Haha, przed chwilą mój brat otworzył jakiemuś "wesołemu małemu grubaskowi", jak to on określił, i dawaj szukać z rodziną słodyczy :D Nasypał mu w końcu pierniczków do torebki, mówiąc, że musi być dużo, bo grubasek wygląda, jakby lubił słodycze :> Pamiętam, jak my kiedyś z dziewczynami w piątej klasie łaziłyśmy po okolicy. Wiecie, jak to jest, u nas się tego nie obchodzi i ludzie się generalnie nie przygotowują, może w mieście tak, ale na wiosce nie bardzo, więc jak zaszłyśmy do domu mojej nauczycielki od angielskiego, to dostałyśmy cytrynę i orzechy, bo nic innego w domu nie miała :-D