W szkolnej bibliotece znalazłam "Silmarillion" Tolkiena. Powtarzam: w szkolnej bibliotece, gdzie większość książek stanowią lektury i encyklopedie. Oprócz tego kilka pozycji pozaszkolnych pośród całej masy Reymontów, Prusów i Sienkiewiczów. A tam nagle Tolkien. I to jeszcze takie stare wydanie, gdzie kartki już pożółkły i całość ma ten taki specyficzny zapach niezbyt nowej już książki. A ja uwielbiam właśnie takie podstarzałe wydania, mają w sobie "to coś".
I wypożyczyłam ten "Simarillion" i czytam sobie, a z każdej kartki tchnie magia ♥