Dzięki Aga za info, czekałem na ten utwór :)
Szczerze pisząc spodziewałem się, że Tarja i Marco zaśpiewają w chórku i ponownie usłyszymy jak ich głosy się przeplatają w harmonie, za którymi wielu fanów tęski. Zamiast tego każdy śpiewa swoją partię osobno i przez to utwór wydaje się mniej pełny ("mniej-bardziej, rzekłby Kapelusznik), chłodniejszy, bez tej emocji, która łączy dwóch artystów na scenie... Ciężko jest mi to nazwać, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.