Jump to content
beatag60

Dzisiejszy świat

Recommended Posts

Guest Morderczyni

Moja klasa złożyła sie na antyramę ze zdjęciami i żelkowy bukiet dla wychowawcy. Na odwrocie antyramy wszyscy się podpisali. Wychowawca odchodzi na urlop zdrowotny, więc chcieliśmy mu dać coś na pamiątkę. Nasza polonistka, która również odeszła na urop, dostała książkę z podpisami i bratki w doniczce. Innym podarowliśmy storczyki w doniczkach.

Beata. Zgadzam się, twój przykład jest absurdalny. Nigdy o czymś takim nie słyszałam. W moich poprzednich szkołach popularnością cieszyły się kosze z kwiatami.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Straszne to, co cytujesz, Beata. U mnie w Opolu nikt nawet by o tym nie pomyślał, my naszej wychowawczyni daliśmy bukiet frezji i było ok. Jeszcze wybranym nauczycielom daliśmy po czerwonej róży i koniec. O drogich prezentach nikt nawet nie wspomniał. Bo i po co.

Ale do gimnazjum chodziłam w Płocku i tam to było na porządku dziennym (ogólnie pokręcone miasto, ten Płock, trudno ogarnąć system, w którym działa). Na zakończenie roku mój znienawidzony wychowawca chemik dostał od nas jakiś drogi krawat i pióro (które też byle jakie nie było). I tak było przez całe gimnazjum, na każdą uroczystość. Dzień nauczyciela, jego urodziny (ktoś skądś wiedział kiedy są), święta, zakończenie... masakra.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest Simo

Moja wychowawczyni dostała dziś bukiecik kwiatów. Podobał jej się. Podobno. A to zdzira, nie podobał jej się, kłamała!

Share this post


Link to post
Share on other sites

U mnie zawsze tak było, że każdy przychodził z kwiatami do szkoły i dawał je tym nauczycielom których najbardziej lubił. + duży bukiet dla wychowawcy.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Moim zdaniem przyczyn takiego stanu jest kilka (nawiasem mówiąc - pracuję w szkole, widzę i słyszę... Mam orientację, jak to wygląda "u nas" i w pobliskich szkołach i z niczym takim się nie spotkałam!!! Wyszły mi oczy, gdy przeczytałam o tym w necie). Swoją drogą wypada jeszcze rozróżnić, czy te prezenty są od pojedynczych rodziców, czy (np. karnet na coś tam) jest składką z pieniędzy zebranych kiedyś tam na radę rodziców (o tym akurat słyszałam). Moim zdaniem obie te formy trzeba rozróżnić, ponieważ w prezencie grupowym nie może być o "łapówce", "ustalaniu pozycji", czy "wkupnym" dla konkretnego ucznia! Można na to spojrzeć, jak na praktyczniejszą formę "kwiatków".

P.S. Żeby nie było: moja forma zatrudnienia nie daje mi szansy na takie "frykasy" :-D Ale tak szczerze mówiąc: chyba nie o to w tej pracy chodzi. Osobiście źle przyjmuję prezenty, szczególnie wartościowe, albowiem mam wadę: lubię się czuć przesadnie wręcz niezależna. A prezenty w takim przypadku wzbudzałyby poczucie niższości ("mnie by na to nie było stać"...), zobowiązania ("no tak, dostałam... to teraz nie wypada, żebym...") i godziłoby w ogólnie rozumianą moją niezależność.


Aha: powinnam jeszcze dodać, że jeśli dyrektor i nauczyciele ryzykują (własną pozycję głównie), żeby przyjąć bardziej "wykwintne" prezenty, to jest ich wybór. I tyle. Jak są w zgodzie z sumieniem, to proszę bardzo.

 

 

Poza tym, jakoś nie pozbyć się wrażenia, że właśnie polano kolejną partię wody na młyn pt: jedziemy po nauczycielach!

Obawiam się, że wzięto kilka, epizodycznych w skali kraju przypadków i rozdmuchano do rangi "norma". To na prawdę przykre.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Siostra mi mówiła, że dla pani przedszkolanki się rodzice składali, żeby jej jakiś złoty łańcuszek kupić. Ja się pytam: po co to? Moja mama była nauczycielką, na zakończenie roku dostawała kwiatki i ewentualnie jakieś bombonierki. I było ok. Jak była wychowawczynią jakiejś klasy to po ostatnim roku nauki czasami dostawała od nich jakiś większy prezent. Ale nigdy go sobie nie wybierała. To była po prostu niespodzianka od klasy. To co się teraz dzieje to jest przesada...

Share this post


Link to post
Share on other sites

Moja klasa właśnie skończyła gimnazjum i prezent dla wychowawczyni był dość duży - właśnie bon do jubilera za 200zł, duży bukiet kwiatów i ręcznie robiona kartka z klasowym zdjęciem (wręczone na komersie). Z drugiej strony jednak nam się to zwróciło, bo pani zaprosiła nas jeszcze na lody do najdroższej kawiarni w mieście - mogliśmy sobie wybrać cztery gałki, więc wyszło ją to tak 10-15zł od osoby, zależy od wielkości gałki, bo jest na wagę. W klasie było nas 24, ale w ten dzień (ostatni przed zakończeniem roku) kilku osób nie było, więc w sumie ufundowała takie lody 22 osobom chyba. Czyli raczej zwróciła cały prezent. No i to w końcu była ostatnia klasa - więc wypadało kupić coś większego niż na zwykłe zakończenie roku. Ogółem, jestem przeciwna dawaniu prezentów nauczycielom z każdej okazji, ale jeżeli robimy klasowe składki, to te 5zł raz na jakiś czas można przeżyć.

(Pozostali nauczyciele dostali kwiatki po jednym od wszystkich klas razem, to było w kosztach komersu, ale jednej pani - od historii - kupiliśmy dodatkowy bukiet i czekoladki - ona sobie w pewnym sensie zasłużyła, tzn. zawsze zgadzała się na przełożenie jakiegoś sprawdzianu - a i tak od niej też otrzymaliśmy prezent - torebkę różnych cukierków i życzenia).

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tak, tez lubię wypowiedzi Hołdysa, to co silnie z nich zawsze przebija to fakt że w życiu kieruje się on zdrowym rozsądkiem. A to rzecz którą bardzo cenię. Zawsze ma coś sensownego do powiedzenia. Wielką krzywdę mu zrobiono po tej całej akcji z ACTA. Kiedy stał się prawie że wrogiem publicznym numer jeden dla polskich internautów.

Przed wyborami robił u siebie w klubie debaty i takie normalne, ludzkie podejście do tematów u mało kogo się spotyka.

Share this post


Link to post
Share on other sites

A ja Hołdysa nie lubię. głównie właśnie przez ACTA. Po całej tej aferze jest u mnie na straconej pozycji. Jeżeli chodzi o artykuł to musiałabym przeczytać cały, żeby powiedzieć coś więcej. Ale zapewne pisze w nim to samo co wielu przed nim i wielu po nim jeszcze powtórzy...

  • Like 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie wiem gdzie to dać, niech będzie tutaj.

 

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/koniec_szkoly_religijnej_274761.html

 

Co o tym myślicie? Dla mnie to trochę chore, religia powinna być w kościołach a nie w szkole, a ten artykuł tylko to potwierdza. I co do samego przedmiotu: przez te 8 lat ile uczę się religii jeszcze nie nauczyłem się niczego pożytecznego... Zmarnowałem tylko mój czas. I nie zgadzam się na to, aby na moim świadectwie na koniec roku była ocena z religii. W ogóle nie rozumiem, co tu oceniać, przecież niczego nowego się nie uczę. Podręczniki od religii są bezsensu, nic w nich nie ma ciekawego czy chociaż czegoś z czego można by się uczyć, a ocena z religii (która jest sprawą prywatną) obok ocen z np. biologii wygląda żenująco i nie powinna się tam znaleźć. A w kościołach są salki i tam mogłoby się odbywać nauczanie bez oceniania stanu wiedzy. I nie rozumiem też czemu w klasach wiszą krzyże i czemu obecność np. na rekolekcjach jest sprawdzana. To takie narzucanie komuś własnego zdania.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Marek, dokładnie się z Tobą zgadzam:) Uważam, że rozliczanie z wiary jest mówiąc delikatnie: mocno nietaktowne!

To tak porównując jakby rozliczać z zainteresowania! To są odczucia indywidualnej duszy i umysłu- jak można wynosić tak osobiste opcje na publikę- nie zgadzam się na to!

Share this post


Link to post
Share on other sites

Mam na ten temat podobne zdanie. Jeżeli już religia w szkole to na zasadzie nauki o różnych religiach, żeby człowiek miał o nich pojęcie. Jakie obrzędy obchodzone są w każdej z większych religii, skąd biorą się niektóre zachowania... Ale nie nauczanie jednej prawdy objawionej - od tego jest kościół, takie coś można organizować w ramach szkółki niedzielnej.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Już pomijając fakt, że większość księży nie umie uczyć ;___;

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja miałam to szczęście, że trafiłam na jednego, który był dobrym nauczycielem. I opowiadał nam właśnie o innych religiach... W sumie to zachowywał się trochę nie jak zwykły ksiądz xD ale w takim pozytywnym sensie. Miał zdrowe podejście do wiary i kościoła ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest Simo

Mój ksiądz opowiada nam o tym, że Boga nie ma i jest on tylko wymyślony przez ludzi :P No ale wg niego jako katolicy powinniśmy podtrzymywać wiarę, ponieważ tylko to trzyma nas przy życiu, bla bla bla, w tym momencie zawsze zasypiam :D

Share this post


Link to post
Share on other sites
Guest Morderczyni

Gdy naszego katechety nie było i mieliśmy zastępstwo z młodym księdzem, opowiadał o nauce w seminarium.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ale nie wszyscy księża są tacy. Mnie w zeszłym roku uczył takie jeden co w ogóle nie wiedział jak uczyć. Wszyscy się darli na lekcji, a on tego nie zauważał. Poza tym lekcja wyglądała tak 1. 30 minut sprawdzania obecności i zapisywania tematu. 2. 10 minut gadania o seksie i o tym jak stracił cnotę przed seminarium ;____;

Share this post


Link to post
Share on other sites

A ja Hołdysa nie lubię. głównie właśnie przez ACTA. Po całej tej aferze jest u mnie na straconej pozycji. Jeżeli chodzi o artykuł to musiałabym przeczytać cały, żeby powiedzieć coś więcej. Ale zapewne pisze w nim to samo co wielu przed nim i wielu po nim jeszcze powtórzy...

 

Ja powiem tak: ja go w ogóle nie lubię i nigdy nie lubiłam.

A z jego poglądami zwyczajnie się nie zgadzam.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Co do religi to mnie uczy katechetka i w sumie za nią nie przepadam. Mam wiele pytań dotyczących religi, a ona nie potrafi na nie odpowiedzieć i odsyła mnie do książek teologicznych. Na lekcji się nudzimy ona coś gada i praktycznie nikt jej nie słucha. Czasami oglądamy filmy, zazwyczaj nudne, chociaż raz był egzorcysta. Z religi mam 6, więc przydało mi się do średniej i w sumie to też taki odpoczynek od cięższych lekcji. Czy powinna być w planie lekcji? Obiektywnie nie wydaje mi się, nic nowego się nie dowiedziałam, a nawet trochę zniechęciłam do kościoła.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Mnie uczyło dużo różnych ludzi religii, i muszę stwierdzić, że nie może być gorszej pomyłki niż katechetka... większość z nich(oczywiscie nie generalizując) minęło się z powołaniem i zamiast zostać zakonnicą zdecydowały się zbawiać świat nauczając religii. Jedna z 3 które poznałam sama nie wiedziała do końca o czym gada, z Mikołaja w Laponii zrobiła świętego "którego pomocnicy z całego świata, wyręczają w większości obowiązków" .... tak, totalny dramat. Kolejna z nich przez 2 lata pytała całą klasę z modlitw. A trzecia, nawet fajnie podchodziła do tematu, bo na lekcjach religii nie mówiła jak się modlić, nie kazała łazić do kościoła, nawet twierdziła, że nie trzeba do niego należeć a najfajniejsze było to, że nie zawiesiła się tylko na wyznaniu katolickim, ale na całej masie religii i ich odłamów.

Z księżami wiadomo jak jest : albo nie chce im się, albo są nawiedzeni, albo mają jeden temat, an który gadają, i większość taka była, chociaż dwóch, którzy mnie uczyli byli 'wyjątkowi'. Jeden z nich grał z nami w siatkówkę i uczył Indonezyjskiego a drugi jest cholernie mądry i inteligenty : nie namawiał nikogo na wierzenie w cokolwiek, ale twierdził, że chrześcijaństwo to najwygodniejsza religia.

Mnie najbardziej denerwuje to jakie my w Polsce mamy podejście do Kościoła, niestety, starsi ludzie chcą żeby wszyscy wierzyli w to co podaje Kosciół katolicki, bo to wiąże się z naszym patriotyzmem, tzn. dla nich to tak wygląda, ponieważ za każdym razem kiedy chciano nam odebrać wolność odbierano również mozliwość wyznawania tej wiary. Po za tym kolejnym problemem Kościoła w naszym kraju jest to, że niestety, ale stał się instytucją, nie liczy się tylko wiara i dogmaty, ale interesy, kasa i polityka również.

Jestem osobą wierzącą, ale zastanawiałam się nad 'zmiwną wyznania', ogólnie podoba mi się zamysł wyznań protestanckich.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dziwnie jest z tą religią. Nie pasuje mi fakt, że wystawia się oceny z tego przedmiotu. No bo o czym to ma świadczyć - że Małgosia wierzy na szóstkę, a Jasio ledwie na tróję? To jest przecież sprawa duchowa, osobista. W zasadzie to religię w ogóle można by wywalić z planu lekcji, a zamiast tego zrobić jakąś szkółkę niedzielną, zajęcia w salce katechetycznej czy coś w tym rodzaju. Coś, na co dzieciaki chodziłyby z własnej, nieprzymuszonej woli, a nie bo cała szkoła chodzi i nie ma innej opcji. Co do tych krzyży: nie przeszkadzają, ale powinni je zdjąć albo wieszać obok nich symbole innych religii, żeby mały muzułmanin czuł się w klasie tak samo dobrze jak mały katolik.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Co do tych krzyży: nie przeszkadzają, ale powinni je zdjąć albo wieszać obok nich symbole innych religii, żeby mały muzułmanin czuł się w klasie tak samo dobrze jak mały katolik.

 

Myślę, że lepiej byłoby się już ich pozbyć. Wiesz ile jest religii na świecie? Mogłoby ściany nie starczyć :P

Share this post


Link to post
Share on other sites

Co do tych krzyży: nie przeszkadzają, ale powinni je zdjąć albo wieszać obok nich symbole innych religii, żeby mały muzułmanin czuł się w klasie tak samo dobrze jak mały katolik.

 

Myślę, że lepiej byłoby się już ich pozbyć. Wiesz ile jest religii na świecie? Mogłoby ściany nie starczyć :P

 

No raczej tak :P Ale byłyby ściany ciekawsze :P

Share this post


Link to post
Share on other sites

Gdybym ja jako muzułmanin lub ktoś inny przybył do polskiej szkoły to czułbym się trochę urażony widząc krzyże..

Share this post


Link to post
Share on other sites

Please sign in to comment

You will be able to leave a comment after signing in



Sign In Now

  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.