Oglądam sobie ostatnio "Life on Mars" i mogę ten serial serdecznie polecić ludkom, którzy lubią naprawdę dobre, zabawne, tragiczne, psychologiczne brytyjskie seriale w klimacie retro. Niestety, ma tylko dwa sezony, a każdy po 8 odcinków... Co znaczy, że mi zostało ich tylko osiem i ból rozstania. :(
To miła odskocznia od nabierającego aktualnie rozpędu piekła nadciągającej sesji.
Historia inspektora policji, który po wypadku samochodowym obudził się w 1973 roku. Pytanie: czy to wszystko dzieje się w jego głowie? :D Pozostawiam bez odpowiedzi. Bardzo wciągający i porusza ciekawe kwestie natury moralnej. Główny bohater to typ bardzo skrupulatnego, sympatycznego moralisty, a trafia do świata, gdzie policja jest bardzo daleka od grzecznego postępowania zgodnie z procedurami, a to prowadzi do wielu tragicznych i komicznych sytuacji oraz konfliktów na linii główny bohater (BTW - Sam Tyler, BTW John Simm, BTW świetny aktor!) - jego nowy szef w stylu szorstkiego, władczego, prostolinijnego bad-bossa.
Polecam baaardzo. :D