Leaderboard
Popular Content
Showing content with the highest reputation on 11/19/18 in Posts
-
1 pointOks tym razem model samolotu z II Wojny Swiatowej ,a jest nim samolot transportowy /wielozadaniowy Beechcraft 18 w wariancie wojskowym C-45 Expeditor ,model w skali 1:72 A co następne ,model testowy ,ale o tym niebawem
-
1 pointPora na model z dyskiem ,a jest nim Boeing E-3 Sentry zwany też AWACS - Airborne Warning and Control System, Lotniczy System Ostrzegania i Kontroli ,model w skali 1:300 i na tym koniec modeli w malowaniu USAF A co następne ,poczekajcie cierpliwie :-)
-
1 pointOk kolejny zrobiony model to Boeing C-17 Globmaster III Sił Powietrznych Kataru ,w malowaniu linii lotniczej Qatar Airlines model w skali 1:300 I taka mała ciekawostka ,to że samoloty wojskowe malowane są w barwach cywilnych linii lotniczych nie jest jakieś bardzo niezwyykłe ponieważ zdarza się to często ,prym w tym wiodą Rosjanie którzy swoje samoloty transportowe i rozpoznawcze malowali dla niepoznaki w cywilne malowanie linii lotniczych Aeroflot za czasów ZSRR i potem gdy powstała Rosja . Polskie Wojska lotnicze też miały incydent z przemalowaniem wojskowych śmigłowców w cywilne barwy linii LOT podczas pielgrzymki Papieża do Polski w 1979 roku . A co następne samolot z dyskiem nad kadłubem
-
1 pointKolejny tanker czyli latająca cysterna ,a jest nią Mc Donnell Douglas KC-10 Extender ,model w skali 1:300 Jako ciekawostkę dodam że w toku historii lotnictwa zrodziły się 2 metody tankowania w powietrzu : Metoda na sztywny boom (rzućcie okiem na model KC-135 ten wysunięty dynks z tyłu to właśnie boom ) końcówka tego boomu kotwiczy do otworu w kadłubie samolotu i chodzi o to by samolot tankowany trafił otworem na kadłubie na boom ,potem dochodzi do połączenia i tankowania . Metoda na przewód giętki ,przewód giętki znajduje się w zasobniku pod skrzydłami lub w kadłubie i z cysterny najpierw wychodzi lejek a potem przewód giętki ,samolot tankowany wysuwa sonde do tankowania którą musi trafić w ten lejek i potem samolot jest tankowany .A KC-10 jest przystosowany do tankowania w obu metodach tak samo jak KC-135 z tym że w KC-135 lejek wylatuje z boom . Powiem wam ta operacja wymaga od pilota sporej zdolności manewrowej ,nie jest to łatwe sam próbowałem na symulatorze ,i raz się udało a raz nie ,poniżej wstawię kilka filmików na ten temat byście poznali jak to wygląda w praktyce A co następne ,samolot wojskowy w cywilnym malowaniu ,to też będzie ciekawostka . [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=3ZLBas3d7N0http:// [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=lN9FKpAB4h8http:// [video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=WlcWiuUK5Schttp://
-
1 pointProjekt „A Nordic Symphony ‘18” zawitał do Polski 24 i 25 października na dwa koncerty, w ramach których zarówno Stratovarius, jak i Tarja wystąpili w roli headlinerów. Jako support zaprezentowała się istniejąca od 2010 roku brytyjska formacja Serpentyne, wykonująca muzykę z gatunku folk/symphonic metal/rock, inspirowaną średniowieczem. Choć zespół zagrał zaledwie pięć utworów, swoimi oryginalnymi aranżacjami wokalno-instrumentalnymi wzbudził zainteresowanie publiczności, która nie szczędziła Brytyjczykom oklasków. Przyznam, że mi również ich występ przypadł do gustu. Czas pozostały do wyjścia na scenę fińskich weteranów ze Stratovarius upłynął nam, zgromadzonym pod sceną fanklubowiczom, w atmosferze radosnego oczekiwania, wspólnych rozmów i zdjęć. Takie właśnie ulotne chwile tworzą później piękne, pełne pozytywnych emocji wspomnienia, do których z radością się powraca. Gdy Timo Kotipelto z ekipą żwawym krokiem wbiegł na scenę, został owacyjnie powitany przez polskich fanów, których w klubie wciąż przybywało. Mocne wejście utworem „Eagleheart” sprawiło, że koncert Finów już na samym początku nabrał tempa i rumieńców. Błękitnooki Timo w koszulce z imponujących rozmiarów trupią czaszką nawiązał świetny kontakt z publicznością, którą od czasu do czasu zachęcał do wspólnego śpiewania, jednocześnie dziękując za entuzjastyczne przyjęcie. Zespół zagrał dla nas materiał pochodzący z różnych albumów. Usłyszeliśmy m. in. utwór „Oblivion” (2018) promujący najnowsze wydawnictwo zespołu, monumentalne „Destiny” (1998) z krążka o tym samym tytule oraz „4000 Rainy Nights”, grane na tej właśnie trasie premierowo w aktualnym składzie. Wokalista przedstawił towarzyszących mu na scenie instrumentalistów z osobna, pozostawiając każdemu z nich pole do zaprezentowania własnych umiejętności. Gdy popisowe solo klawiszowca Jensa Johanssona przeszło w charakterystyczne dźwięki doskonale znanego fanom klasyka „Black Diamond”, pod sceną zawrzało. Nogi same zaczęły skakać, a ręce wiwatować. Gdzieś w tłumie utworzyło się pogo, stłoczeni blisko sceny ludzie zaczęli na siebie wpadać, a nad naszymi głowami pojawili się surferzy. Stojąc tuż przy barierkach czułam się w miarę bezpieczna, ale przyznam, że w chwili, gdy zobaczyłam za sobą buciory niesionego przez tłum jegomościa, a tuż przed sobą napierających na barierki ochroniarzy, którzy chwyciwszy owego jegomościa za fraki usiłowali przeciągnąć go na swoją stronę, poczułam się lekko zniesmaczona brakiem kultury u polskich fanów. Takich wypadków, zakłócających nieco odbiór całego koncertu, było tego wieczoru kilka. Stratovarius zwieńczył swój występ kultowym „Hunting High And Low”, podczas którego Timo przez niemal 10 minut zachęcał nas do głośnego śpiewania (czyli zdzierania gardeł) wraz z nim, co też skwapliwie czyniliśmy, chcąc za wszelką cenę pokazać, że Kraków potrafi krzyczeć głośniej niż Gdańsk. [video=youtube]http://https://www.youtube.com/watch?v=2UG5N82dPn4 Gdy po jedenastu zagranych utworach Stratovarius wśród burzliwych oklasków zszedł ze sceny (by ku rozczarowaniu zgromadzonych fanów już na nią nie powrócić), zaczęło do mnie docierać, że oto już za chwilkę zobaczę i usłyszę po raz szósty na żywo Tarję, za którą od czasu koncertu we Wrocławiu 6 grudnia 2016 roku zdążyłam się bardzo stęsknić. Jak tylko wszyscy członkowie zespołu zajęli swoje strategiczne miejsca naprzeciwko publiczności, tuż przed naszymi oczami wyrósł las uniesionych w górę aparatów fotograficznych kilkunastu paparazzich, którzy przez pierwsze trzy utwory uwijali się niczym pszczoły w ulu, walcząc o jak najlepsze ujęcia, a przy okazji skutecznie zasłaniając niektórym z nas widok na scenę. Było to nieco irytujące, ale cóż, do przeżycia ;) W świetle reflektorów i obcisłym gorsecie Tarja wyglądała wręcz obłędnie Skórzany outfit podkreślał kobiece wdzięki i pięknie eksponował tatuaż na ramieniu, który artystka wyraźnie lubi pokazywać światu. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam jej w tak seksownym wydaniu. Emanowała kobiecością i niesamowitą energią, którą chłonęła zgromadzona pod sceną publiczność, głośno wyrażając swoje pozytywne emocje. I tu także znaleźli się fani, których emocje poniosły na fali uniesionych w górę rąk aż pod barierki, wskutek czego znów mieliśmy nad głowami surferów :/ Na żadnym z pięciu koncertów Tarji, na jakich byłam w ubiegłych latach, nic podobnego nie miało miejsca... Tutaj owszem. Ochroniarze polecili nam zwinąć z barierek naszą fanklubową flagę, by, jak zapewniali, żaden z nich nie potknął się o nią w razie konieczności interwencji. Zrobiliśmy, o co prosili, aczkolwiek niechętnie i z ociąganiem. Nie zważając na przepychanki pod sceną powodowane przez pogujących fanów i wyciąganych z tłumu surferów, Tarja w pełni profesjonalnie kontynuowała swój występ, tradycyjnie zwracając się do nas po polsku (zgodnie z poniższą rozpiską) i dziękując krakowskiej publiczności za ciepłe przyjęcie. Kulminacyjnym punktem wieczoru było dla mnie wykonanie na żywo utworu „Diva” z płyty „The Shadow Self”. Owej piosenki od dłuższego czasu domagali się fani artystki, zapytani kiedyś o to, jaki kawałek najbardziej pragnęliby usłyszeć na żywo (na drugim miejscu znalazło się GLS). „Diva” to z pewnością kompozycja wyjątkowa i z mocnym przekazem, przez niektórych uważana za spóźnione rozliczenie z przeszłością. To już pozostawiam każdemu do indywidualnej oceny. „Diva” wyszła na scenę w krótkiej sukience odsłaniającej tatuaż, butach na kosmicznym obcasie i koronie, którą otrzymała w prezencie od brazylijskich fanów kilka miesięcy wcześniej. Kolejna perfekcyjna stylizacja, która moim zdaniem dodała jej dziewczęcego uroku. Podczas refrenu unieśliśmy w górę karteczki z napisem „Just Look At Diva”, przygotowane w ramach akcji koncertowej. [video=youtube]http://https://www.youtube.com/watch?v=oc-FOTtS4lY Gdy występ Tarji zbliżał się już ku końcowi, rzuciliśmy na scenę polską flagę z podpisami fanów, którą Tarja z wdzięcznością przyjęła i zarzuciła sobie na plecy. Na scenie czekał już pluszowy Koziołek Matołek, sprezentowany artystce przez jedną z fanklubowiczek, a także piękny portret będący podarkiem od jednego z utalentowanych artystycznie fanów. Te i inne prezenty otrzymane od naszego fanklubu zarówno w Krakowie, jak i w Gdańsku, Tarja zamieściła na swoim Instagramie. https://www.instagram.com/p/BpXuitjByKx/?hl=pl&taken-by=tarjaofficial Był to mój drugi (po Wrocławiu 2016) koncert w szeregach Winter Storm Poland, na którym niestety nie było nam dane spotkać się z Tarją face to face. Tym razem nie zdobyliśmy nawet autografów. Artystka szybko się ulotniła, ale za to do publiczności wyszli Alex (gitarzysta), Kevin (basista) i Timm (perkusista), którzy chętnie pozowali do zdjęć. Przyznam, że nie żywiłam wielkich nadziei na spotkanie z Tarją, wiedząc, że odczuwa ona duże zmęczenie obecną trasą, a w perspektywie ma kolejne wyczerpujące koncerty z Raskasta Joulua oraz własnym repertuarem świątecznym. Na pocieszenie kupiłam ostatnie dostępne na stoisku z merchem dwupłytowe wydanie „My Winter Storm”, którego brakowało mi w kolekcji i w efekcie opuściłam teren klubu usatysfakcjonowana. Koncert w Krakowie z pewnością będę wspominać bardzo dobrze. Mimo deszczowej aury i kilku organizacyjnych niedociągnięć bawiłam się świetnie. Artyści zapewnili nam profesjonalne show, a my im fantastyczne przyjęcie. Frekwencja dopisała, humory też, i tak naprawdę jedyną rzeczą, jaką mogłabym uznać za rozczarowującą, był brak duetu Tarja – Timo. Marzyłam, żeby usłyszeć ich wspólne wykonanie Phantoma, OTHAFA lub choćby Stratovariusowe „Forever”. Nic z tego. Setlista każdego z zespołów zawierała 11 utworów i nie przewidywała bisów ani nawet wspólnego wyjścia na scenę po zakończeniu show. Szkoda. Podsumowując: Zdjęcia ani filmiki za nic nie oddadzą atmosfery tamtego wieczoru. To trzeba przeżyć. Najlepiej jak najbliżej sceny (przy odrobinie szczęścia zdjęcie z Tarją gwarantowane). Polecam każdemu :)
-
1 pointAdrian ,pierwsze próby tankowania w powietrzu były przed 1 wojną światową ,potem to zostało udoskonalone i rozwinęło się po II wojnie do tego stopnia że wiele państw np Rosja USA Francja Niemcy Hiszpania Brazylia dysponują latającymi cysternami . A teraz co zrobiłem ,a zrobiłem model 1 samolotu w 2 wersjach : Saab S100 Argus w wersji transportowej Oraz Saab S100B Argus w wersji AEW & C
-
1 pointJest i nasz długo wyczekiwany projekt Epiki z Metropole Orkest: [video=youtube] Muszę przyznać, że brzmi to bardzo ciekawie. Takiego połączenia jeszcze ie było - mam na myśli sposób gry orkiestry z ciężkim instrumentarium. Nigdy czegoś podobnego nie słyszałem. ;) Ciekawie wypada to przeplatanie mocnych partii gitar i growlu Marka oraz wesołej, podrygującej orkiestry. To jest tak ze sobą sprzeczne, że aż interesujące! Liczyłem na coś innego, ale nie czuję się zawiedziony. Epickie utwory będziemy mieli zawsze na nadchodzących krążkach, a takiego projektu moglibyśmy nigdy nie usłyszeć. Zaledwie garstka zespołów w symfonicznym metalu poważnie eksperymentuje brzmieniem i bawi się muzyką. ;)
-
1 pointCzas na 2 część mojej latającej dioramy ,a jest nią latająca cysterna Boeing KC-135 w skali 1:300 ,samolot służy do tankowania innych samolotów za pomocą 2 metod za [pomocą sztywnego boomu i za pomocą giętkiego przewodu zakończonym lejkiem . A tu odtworzenie scenki na latającej dioramce ,czyli scena tankowania B-52 przez samolot KC-135
-
1 pointObiecana ślicznotka z Nowej Zelandii Boeing b777-300 linii lotniczej ANZ A teraz przede mną pierwsza część dioramy lotniczej
-
1 pointI ostatnie dwa modele kończące serię C Made in USA Fairchild C-119 Flying Boxcar Skala 1:300 I Boeing C-97 Stratofighter skala 1:300 A następny będzie pax w pięknym malowaniu
-
Member Statistics