Chyba dosyć łatwo złapać ogólny sens tekstu, bo sam Tuomas nam go wyjawił w dokumencie "End Of Innocence". O ile pamiętam, mówił, że nienawidzi tej wady swojego charakteru, która nie pozwala mu wygarnąć ludziom, którzy na to zasługują wszystkiego w twarz, że nie umie wprost wyrazić swojej irytacji, gdy ktoś go wkurzy. STD miało posłużyć jako wyładowanie, wszystkiego tego, co w biednym podmiocie lirycznym się blokuje i nie chce eksplodować, całego duszonego gniewu na podłych ludzi z otoczenia i Tuomas miał nadzieję, że dojdzie to do nich poprzez tekst piosenki. Ten utwór stanowi, w pewien sposób, opozycję dla "Dead Boy's Poem", który to utwór jest dziękczynny; Tuomas napisał go pod wpływem refleksji "co jeśli został mi już ostatni dzień życia" - chciał podziękować tym, którym nie jest w stanie powiedzieć bezpośrednio, w twarz jak ważni są w jego życiu.
STD ujawnia wielkie zamknięcie i skrytość Tuomasa - nie jest w stanie wyrażać emocji wprost i robi to często w postaci piosenek (po raz kolejny patrz DBP i całe tony innych innych utworów typu "Master Passion Greed", "Ever Dream" bla, bla, bla... wszyscy to wiemy).
Ciężko wydedukować coś więcej z STD, bo nie wiemy jakich sytuacji i konkretnie kogo tyczą się słowa. Wiadomo, że ktoś wtrąca się w to co robi podmiot liryczny, wyśmiewa go, wykorzystuje jego ufność i naiwność, obgaduje za plecami, zdradza... milion złych rzeczy i występków wypływa z tekstu, zwieńczonych ostatecznym zdaniem, które wyraża zmęczenie problemami, złem świata i obwieszcza nam, że podmiot liryczny tak się nawrzeszczał przez cały utwór (duchowo oczywiście), że zdarł (również duchowo-metaforyczne) gardło i milknie.