1. System of a Down - BYOB. Przedtem nawet nie byłem świadomy, istnienia takiego rodzaju muzyki. Ciężkie brzmienia z miejsca mnie oczarowały w czasach szkoły średniej.
2. Alice Cooper - Poison. Świetny utwór, idealnie wpasowujący się w mój ówczesny nastrój. Rock/Metal pokazał mi, że teksty piosenek mogą być głębsze, ciekawsze. Cudna odmiana po popie i tym podobnych, muzyka dyskotekowa odeszła na stałe, w niebyt. Z perspektywy czasu, sam sobie się dziwię, że mogłem tego słuchać.
3. Guano Apes - Open Your Eyes. Kobiecy wokal i ciężkie riffy, byłem urzeczony. Nie zliczę ile razy słuchałem tego utworu, liczba byłaby potężna.
4. Black Sabbath - Paranoid. I znowu tekst, czytający mnie. Miłość do metalu rośnie.
5. Iron Maiden - Fear of the Dark. Melodyjność i złożoność. Wiedziałem jakiej muzyki będę w przyszłości słuchał. Czas przywdziać "czarną zbroję".
6. HammerFall - Hearts of Fire. Stopniowe odkrywanie przeróżnych podgatunków, i są chórki! To zmierzało do jednego...
7. Nightwish - Storytime/Scaretale/Ghost Love Score/Bye Bye Beautiful/The Islander - po prostu olśnienie! Wszystkie elementy które pokochałem, u jednego wykonawcy. I choć pierwszym ich utworem który usłyszałem był "Amaranth" to zupełnie mnie nie przekonał. Nieco później był "Storytime" i stało się. Ma to też, mroczniejszą stronę. Zapoczątkowało efekt "Pacmana". Pochłaniam coraz to nowe utwory i wykonawców, trwa to do dzisiaj i nigdy się nie kończy ;)