Jump to content

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 10/20/17 in all areas

  1. 2 points
    Kochani, dziękuję Wam serdecznie za tak ciepłe przyjęcie mojej relacji i tyle pozytywnych opinii. Nie potrafiłam opisać tego wydarzenia inaczej niż przez pryzmat emocji, których doświadczyłam tamtego wieczoru. To było niesamowite przeżycie. @anulka79 Dziękuję, Aniu! Ja również żałuję, że Cię ze mną nie było. Czułam się nieco osamotniona, brakowało mi bratnich dusz, z którymi mogłabym poskakać pod sceną. Powiedziałam chłopakom na spotkaniu, że mają w Polsce fanów, i mam nadzieję, że odwiedzą nas jeszcze w przyszłości. Może przyjadą wówczas do Warszawy, a wtedy ja stanę na głowie, żeby przyjechać! :) Z rysunków dziewczyn jestem naprawdę dumna. Wiszą teraz na honorowych miejscach nad biurkiem, a młodsza już nawet obkleiła szafki zdjęciami zespołu. :D @Justyna Dziękuję za miłe słowa. Zdecydowanie polecam Ci zapoznanie się z twórczością Brother Firetribe! Na mnie ich muzyka wpływa bardzo pozytywnie. Jest nieskomplikowana, optymistyczna i pełna radości życia. Ale ostrzegam: uzależnia! @beatag60 Kiitos, Beatko! Bardzo się cieszę, że czytanie moich emocjonalnych relacji sprawia Ci frajdę. Mi ogromną przyjemność sprawia ich pisanie. Zdradzę teraz tajemnicę i dodam, że w tym temacie nie powiedziałam jeszcze swojego ostatniego słowa w tym roku! Co do Emppu, to wcale mnie nie dziwi, że nie zapamiętał koncertu w Polsce. Nic specjalnego się na nim nie wydarzyło. To był festiwal jakich wiele. Dla nas fanów ogromne wydarzenie, a dla niego tylko kolejne zobowiązanie do wypełnienia, zapewne bardzo podobne do wszystkich innych koncertów, jakie NW grał w tamtym czasie. Po prostu przyjechał, zrobił swoje, ukłonił się, pomachał publiczności ze sceny i zniknął. Dlatego tak bardzo wielbię Brother Firetribe, w którym Emppu gra rolę pierwszoplanową. Widać, że scena to jego żywioł, i w to, co robi, wkłada całe swoje serce. Nawet od czasu do czasu coś tam się odzywa. Nawiązuje kontakt wzrokowy z publicznością i ciepło się do niej uśmiecha. Roztacza wokół siebie taką mega pozytywną aurę, że nie da się go nie kochać ♥ Oho, znowu zaczynam! :P Chciałabym bardzo doczekać się halowego koncertu Nightwish w Polsce. Myślę, że wówczas mielibyśmy większą szansę na to, by w jakiś wyjątkowy sposób wryć się naszym ulubieńcom w pamięć na dłużej. @LuciferMorningStar Dziękuję bardzo! Jest mi niezmiernie miło, że mój emocjonalny opis zrobił na Tobie tak dobre wrażenie :) Umiejętności w pisaniu relacji z koncertów nabyłam w dużej mierze dzięki aktywności na naszym forum i z przyjemnością dzielę się w nich wspomnieniami pięknych, acz ulotnych przeżyć koncertowych z Wami. A kto wie, może moje młode utalentowane artystki za kilka lat dołączą do naszej Nightwishowej społeczności ;) @hietAla Jak miło słyszeć te słowa! :) Prawda, po miesiącach oczekiwania na koncert marna godzinka występu to zdecydowanie za mało. Ale było jak było. Ja absolutnie nie mam powodów do narzekań! Meet&greet z zespołem trwało w sumie na pewno więcej niż 5 minut (nie wiem ile, straciłam rachubę czasu), ale przez cały czas jego trwania byliśmy ponaglani przez tour managera, który bez przerwy powtarzał te swoje „five minutes”, dając nam w ten sposób do zrozumienia, że mamy się streszczać. Miałam wielką ochotę go odesłać, zamknąć za nim drzwi i zostać na backstage’u chwilę dłużej. :-D
  2. 1 point
    Dziękujemy profesor Sami za barwny i ciekawy wykład, nie tak betonowy jak myśli, za to z humorem Słowem wstępu do posta, okiem fizycznego laika. Skąd bierze się światło? Powiecie zewsząd, lecz głównie ze Słońca oraz roziskrzonych gwiazd. Co to światło? Promieniowanie, tudzież fala elektromagnetyczna (w fizykę kwantową się nie wgłębię). Fotony - bezmasowe cząstki subatomowe są jego nośnikiem. Mają różną energię a co za tym idzie, długość fali. Naginając nieco rzeczywistość, można powiedzieć że są strumieniem kolorowych kuleczek (wiecie co się dzieję gdy światło przechodzi przez pryzmat). Pojedyncza łuska motyla zawiera pigment (jakiś tam związek chemiczny), każda może mieć inny rodzaj. Zależnie od tego która długość fal spektrum światła widzialnego (nasze oczy nie widzą UV czy podczerwieni) jest absorbowana a która przepuszczana widzimy barwę. I tak liść rośliny przepuszcza "zielone fotony" które docierają do naszego narządu wzroku. Światło nadaje barwę i nas określa. Jakikolwiek organizm nie został stworzony w danym kolorze i z numerem seryjnym, przez Stwórcę. Gdy nie posiada się pigmentu: Jest się gołym i wesołym, czyli przepuszcza wszystkie fotony (fale elektromagnetyczne wszystkich zakresów światła widzialnego). Czerń widzimy wtedy gdy wielka ilość ale nie 100% fotonów jest pochłaniana. Jeśli gdzieś popełniłem błąd, Sami poprawi Przejdźmy zatem do części właściwej: 47. Świetlik świętojański Świetlik posiada specjalne komórki fotocyty, pod warstwą przezroczystego pancerza. To tam odbywa się reakcja lucyferyn (grupa przeróżnych pigmentów) z lucyferazą (enzymy ogólnie przyśpieszają reakcje chemiczne, bez tego nieznośnie woooooolneeee) z dodatkiem kryształków kwasu moczowego, odbijających światło. Do owej reakcji potrzeba dużo ATP. Podsumowując. Bioluminescencja (jako rodzaj chemiluminescencji właściwy organizmom żywym) jest wysoko energochłonną reakcją chemiczną "wypluwająca" strumień fotonów (analogia do organicznego mikro-słońca byłaby nagięciem rzeczywistości, lecz jako obraz się sprawdza). Rodzaje lucyferyn: http://todayinpakistan.com/wp-content/uploads/2016/07/Luciferin-Bioluminescence.jpg Cały mechanizm działania: Ale po cóż chrząszcze świecą? Tak się składa, w przypadku tego gatunku, że samice nie potrafią latać. Aby zwabić jurnego samca, emitują swą obecność! Bioluminescencja sprawdza się w przypadku mniejszych organizmów, w głębinach gdzie panują mroki. Lwom czy tygrysom nie wyszłoby na dobre, nawet gdyby nabyły taką umiejętność, dobór naturalny szybko wyeliminowałby takowe osobniki z gry. I mała dygresja. Ptaki nieloty oraz drapieżne nie pysznią się barwami, z kolei ziarnojady i owadożerne dzięki umiejętności lotu, mogą szczycić się modą! Uciekną lub wtopią się barwami w środowisko. Taki orzełek, czerwono-zielono-żółty, szybując oznajmiałby swą obecność wszystkim mieszkańcom. 48. Lampocteis cruentiventer Ten żebropław świeci sobie na czerwono. Ciekawostką jest, że większość morskich organizmów, nie dostrzega koloru czerwonego! Tutaj występuje kolentrazyna, lucyferyna-substrat wchodząca w skład białka które opisała Sami 49. Mertensia ovum [video=youtube] I jeszcze jedna choinka morska która chciała być stroboskopem ;). Oprócz słabej bioluminescencji w kolorach niebieskim i zielony, rzęski i grzebienie czy też wici, zwał jak zwał, powodują zakłócanie padającego światła. Efekt jak widać, zdumiewający, fenomenalny, jak mógłby zakrzyknąć Szaranowicz lub Szpakowski 50. Swima bombaviridis Prawdziwa bomba. Te niedawno opisane morskie robaki zrzucają świecące na zielono bomby (ewolucyjnie przekształcone skrzela) w celu odstraszenia przeciwnika, zwabienia ofiary lub taniec godowy? Raczej to pierwsze. Nie chciałbym aby ktoś we mnie rzucał, roziskrzoną zieloną kulką. Naukowcy nazwali je zielonymi bombowcami Odsyłam do filmiku: [video=youtube]
  3. 1 point
    Zatem przejmuję temat na krótką chwilę - na którą to krótką chwilę powinien on zmienić nazwę na 'Osobliwe zwierzęta ze szczyptą naukowego betonu". Tematem dzisiejszego wykładu będzie bioluminescencja, czyli zdolność organizmów do emitowania światła. Kto emituje światło? Oczywiście wiadomo, świetliki - to przychodzi do głowy jako pierwsze. Ale mało kto wie, że światło emitują także niektóre rodzaje bakterii, meduzy, plankton. Dzisiaj skupię się na tych trzech ostatnich właśnie. Zaczynając od planktonu - tworzą go drobnoustroje, które nie są już bakteriami, a zwierzątkami. Weźmy na przykład takie bruzdnice. Oto one: Dziękuję bruzdnicy za rozjechanie mi posta, much appreciated. W każdym razie - bruzdnice mają specjalną właściwość - otóż świecą. Jak? Światło jest wytwarzane poprzez zakwaszenie środowiska wewnątrz jednej jedynej, cennej komórki bruzdnicy. Na czym polega zakwaszenie? Kwasowy odczyn zależy głównie od zawartości jonów H+, czyli protonów. Im więcej protonów, tym bardziej kwaśne środowisko. W komórce bruzdnicy protony siedzą sobie w wakuoli. Wakuola, nie wchodząc w zbędne szczegóły, jest to miejsce w komórce, gdzie magazynowane są rzeczy, czasem wyrzucane są rzeczy, odpowiada za utrzymanie osmotyczności (żeby komórka nie zapadła się sama w sobie w środowisku hipertonicznym albo nie wybuchła w środowisku hipotonicznym) i takie tam. Wracając do tematu - wakuola jest magazynem protonów, które są nośnikiem kwasowości. Aby mogły one zareagować z lucyferyną (białkiem, które po utlenieniu daje efekt świetlny. Lucyfer to przecież - poza tym, że Szatan, to też w dosłowny tłumaczeniu 'ten, co niesie światło". Stąd nazwa dla białka :)), muszą się do niej dostać. Robią to poprzez kanały protonowe w błonie wakuoli. Na pewno nie chcecie się dowiedzieć jaka jest dokładna budowa tych kanałów i co sprawia, że transportują one protony, więc Wam tego oszczędzę :)) --> Protony dostają się do tobołków z lucyferazą i powodują jej utlenienie, co wyzwala efekt świetlny. A jak to się dzieje, że protony w ogóle wykazują chęć przejścia do cytoplazmy? Otóż wyzwala je ruch w środowisku! Każda fala morska, każdy pływak, łódź, wszystko. Także gdybyście się kiedyś wybierali do ciepłych mórz Tajlandii popływać z Lucyferem, to chętnie do Was dołączę, bo tak, są takie wycieczki :D Przejdźmy do bardziej zaawansowanych organizmów: Parzydełkowce i wszystko to, do czego możemy ich użyć. Bowiem możemy wykorzystać biolumincescencyjne właściwości parzydełkowców do naszych niecnych celów :)) Jest pewien gatunek meduzy, Aequorea victoria, żyjąca sobie w ciepłych morzach, o ile dobrze pamiętam, gdzieś koło Japonii. Otóż meduza ta ma zdolność do chemiluminescencji poprzez fakt, że posiada pewne białko - aekworynę, która dzięki specjalnemu chromoforowi świeci sobie na niebiesko. Naukowcy, for whatever reason, doprowadzili do zmiany koloru fluorescencji białka wyizolowanego z owej meduzy na zielony, opublikowali je jako GFP (Green Fluorescence Protein- białko zielonej fluorescencji) i dostali za to Nobla. W każdym razie teraz mamy białko GFP, które jest chyba obok niesławnego Rubisco, najbardziej znanym nauce białkiem. Co odpowiada za świecenie GFP? - jak już wcześniej wspominałam - chromofor. A cóż to jest chromofor? Jest to specjalne ułożenie aminokwasów w strukturze białka, które daje emisję fluorescencji. W przypadku GFP jest to FSYGVQ - czyli kolejno fenyloalanina, seryna, tyrozyna, glicyna, walina i glutamina. GFP ma strukturę beta beczułki z paroma alfa helisami i paroma obszarami inherentnie nieuporządkowanymi na dokładkę. A wygląda tak: Swego czasu naukowcy odkryli, że GFP można się bawić poprzez zmianę ułożenia aminokwasów w chromoforze, co skutkuje emisją innego koloru fluorescencji. Więc skoro można, to można, puścili zupełnie wodze fantazji i stracili wszelkie granice - powstała niezliczona ilość kolorów GFP, które już nie jest G. :v Można tagować tymi białkami wszystko, od DNA po inne białka i uzyskuje się efekty takie jak ten poniżej. Malowanie bakteriami? Czemu nie. Trzeba tylko odpowiednio stransformować, wysiać i pamiętać gdzie się wysiało który kolor xD Enjoy, wyszedł z tego nie dość, że tasiemiec, ale i beton xD Ale czego się nie robi, żeby nie robić nudnej jak cholera prezentacji z forensic genetics :D
  4. 1 point
    Chyba jeszcze nigdy nie wyczekiwałam koncertu żadnego zespołu tak bardzo, jak właśnie Brother Firetribe we wrocławskim Firleju. Pamiętam, że odkąd się o nim dowiedziałam (w marcu bodajże), odliczałam dni do 12 października. Cieszyłam się, że będę miała okazję posłuchać kolejnego fińskiego zespołu na żywo w moim mieście i odpowiednio wcześnie zaopatrzyłam się w bilety (choć nie było takiej konieczności, gdyż sprzedaż wejściówek szła kiepsko i frekwencja w dniu koncertu niestety również pozostawiała wiele do życzenia). Jednak świadomość, że bilety leżą już na półce i spokojnie czekają na swój czas, działała na mnie uspokajająco. Z drugiej strony czułam ogromną radość i ekscytację związaną z przyjazdem Emppu. W Nightwish tak odległy i niedostępny, a tutaj miał wystąpić na malutkiej scenie w kameralnym klubie. Przez te kilka miesięcy oczekiwania na koncert gdzieś w głowie kołatała się myśl, że może jakimś cudem uda mi się zdobyć autograf chociaż jednego z członków NW... Bardzo tego pragnęłam, naprawdę. W najśmielszych snach jednak nie przypuszczałam, że dostanę znacznie więcej. Na kilka miesięcy przed koncertem miałam najnowszy album zespołu („Sunbound”) w małym palcu i wytrwale zgłębiałam pozostałe wydawnictwa w dyskografii grupy, które stopniowo coraz bardziej mnie wciągały. Chwytliwymi melodiami BF zaraziłam całą rodzinę. Gdyby dzieci były odrobinę starsze, z pewnością poszlibyśmy na koncert całą czwórką J Tym razem jednak wybrałam się tylko z mężem. Trzy dni wcześniej dostałam od zespołu wiadomość, że zostałam szczęśliwą posiadaczką wejściówki „meet&greet” dla dwóch osób. Przeżyłam najwspanialszy szok w życiu. Nigdy jeszcze czegoś podobnego nie wygrałam, więc ogarnęła mnie prawdziwa euforia. Ale mój zachwyt już po chwili przysłoniły ciemne chmury zwątpienia: A co jeśli na spotkanie nie wyjdą wszyscy członkowie zespołu? Co jeśli zabraknie tego, na którego czekam najbardziej? Co jeśli moje marzenie jednak w ostatniej chwili wymknie mi się z rąk? I tak się biedna zamartwiałam przez cały czas pozostały do koncertu, nie wiedząc, co począć z szalejącymi w brzuchu motylkami. Gdy w dniu koncertu dotarliśmy z mężem do klubu (niedługo po otwarciu bram), w środku było niemal pusto :/ Tu i ówdzie plątały się pojedyncze osoby, a podczas występu supportu (fińskiego Shiraz Lane) naliczyłam pod sceną może dwadzieścia osób... Mimo to zespół na scenie dawał z siebie wszystko. Wysłuchałam jednego numeru i wyszłam z zamiarem przebrania się w firmową koszulkę zakupioną na stanowisku z merchem. Dodatkowo nabyliśmy jeszcze płytę BF w atrakcyjnej cenie 40 zł. Po zamianie koszulki „Nightwish” na koszulkę „Brother Firetribe” pozostało już tylko czekać, aż zajmie się nami tour manager i zaprowadzi nas tam, gdzie sny stają się rzeczywistością. Gdy tylko otworzyły się drzwi „backstage roomu” i zobaczyłam uśmiechnięte twarze wszystkich członków zespołu, całe zdenerwowanie momentalnie ulotniło się w przestrzeń i zapanowała atmosfera pełnej swobody. Ze słodkim „Hi” na ustach wyściskałam najpierw wokalistę, a potem wszystkich pozostałych, którzy wstali z miejsc, by nas przywitać. Emppu grzecznie siedział na krzesełku, rzucając nieśmiałe spojrzenia w naszą stronę. Gdy już wylałam z siebie potok ciepłych słów i podziękowań za spełnienie mojego marzenia i nauczyłam Pekkę poprawnie wymawiać „Wrocław” (no, not „Wroklau”!), przystąpiłam do „ataku”. W ruch poszły zdjęcia, okładki płyt i markery. Wszystko działo się w pośpiechu, w obecności nieustannie ponaglającego nas TM zespołu („You really have only 5 minutes”), dlatego też po wręczeniu chłopakom „stuffu” do podpisania, postanowiłam skupić wszystkie swoje siły na Emppu, by nie uronić ani chwili z tego wymarzonego spotkania. Poprosiłam go o autograf na zrobionym przez siebie zdjęciu z Czad Festiwalu (na moje pytanie: „Do you remember”? odpowiedział krótkim acz zdecydowanym „No”), uśmiechając się przy tym niewinnie. A potem wręczyłam mu do podpisu... rysunki moich dzieci(!) Młode fanki przez cały poprzedni dzień tworzyły swoje dzieła, chcąc za wszelką cenę dać Emppusiowi coś od siebie i pokazać, że jest dla nich ważny. „Mamo, a czy Emppuś naprawdę zobaczy nasze rysunki?” „Dasz mu je?” „Naprawdę będę miała jego autograf?” „O jaaaa!” Odpowiadałam, że nie wiem, spróbuję, zobaczymy, może się uda itp. Udało się! Emppu wyraźnie się wzruszył na widok swojej podobizny w wizji sześcio- i jedenastoletniej fanki i z chęcią złożył swój zamaszysty podpis na obu rysunkach. Jako mama poczułam w tamtej chwili nieopisaną dumę. Pozostali członkowie zespołu również docenili wysiłki moich dziewczyn, ciesząc się, że już w tak młodym wieku są na właściwej drodze muzycznej i chłoną fińskie brzmienia. Mieliśmy mało czasu, a jeszcze przecież trzeba było zrobić sobie pamiątkowe fotki! Wyjęłam więc polską flagę i ustawiliśmy się w jednym kącie ciasnej kanciapki, podczas gdy po drugiej stronie stanął tour manager z moim aparatem. Zdjęcie zostało zrobione, choć zmieścił się na nim zaledwie czubek flagi. Nieistotne. Po wspólnej foci ze wszystkimi członkami zespołu (prawie, bo perkusista gdzieś się ulotnił), przyszedł czas na zdjęcie dnia. Powiedziałam Emppu wprost, że muszę się z nim sfotografować, a gdy chętnie przystał na moją propozycję, pod wpływem impulsu szybko dodałam pytanie „Can I hug you”? i nie czekając na odpowiedź objęłam go przyjacielskim uściskiem. Cudowny, kochany Emppu dał się przytulić, a ja nie mogłam uwierzyć we własne szczęście ♥ Ustawiliśmy się do zdjęcia, a ja z emocji zapomniałam, jak się robi różki :p Szczęśliwa, spełniona i wniebowzięta pożegnałam chłopaków tradycyjnym fińskim „Kiitos”, wylewając z siebie kolejny potok słów wdzięczności pod ich adresem. Zaraz jednak wróciłam z powrotem, ponieważ okazało się, że w całym zamieszaniu zostawiłam na backstage’u swoją kurtkę. Po spotkaniu szybko przejrzałam zdjęcia w aparacie, by upewnić się, że wszystko, co przed chwilą się wydarzyło, nie było tylko pięknym snem. Do koncertu zostało pół godziny. Zakupiliśmy z mężem kolejną płytę, ugasiliśmy pragnienie i usiedliśmy, by ochłonąć przed rozpoczęciem występu. Finowie wyszli na scenę punktualnie, a ja bez większego trudu zajęłam strategiczne miejsce przy barierkach na samym środku sali. Tłumu nie było. Na oko około sto osób. Z jednej strony boleśnie mało, z drugiej akurat wystarczająco, by cieszyć się swobodą ruchów i bliskością zespołu. Zabrzmiało intro z płyty „Sunbound” i muzycy pojawili się w świetle reflektorów, owacyjnie witani przez polską publiczność. Było nas mało, ale była w nas siła! Wyczuwalne pozytywne wibracje od początku wędrowały w obie strony, a dobra energia napędzała show. Wydobyłam z czeluści torby mój aparat fotograficzny, chcąc uwiecznić na zdjęciach pierwszy występ zespołu w Polsce, a dla mnie już wtedy najpiękniejszy wieczór koncertowy ever ♥ Panowie byli najwyraźniej zadowoleni z naszego „meet&greet”, bo przez cały występ nie szczędzili mi specjalnych względów. Pekka szukał spojrzenia aprobującego wymowę słów „Wrocław” i „dziękuję”, Emppu sypał ze sceny uśmiechami i posyłał w moją stronę „różki”, a ja odbierałam pozytywne emocje bijące od całej piątki. Czułam się wyróżniona. Znałam wszystkie utwory, które zagrali, więc podśpiewywałam sobie teksty, co wokalista skwitował stwierdzeniem, że radzę sobie w tej kwestii lepiej niż oni sami. Prawdą jest, że liryki BF są na tyle proste i wpadające w ucho, że nie sposób ich nie zapamiętać. Zabawa szybko rozkręciła się na dobre. Polska publiczność, wyraźnie zainfekowana bakcylem fińskiego optymizmu i dobrego humoru, odpłynęła na fali dźwięków melodyjnego hard-rocka w klimacie lat osiemdziesiątych. Emppu rzucił w „tłum” kilka kostek, a chwilę później zszedł ze sceny i... kolejną kostkę wsunął prosto w moją dłoń. Coś przy tym powiedział, ale w tej chwili już nie pamiętam jego słów. Wpatrywałam się kompletnie zaskoczona to w niego, to w moje pierwsze „zdobyte” koncertowe trofeum. Nigdy dotąd o nic nie walczyłam. Nie posiadam w swojej kolekcji żadnych pałeczek, setlist, pustych butelek ani innych tego rodzaju bezcennych pamiątek. Ledwo zdążyłam schować kostkę od Emppu w bezpiecznym miejscu, gdy tuż przed sobą zobaczyłam Jasona, który wręczył mi swoją kostkę basową. Tym razem usłyszałam, jak powiedział „For the girls”. To wyjaśniało, dlaczego kostki były dwie! Wydusiłam z siebie tylko cichutkie „Thank you”, tłumiąc cisnące się do oczu łzy wdzięczności. Występ skończył się o wiele za szybko. Finowie pięknie się ukłonili, a ja, największa szczęściara wieczoru, na do widzenia zgarnęłam jeszcze serdeczny uścisk od Pekki. Emocje, emocje, emocje... Zawładnęły mną tego dnia całkowicie (wybaczcie), więc teraz wreszcie czas na kilka suchych faktów: Koncert trwał godzinę (za krótko!). Zespół zagrał dla nas większość numerów ze swojego nowego krążka, a także największe hity z poprzednich albumów, w tym m.in. „Heart Full Of Fire”, „Runaways”, „For Better Or For Worse” czy „One Single Breath”. Na bis otrzymaliśmy energetyczne „I Am Rock”, a po zakończeniu występu Finowie zrobili sobie tradycyjne zdjęcie z fanami w tle (szkoda tylko, że zapomnieli o polskiej fladze, która została na barierkach). Co do technicznych umiejętności Emppu, to mój mąż-znawca rzeczowo stwierdził, że zagrał dobrze. Już na zakończenie tej mojej przydługiej, och-ach-relacji dodam, że jedynym zgrzytem wieczoru była niska frekwencja. Puste kąty na sali raziły w oczy. Myślę, że zespół to odczuł, choć niczego nie dał po sobie poznać i zaserwował publiczności naprawdę profesjonalne show. Pod tym względem nasi południowi sąsiedzi biją nas na głowę – dzień później Finowie grali w Pradze na pełnej sali, a po koncercie wszyscy rozdawali fanom autografy. Tak to powinno wyglądać! Tak więc, kochani, podczas następnego koncertu Brother Firetribe w naszym kraju liczę na Waszą obecność i wspólną zabawę :) Cały czas chodzi mi też po głowie myśl utworzenia polskiego fanpage’a, a nawet fanklubu zespołu. Tyle że do tego trzeba wsparcia fanów ;) Uff... Dziękuję wszystkim, którzy doczytali do końca J
  5. 1 point
    Pablito, pewnie szykujesz coś na 1 listopada więc zatańcujemy ze śmiercią ;)
  6. 1 point
    Oto jedna z nagrodzonych prac w I turze. Zwróćcie uwagę na ciekawy zapis wersów! Od razu wiadomo, o kim opowiada wierszyk! Autorce gratuluję pomysłu :) Energią wręcz kipi, gdy na scenę wbiega Mały, lecz wielki sercem nasz kolega Pod pachą gitarkę swą kochaną ściska Patrzy – komplet pod sceną – więc humorem tryska Uśmiechem swym szczerym fanów wnet ujmuje V…? V się za nic tutaj nie zrymuje! Układa na strunach palce swoje zręczne Odpala… I już brzmi solo jego wdzięczne! Riffy wplata w melodie, włosami zarzuca Istny żywioł – tu skacze, tam pędzi, przykuca Nuż z Floor piątki przybija, z T(u)omkiem wino popija! Erno nań mówią – ja dodam, jeśli mnie ktoś spyta: Niezwykłe to imię dla zdolnego hobbita. :D Autor: frieda_ch
  7. 1 point
    Kochani! Pora na ogłoszenie wyników konkursu :)! I miejsce - aliisa - koszulka VOS + singiel Elan II miejsce - frieda_ch - singiel EFMB III miejsce - justynad3 - naszyjnik Arabesque Wyróżnienie - aleksandra.pisarska.97 - nagroda niespodzianka Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w I turze! Gratuluję zwycięzcom! Zachęcam do odpowiedzi w kolejnych turach. Przed nami jeszcze cztery etapy i mnóstwo nagród do wygrania:)
  • Member Statistics

    • Total Members
      1167
    • Most Online
      1079

    Newest Member
    Miltonreinc
    Joined
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.