Przesłanki na temat kolejnego wydawnictwa o podobnej tematyce, gdy po raz pierwszy kilka dni temu zobaczyłam tego newsa, początkowo mnie nie ucieszyły... Nie to, że całkiem rozczarowały, ale pomyślałam sobie: czyli to już zawsze będzie "my" i zawsze "tapestry of chemistry"? Ale na całe szczęście nie miałam za bardzo czasu w pierwszym odruchu napisać tych mało pozytywnych myśli i miałam kilka dni na pomyślenie nad właściwą odpowiedzią i... właściwie, myślę sobie teraz, to dlaczego nie? Co prawda naturalnie łatwiej człowiek identyfikuje się się z egoistycznym "JA" i tematami uniwersalistycznymi; miłość, fantazja, ucieczka od monotonii życia i inne bzdety, a szczególnie, gdy się jest fanem tak marzycielsko-eskapistycznego zespołu jak NW i tego na ogół należałoby oczekiwać... ale... ale przecież EFMB wcale nie było pozbawione treści doskonałych dla każdego fana NW, czyli prostej radości z życia, a co do tego "my" to trochę tak, w moim odczuciu, jakby odlegli bogowie, którzy projektowali nasze fantazje zeszli do nas i zamiast po prostu nam te fantazje snuć, sami wzięli nas za rękę i oprowadzili po swoim nowym świecie. Co więcej, ten nowy świat, to kraina nie mniej piękna niż krainy fantazji rodem z IM, a tym piękniejsza i tym bardziej niesamowita, że prawdziwa. EFMB uczy nas widzieć piękno nie tylko w naszej wyobraźni, ale też w namacalnym, materialnym i pozornie monotonnym świecie, od którego dotąd razem z NW uciekaliśmy. Pomyślałam też, że przecież nie ważne o czym Tuomas pisze (teksty były już tragiczno-gotyckie, naiwnie-bajkowe, zagadkowe, a nawet Sknerusowe MkKwaczowe!), ważne, czy pisze o tym, co go pasjonuje, wtedy właśnie pisze najlepiej - od serca. I czyż nauka też nie może być piękna?
To tak naprawdę ten sam stary Nightwish, czy w świecie fantazji, czy w świecie nauki, bo, idealistycznie i patetycznie mówiąc, rdzeń pozostaje nietknięty, rdzeń tego wszystkiego: pasja, patos, radość z życia, albo raczej czysta pasja płynąca z możliwości odczuwania, czucia życia nawet w jego najbardziej ponurych aspektach.
Nightwish zawsze pozostanie Nightwishem, o ile Tuomas kiedyś nie sfiksuje i nie zacznie rapować (Boże uchowaj!). ;)
Niech więc sobie odpoczywa i wróci do nas niebawem z nową weną, z nową radością życia ślicznie oprawioną w nutki. :D