ich ponownie na wyżyny. Byłam pełna etuzjazmu i pozytywnych emocji, którymi bardzo chciałam się z kimś podzielić. Na stronę DE zaglądałam, wiedziałam o istnieniu forum, ale ze względu na permanentny brak czasu bardzo długo zwlekałam z rejestracją. W końcu jednak uwielbienie dla Nightwish zwyciężyło i tak znalazłam się tutaj, wśród Was. Dzięki ciekawym wpisom na forum zgłębiłam swoją wiedzę na temat historii, kariery, wzlotów i upadków zespołu. Wkrótce zaczęłam postrzegać NW jako owoc geniuszu i kreatywności maestro TH, wyłączając myślenie o wokalistkach. Ważniejszy od wokalu i instrumentalnego czadu stał się przekaz utworów. Wsiąknęłam w tłumaczenia i w krótkim czasie „zaspamowałam” forumowy wątek własnymi przekładami. W lirykach NW zaczęłam odnajdywać odniesienia do własnej rzeczywistości, a w kompozycjach cały wachlarz silnych emocji. Nie rozgrzebywałam przeszłości. Słynny list przeczytałam, ale nie oglądałam Tarji płaczącej na konferencji prasowej ani nie śledziłam bloga Anette. Najważniejsza była muzyka. Mimo że Nightwish wydał już osiem studyjnych krążków, które doskonale znam i bardzo cenię, wciąż stanowi dla mnie nieodkryty do końca ląd, co wynika głównie z fazy mojego buntu przeciwko „przesolonej pomidorowej” (patrz wątek Popularność Nightwish). Uważam też, że Floor wokalnie stać na dużo więcej niż możemy usłyszeć na EFMB. Czekam z nadzieją, że na następnym albumie Tuomas pozwoli jej bardziej się wykazać. Niezwykle wymagające kawałki grane na trasie Decades pokazują, że potencjał jest, trzeba go tylko wykorzystać. Na podsumowanie mojego przydługiego wywodu powiem tak: Dziś patrzę na zespół z perspektywy fana, który osiągnął pewną dojrzałość i odnalazł swoje muzyczne źródło inspiracji, z którego będzie czerpał już do końca życia. Nightwish jako band i Tarja jako solistka funkcjonują w moim świecie równolegle. Dzielę moje uwielbienie sprawiedliwie między obie strony, bo bez żadnej nie potrafię się obejść. Mam szczerą nadzieję, że członkowie zespołu w końcu odbudują swoje wzajemne relacje, zapominając o nieprzyjemnych wydarzeniach sprzed lat. Pierwszy kroczek ku temu już poczynili (patrz wątek: Raskasta Joulua), a Tuomas tak skomentował wspólny występ Tarji i Marco: „Bardzo się cieszę, że się spotkali, pogadali i zaśpiewali razem. Pewne sprawy mają się lepiej, niż wielu fanów sądzi [...] Ja osobiście sądzę, że było to coś cudownego i podnoszącego na duchu. [...] Nie chowamy już urazy. [...] to, co się stało między nami, jest już przeszłością, nie myślimy o tym. A to, że Marco i Tarja razem zaśpiewali, jest na to najlepszym dowodem”. Źródło: Teraz Rock, wyd. nr 3 (marzec 2018) W tym wątku mogłabym napisać co najmniej trzy eseje ;)
  24. 1 point
    To i ja dorzucę coś od siebie :D Pierwszy raz zetknęłam się z zespołem chyba jakieś 16 lat temu... Moja siostra miała na swoim komputerze kilka ich utworów, a ja nagrywałam sobie na płyty jakieś losowe utwory. Znalazły się tam między innymi The Carpenter, Gethsemane, Stargazers i Moondance. Wszystkie bardzo mi się spodobały, ale nie wiedziałam nawet, że to ten sam zespół (zwłaszcza Carpenter, bardzo różnił się od reszty) do tego doszłam dopiero później, gdy już katowałam Gethsemane i Stargazers tak długo, że chciałam posłuchać czegoś więcej. Więc pomęczyłam trochę siostrę i dostałam składankę Nightwisha. Wishmaster, The Riddler, Devil & the Deep Dark Ocean, The Pharaoh Sails to Orion, End Of All Hope, The Kinslayer... Tego słuchałam w kółko. Po jakimś czasie mi się znudziło i zapomniałam o NW. Wróciłam do nich w momencie, gdy na jakiejś Vivie czy innej MTV usłyszałam Nemo. Wtedy miałam już własny komputer, więc ściągnęłam sobie całą dyskografię. Podobnie jak Ania zakochałam się w Tarji :D i podobnie jak Tai, w tym czasie nie doceniałam jeszcze tych dłuższych, czy bardziej złożonych utworów. Nie interesowałam się też specjalnie samym zespołem, takie fanowanie przeszło mi kilka lat wcześniej, gdy kochałam Ville Valo i miałam cały pokój obklejony jego plakatami xD później chyba po prostu dorosłam. Nie obchodziło mnie więc kto pisze teksty, kto komponuje muzykę, jak nazywają się członkowie zespołu... Wiedziałam, że ten wspaniały głos należy do Tarji, i że muzyka jest cudowna - to mi w zupełności wystarczało. No i nie minęło wiele czasu, a ja przeczytałam gdzieś, że te gnojki wyrzuciły Tarję. Dla mnie to był koniec NW. No jak można się pozbyć wokalistki, i to jeszcze z takim nieprzeciętnym głosem?! Jak usłyszałam singiel Eva, to nie mogłam uwierzyć, że taki głos miałabym słyszeć w NW. Później było Bye, Bye, Beautiful i Amaranth - jakaś panna w stroju jak z wiejskiej potańcówki podrygiwała do muzyki (która również kojarzyła mi się z potańcówką). Wtedy powiedziałam STOP. Długo nie wracałam do NW, czasami słuchałam starszych utworów, raz przesłuchałam DPP po to tylko, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że to już nie dla mnie. I po kilku latach przeczytałam gdzieś, że Anette również opuściła zespół. Wtedy z ciekawości sięgnęłam po Imaginaerum. I nie przestawałam słuchać tej płyty! I kolejny raz nie mogłam zrozumieć... IM wyszło świetnie, z mojego punktu widzenia w końcu udało się zgrać NW z "nową" wokalistką, więc dlaczego się jej pozbywają? Kto w ogóle podejmuje takie decyzje? Poczytałam trochę. To był ten moment, kiedy odkryłam, że ten koleś grający na klawiszach, na którego nigdy nie zwracałam uwagi, który w sumie był dla mnie najmniej ważny, że to właśnie on stoi za całą twórczością NW. Uwierzcie mi, to był SZOK. Było mi trochę szkoda Anette, napisałam komentarz na tekstowo pod jakimś tekstem, nie pamiętam już nawet jakiej treści, i wtedy odezwała się do mnie Beatka. Zaprosiła mnie tutaj, na to forum. Z reguły nie zwracam uwagi na takie wiadomości. Po prostu je ignoruję, traktuję jak spam. Pomyślałam sobie, że po co ona w ogóle do mnie pisze, ja nawet nie lubię jakoś bardzo tego zespołu. Wolę R+, wolę NIN, NW to ja sobie tylko od czasu do czasu posłucham... Nie wiem, do tej pory nie wiem co mnie podkusiło, żeby tutaj wejść xDD no, ale weszłam. Założyłam konto i zaczęłam czytać. Dowiedziałam się tak dużo nowych rzeczy, że mózg mi parował. Na początku nie chciałam nic pisać, ale w końcu i tutaj pękłam. Forum było wtedy bardzo młode, więc mogłam przeczytać WSZYSTKIE posty. I nagle wszędzie miałam coś do powiedzenia. No i wsiąkłam na dobre... Ale miało być o zespole. więc kontynuuję. Floor pokochałam od samego początku i dalej ją uwielbiam. Nowy album też przypadł mi do gustu. Tutaj w sumie nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Jest tylko jeszcze jedna kwestia. Ex wokalistki. Tarjii było mi bardzo żal. Widziałam jej oświadczenie, patrzyłam na jej łzy i wiedziałam, że mogli to jakoś inaczej załatwić, bez tego publicznego prania brudów. Dalej tak uważam. Ale na szczęście Tarja radzi sobie teraz świetnie. Chociaż nie słucham jej solowych albumów, bo jedynym kawałkiem jaki do mnie przemawia jest I Walk Alone, już nie powala mnie tak bardzo jej głos, ale życzę jej jak najlepiej i cieszę się, że jej się wiedzie. Inaczej jest z Anette. Na początku bardzo jej współczułam, sytuacja była przykra, ona była taka biedna... Ale jakiś czas temu poczytałam sobie trochę jej bloga i zobaczyłam ile tam jest zawiści... Niby słodka Anetka, której było mi żal, bo przecież taki hejt się na nią sypnął... A ona sama hejtuje wszystkich, którzy choć trochę nie podzielają jej zdania :/ http://anetteolzon2.blogspot.com/2015/05/just-because-you-can.html - hejt na Floor, bo ludzie zachwycali się jej wykonaniem TPATP http://anetteolzon2.blogspot.com/2016/04/speaks-for-itselves.html - przypisywanie sobie największych sukcesów NW http://anetteolzon2.blogspot.com/2016/04/dear-luana-and-every-other-nightwish.html - i to co mnie najbardziej zdenerwowało - publiczny hejt na osobę, która mimo wszystko okazała się jej "fanką". No ale napisała coś, co się Anetce nie spodobało. Trochę odeszłam od tematu, ale to mnie ostatnio bardzo zdenerwowało. I bardzo zmieniło to, jak postrzegałam Anette... Na razie tyle ode mnie.
  25. 1 point
    Dziś, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że w pewnym sensie dorastałam z Nightwish. Zespół poznałam w czasach, gdy nie wszyscy mieli internety, nie było wszechdostępu do muzyki, płyty i kasety kupowaliśmy w sklepach muzycznych ( mój pierwszy shop, gdzie kupowałam muzyczne gadżety to sklepik w podziemiach Błękitnego Wieżowca na Placu Bankowym w Warszawie). Chodziłam do liceum, gdzie muzyką żył cały gmach szkoły, bo równocześnie z klasami ogólnymi uczyły się dwie klasy muzyczne. Nie brakowało tam ludzi, którzy szkolili się w danych instrumentach, ale moją uwagę przykuwały zawsze piękne, często o dużej skali, operowe głosy koleżanek z profilu muz. W szkole działał chór mieszany, którego uwielbiałam słuchać na szkolnych uroczystościach. Dziś myślę sobie, jak bardzo ci ludzie musieli być zorientowani na muzykę, jeśli w tamtych czasach ktoś wyłapał debiutujący fiński band, który dopiero co wydał swoją pierwszą płytę i śpiewa tam "pani z opery" ? Oni się interesowali, uczyli się śpiewu, muzyki, chcieli mieć idoli...chyba dlatego już wówczas pewne osoby z mojej szkoły odkryły Nightwish. I tak na szkolnych korytarzach pierwszy raz usłyszałam jakieś fragmenty z AFF :). Do dziś zastanawiam się, skąd oni to mieli? Kto i jak odkrył wtedy te utwory w Polsce? Skąd wiedzieli? Na moje szczęście ;) Justyna była zakochana z Tuomasie, a ja po skończeniu liceum, gdy zespół wydał Oceanborn "zakochałam" się w Tarji. Chciałam być pod każdym względem jak ona. Z ciemnej blondynki stałam się czarną wielbicielką Turunen! Przefarbowałam włosy wbrew wszystkim i katowałam Gethsemane z pożyczonej kasety(!) w walkmanie Sony. Oczywiście nie słuchałam samego Nightwisha, bo w moim życiu pojawiło się wiele innych odkryć muzycznych. Dopiero po pewnym czasie, gdy dorosłam zaczęłam postrzegać Tuomasa jako poetę kompoztyora, niezwykle utalentowanego i charyzmatycznego. Ale nade wszystko imponowała mi Tarja. Ubierałam się jak ona, chciałam śpiewać, więc przez ponad cztery lata chodziłam na próby i udzielałam się w kościelnym chórze. To była inspiracja ;)! Gdy Tarja odeszła, byłam przekonana, że zespół przestanie istnieć. Chociaż bardzo sceptycznie podchodziłam do Anette, bo przecież była zupełnie inna niż moja idolka TT, to postanowiłam dać Nightwish szansę. I nie żałuje! Do dziś Imaginaerum jest jedną z moich ulubionych płyt. Po kolejnej zmianie wokalistki, wszystkich tych zawirowaniach i w toku różnych poczynań Nightwish wciąż jestem fanką! Nigdy nie byłam wrogo nastawiona do żadnej wokalistki, nie bojkotowałam Tuomasa za słynny list, nie wyróżniam gorszych, czy lepszych albumów itp. Jestem bezwzględnie zakochana w muzyce, tekstach, stylistyce i manierze zespołu. To jest dla mnie ponadczasowe, ja to kupuję, bez żadnych dyskusji. I bardzo się cieszę na jubileuszowy koncert w Polsce. Bo to będzie dla mnie sentymentalna podróż w przeszłość. Moją przeszłość Z Nightwish! Taka moja puenta i podsumowanie na 20-to lecie działalności NW :)
  • Member Statistics

    • Total Members
      1166
    • Most Online
      1079

    Newest Member
    Miltonreinc
    Joined
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.