Marcin, jakie bluźnierstwo. Myślę, że nawet przeciwnicy Anetki się z tym zgodzą.
Czego ja nie toleruję... komercyjnego popu, rapu i techno. Od końca - techno nie jest muzyką, bo nie ma instrumentów, nie ma wokalu. Nie ma człowieka tak naprawdę, a co dopiero sztuki. Rapu też bym nie podpięła pod muzykę, raczej, jak to kiedyś ujął mój tata, pod sens - ale to w przypadku prawdziwego rapu, nie przeklinania do rytmu, o tym, jakie to życie jest ciężkie, joł. Komercyjny pop... nie cierpię uwielbianego przez dziewczyny w moim wieku One Direction (może dlatego, że nie popieram homoseksualizmu - przy czym nie jestem homofobem, zaznaczam). Tak naprawdę chyba jednak jest tak dlatego, że jest sobie pięciu facetów, którzy śpiewają dość przeciętnie, nie piszą sobie sami piosenek, a żeby zagrać koncert czy nagrać piosenkę, potrzebują zespołu akompaniującego, bo sami sobie nawet nie zagrają. No proszę, to nie jest zespół. Dalej, nie cierpię Taylor Swift, która przynajmniej sama sobie pisze i czasem gra piosenki. Wszystkie praktycznie jej utwory, o jakich wiem (bo słyszałam tylko kilka, ale miałam w klasie kilka jej fanek), są o tym samym. Długo by jeszcze wymieniać - Lady Gaga, Katy Perry, Rihanna... Ich piosenki mi się nigdy nie podobały, a że potem jeszcze obejrzałam sobie filmiki o iluminatach w przemyśle muzycznym, to mi wystarczy tym bardziej. Ale mniejsza.