Prawdę mówiąc, Tuomas jako tekściarz (albo raczej poeta, bo będę się upierał, że wiele jego tekstów byłoby całkiem niezłą poezją na papierze) zmienił trochę tematykę, nałożył nowe szaty, ale mam wrażenie, że jądro pozostało to samo. Jego styl pisania, erudycja (rzadko spotykana w świecie muzyki), nawiązania, ciekawe słowa, a przede wszystkim fakt, że jego teksty są przemyślane i ma pomysł na ujęcie tematu, nie robi pustosłowia albo pisarskiego dadaizmu. Trochę podobnie jak z kompozycjami, które mogą wyjść słabiej, ale nigdy nie są przypadkowe, czy zrobione ot tak. Teksty są bardzo różne od prostych typu Nemo, do skomplikowanych jak The Greatest Show on Earth.
Nie do końca się zgodzę, że liryki z EFMB nie są osobiste, powiedziałbym, że to jest manifestacja światopoglądu i zainteresowań Tuomasa, tak samo osobista jak wszystko inne. Nie trzeba robić pamiętniczka i pisać, co teraz czuje w pierwszej osobie, żeby było to osobiste. Teksty z EFMB dobrze oddają, kim jest teraz Tuomas, jakie poglądy wyznaje i jakie ma podejście do życia. Powiedziałbym nawet, że lepiej, jak rzeczy mają bardziej uniwersalny wymiar.
Jedno co się na pewno zmieniło, to melancholia, smutek, cierpienie uleciały, a pojawiła się celebracja życia, radość chwili, witalność. DPP jest tym granicznym albumem, gdzie obok mrocznych rzeczy pojawiają się już pierwsze teksty z whitmanowską afirmacją życia (vide Seven Days to the Wolves). Tak poza tym to całe spektrum jest obecne od pierwszej do ostatniej płyty i zgodzę się, że na każdym krążku jest zróżnicowany poziom (to znaczy zawsze są rzeczy i lepsze i trochę słabsze).
Słuchalibyście Nightwisha dla samej muzyki, gdyby teksty były takie jak u większości grup i nie stanowiły takiej wartości?