Zgadzam się. GLS z samej płyty jakoś mocno mi nie "podbiło", za to słysząc jego wykonanie na żywo najpierw z Live at Lowlands (w sumie moja ulubiona koncertówka NW) a potem na EofaE stwierdziłam, że to mistrzostwo świata. Ten brzmi jeszcze bardziej hmm... majestatycznie niż w wydaniu studyjnym. Moja opinia na ten temat nie zmieniła się, aż nie dawno usłyszałam go w wydaniu Floor z Buenos Aires bodajże. I... dżizas... to co ona zrobiła z tym kawałkiem, a szczególnie końcówką to mistrzostwo świata i okolic. Nie potrafię tego ubrać w słowa, ale skóra sama się "zgęsiła" w pozytywnym tego słowa znaczeniu, a skoro tak się stało to coś w tym musi być, imo. ;)
I chyba nie da się już lepiej, ale kto ich tam wszystkich wie... ;)