Super :)! Ostatnio czytałam Twój wpis ranną porą, a teraz robię to 02.42 w nocy, cierpiąc na chwilową bezsenność.. Zawsze jest dobry czas na felietony Pauli! I znów tak fajnie wszystko opisałaś. Chociaż mowa jest o nauce i o tym, że tak bardzo się nie chce, to śmiało można to odnieść do wielu dziedzin życia.. Ile to razy coś planujemy, chcemy zacząć, zaczynamy..? I nim cokolwiek zrobimy, już nam się nie chce.. ;) A jak już się zacznie, to oczywiście trzeba zrobić przerwę..I nawet żeby nie wiem ile tych przerw było, to i tak zawsze zrobię wszystko, co sobie zaplanowałam.. Przynajmniej się staram.. I tak samo będzie z Twoją maturą.. Chociaż teraz Ci się totalnie odwleka ten moment, kiedy to trzeba się będzie zacząć konkretnie uczyć, to po pewnym czasie stwierdzisz, że i tak cały czas to robiłaś i wiele rzeczy już wiesz i umiesz.. Bo grunt to się nie zakatować! I właśnie po to są te wszystkie herbatki, seriale, ulubione książki, internetowe czeluści, spacer, jakaś twórczość czy nawet tzw. "nicnierobienie"..I w rezultacie stwierdzisz, że to złoty środek, a maturę zdasz śpiewająco, popijając swoją ulubioną herbatkę (bo przecież pije się herbatkę na maturze, przynajmniej u mnie tak było.. i kanapki były!), a potem skrzętnie zaplanujesz przerwy między kolejnymi egzaminami! Bo przecież kto by się cały czas uczył, gdy dookoła taki piękny maj, i ciepło, i słonko, i trzeba iść zobaczyć, czy kasztany już zakwitły..? ;)