Co za przeurocze cudeńka wy macie *.* Jak wam się udaje zrobić takie ładne zdjęcia? Mój to może sobie leżeć spokojnie,ale jak tylko widzi,że wyciągam telefon,żeby mu zrobić zdjęcie,to zaczyna się wiercić i rzadko które zdjęcie wychodzi ostre.Pod tym względem jest niereformowalny.
"Pingwinek"(śliczne określenie,od teraz będę go używać) ma na imię Hycek i ma prawie 5 lat. Jego imię wzięło się ze szczególnego sposobu poruszania się,podobnego do kicania królików,dlatego moja mama czasem nazywa go Kicoł(pomysł na "Hycka" też był jej). Robił tak głównie jak był mały,ale teraz też mu się tak zdarza. Nie wiem jak to opisać,mam nadzieję,że rozumiecie,o co chodzi :p Wracam sobie do domu, a tu nagle zza mnie "miałmiałmiał" i hyc,hyc,hyc albo dziki skok na moje łydki i ich podgryzanie :D
Storytime: Zawsze uwielbiałam zwierzęta,koty szczególnie,jednak nigdy nie było na nie w domu miejsca i musiałam zadowalać się gryzoniami.Męczyłam matkę dłuuuugo,w końcu się ugięła pod moimi namowami. W środę,dwudziestego siódmego czerwca 2012(sprawdziłam w kalendarzu,nie mam aż tak dobrej pamięci) zadzwoniła do mnie i powiedziała,że po szkole mam wsiadać w autobus i jedziemy do schroniska. Ja cała uradowana. Wchodzimy do schroniska,koleś nas pyta po co przyszłyśmy,na co my że "po jakiegoś małego kotka".Zaprowadził nas do pomieszczenia z klatkami z kociątkami. Nie wiedziałam, co ze sobą począć,bo jako urodzona kociara byłam w raju,ale mama każe wybierać.Chwilę się wahałam i wskazałam "yyy.....ten!" na maluśkiego czarno-białego kociaka. W zasadzie jedyne co przeważyło na tej decyzji to fakt,że gdy wchodziliśmy do pokoju to on machnął łapką,co ja odczytałam jako takie "chodź i weź mnie" no i moje serduszko momentalnie zmiękło.Był to jeden z trójki rodzeństwa,ale w mieszkaniu nie miałabym miejsca na 3 rozbrykane kocurki(chociaż serce mnie bolało,nie powiem,bo gdybym mogła,to bym wzięła wszystkie jakie tam tylko były).
Odpowiadając dalej na pytania Beaty:
Kot zadowala się zwykłą karmą z supermarketu,najlepiej jakiś drób albo rybka w sosie,ale czasem kupuję mu jeszcze dodatkowo jakieś frykasy.No i pomimo moich zakazów to babcia mu stale podrzuca jakieś kuperki od rosołu albo kawałki surowizny :/
Do zabawy wystarczy mu zwykła zapinka od chleba(chodzi mi o ten mały kawałek plastiku z dwoma drucikami do zapinania paczki).Rzucisz mu taką na kafelki w kuchni,to wydaje taki swój dźwięk i kot biega cały uhahany,sam się ze sobą bawi w zasadzie :D Albo biorę kawałek sznurka/rzemyka i biegamy jak dzikusy po całym domu-ja ze sznurkiem,kot za sznurkiem :D No i poluje oczywiście,bo to kot wychodzący jest.Dzisiaj rano przyniósł jeszcze żywego wróbelka(został on wypuszczony,obyło się bez strat).
Charakter typowo koci(o ile istnieje jakiś "typowy" charakter dla jakiegokolwiek gatunku).Ma ochotę się pobawić lub być głaskanym,to przyjdzie.Jest głodny-miałcząc zaprowadzi mnie do kuchni.Chce wyjść na dwór-miałcząc zaprowadzi mnie pod drzwi mieszkania.Oczywiście ma swoje dziwne kocie przyzwyczajenia.Na przykład zawsze fascynowały go wszystkie ciasne zakamarki,jakie tylko znalazł w domu.Jak był mały,to lubił sobie od czasu do czasu tak po prostu przejść za biurkiem(między biurkiem a ścianą).Zamiast normalnie przez pokój jak człowiek to za biurkiem,taki czupirak z niego.Teraz już się nie mieści :P A myje mu się najlepiej u mnie na kolanach. Albo sam na balkon sobie wyjdzie poobserwować otoczenie,ale jak ja go niosę na rękach na balkon to ucieka w popłochu-pewnie się boi,że go wyrzucę za okłaczanie swoją sierścią wszystkiego wokół-wszystko jest kotem,jeśli ma się kota.
Niezły elaborat mi z tego wyszedł(lepszy niż ten mój referat o konserwacji pasz).Zapytaj dumną matkę o swoje dzieci,to będzie gadać godzinami.